Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Oto pierwszy zestaw plotek na temat nadchodzącego reporterskiego bezlusterkowca Canona. Brzmią niewiarygodnie, ale jest spora szansa, że okażą się prawdą.
Jeśli ciągle wzdychacie do Sony A1, być może już niedługo będziecie mieli okazję zmienić wyobrażenie na temat tego, jak powinien wyglądać współczesny profesjonalny bezlusterkowy korpus. Światło dzienne ujrzały pierwsze większe przecieki na temat topowego aparatu z serii EOS R.
To, że EOS R1 prawdopodobnie czai się tuż za rogiem nie powinno być dla nikogo niespodzianką. Sam producent przyznawał już od dłuższego czasu, że pracuje nad modelem, który w systemie bezlusterkowym wypełniałby lukę po lustrzankowej serii EOS-1D X. Zaskakujące okazują się natomiast rzekome możliwości nowego korpusu, choć z drugiej strony ostatnie premiery Canona pokazują, że producent ma apetyt na to, by znów stać się „innowatorem”, który dyktuje tempo innym graczom.
Czy tak będzie wyglądał EOS R1? Pewnie nie, ale wbudowanego pionowego gripu producent raczej nie porzuci
Według serwisu Canon Watch, który udostępnił informacje na temat nowego profesjonalnego body, Canon EOS R1 miałby charakteryzować się 85-megapikselową matrycą CMOS z migawką globalną (prawdopodobnie zaprojektowaną analogicznie do tej z Sony A1), która oferowałaby ponad 15-stopniowy zakres dynamiczny i pozwalała na zapisywanie pełnowymiarowych zdjęć z prędkością 20 kl./s, lub pomniejszonych 20-megapikselowych plików z prędkością aż 40 kl./s. To wszystko przy nieograniczonej pojemności bufora i z możliwością podbicia czułości do ISO 1 638 400.
Do tego otrzymać mamy nowy autofokus w technologii Quad Pixel AF, która była już opisywana w patentach producenta, 5-stopniowy system stabilizacji matrycy o skuteczności 9 EV, 9,4-megapikselowy wizjer elektroniczny i 10-bitowy ekran dotykowy WCG RGB-OLED o rozmiarze 3,5 cala i jasności 1280 nitów.
Brzmi zbyt dobrze, żeby było prawdziwe? Canon Watch sugeruje, by tę rzekomą specyfikację traktować z przymrużeniem oka, ale w obliczu ostatnich dokonań Sony tego typu korpus wydaje się jak najbardziej realny. Tym bardziej, że plotki o wysokorozdzielczym bezlusterkowym korpusie Canona krążą już od dłuższego czasu, a raptem miesiąc temu światło dzienne ujrzał patent producenta opisujący szybką, wysokorozdzielczą matrycę w technologii warstwowej. Jeśli producent poszedł tym samym tokiem rozumowania, co konstruktorzy Sony A1 istnieje dużą szansa, że wszystkie dotychczasowe donosy skrystalizują się w formie właśnie takiego korpusu all-in-one.
Czynnikiem najbardziej uwiarygodniającym przeciek jest niestety szacowana cena na poziomie 8500 dolarów, co na polskim rynku przełoży się prawdopodobnie na ok. 45-50 tys. złotych. To znaczny przeskok względem lustrzankowej serii EOS-1D X, w przypadku której ceny nowych modeli oscylują na poziomie 6500 dolarów za body, ale także potwierdzenie ostatnich rynkowych trendów.
W obliczu panującego kryzysu i coraz doskonalszych smartfonów, producenci muszą nauczyć się czerpać większe zyski z konstrukcji profesjonalnych. Siłą rzeczy ceny aparatów i obiektywów wzrosną, co widać zresztą już teraz - nowe korpusy i szkła systemu Canon RF są odpowiednio droższe od swoich lustrzankowych pierwowzorów. Trudno spodziewać się, by w przypadku profesjonalnego body było inaczej. Tym bardziej, że jak pokazało Sony modelem A1, przekraczanie w tym aspekcie granic nie odbija się negatywnie na popularności konstrukcji.
Na razie nie wiadomo jeszcze kiedy EOS R1 miałby zostać oficjalnie zaprezentowany, ale biorąc pod uwagę zbliżającą się tegoroczna Olimpiadę w Tokio, istnieje duża szansa, że bezlusterkowego potwora Canona zobaczymy jeszcze tego lata.
Więcej informacji znajdziecie na stronie canonwatch.com.