Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Gdzieś już słyszeliście ten slogan? Takimi słowami 130 lat temu Kodak reklamował swoją rewolucyjną na tamte czasy usługę. Dziś projekt Relonch przenosi ten koncept w nowy wymiar. Czy to ma szansę się przyjąć?
Pierwszy powszechnie dostępny aparat Kodaka zdobył ogromną popularność głównie ze względu na wygodę, z jaką wiązała się jego obsługa. W cenie aparatu użytkownik otrzymywał również film oraz usługę jego wołania. Po stronie fotografa zostawało więc już tylko wciśnięcie spustu migawki i oczekiwanie na gotowe zdjęcia. Współczesny świat i błyskawiczna adaptacja smartfonów oraz aplikacji mobilnych pokazują, że wygoda to wciąż jeden z najważniejszych czynników kształtujących rynek usług. Czy jednak za wygodę ktoś będzie skłonny oddać w obce ręce kontrolę nad tym co tworzy?
Tak twierdzą twórcy nowej, wyjątkowo specyficznej usługi Relonch, która sprawić ma, że aby wykonywać świetne zdjęcia, użytkownicy będą musieli tylko wcisnąć spust migawki. Jak wyglądać ma współczesna adaptacja pomysłu Kodaka i niespełniona obietnica rynku kompaktów? Subskrybenci od firmy otrzymają obite w skórę aparaty Samsung NX, wraz z na stałe przymocowanymi obiektywami 30 mm f/2 i tylko dwoma widocznymi przyciskami - włącznikiem i spustem migawki. Użytkownicy nie będą mogli nawet przejrzeć wykonanych przez siebie zdjęć, gdyż w aparatach zasłonięto, lub wymontowano ekrany.
Zamiast tego zdjęcia będą przesyłane na serwery firmy za pośrednictwem wbudowanej karty SIM, a następnie selekcjonowane i automatycznie edytowane przez zaawansowany system „sztucznej inteligencji” o pieszczotliwej nazwie Alfred, wytrenowany pod kątem obróbki zdjęć. Gotowe obrazy następnego dnia o godzinie 9 rano pojawią się na koncie użytkownika w aplikacji mobilnej, do której dostęp otrzymujemy razem z usługą. Dodatkowo, co miesiąc firma przyśle nam photobooka z naszymi ulubionymi zdjęciami. To wszystko w cenie 99 dolarów miesięcznie.
Pomijając cenę, czy tak śmiały pomysł ma szansę wypalić? Widzieliśmy już niejedno, tu jednak fotografujący będą musieli pogodzić się z faktem, że niektórych z wykonanych przez siebie zdjęć nigdy nie zobaczą - to komputer decyduje, które z obrazów zostaną wyselekcjonowane do finalnego zestawu. A to może być dla wielu rzeczą trudną do przełknięcia. Z drugiej strony, podobna usługa może oferować właśnie to, czego oczekuje współczesny użytkownik - dobry efekt, bez konieczności zagłębiania się w techniczne szczegóły całej tej zagmatwanej sprawy, jaką dla początkujących jest fotografia.
Przykładowa obróbka zdjęcia dokonana przez automatyczny system Relonch
O tym wszystkim przekonamy się najwcześniej w 2018 roku. Usługę na razie można przetestować wyłącznie w Palo Alto w Kaliforni. Ale równie dobrze platforma może nigdy do końca nie wystartować. Twórcy mają już za sobą jeden nieudany projekt. Stworzona przez nich w 2014 roku fotograficzna obudowa do iPhone’a nigdy nie ujrzała światła dziennego.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem relonch.com.