Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Niecałe półtora roku temu (a dokładnie 8 lutego 2005 r.) firma Fujifilm zaprezentowała cyfrówkę FinePix F10. Ten z pozoru nie wyróżniający się niczym szczególnym kompakt charakteryzował się znakomitą jakością zdjęć wykonanych przy wysokich czułościach. Niedługo później wprowadzono na rynek jego następcę - model F11, który od poprzednika różnił się przede wszystkim tym, że miał tryby preselekcji czasu i przysłony. Zaawansowani fotoamatorzy byli wniebowzięci. Potem przyszła kolej na FinePiksa F30 (luty 2006) z 6-megową matrycą szóstej już generacji Super CCD i maksymalną czułością odpowiadającą ISO 3200 (!). Dzisiejsza premiera to ukłon w stronę osób, które również cenią sobie niski poziom szumów, ale nie potrzebują trybów manualnych i tak wyśrubowanych parametrów jak ISO 3200.
Fujifilm FinePix F20 zachowuje znany już z F30 sensor obrazowy (1/1,7 cala, 6,3 Mp, Super CCD 6. generacji). Zmieniono jednak chyba nieco oprogramowanie, ponieważ maksymalna czułość spadła z odpowiednika ISO 3200 w F30 do ISO 2000 w F20. To jedna z dwóch podstawowych różnic między tymi aparatami. Druga to oczywiście brak trybów manualnych - wygląda na to, że pod tym względem F20 to następca F10, podczas gdy bardziej zaawansowany F30 zastępuje model F11.
Fujifilm FinePix F20 zachowuje 2,5-calową przekątną ekranu LCD wyższego modelu F30, ale przywraca rozdzielczość monitora z F11(153 tys. punktów kontra na 230 tys. punktów w F30). Niestety zmienił się również akumulator. Piszemy "niestety", ponieważ w stosunku do F30 wydajność F20 znacznie spadła - z ok. 500 zdjęć po jednym naładowaniu do 300 (co, nawiasem mówiąc, i tak jest bardzo dobrym wynikiem). Nie zmieniono natomiast obiektywu - w całej linii daje on odpowiednik zakresu 36-108 mm w małym obrazku. Również szybkość pracy została zachowana: 0,01 s opóźnienia wyzwolenia migawki, czas startowy 1,4 s.
Jak już wspomnieliśmy, FinePix F20 pozwala na pracę wyłącznie w automatyce ekspozycji - użytkownik może wybierać wśród 14 programów tematycznych (w porównaniu z F30 wypadł tryb fotografii podwodnej). Zmieniły się też wymiary, ale w tym wypadku różnice są minimalne i nieznaczące.
Opisywany aparat powinien trafić na rynek europejski we wrześniu bieżącego roku. Z pewnością zapowiada się ciekawie, ale jego powodzenie w dużej mierze może zależeć od ceny. Zaawansowani użytkownicy wybiorą F30 (ze względu na tryby manualne), a jeśli cena F20 będzie zbyt zbliżona do starszego brata może się okazać zbyt wysoka dla amatorów. Ale nie uprawiajmy czarnowidztwa - poczekamy, zobaczymy. Tak czy inaczej firmie Fujifilm należą się brawa za konsekwencję w walce z szumami przy wysokich czułościach.
Więcej szczegółów technicznych w zamieszczonych poniżej specyfikacjach.