Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Na początek trochę potrzebnych informacji. Fujifilm Instax Share SP-1 nie jest drukarką w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest to raczej "naświetlarka". Standardowe zdjęcia z 10-zdjęciowego wkładu instaksa mini są naświetlania za pomocą panelu LCD. Dlatego też możliwe jest dodawanie do zdjęcia różnego rodzaju informacji typu komentarze, data czy miejsce wykonania zdjęcia.
Będąc na targach CES 2014 mieliśmy okazję poużywać przez chwilę tego wynalazku Fujifilm. Trzeba od razu zaznaczyć, że nie jest to pierwszy pomysł na drukarkę drukującą ze smartfonów. Wcześniej podobny produkt pokazał się pod marką Polaroid. Jednak Instax Share opiera się na materiale światłoczułym.
Przejdźmy do pierwszych wrażeń. Instax Share wzięty do ręki sprawia wrażenie bardzo dobrze wykonanego produktu. Diody sygnalizujące liczbę pozostałych zdjęć we wkładzie i pozostałą energię w baterii (a właściwie bateriach) wyglądają bardzo elegancko - naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Drukarka może oczywiście pracować też na zasilaczu sieciowym, ale producent ocenia, że baterie wystarczają na około 100 wydruków. To raczej sporo, a na pewno wystarczająco do większości zastosowań. Wielkościowo Instax Share ma rozmiar aparatu Instax Mini minus obiektyw. Jest to więc urządzenie dosyć małe.
Przejdźmy do drukowania. Komunikacja ze smartfonem (lub tabletem) odbywa się oczywiście bezprzewodowo. Najpierw jednak na telefon trzeba ściągnąć bezpłatną aplikację instax SHARE dostępną na iOS i Androida. Sama aplikacja jest dosyć prosta w obsłudze i oferuje zarówno możliwość wykonania zdjęcia jak i wybrania z już wykonanych - w tym również tych, które wrzuciliśmy na serwisy społecznościowe jak Facebook czy Instagram.
Jest również dostępnych kilka prostych filtrów jak sepia czy czerń i biel. Zdjęcia można także obrócić o 90 stopni i powiększyć. Jest dostępnych też kilka szablonów, które pozwalają między innymi na dodanie różnych podpisów do zdjęcia lub przycięcie go do kwadratu. Dosyć dziwnym szablonem jest limitowana odbitka - limited edition. Możemy w tym wypadku wydrukować określoną liczbę kopi zdjęcia, a aplikacja sama je numeruje. Jakoś nie widzimy tu wielu zastosowań. Nie ma co ukrywać, że oferta szablonów jest bardzo uboga. Przydały by się jakieś emotikony, może komiksowe chmurki z dialogami i tym podobne rzeczy. Na razie jest nudno. Pewnym urozmaiceniem może być zakup wkładu z gotowym, ciekawszym nadrukiem ramki.
Dlatego też, naszym zdaniem najpopularniejszym szablonem będzie Real Time. Szablon ten nie jest dostępny z menu szablonów, ale z głównego ekranu aplikacji. Po wybraniu tej funkcji automatycznie jesteśmy przenoszeni do trybu wykonywania zdjęć, a po zrobieniu zdjęcia na wydruk nanoszone są automatycznie takie informacje jak: data i godzina wykonania zdjęcia, miejsce (najcześciej miasto), ikonką symbolizująca pogodę, temperatura i wilgotność. Dane te są pobierane z Internetu, więc, żeby skorzystać z funkcji Real Time musimy mieć możliwość podłączenia telefonu do sieci. Mamy wrażenie, że ta funkcja jest najlepszym powodem, żeby skorzystać z drukarki Fujifilm. Nadaje zdjęciom wyjątkowości, utrwala chwilę i miejsce. Ponieważ nie możemy skorzystać z gotowych zdjęć, nadaje odbitce prawdziwą niepowtarzalność.
Samo drukowanie odbywa się już w miarę bezboleśnie. Na stoisku firmy korzystaliśmy z udostępnionych smartfonów Samsung Galaxy i druk zajmował jakieś 30 sekund, plus oczywiście standardowy czas "samowywołanie" odbitki instaksowej. Cały proces będzie znajomy dla użytkowników instaksów. Po prostu po przesłaniu zdjęcia do drukarki wysuwa się z niej naświetlony arkusz i trzeba poczekać aż pojawi się obraz.
Tu niestety ujawnia się pierwsza poważna wada Instax Share. W urządzeniu do naświetlania zdjęć użyto matrycy LCD o dosyć małej rozdzielczości - 640x480. Dlatego też odbitki wychodzą sporo słabszej jakości niż z normalnego instaksa. Przede wszystkim są mniej szczegółowe i mniej ostre. Gorszy jest również kontrast. Zastosowana matryca ma sporo mniejszą rozdzielczość niż współczesne smartfony i nie wykorzystuje w pełni ich możliwości. Zagorzali instaksowcy mogą być zawiedzeni.
Podsumowując, produkt Fujifilm nawet przy tak krótkim testowaniu od strony użytkowej właściwie nie budzi żadnych zastrzeżeń. Drukarka stanowi tandem z aplikacją, którą firma ma szansę cały czas rozwijać, a użytkownik może na tym korzystać bez konieczności wymiany samej drukarki (otrzymując na przykład nowe szablony). Niestety będzie musiał to zrobić, jeżeli na rynku pojawi się model o wyższej rozdzielczości matrycy naświetlającej (o co aż się prosi). Tymczasem jednak uważamy, że na imprezach, spotkaniach rodzinnych a nawet w podróży już teraz można mieć sporo zabawy z Instax Share. Tym bardziej, że cena ustalona przez polski oddział na poziomie 599 zł jest całkiem rozsądna. Dochodzą oczywiście koszty wkładów