Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Fotopolis.pl: Gratulujemy wyróżnienia na World Press Photo. Możesz powiedzieć jaka była Twoja reakcja, kiedy dowiedziałeś się o nagrodzie?
Maciek Nabrdalik: Bardzo dziękuję! Informację o nagrodzie przyjąłem z dużym spokojem. Chwilę później nawet zacząłem się martwić, że nie umiem się już cieszyć z nagród, tak jak wcześniej. Może dlatego, że nie są moim celem? Inaczej też pewnie reagowałbym na nagrodę za fotografię, z którą nie związane byłyby moje emocje. Zdjęcie przedstawia smutną sytuację dla bohaterów, z którymi spotykamy się od ponad trzech lat. Trudno na jej tle się uśmiechać.
Wielokrotnie zdobywałem nagrody w dwóch pozostałych konkursach - Pictures of the Year International i The Best of Photojournalism, ale z perspektywy tych kilku dni, mogę powiedzieć, że nagroda World Press Photo jest w jakiś sposób wyjątkowa i daje mi satysfakcję. Każde zdjęcie musi obronić się w wielokrotnym głosowaniu przed kilkunastoma jurorami. W głosowaniach zarówno "za", jak i "przeciw". W kolejnych etapach również przed nowymi jurorami, którzy nie widzieli ich wcześniej, w pierwszej rundzie. Przed jurorami z różnych stron świata, z bardzo różnym doświadczeniem. Jego wyniki docierają też do ludzi, którzy nie czytają branżowych publikacji.
Czytaj także:Maciej Nabrdalik nagrodzony na POYI 2013
Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na temat nagrodzonej pracy? Czy zdjęcie pochodzi z szerszego cyklu?
Historia, z której pochodzi nagrodzone zdjęcie, zaczęła się jako grupowy projekt agencji VII. W 2011 roku zdecydowaliśmy, że każdy fotograf znajdzie, w promieniu co najwyżej mili od własnego domu, rodzinę, której będzie towarzyszył z aparatem przez rok. Wiedząc, że ten projekt ma trwać długo, chciałem zająć się takim fragmentem naszej dzielnicy, którego nie znam, który budził moje lęki. Taką jej częścią, którą po zmroku omijałem, spacerując z psem. Poszukiwania zacząłem od kontaktu z Fundacją Szlachetna Paczka, która przed świętami doręczała dary rodzinom potrzebującym. W ten sposób trafiłem na Anię i Krzyśka oraz ich pięcioro dzieci. Od początku chciałem realizować ten materiał z moją żoną, Agnieszką, która pisze reportaże. Przy drugim spotkaniu opowiedzieliśmy im o agencji VII i o założeniach naszego projektu. Otworzyli przed nami swoje drzwi. Zgodzili się dopuścić nas do siebie i pozwolili byśmy im towarzyszyli w codziennym życiu.
Nasz agencyjny plan nie przetrwał próby czasu. Po kilku miesiącach zorientowałem się, że prawdopodobnie jako jedyny przy nim trwam, ale my zżyliśmy się z naszymi bohaterami. Spędziliśmy już wspólnie trzy sylwestrowe noce, kilkanaście urodzinowych i imieninowych imprez, chrzcin, towarzyszyliśmy im przy sądowych rozprawach. Pod koniec 2013 roku nasza bohaterka dostała wyrok kilku miesięcy pozbawienia wolności za nielegalny pobór prądu. Dodatkowo ich warunki mieszkaniowe zostały uznane za niewłaściwe dla piątki dzieci. Wszystkie zostały skierowane do domu dziecka. Rodzice mogą je odwiedzać kilka razy w tygodniu. Zdjęcie powstało chwilę po jednym z tych spotkań. To przełomowy moment dla tej rodziny. Myślę, że zmobilizował ich do wielu zmian.
Czytaj także:Agnieszka i Maciek Nabrdalik - rozmowa
Czy na WPP nadesłałeś też cały reportaż?
Wysłałem 12 zdjęć. Rok temu 12 innych. Co roku mógłbym nadsyłać inne, bo ta historia co tydzień ma nowe "zakończenie". Konkursy raczej stworzone są dla form krótkich, które powstają na potrzeby prasy. Ja pracuję nad moimi projektami raczej długo. Tu też nie mamy określonych ram czasowych. To studium rodziny. Historia, która nas pochłonęła. Dla naszej pracy, wybór jednego zdjęcia, to korzystna sytuacja. W oderwaniu od reszty, ta fotografia ma charakter uniwersalny. Ja mam nadzieję, że nasz materiał będzie miał zupełnie inne zakończenie. Jakie i kiedy? Nie wiem.
Jakiego sprzętu używałeś przy realizacji tego cyklu?
Na przestrzeni tych lat zdążyłem kilka razy zmienić aparat. Używam tego, który mam przy sobie. Do tej pory w tym cyklu są zdjęcia zrobione Canonen 5D Mark II, Fuji X100, iPhonem i Leicą M, którą zrobiłem też nagrodzone zdjęcie.
Skąd czerpiesz inspiracje do swojej pracy?
Inspirację najczęściej czerpię z rozmów z ludźmi. Z książek, z filmów. Nigdy z fotografii. Przeważnie podejmuję tematy, które mnie osobiście interesują. Na te dużo łatwiej znaleźć czas. Raczej nie lubię zleceń, bo najczęściej polegają na ilustrowaniu czyjejś wizji, ale zdarzają się też takie, które dają początek moim materiałom.
Jakich fotografów cenisz szczególnie?
Szczególnie takich, dla których "dlaczego?" jest ważniejsze niż "w której setnej sekundy?". Nie zachwycam się fotografią decydującego momentu. I takich, którzy nie używają bohaterów swoich zdjęć tylko i wyłącznie do stworzenia pięknie skomponowanych, wieloplanowych obrazów. Mógłbym wymienić takich twórców jak: Ed van der Elsken, Eugene Richards i Antonin Kratochvil. Z dwoma ostatnimi mam zaszczyt znać się i przyjaźnić.
Dziękujemy za rozmowę.