Wydarzenia
Vive la Résistance! W oku patrzącego - Marta Bogdańska w IFF
Oryginalny tytuł serii zdjęć to "I’m a Fucking Tourist". Byłem w bardzo typowym turystycznym miejscu na Bali, podczas mojej pierwszej większej podróży poza Europę. Był koniec dnia, światło było niesamowite, a twarz młodego rodowitego Indonezyjczyka w tych okolicznościach odzwierciedlała moją wizję tej podróży. Zapytałem go, czy chciałby stanąć w świetle do zdjęcia. Odmówił i zapytał mnie, dlaczego chcę zrobić mu zdjęcie. Dla niego to była codzienność, dla mnie coś egzotycznego. Dla niego to ja byłem "obcym” w tej sytuacji: w moich szortach, butach Nike i okularach przeciwsłonecznych, próbując zrobić mu zdjęcie. Pokazał mi środkowy palec. Zapytałem więc, czy mogę zrobić zdjęcie tego gestu.
Rozumiem krytykę serii i wszelkie nieporozumienia. Warto jednak zaznaczyć, że nie robię reportaży, dokumentu ani fotografii ulicznej. Moje podejście polega na inscenizowaniu rzeczywistości - kondensowaniu idei w jednym obrazie. W tej serii to klasyczna fotografia portretowa: podejście do ludzi, rozmowa z nimi, wyjaśnienie koncepcji, a potem zrobienie zdjęcia. Czasami pokazuję uczestnikom wcześniejsze zdjęcia, by przełamać lody. Wielu z nich uważa to za zabawne i inspirujące. Proszę ludzi o pozowanie przed moim aparatem i pokazanie mi środkowego palca. Jednak nie każdy, kogo spotkasz na ulicy, zgodzi się zrobić coś takiego, a myślenie inaczej byłoby założeniem, że osoba przed tobą jest idiotą.
Większość portretów, które robię, to zdjęcia ludzi, których poznałem podczas moich podróży. Ludzi, u których się zatrzymałem lub z którymi po prostu się zaprzyjaźniłem.
Fotografuję na filmie 6x6 aparatem Hasselblad 500 C/M, analogowym sprzętem z lat 70., który jest dość duży i nie pozostawia wątpliwości co do swojego przeznaczenia. M.in właśnie dzięki temu udało mi się zrobić te zdjęcia - spontanicznie budzi on ciekawość i jest znacznie mniej nachalny niż aparat cyfrowy. Ludzie szybko rozumieją, że to inny sposób fotografowania. Niektórzy prosili mnie o pieniądze, zwłaszcza jeśli ich wizerunek jest ich sposobem na życie (szaman z linii Nazca, fałszywy Che Guevara i kilku innych), a inni chcieli, abym sfotografował całą wioskę. Każde zdjęcie ma swoją własną poruszającą, zabawną czy osobistą historię i odzwierciedla wizję przemysłu turystycznego i jego problemów.
Nie żyję z fotografii, jestem fatalnym Instagramerem i nie chcę rozpoczynać kariery influencera. Po prostu chcę tworzyć sztukę, która skłania ludzi do rozmowy. Historia środkowego palca, który wykorzystuję w moim projekcie, sięga wojny między Francuzami, a Anglikami. Francuzi odcinali środkowe palce utalentowanym angielskim łucznikom, których schwytali. W odpowiedzi Anglicy pokazywali im środkowy palec w trakcie bitwy, aby ich drażnić! Dziś “F*CK” to międzynarodowa obelga, którą każdy może zrozumieć. Obelga, która w zależności od kraju może być wyrażona na różne sposoby: innym palcem niż środkowy, dwoma palcami… Jest to gest, który w niektórych krajach jest nawet zabroniony. Ale jest to najbardziej uniwersalny symbol wyrażający tę ideę, zwłaszcza dla ludzi z Zachodu.
Postkolonializm, masowa turystyka, ekoturystyka, COVID… Każdego roku ta seria nabiera nowego znaczenia. Pieniądze, siła nabywcza, edukacja, światopogląd, przekonania, fobie - wszystko to zderza się, gdy podróżujemy. Poczucie wyższości przejawia się w braku szacunku dla kultury, transakcyjnych interakcjach i/lub poczuciu roszczeniowości. Ogólnie rzecz biorąc, to poczucie wyższości oddala turystów od prawdziwego zaangażowania się w miejsce i ludzi, których odwiedzają, często sprowadzając podróż do płytkiego, konsumpcyjnego doświadczenia.
Nie jestem najlepszym turystą na świecie i nie mam do zaoferowania żadnych porad. Często jeżdżę na wycieczki samochodowe, ale zawsze improwizowane, bez rezerwowania czegokolwiek z wyprzedzeniem. Dużo polegam na rekomendacjach lokalnych mieszkańców, których spotykam po drodze. Musisz się zgubić, by znaleźć to, czego szukasz. Jedź tam, gdzie wydaje się dziwnie, ale przyjaźnie, i zaakceptuj, że czasem będziesz po prostu “pieprzonym turystą”.
Nieszczególnie, ale każdy kraj ma inne podejście do fotografii. W Indiach nosiłem żółte spodnie i wiele osób zatrzymywało mnie, by zrobić zdjęcie, ponieważ mój strój przypominał aktora Bollywood. Na Kubie spędziłem 4 godziny w biurze ministra spraw wewnętrznych, bo przeszedłem przez strefę wojskową z aparatem. W Libanie znalazłem się między trzema religiami w czasie wizyty papieża i karykatur Mahometa. W Peru były niesamowite krajobrazy, ciągnące się przez setki kilometrów, ale nie było żywej duszy po drodze. W Jordanii – bardzo ciepło i gościnnie. Japonia to wieczna walka między tradycją, honorem a chęcią wyróżnienia się i bycia unikalnym. I tak dalej. Możesz nawet stać się “pieprzonym turystą” we własnym kraju.
W tej serii zdjęć zapraszam widza do spojrzenia na „historię” z innej perspektywy, kwestionując obrazy, które widzimy na co dzień, w mediach głównego nurtu i filmach, ale także w podręcznikach historii. Znane białoskóre postacie (historyczne, współczesne, fikcyjne itd.) są przedstawione jako czarne, w nowych, czasem bardzo stereotypowych sytuacjach, co ma skłonić nas do zastanowienia się nad relacją naszego społeczeństwa z rasą. Wybieram postacie, które są oczywiście powszechnie znane, zarówno ze swojego wizerunku, jak i działań. Te postacie nadają się do reinterpretacji, ponieważ ich historie stały się tak zakorzenione, że nie kwestionujemy ich głębi ani złożoności. Jeśli chodzi o sytuacje, są one inspirowane dziedzictwem danej postaci. Tym, co wiemy lub o czym nam opowiedziano. Odwracanie tych sytuacji na opak ma na celu prowokowanie i kwestionowanie oczekiwań widza. Historia jest tworzona przez osobę, a nie kolor jej skóry.
W mediach bardzo rzadko widzimy czarnych aktorów lub postacie z kreskówek w głównych rolach. A kiedy już się pojawiają, często spotyka się to z dużą krytyką, zwłaszcza jeśli chodzi o znane postacie lub franczyzy z dużą grupą fanów. Przykładem może być czarnoskóry szturmowiec w „Gwiezdnych Wojnach”. Czarny bohater często jest pierwszą postacią, która ginie w filmach grozy, lub zostaje obsadzony w roli „najlepszego, zabawnego przyjaciela”. Reżyserzy, producenci, scenarzyści… wszyscy są pomijani na ceremoniach rozdania nagród. To dzieje się w XXI wieku, w czasach, kiedy panuje powszechne przekonanie, zarówno w kręgach intelektualnych, jak i medialnych, że rasizm jest jednym z najgorszych problemów naszych społeczeństw.
Nawet historia, której uczymy się w szkołach, często koncentruje się na złych wydarzeniach, przez które przeszły osoby o innym kolorze skóry. Istnieje cała historia wynalazków, ruchów i osiągnięć, które były dziełem osób o innym kolorze skóry lub do których te osoby się przyczyniły, ale nikt o tym nie wie, chyba że sam zacznie tego szukać. Nawet filmy, które zdobywają nagrody, zazwyczaj opowiadają o niewolnictwie lub kolonizacji (i często są reżyserowane przez białą osobę). Bardzo niewielu ludzi potrafi wymienić jakieś wydarzenie historyczne, niezwiązane z niewolnictwem, poza premierą ostatniego albumu Beyoncé. Ci z nas, którzy nie są bezpośrednio dotknięci tym problemem, rzadko zastanawiają się nad tym, jak trudne jest bycie osobą etniczną w przeważająco „białym świecie”. Wiele osób nie wierzy, że ten problem istnieje. Przebudzenie w społeczności nieczarnoskórej w kwestii tych problemów nastąpiło dzięki ruchowi BLM, nagraniom z policyjną przemocą krążącym w mediach społecznościowych i głównych mediach, wzrostowi skrajnie prawicowych ruchów w wielu krajach na całym świecie i wielu innym czynnikom. W projekcie czerpie inspiracje również z dzisiejszych wydarzeń: wyścig prezydencki Trumpa, kryzys uchodźczy, debata o tożsamości narodowej tutaj we Francji... To tak, jakby kraje Zachodu nadal chciały pisać „białą” historię, zamiast uniwersalnej.
Pomysł narodził się po zobaczeniu nagrania chłopca wyrzuconego na brzeg po tym, jak łódź, na której był on i wielu innych migrantów, wywróciła się, tak jakby był tylko śmieciem. W tym samym czasie widziałem wiadomości o katarskich szejkach kupujących drużyny piłkarskie i wystawne apartamenty w Paryżu. Ten projekt zadaje pytania dotyczące relacji naszego społeczeństwa z imigracją i migrantami. Mamy niewidoczne kryteria, które decydują, kto zasługuje na to, by dotrzeć do naszych brzegów i prosperować, a kto zasługuje na to, by umrzeć samotnie na morzu. Nawet język, którego używamy, jest skażony. Ekspaci – dla ludzi o białej skórze lub z pieniędzmi. Migranci – dla osób o innym kolorze skóry lub biednych. Ale czy to nie to samo? Wszyscy migrują, by mieć lepsze życie, po prostu nie mają tych samych szans i wyborów co inni.
Stworzyłem kolekcję kamizelek ratunkowych, wykonanych z różnych materiałów, od tradycyjnych afrykańskich wzorów po wzory znane nam z haute couture. Zostały sfotografowane wzdłuż angielskiego wybrzeża i w Sangatte we Francji, zaprezentowane albo jako stylowe akcesoria modowe, albo jako porzucone artefakty wyrzucone na brzeg, niczym martwe ciała. Te kamizelki ratunkowe są “w jednym rozmiarze dla wszystkich”.
Szczerze mówiąc, nie. Istnieje wiele stowarzyszeń zajmujących się tą sprawą, są ruchy polityczne i świadectwa wideo, ale nic się nie zmienia. Ja jednak chcę przyciągnąć wzrok widza atrakcyjnym, estetycznym obiektem, aż uświadomi sobie, że to przedmiot o mrocznym znaczeniu.
Moja twórczość zasadniczo polega na przedstawianiu paradoksów i staram się nie udzielać moralnych lekcji. To zależy od każdego, jak zareaguje. Chciałbym móc powiedzieć, że fotografia to wspaniałe i potężne narzędzie, ale uważam, że prace wielu artystów stają się dziś niesłyszalne, bo są albo zbyt skomplikowane, albo niezgodne z duchem czasu. Publiczność szuka raczej dekoracyjnego przedmiotu do powieszenia w salonie niż dzieła, które zakłóca status quo. Ja staram się połączyć oba te aspekty.
Nicolas Demeersman aka Pretty Punk to fotograf i filmowiec, urodzony w Seclin we Francji w 1978 roku. Posługując się absurdem, krytykuje współczesne społeczeństwo. Jego zdjęcia często łączą sprzeczne elementy, takie jak elegancja i kicz, powaga i humor, rzeczywistość i fikcja. W wielu pracach pojawiają się postacie w kostiumach, wyjęte z kontekstu lub celowo kontrastujące z otoczeniem, zawsze jednak starannie inscenizowane.