Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Dane sprzedażowe za pierwsze półrocze 2022 roku potwierdzają optymistyczny trend na rynku fotograficznym. Przez najbliższy rok nie ma jednak co liczyć na spadek cen. A pewnie będzie jeszcze drożej.
Jak zwykle, co pół roku publikujemy branżowy raport na temat obecnego stanu rynku fotograficznego, dla którego ostatnia dekada była czasem katastrofalnej zapaści. W ciągu 10 lat rynek skurczył się o ponad 90%. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że ludzie przestali kupować aparaty. Za wszystko odpowiedzialne są smartfony, które wyparły z rynku aparaty kompaktowe, przez wiele lat będące dla producentów głównym źródłem zarobku, a dla fotografujących głównym narzędziem uwieczniania chwil.
Ostatnie lata to więc czas dużych zmian i wdrażania nowych modeli biznesowych przez producentów aparatów, którzy byli zmuszeni do radzenia sobie w nowych realiach. To także początek ery bezlusterkowców, nowych technologii, demokratyzacji rynku wideo, a także spowodowanych pandemią problemów logistycznych. Wszystko to na swój sposób odbiło się na rynku, który jeszcze do niedawna kurczył się w tempie ok. 50% rocznie. W ostatnim czasie spadki jednak wyhamowały i wygląda na to, że wreszcie otrzymujemy potwierdzenie stabilizacji, którą przewidywaliśmy już w zeszłorocznych raportach.
Ogólna liczba dostaw aparatów cyfrowych
Wg najnowszego raportu CIPA (Camera & Imaging Products Assosiation), zeszły miesiąc był pierwszym czerwcem od wielu lat, w którym liczba dostaw aparatów była wyższa niż rok wcześniej. I choć ogólne statystyki nadal wypadają dość blado (spadek dostaw o ok. 30% względem I półrocza zeszłego roku) to należy pamiętać, że za dużą część tych spadków nadal odpowiadają kompakty, których dostawy spadły średnio o ok. 50%.
Liczba dostaw aparatów kompaktowych
Pozytywny trend potwierdzają natomiast dane dotyczące aparatów z wymienną optyką, w przypadku których już od dwóch miesięcy obserwujemy wzrosty względem tych samych okresów w poprzednim roku. Obserwujemy też odwrócenie wieloletniego trendu, gdy to drugi kwartał był zawsze okresem widocznych spadków.
Liczba dostaw aparatów z wymienną optyką
Wpływ na ten stan rzeczy ma zapewne całkiem duża liczba ciekawych premier oraz fakt, że rynek najwyraźniej osiągnął swoje minimum. Dodatkowo liczby powoli przestają być ciągnięte w dół przez tracące na popularności lustrzanki. Choć liczba ich dostaw spadła o 29%, a wartość sprzedanych modeli o 19%, to bezlusterkowce na dobre przejęły już pozycję lidera, notując 9-procentowy wzrost liczby dostaw i aż 35-procentowy wzrost ich wartości. Tym samym bezlusterkowce stanowią obecnie 84% wartości rynku aparatów z wymienną optyką (względem 76% w zeszłym roku) i 66% rynku pod względem ilościowym (względem 56% w zeszłym roku).
Rynek wydaje się więc stabilizować, a jego motorem napędowym stają się obecnie aparaty bezlusterkowe z wymienną optyką, które to dopiero teraz wchodzą w technologiczną dorosłość. Zwłaszcza te z segmentu pro i semi pro, które to stały się obecnie podstawą strategii sprzedażowych.
Dane produkcji i dostaw aparatów cyfrowych. Górne wartości odpowiadają ilości, a dolne wartości ponadej w 1000 jenów. Pola 2)*, 3)* i 4)* odpowiadają zmianom procentowym w ujęciu kolejno: poprzedniego miesiąca, tego samego miesiąca w roku poprzednim i tego samego okresu w roku poprzednim
Sytuacje tą potwierdzają zresztą także sami producenci. W najnowszym sprawdozdaniu finansowym Canon potwierdza wypłaszczenie się spadkowych trendów i progroznuje wzrosty właśnie w segmentach obejmująych konstrukcje profesjonalne i półprofesjonalne.
Niestety zapewne coraz wyższe ceny. Ostatnie miesiące przyniosły sporo podwyżek i nie zanosi sie, by trend ten się odwrócił. Dodatkowo modele biznesowe oparte o sprzedaż zaawansowanych konstrukcji zaczynają być także przekładane na rynek amatorski. Choć ze względu na technologię sprzęt staje się coraz bardziej dostępny i uniwersalny, producenci powoli popychają użytkowników w stronę coraz większych wydatków, czego przykładem mogą być chociażby ostatnie premiery Canona.
Model R10, kosztujący obecnie 4800 zł i ponad 5000 zł w zestawie z obiektywem kitowym to prawdopodobnie najbardziej podstawowy aparat jaki ujrzymy w systemie R (dla zupełnych amatorów utrzymywany jest nadal przy życiu system EOS-M). Tym samym próg wejścia do nowego systemu staje się znacznie wyższy niż w przypadku konstrukcji lustrzankowych, gdzie mieliśmy do dyspozycji kosztujące połowę tej ceny modele typu Canon EOS 250D (a nawet jeszcze tańsze modele z 4-cyfrowej serii lustrzanek EOS). Podobne taktyki podwyższania progu wejścia stosuje m.in. Fujifilm i Olympus.
Oprócz tego na wzrost cen przekłada się także inflacja i rosnące koszty surowców, spowodowane głównie przez pandemiczne zaburzenie łańcuchów dostaw. Wygląda na to, że w tej kwestii jakiejkolwiek poprawy możemy spodziewać się dopiero na przełomie 2023 i 2024 roku. Jak pisze Canon w swoim sprawozdaniu finansowym, „nawet jeśli na całym świecie nastąpi widoczne ożywienie w segmencie produkcji, minie przynajmniej rok zanim inflacja spowodowana niedoborem towarów w naturalny sposób zmaleje”.
Jednym słowem, tanio już było i najbliższe kilkanaście miesięcy z pewnością nie będzie idealnym czasem do inwestycji w sprzęt. Tym bardziej biorąc pod uwagę ogólną sytuację makroekonomiczną. Z drugiej strony raz podniesione ceny rzadko już kiedykolwiek spadają. Musimy więc przygotować się na to, że fotografia zawodowa i hobbystyczna stanie się widocznie droższa.
Najlepiej więc kupować sprzęt jak najbardziej uniwersalny, który pozostanie aktualny przez długi czas w przypadku pracy zawodowej i który ma szansę później cieszyć się największym powodzeniem na rynku wtórnym. Wystarczy chociażby przeanalizować historię cen modelu Sony A7 III - mimo niemal 5 lat obecności na rynku, na rynku wtórnym jego cena nadal oscyluje na poziomie 70% ceny początkowej.