Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Nareszcie - to słowo, które ciśnie się na usta po otworzeniu przesyłki z aparatem Canon EOS-1D X. Reporterska lustrzanka była zapowiedziana w październiku ubiegłego roku. Cenę i dostępność poznaliśmy w lutym, a potem niestety zmuszeni byliśmy pisać o kolejnych opóźnieniach. Cierpliwie czekaliśmy na koniec Euro 2012, w trakcie których dostępne EOS-y 1D X były udostępnione fotoreporterom i wreszcie doczekaliśmy się paczki z aparatem do testów. Zapraszamy do lektury naszych pierwszych wrażeń.
Budowa i ergonomia
Canon EOS-1D X to profesjonalna lustrzanka, skierowana przede wszystkim do tych, którzy oprócz pełnoklatkowej matrycy i celnego autofokusu potrzebują też szybkiego trybu seryjnego. Potężny, wykonany z magnezu korpus wygląda bardzo solidnie. Monolityczna, obła obudowa, wbudowany pionowy chwyt, w którym mieści się bateria i solidne klapki złącz - to wszystko już na wstępie pokazuje, do czego przeznaczony jest aparat. 1D X jest ciężki, waży więcej od redakcyjnego Nikona D3, nie wspominając już o najnowszym konkurencie - Nikonie D4.
Głęboki chwyt w tradycyjnym ułożeniu aparatu sprawia, że nawet z dużym obiektywem, jak np. Canon EF 70-200 f/2.8 IS, korpus trzyma się wygodnie. Pionowy chwyt nie jest już tak komfortowy, ale dzięki podpórce na kciuk, 1D X trzyma się wygodnie. Producenta należy pochwalić za dokładnie taką samą ergonomię w chwycie pionowym, jak i poziomym. Pod palcami znajdują się przyciski AF-ON, blokady ekspozycji oraz wyboru punktu autofokusa. Producent zdecydował się też na zdublowanie dżojstika, którym możemy wybrać punkt AF.
Na przedniej ściance umieszczono dwa nowe przyciski. Poprzednik nowego modelu był wyposażony tylko w jeden przycisk podglądu głębi ostrości, a Canon EOS-1D X został wyposażony w dwa takie przyciski. Dzięki temu możemy ocenić głębię zarówno przy tradycyjnym, jak i pionowym chwycie. Nad klawiszami podglądu głębi znajduje się przycisk funkcyjny, do którego możemy przypisać jedną z 13 opcji.
Właściwie cała tylna ścianka została przeprojektowana. Oprócz wyżej wspomnianych dżojstików pojawił się także przycisk Q, który wyświetla proste menu podręczne. Został umieszczony tuż obok funkcyjnego pokrętła. Zmienił się także układ przycisków pod ekranem LCD. Po pierwsze, zamiast trzech przycisków pod nim oraz klawisza kierującego do trybu odtwarzania, wszystkie zostały umieszczone w jednej linii. Znajdują się w niej kolejno: tryb odtwarzania, powiększanie, kosz i klucz połączony z notatką dźwiękową.
Nowością dla użytkowników Canona będzie możliwość powiększania zdjęć przy pomocy kółka umieszczonego obok spustu migawki. Obok małego monitora LCD, na tylnej ściance znajduje się przycisk, który umożliwia gospodarowanie zapisem na dwóch slotach kart pamięci. Canon EOS-1D X obsługuje jedynie karty CF, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, który oferował też złącze kart SD.
Jedna z plotek na temat opóźnienia w dostawie nowego Canona głosiła, że producent ma problemy z baterią, w związku ze zmianą standardów ekologicznych w Japonii. 1D X ma nową baterię, LP-E4N o pojemności 2450mAh (większej o 150 mAh niż poprzednik). Na akumulatorze znajduje się informacja, że jest on przeznaczony tylko na Europę. Co ciekawe, w czasie Euro 2012 zapytaliśmy jednego z fotoreporterów o używany akumulator w jego wypożyczonym Canonie EOS-1D X i... używał on swoich baterii od EOS-1D Mark IV.
Kolejną nowością jest autofokus, o którym szerzej pisaliśmy w teście Canona EOS 5D mark III. W systemie pomiaru ostrości do dyspozycji jest 61 punktów AF, z których aż 41 jest krzyżowych, a wśród nich 5 podwójnie krzyżowych. Te ostatnie potrzebują do pełnego działania obiektywów o jasności f/2.8 lub lepszej. Punkty są rozmieszczone szeroko, dzięki czemu nie musimy zmieniać kadru po wyostrzeniu.
Producent wyposażył swój flagowy model w nowy system pomiaru światła, który jest realizowany przez dedykowany procesor Digic 4 i 100 000-punktowy czujnik RGB, podzielony na 252 strefy (lub 35, w przypadku sceny o małym natężeniu światła). Ponadto, po raz pierwszy w cyfrowej lustrzance Canona pojawiła się możliwość multiekspozycji. Na razie jest za wcześnie, aby wyrokować, ale nie działa on tak pewnie jak w głównym rywalu reporterskiego EOS-a. Jak zwykle w swoich aparatach producent powiązał punkt AF z pomiarem ekspozycji, przez co dosyć często musimy korzystać z korekty ekspozycji.
Poniżej prezentujemy przykłady z zaznaczonym punktem ostrości:
EOS-1D X ma również najbardziej zaawansowane funkcje filmowe spośród wszystkich dotychczasowych lustrzanek Canona (z wyłączeniem filmującej wersji Canon EOS-1D C). Nagrywa w rozdzielczościach 1920 x 1080 pikseli (24p (23.976), 25p lub 30p (29.97)), 720p lub SD (50/60p). Aparat ma możliwość sterowania poziomem dźwięku (przed i w trakcie filmowania). Maksymalna długość pojedynczego ujęcia wynosi 29 minut i 59 sekund.
Na koniec zostawiliśmy to, co jest najbardziej istotne - matrycę. Nowy, pełnoklatkowy przetwornik oferuje rozdzielczość 18-megapikseli oraz najwyższą do tej pory natywną czułość ISO 51200. Dzięki przeprojektowanej komorze lustra oraz dwóm nowym procesorom obrazu DIGIC 5+, EOS-1D X jest w stanie zrobić do 14 kl/s w pełnej rozdzielczości. Według deklaracji producenta nowy procesor obrazu jest 17-razy szybszy od swojego poprzednika. Zastosowanie dwóch procesorów Digic 5+ według producenta ma znacznie poprawić poziom szumów. O tym, czy jest tak rzeczywiście, przekonamy się w podczas pełnego testu(już wkrótce!). Po zdjęciach przykładowych można wnioskować, że EOS-1D X oferuje bardzo dobrą jakość obrazu na wysokich czułościach.
Podsumowanie
Canon EOS-1D X sprawia bardzo dobre pierwsze wrażenie. Jakość wykonania, materiały użyte do budowy - to wszystko już na wstępie pokazuje, że mamy do czynienia z korpusem najwyższej klasy. Jeżeli dodamy do tego nowości: matrycę, system autofokusa, pomiar światła oraz procesory obrazu, które umożliwiają dobre osiągi na wysokich czułościach, to możemy być pewni, że rywalizacja z konkurentem - Nikonem D4 - będzie bardzo zacięta.
Zapraszamy do pobrania zdjęć przykładowych umieszczonych na drugiej stronie artykułu. Zdjęcia zostały wykonane na standardowych ustawieniach aparatu, z wyjątkiem wysokich czułości. W ich przypadku wyłączyliśmy odszumianie. Do zdjęć wykorzystaliśmy obiektywy Canon EF 24mm f/2.8 IS, Canon EF 17-40mm f/4 L oraz Canon EF 70-200mm f/2.8 IS II.