3. Ergonomia i funkcję przycisków
Pierwsze wrażenie
Fujifilm X-E1, podobnie jak jego starszy brat X-Pro1, zrobił na nas bardzo dobre pierwsze wrażenie. Aparat jest solidnie wykonany. Metalowa jest pokryta błyszczącym lakierem w kolorze srebrnym lub czarnym. Gładkie metalowe części obudowy zostały rozdzielone chropowatym tworzywem sztucznym.
Korpus nowego aparatu Fujifilm jest zwarty, wszystkie elementy są dobrze spasowane i zostały wykonane z dużą starannością. Dość dziwnie za to wygląda dolna ścianka, która została złożona z dwóch elementów.
X-E1 jest dosyć lekki jak na korpus takich rozmiarów. Mimo to dość dobrze używa się go z solidnym zoomem XF 18-55mm f/2,8-4. W tym wypadku dużo zawdzięczamy obecności wizjera elektronicznego, która ułatwia pracę z tego typu obiektywem.
Sposób zmiany przysłony i czasu uniemożliwia obsługę X-E1 przy użyciu jednej ręki. W przypadku tradycyjnego chwytu aparat trzyma się wygodnie. Uchwyt mógłby być większy, jeżeli komuś będzie wyjątkowo przeszkadzać producent przygotował dodatkowy, doczepiany grip.
Funkcje przycisków
Pod względem rozmieszczenia przycisków Fujifilm X-E1 jest bardzo podobny do swojego bardziej zaawansowanego brata -
Fujifilm X-Pro1. Przednia, oszczędna ścianka została wyposażona w tylko w jeden element sterujący - przełącznik trybu autofokusa. Zniknęła dźwignia zmieniającą wizjer optyczny na cyfrowy i odwrotnie, ponieważ X-E1 oferuje wyłącznie elektroniczną wersję. Dźwignię trybu AF możemy wygodnie obsłużyć przy pomocy kciuka.
Na górnej ściance umieszczono dwa przyciski i dwie tarcze nastawcze. Największa tarcza, umieszczona obok gorącej stopki umożliwia nam zmianę czasów. Do wyboru mamy oprócz B i T czasy od 1/4 do 1/4000 sekundy oraz tryb automatycznego doboru czasów.
Na prawo od tarczy czasów znalazł swoje miejsce spust migawki, który został otoczony włącznikiem
On/Off. Spust jest wyczuwalny pod palcem, ma odpowiedni skok i dobrze reaguje na nacisk, ponadto został wyposażony w tradycyjny gwint wężyka spustowego.
Skrajnie z prawej strony znajduje się przycisk
Fn, któremu użytkownik może może przypisać jedną z 13 funkcji oraz tarcza korekty ekspozycji. Tradycyjnie w aparatach serii X irytuje ta ostatnia wymieniona, która w przypadku gdy nosimy aparat na ramieniu notorycznie się przestawia. Warto rzucić na nią okiem, zanim przyłożymy wizjer do oka.
funkcje, które możemy przypisać przyciskowi Fn
Jak zwykle najbardziej obfitą w przyciski jest tylna ścianka aparatu. Omawianie kolejnych klawiszy rozpoczniemy od lewej strony. Skrajnie w pionowej linii na lewo od wyświetlacza znajdują się cztery przyciski. Pierwszy od góry to przycisk trybu odtwarzania, następny odpowiada za tryb pracy, a pod nim znajduję się przycisk pomiaru światła. Na samym dole umieszczono klawisz wyboru punktu autofokusa. W trybie odtwarzania te same klawisze spełniają rolę, przybliżania, oddalania oraz kosza.
Nad ekranem LCD, dominującym na tylnej ściance, umieszczono dwa przyciski. Pierwszy uruchamia wbudowaną lampę błyskową. Drugi
View mode pozwala na przełączenie się między monitorem, a wizjerem. Do dyspozycji mamy wyłącznie ekran LCD, czujnik wizjera, wtedy możemy korzystać z wizjera i z ekranu LCD, oraz tylko wizjer.
Na prawo od niego znajduje się obrotowa i wciskana tarcza. Ma ona wiele zastosowań od powiększania zdjęć w trybie odtwarzania, przez powiększanie punktu ostrości, po obsługę menu podręcznego.
Pod nią znajduje się nawigator, który w przeciwieństwie do X10 oraz X100 został pozbawiony obrotowej tarczy. Nawigator to tradycyjne przyciski z centralnie umieszczonym przyciskiem
Menu. Tylko jeden przycisk na nawigatorze ma dodatkową funkcję poza wyznaczaniem kierunku - górny klawisz uruchamia tryb makro. Na samym dole znajduje się przycisk, który umożliwia zmianę wyświetlanej informacji na ekranie LCD oraz w wizjerze elektronicznym.
Skrajnie z prawej strony znajduję się plastikowa wypustka pod kciuk, na której umieszczono dwa przyciski. U góry widzimy blokadę ekspozycji i autofokusa, pod nim znajduję się klawisz oznaczony literą
Q, który kieruje nas do obszernego menu podręcznego.
Ergonomia
Producent aparatów serii X całymi garściami czerpie ze stylistyki retro. Prosta i intuicyjna ergonomia analogowych dalmierzy, w połączeniu z cyfrową technologią dała aparat, do którego musimy się przyzwyczaić. Bezlusterkowiec Fujifilm nie jest na pewno aparatem, którym z marszu, bez najmniejszych problemów zaczniemy w pełni swobodnie fotografować. Wynika to ze specyficznej obsługi menu podręcznego, czy z niezbyt komfortowej obsługi tarczy czasów, do której obrotu potrzebne nam będą dwa palce.
Podsumowanie
Nowy model serii X zrobił na nas dobre pierwsze wrażenie. Fujifilm całymi garściami czerpał z doświadczeń ery analogowej. Więc nikogo nie powinno dziwić, że aparat nie zaskakuje wzornictwem. Użytkownicy innych aparatów tej serii będą czuli się jak w domu. Nie możemy narzekać na jakość wykonania. Szkoda, że zabrakło uszczelnień.
Ergonomia została uproszczona co zostało podyktowane stylistyką aparatu. Na początku może być to uciążliwe, ale użytkownik stosunkowo szybko się przyzwyczaja do obsługi tego modelu.
+ małe gabaryty
+ metalowa obudowa
+ programowalny przycisk Fn
+ wygodny nawigator
+ wciskana i obrotowa tarcza
- przypadkowo przestawiająca się tarcza korekty ekspozycji