Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Każdy zdrowo myślący człowiek zgodzi się, że obecny stan naszego podzielonego i zrujnowanego świata jest trudny do przyjęcia. Nie ma dnia, byśmy nie widzieli czegoś, co jest absolutnie wstrząsające i łamie nam serce. Z drugiej strony znajduję dużo nadziei i pociechy w spędzaniu czasu z moją trzyletnią córką i fascynuje mnie poznawanie świata z jej perspektywy. Bycie z nią i obserwowanie, jak się rozwija, wywołuje we mnie wiele różnych emocji. Wraca ciągle jedna myśl: jeżeli wczoraj wieczorem położyłeś zdrowe dziecko do ciepłego łóżka w bezpiecznym domu, a dzisiaj obudziłeś się obok uśmiechniętej twarzyczki, to chyba wygrałeś w tej loterii, która nazywa się życiem.
Dwa lata temu zacząłem pracować nad długoterminowym projektem dotyczącym koczowniczego ludu nomadów Changpa w transhimalajskim regionie Ladakh na północy Indii. Bycie z tymi ludźmi i poznawanie ich spojrzenia na życie było jedną z najbardziej inspirujących historii, nad którymi pracowałem od dłuższego czasu. Podobnie jak wiele innych rdzennych społeczności na całym świecie mają oni raczej opiekuńczą relację z naturą. Widzą siebie jako konserwatorów lub strażników natury, zamiast twierdzić, że są jej właścicielami.
Nie ma u nich tej granicy między ludźmi a naturą, którą znamy z zachodniego świata. Widzą ludzi i naturę jako jedno, podczas gdy kapitalizm patrzy na pustą ziemię jako niezamieszkałą i potencjalnie interesującą do eksploatacji lub wydobycia. Oni widzą ją jako świętą i strzeżoną przez bóstwa, które są mitycznymi postaciami w buddyzmie. W rezultacie żyją w przekonaniu, że jeżeli będziemy się troszczyć o ziemię, ona zatroszczy się o nas. Przebywanie w obecności tych ludzi i poznawanie ich wierzeń było bardzo uzdrawiającym doświadczeniem. Niestety jednak kapitalizm wdziera się teraz także w życie tych społeczności i w rezultacie coraz bardziej zakłóca relację między ludźmi a ziemią.
Warto praktykować większą wrażliwość. W świecie pełnym obaw, znanym z idealizowania doskonałości, nie ma nic piękniejszego niż ludzie, którzy są gotowi pokazać ci, kim naprawdę są. Jest w tym coś magicznego i poruszającego, że wszyscy tak naprawdę jesteśmy tacy sami: mierzymy się z tymi samymi obawami i tym samym pragnieniem bycia wysłuchanym. I kiedy to sobie uświadomimy, zaczynamy widzieć siebie nawzajem jako jedność. Uważam również, że powinniśmy częściej korzystać ze sztuki i pozwolić sobie na bardziej artystyczne podejście do dużych problemów, z jakimi musimy się mierzyć jako społeczeństwo.
Moim zdaniem moc sztuki jest kojąca i uzdrawiająca, ma ona zdolność do pomocy w odbudowywaniu naszych utraconych połączeń z naturą. To przekonanie jest również powodem, dla którego w 2020 roku założyłem platformę Prints for Wildlife. Udało nam się połączyć 275 fotografów przyrody z całego świata i zebrać 2,1 mln dol. na rzecz afrykańskiej fauny oraz społeczności dotkniętych przez COVID-19. Widok wszystkich tych fotografów hojnie ofiarujących swoje prace w samym środku światowej pandemii, a także tysięcy ludzi na całym świecie kupujących sztukę na rzecz ochrony przyrody, przywrócił po części moją wiarę w ludzkość. Razem możemy dokonać wielu pięknych rzeczy i zdecydowanie wierzę, że możemy uzdrowić świat i przywrócić te zerwane połączenia. Musimy tylko współpracować.
Po pierwsze, nie uważałbym siebie za fotografa podróżniczego, ponieważ większość mojej pracy kwalifikowałaby się raczej jako długoterminowe projekty dokumentalne lub opowieści o współistnieniu ludzi i dzikiej przyrody, ale na razie przyjmijmy terminologię „podróżniczą”. Podróże ogólnie często są wyzyskujące, szczególnie w odniesieniu do egzotycznych miejsc, o których mówisz. Mimo edukacyjnych i finansowych korzyści dla miejsca, regionu lub kraju, podróżowanie – szczególnie, gdy nie odbywa się z właściwymi intencjami – ma moc szkodzenia miejscom i ludziom. Mam również problem z fotografami, którzy wyruszają do problematycznych regionów i tworzą iluzję, że ich wysiłki przyniosą pozytywne zmiany w życiu tych, których postrzegają jako mniej szczęśliwych, zwłaszcza gdy pochodzi to z wywyższonego, protekcjonalnego punktu widzenia.
Jednak gdy turystyka jest prowadzona właściwie, uważnie, to ma ona dobry wpływ na sposób, w jaki podróżujemy. Dlatego zanim nawet rozważysz odwiedzenie jakiegoś miejsca, powinieneś zadać sobie kilka podstawowych, ale często pomijanych pytań. Dlaczego w ogóle podróżujesz i dlaczego chcesz opowiedzieć określoną historię? Czy po to, by poczuć się lepiej? Czy nie wykorzystujesz swojego przywileju, aby utrwalać stereotypy? Jeśli odpowiedzi są twierdzące, robisz coś źle.
Kiedy pracuję w delikatnych ekosystemach, czuję dużą odpowiedzialność jako fotograf, storyteller, ale przede wszystkim jako człowiek. Jestem także w pełni świadomy, że istnieje bardzo cienka granica między robieniem rzeczy dobrze a robieniem ich źle. Jest coś, co słyszę zbyt często i co mnie niepokoi: ludzie opowiadający historię, by dać głos „tym, którzy go nie mają”. Nie zrozum mnie źle, to brzmi ładnie, ale to dość zuchwałe stwierdzenie.
Pracowałem w wielu miejscach, gdzie ludzie historycznie byli ignorowani lub spychani na margines, i ostatnią rzeczą, jakiej ci ludzie potrzebują, to ktoś z zewnątrz, przyjeżdżający, „aby dać im głos”. Dlatego zamiast wyrażać pragnienie „dania im głosu”, zastanawiam się raczej, czy używam mojego aparatu jako narzędzia do obalenia czy wzmacniania tego stereotypu. Innymi słowy, czy definiuję ludzi przez ich problemy czy przez ich aspiracje. Produktywne podejście polega tu na zaangażowaniu się w kulturę, która często jest stereotypizowana, a następnie dążenie do pogłębienia zrozumienia ich życia. Jest taki piękny cytat Mai Angelou: Rób, tak jak umiesz, dopóki nie nauczysz się robić lepiej. A jak się już nauczysz – rób lepiej.
Przez całą swoją historię aparat fotograficzny często służył jako narzędzie ucisku, niosąc potencjalnie agresywny, kolonizacyjny bagaż. To właśnie dlatego uważam, że jeśli podróżujesz do określonego miejsca, czy to w celach turystycznych, czy zawodowych, niesiesz odpowiedzialność, aby najpierw zbadać historyczny kontekst swojego celu podróży i zrozumieć, jakie narracje są szkodliwe dla społeczności i ludzi, z którymi współpracujesz. Po drugie, powinieneś zadać sobie pytanie, czy Twoim celem jest przede wszystkim zrozumienie.
Zawsze staram się nawiązywać kontakt z ludźmi, których spotykam w ramach moich projektów, w podobny sposób, w jaki angażuję się w relacje ze znajomymi w domu. Szacunek, godność i szczerość są fundamentem wszystkiego, co robię. Może to przybierać różne formy, ale szanowanie czyjegoś czasu i przestrzeni, oraz sprawienie, że ludzie czują się bezpieczni w Twojej obecności, są bardzo ważnymi aspektami tego podejścia. Spróbuj opowiadać historię w taki sposób, w jaki chciałbyś, aby Twoja historia została opowiedziana. Traktuj ludzi, ich życie i ich historie tak, jak chciałbyś, aby ciebie samego traktowano.
Większość mojej pracy odbywa się w Afryce, a w 2020 roku, kiedy COVID-19 zaatakował planetę, wszyscy byliśmy świadkami katastrofalnych konsekwencji tego, co dzieje się z naturą i ludźmi, gdy turystyka nagle się zatrzymuje. Dekady pracy nad ochroną przyrody były zagrożone z powodu milionów ludzi na całym kontynencie afrykańskim, którzy z dnia na dzień stracili pracę w turystyce. Ale ten czas pokazał też, że powinniśmy ponownie rozważyć temat równowagi między turystyką międzynarodową a krajową.
Zdrowy model obejmuje mniejszą zależność od międzynarodowych strumieni turystycznych, a większe poleganie na aktywnościach krajowych. Ponadto, gdy natura jest częścią twojego modelu biznesowego, „oddanie się” jej powinno być integralną częścią twojego DNA. To również główny powód, dla którego założyłem Prints for Wildlife, ponieważ poczułem silne pragnienie dokonania jakiejś zmiany.
Czy zdarza Ci się czasem tracić tę ciekawość świata i jeśli tak, co robisz, aby ją ożywić? Moja fotografia zawsze będzie podróżą wewnętrzną, a nie skupiającą się na zewnętrznym aspekcie. Każdy projekt, którego się podejmuję, i każda historia, którą fotografuję, wymaga researchu, zaangażowania i budowania relacji, aby ostatecznie stworzyć coś wartościowego: w pierwszej kolejności dla ludzi, których fotografuję, a w drugim – dla mnie samego. Żyjąc według tego podejścia i stale przypominając sobie, że to podróż wewnętrzna, nigdy jeszcze nie doświadczyłem zmęczenia materiałem czy braku ciekawości.
Tak, w 2018 roku wyruszyliśmy w podróż do Indii z biletem w jedną stronę, co oznaczało początek mojego życia jako zawodowy fotograf. Ta podróż ostatecznie trwała 2,5 roku, a efektem była moja pierwsza książka. Moja żona napisała wszystkie historie, które towarzyszą zdjęciom. Nic z tego, co osiągnąłem do tej pory, nie udałoby się bez jej wsparcia. Przyznam się, że ciężko jest mi oddać słowami, jak dużą rolę odegrała w kształtowaniu mojej wizji. To ona jest tą cichą siłą, stojącą za wszystkimi moimi projektami i do tego jeszcze matką naszej pięknej trzyletniej córki. Dlatego wielkie uznanie dla wszystkich partnerek początkujących twórców. To one stanowią prawdziwą podporę kultury.
Moja relacja z social mediami jest pełna dualizmów. Kocham je tak samo, jak nienawidzę, i ograniczają one moją kreatywność tak samo, jak ją wspierają. (śmiech) W istocie jest to bestia, którą trzeba karmić, ponieważ jeśli nie nakarmisz jej, to umrze, ale jeśli wyrośnie na za dużą, zabije cię. To właśnie wydarzyło się ze mną w 2017 roku, gdy całkowicie się wypaliłem. Ale po roku rekonwalescencji wróciłem silniejszy niż kiedykolwiek, z nowym planem gry, który przyjął postać konta „Because People Matters”, oraz całkowicie nowym podejściem do poruszania się w świecie online z większą dojrzałością i rozwagą. To już nie media społecznościowe dyktują mi, co mam tworzyć, a używam ich jako narzędzia do budowania społeczności ludzi o podobnych poglądach i wartościach do moich. Ta społeczność jest siłą napędową mojej pracy, a ich wsparcie jest codzienną inspiracją do ciągłego rozwoju zarówno jako artysty, jak i osoby.
To chyba byłby każdy duży zwierz, który pływa lub lata, co pozwoliłoby mi pokonywać ogromne odległości w zupełnie nowym świecie: czy to podążając za prądem oceanicznym, czy też wiatrem na niebie. Mógłbym wtedy pokazywać zupełnie nową perspektywę tej niesamowitej planety, którą wszyscy nazywamy domem.
Holenderski fotograf dokumentalny. Poszukuje historii, które szepczą, a nie krzyczą. Głęboko wierzy w to, że kojąca i uzdrawiająca moc sztuki może być niesamowicie potężnym narzędziem przywracania naszych utraconych połączeń z naturą. Założył platformę Prints for Wildlife, która od swojego powstania w 2020 roku wygenerowała 2,1 mln dol., łącząc ponad 275 fotografów przyrody z całego świata i prosząc ich o wsparcie afrykańskiej fauny i społeczności dotkniętych COVID-19 poprzez ofiarowanie swojej pracy. Jego studio mieści się w Amsterdamie, gdzie mieszka z żoną Jess i ich córką Lily. www.pieaerts.com, @pie_aerts, @because.people.matter
Co roku Pie zabiera kameralne grupy w niektóre ze swoich ulubionych miejsc w Afryce i Azji. Każda wyprawa trwa od 9 do 12 dni i skupia się na poznawaniu niezwykłych kultur i krajobrazów. To wyprawy, które pozostaną w Twojej pamięci na długo po powrocie do domu. W 2024 i 2025 roku Pie organizuje wyprawy do Kenii, Indii, Zambii, Indonezji oraz na Biegun Północny. Odwiedź jego stronę internetową, aby zobaczyć ogólny zarys i przeczytać pełne programy wypraw. www.pieaerts.com/masterclasses