Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Ponad dziesięć lat po wielkiej wygranej w wojnie domowej, Chińska Republika Ludowa zaczyna wytracać swój impet. Aby nie utracić pozycji, Mao Zedong musi odbudować pozycję ojca narodu. Pomoże mu w tym młoda fotografka Hou Bo.
Dla Chińskiego chłopa 1958 rok, to początek jednego z najtrudniejszych okresów w historii. Mimo zapewnień machiny propagandowej, narodowa produkcja spada. A ludzie zmuszani do pracy ponad siły zaczynają coraz mocniej odczuwać jarzmo dyktatury. Na skutek złego gospodarowania i zbyt intensywnej uprawy, Chińska ziemia zaczyna się wyjaławiać. W całym kraju panuje wielki głód. Szacuje się, że do 1962 z tego powodu umrze między 22 a 55 milionów obywateli. Mao ma świadomość, że jeśli pozostawi naród w takim stanie, jego imię zostanie zapomniane, a spuścizna utracona. Śmierć Stalina i polityka Nikity Kruzhchev’a przekonują go, że musi działać szybko.
Aby przywrócić swoja pozycję i zdementować plotki o podupadającym zdrowiu wódz organizuje cykl spływów najdłuższa rzeką chin, Jangcy. Rzeka jest znana ze swoich silnych prądów i niebezpieczeństw, dlatego Mao Zedong będzie płynął obok swojego ludu. Historie tego ważnego dnia możecie zobaczyć w dokumencie Vox Darkroom.
Hou Bo, młoda fotografka i członkini partii ma za zadanie dokumentować obchody spływu Wuchan Yangtze na cele propagandowe. A jej zdjęcia pomogą ocieplić wizerunek wodza oraz sprawą, że ludzie znów dostrzegą w nim człowieka silnego, zdrowego, opiekuńczego ojca narodu i przyszłego Boga.
Hou Pochodziła z biednej robotniczej rodziny, trudna sytuacja i zmiany polityczne sprawiają, że w wieku 14 lat dołącza do komunistycznej partii Chin. Tam w cieniu wojny domowej rozwija swoje umiejętności fotografa i poznaje przyszłego męża Xu Xiaobing, potem razem od roku 1949 będą etatowymi fotografami Mao Zedong.
Zdjęcia jej autorstwa obiegną cały świat, przyczyniając się do szerzenia wizerunku najwyższego wodza przy różnych okazjach. Bedą wykorzystywane zarówno przez narodową propagandę jak i deprecjonujące Mao zachodnie demokratyczne władze. Sama Hou jeszcze w 2009r niedługo po śmierci Xu zadeklaruje, że „nadal czuje się komunistką”.
To, co utrwalimy na fotografiach było i zawsze będzie wdzięcznym narzędziem dowolnego systemu propagandy. Wizerunek na zdjęciu sam w sobie może nie nieść żadnego ładunku, ale możliwość wieloznacznej interpretacji obrazu w odpowiednim kontekście daje ogromną siłę i możliwości kreowania postawy odbiorców.
Oczywiście teraz ówczesne zabiegi propagandowe mogą wydawać się niewiarygodne, pamiętajmy jednak, że świadomość odbiorców fotografii na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat także mocno ewoluowała. Dziś, w dobie social mediów i fake newsów nauczeni jesteśmy wątpić we wszystko, co widzimy. Czy oznacza to, że fotografią nie da się już manipulować? Niestety wygląda na to, że jest zupełnie odwrotnie. Zalew obrazów i rozwijające się technologie AI, stwarzają coraz większe pole do (coraz trudniejszej do wykrycia) manipulacji. Wystarczy wspomnieć chociażby niedawną, bazującą na zdjęciach satelitarnych mapę pożarów w Australii czy zdjęcia z amerykańskich protestów, z których usunięte zostały slogany obrażające prezydenta Donalda Trumpa. W tych wypadkach internauci powiedzieli "sprawdzam", ile jednak podobnych historii umyka naszej uwadze?