Wydarzenia
„Wewnętrze” - Marta Zgierska i refleksje na temat domu w Galerii Centrala
Świat fotografii obiegła kolejna smutna wiadomość. W niedzielę, na północy Libii od kuli snajpera zginął uznany holenderski reporter wojenny Jeroen Oerlemans.
Według doniesień Oerlemans został postrzelony w pierś przez snajpera podczas relacjonowania ofensywy sił rządowych na część Syrty opanowaną przez bojowników ISIS. Wiadomość o śmierci fotografa obiegła media wywołując falę komentarzy i kondolencji składanych przez dziennikarzy z całego świata. Wiadomość tym bardziej smutna, że Jeroen Oerlemans był doświadczonym reporterem wojennym i już raz udało mu się ujść z życiem z rąk rebeliantów.
W 2012 roku w Syrii został postrzelony i porwany przez ISIS wraz ze swoim przyjacielem Johnem Cantilem. Mimo tego doświadczenia i faktu, że niedługo po wypuszczeniu Cantile ponownie trafił do niewoli, Oerlemans nie zrezygnował ze swojej pracy i dalej relacjonował konflikty zbrojne w Afganistanie, Libii, Syrii i Iraku.
- Oerlemans był reporterem, który kierowany chęcią ukazywania najważniejszych wydarzeń poprzez zdjęcia miał odwagę iść dalej niż inni. Informacja o tym, że musiał zapłacić za to najwyższą cenę pogrążyła nas w głębokim smutku. - komentuje holenderski minister spraw zewnętrznych Bert Koenders. - Kolejny raz tracimy jednego z najlepszych fotografów, który był też przemiłą osobą na co dzień. - dodaje dyrektor zarządzający fundacji World Press Photo, Lars Boering.
Jeroen Oerlemans pozostawił po sobie żonę i trójkę dzieci. Miał 45 lat. Zdjęcia z ostatniego reportażu fotografa możecie zobaczyć pod adresem verhalen.volkskrant.nl.