Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Chmury miały zrewolucjonizować sposób przechowywania zdjęć. Wygląda jednak na to, że pomysł ten nigdy do końca się nie przyjął. Canon Irista to kolejna platforma do archiwizacji zdjęć, która zamyka swoje podwoje.
Chmurowa rewolucja dla fotografów miała już wiele twarzy. Było Carousel, był Adobe Revel, świetnie zapowiadający się i oferujący nielimitowaną przestrzeń dyskową EyeFi Cloud, czy wreszcie Keenai. Co łączy te wszystkie serwisy? Choć w swoim czasie kusiły bardzo ciekawymi rozwiązaniami dla fotografów, dziś żaden z nich już nie istnieje, a ich historia trwała raptem kilka lat. Nie mówiąc już o licznych serwisach hostingowych, które podzieliły podobny los. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że swoje podwoje zamyka także uruchomiony w 2014 serwis Canon Irista.
“Canon poinformował, że do 31 stycznia 2020 r. planuje zamknięcie swojego chmurowego serwisu do przechowywania zdjęć i wideo Irista. Jednocześnie firma informuje, że nie planuje angażowania się w rozwój produktów i usług do przechowywania obrazów w chmurze, a zamiast tego chce skupić się na inwestowaniu w technologie obrazowania oraz autorskie usługi ściśle powiązane z produktami producenta - m.in. Canon Image Gateway i Canon Camera Connect. (…) Po zamknięciu serwisu 31 stycznia 2020 r. wszystkie zasoby i dane klientów zostaną usunięte.” - czytamy w informacji prasowej.
Chmura Irista miała być sposobem na ułatwienie pracy fotografom. Otrzymywaliśmy wsparcie dla plików RAW, opcje publikowania w mediach społecznościowych, wygodne funkcje wyszukiwania materiału czy wreszcie synchronizację z usługami Adobe. To wszystko przy stosunkowo niedużej opłacie 13 dolarów miesięcznie za 1 TB przestrzeni dyskowej. Brzmi świetnie, co w takim razie nie wyszło?
Analizując historię serwisu Irista i podobnych mu platform, nasuwa się jeden wniosek. Zainteresowanie nimi jest zbyt małe, by pokryć koszty utrzymania. Dlaczego tak się dzieje, skoro pozornie oferują wszystko, co potrzebne do szczęścia fotografującym? Prawdopodobnie w dużej mierze odpowiada za to czynnik psychologiczny - wszyscy lubimy wiedzieć, gdzie dokładnie przechowywane są nasze rzeczy i mieć je pod ręką. Z drugiej strony winni są sami producenci, którzy nadwątlili zaufanie użytkowników.
Bo co mają sobie pomyśleć użytkownicy, którzy przez lata inwestowali w daną platformę, by któregoś dnia odwiedzając swój profil zobaczyć informacje o niechybnie nadchodzącym zamknięciu i konieczności pobrania wszystkich przechowywanych na serwerach materiałów?
Pół biedy jeśli z chmury korzystaliśmy jako z dysku zapasowego, czy wygodnej formy udostępniania zdjęć klientom, ale co jeśli ktoś uwierzył w “dożywotnią, nielimitowaną przestrzeń dyskową” i zgrywał do chmury wszystkie swoje pliki?. (Taką usługą kusiła właśnie swojego czasu platforma Adobe Revel.) Nie dość, że w perspektywie czasu pieniądze wydane na subskrypcje okazały się wyrzucone w błoto, to jeszcze zapewne wystarczyłyby na zakupienie dysków o dużo większej pojemności niż zajęły zdjęcia wrzucone do chmury. Do tego trzeba kupić dyski, na które pobierze się materiał z internetu.
Można powiedzieć, że ktoś decydując się na taki krok odznacza się głupotą, ale właściwie dlaczego mielibyśmy nie ufać tak dobrze znanej firmie jak Adobe, lub właśnie Canon? To w końcu giganci branży, którzy nie budzą zbytnich podejrzeń użytkowników. Pójdźmy jednak dalej. Czy wobec tego można ufać usługom Google?
Aplikacja Google Photos od kilku lat pozwana na przechowywanie w chmurze dowolnej ilości zdjęć, pomniejszonych do rozmiaru 12 Mp. Czy tak będzie już zawsze? Czy za 5, 10, 20 lat nadal będziemy w stanie w ten sposób obejrzeć zrobione dzisiaj zdjęcia? A co jeśli, któregoś dnia Google stwierdzi, że zacznie za swoją usługę pobierać opłaty, albo znacznie ograniczy udostępnianą za darmo przestrzeń dyskową? Niemożliwe? To samo nie tak dawno zrobił Flickr.
Zasadniczo więc im dłużej działa platforma, tym większe ryzyko ponosimy. Bo gdy przez lata zbierze się sporo materiału, w przypadku jakichkolwiek problemów z usługą będzie to oznaczało również spory problem dla użytkownika. Oczywiście można powiedzieć, że wystarczy robić porządki w plikach, ale czy dzisiaj ktoś ma czas zawracać sobie głowę katalogiem w chmurze, gdy problemem niejednokrotnie jest utrzymanie porządku na pulpicie?
Każdy na to pytanie odpowie sobie samemu. Biorąc jednak pod uwagę wszystko powyższe, nadal najbardziej pewną formą archiwizacji zdjęć pozostaje dysk stacjonarny. W końcu zbyt dobrze już wiemy, że nic nie jest za darmo i nie trwa wiecznie.