Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Lampy błyskowe zdalnie połączone z Olympusem E-3 mogą pracować w jednym z trzech trybów doboru mocy błysku. Pierwszy bazuje na systemie pomiaru błysku (TTL) aparatu, który przed wykonaniem zdjęcia prosi flesze o wysłanie serii przedbłysków pomiarowych, na podstawie pomiaru których wyznaczana jest wymagana moc błysku. Tryb drugi (Auto) wykorzystuje czujniki pomiarowe fleszy, z których każdy samodzielnie dobiera czas błysku, a aparat umożliwia mu to przekazując dane o ustawionej czułości matrycy i wartości przysłony. Trzecim jest tryb ręczny (M), w którym moc błysku dobieramy ręcznie w zakresie od pełnej mocy do 1/128. Jeśli wybierzemy (TTL) albo (Auto), to możemy skorzystać z korekcji ekspozycji błysku o szerokim zakresie +/- 5 EV. Przed wykonaniem zdjęć wybieramy także tryb synchronizacji błysku. Może to być klasyczny błysk pojedynczy wymagający korzystania z czasów ekspozycji nie krótszych niż X (w E-3 1/250 s) albo błysk ciągły (FP) przy czasach krótszych od X. Dodatkowo ustawiamy też kanał łączności oraz moc sygnałów sterujących. Oczywiście wszystkich tych czynności dokonujemy na aparacie, nie musząc nawet zbliżać się do fleszy. Rzecz bardzo ułatwia wyświetlające się na ekranie Olympusa E-3 oddzielne menu, dzięki któremu funkcje te ustawiamy w jednym miejscu, bez konieczności przekopywania się przez menu główne, czy korzystania z klawiszy funkcyjnych aparatu.
Do wykonania zdjęć przeważnie wykorzystywanych będzie więcej lamp niż jedna. Ważną cechą systemu błysku Olympusa (choć nie tylko jego) jest możliwość ustawienia różnego sposobu pracy poszczególnych fleszy. Jeden może korzystać przykładowo z TTLa z korekcją -1,3 EV, drugi z trybu ręcznego i mocy 1/16, a trzeci z własnego sensora. Stały dla wszystkich jest tylko tryb synchronizacji błysku (błysk pojedynczy albo FP). Piszę tu o fleszach, ale mogą to być grupy fleszy działających z takimi samymi ustawieniami. W każdej z nich liczba lamp jest teoretycznie nieograniczona, ale zaleca się by nie przekraczała ona trzech. Maksymalnie trzy mogą być także grupy identycznie działających fleszy, oznaczane A, B i C. Każda z nich ma swoją komórkę w ekranowym menu aparatu, w której dokonuje się zmian ustawień oraz włącza je i wyłącza z systemu. Przygotowanie samych lamp przed zdjęciami ogranicza się do przełączenia ich w tryb bezprzewodowy, przydzielenia do konkretnej grupy lamp oraz wyboru kanału łączności i kąta rozsyłu światła. Ten ostatni nie może być ustawiany przez aparat bazując na kącie widzenia obiektywu, gdyż odległość flesza od fotografowanej sceny może być inna niż aparatu, a poza tym fotografujący może mieć własną wizję oświetlenia danej sceny: tylko jej fragmentu albo odbijając światło od ekranu, sufitu itd.
Całym systemem steruje się prosto i bardzo wygodnie. Łatwo jest szybko zmienić parametry błysku poszczególnych (grup) lamp, i tylko gdy chcemy zmienić ich położenie musimy opuścić stanowisko za aparatem - no, chyba że mamy asystenta. Przyznam też że na równi z systemem zdalnego sterowania błyskiem przydał mi się przegubowo mocowany ekran Olympusa E-3. Przy pionowych kadrach i nietypowej - wysokiej albo niskiej - pozycji aparatu żadna inna lustrzanka nie zapewnia takiego komfortu pracy w trybie Live View. Pewnym brakiem systemu jest nieobecność sygnalizacji na monitorze aparatu momentu naładowania kondensatorów fleszy. Co prawda jeśli ustawi się je zgodnie z instrukcją, czyli przodami w stronę aparatu, to mrugające lampki wspomagania autofokusa zapewniają odpowiednią sygnalizację. Z kolei gdy flesze odwrócone są tyłem, to widzimy ich diody świecące informujące o gotowości do błysku. Znacznie jednak wygodniej byłoby widzieć te sygnały wyświetlane na ekranie aparatu. A może jeszcze udałoby się "nauczyć" dedykowaną lampę umocowaną na saneczkach aparatu pełnienia roli sterownika błysku? Czy nie można załatwić tego za pomocą aktualizacji firmware'u? Wtedy sytuacja wyglądałaby naprawdę świetnie.
Oferta sklepu:
E-3 wraz z akcesoriami znajdziesz w sklepie Pstryk.pl kliknij