Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Rozmawiamy w pracowni Agaty i Oli z widokiem na Pałac Kultury. Przez wymienione w ubiegłym tygodniu okno w końcu nie wieje. Uprzedziliśmy bohaterki, że rozmowa będzie nieco intymna. Zapewniliśmy też, że nie zapytamy o wyższość dokumentu nad fotoreportażem (albo odwrotnie), za to o work-life-balance i Susan Sontag owszem. Pytania pomocnicze od czasu do czasu zadaje fotograf. Nie zamierzamy ich usuwać, gdyż pozostają w związku…z rozmową.
Czy wywiad powstał na okoliczność Walentynek? Bingo!
Ola: Na które nie musimy odpowiadać.
Agata: Ja
O: Zależy jaką.
A: Robisz najlepszą na świecie pomidorówkę, do której to ja szykuję zaprawę.
O: Jestem totalną abnegatką, jeśli chodzi o gotowanie zup i w ogóle polską kuchnię. Więc kluski gniecie Agata, pierogi robi Agata, schabowe i fantastyczną kaczkę robi Agata. Ale ja jestem świetna, jeśli chodzi o perskie żarcie.
O: Ja z doskoku.
O: Tak, jeśli nie jemy na mieście albo czegoś nie zamawiamy.
A: Pieczona kaczka z kluskami śląskimi albo z kopytkami z kuskusu. I sernik, który piekę w okolicach Świąt.
O: Choreszt-e bademdżan, gulasz z bakłażanem, z suszoną limonką, przyprawami irańskimi, długo gotowany, do tego ryż na parze.
A: Różnie, częściej ja, bo wcześniej wstaję.
O: Potrafię pracować do 6 rano, miewam zaburzony rytm dnia. Agata często robi dla mnie śniadanie, parzy kawę, wyciska świeży sok.
O: Jestem sową, totalnie.
A: Ja raczej pretenduję do skowronka. Chciałabym nim być, ale za cholerę mi to nie wychodzi. Też często pracuję do późna i nastawiam sobie budzik na rano…
O: Ale nie wstajesz, a budzik dzwoni i dzwoni, i dzwoni. Wtedy mówię: wyłącz te jebane aniołki, bo zwariuję! Wybrałaś specyficzny dźwięk dzwonka.
A: Delikatny. Gdy pracowałam na co dzień dla „Wyborczej”, miałam ustawiony dźwięk przypominający syrenę. Wszystkich stawiał na równe nogi. Wiedziałam, że muszę wstać, nie mogłam się przecież spóźnić na konferencję u Prezydenta.
A: Notorycznie. I wszędzie.
O: Uważam, że nie ma czegoś takiego, jak stała tożsamość. Bo każdy zmienia się w czasie. Nie jestem już np. studentką, którą byłam 20 lat temu. Nie zdefiniuję się tak. Ale gdyby ktoś mnie zapytał o jakiś stały element, o to, jaka zawsze byłam, jestem i będę, odpowiedziałabym: spóźniona. Co więcej, boję się osób, które są punktualne.
A: Na samolot spóźniamy się razem, ale też osobno. Ola przegapiła kiedyś 3 samoloty, a ja wróciłam ze zdjęć na Haiti dzień później przez spóźnienie o 6 godzin na lot.
A: Przyjechałam w środku nocy na puste lotnisko. Miałam 5 dolarów w kieszeni i zero na koncie. A samolot dawno odleciał. Uznałam, że to duchy haitańskie nie chcą mnie wypuścić, ale bałam się o tym powiedzieć Oli.
O: Nie. Mocno stąpam po ziemi.
A: Trzy osoby powiedziały mi na miejscu, że jest to prawdopodobne, ponieważ zdobyłam dużą wiedzę o Haiti, a teraz chcę ją wywieźć.
O: Chodzi o wiedzę.
A: Gdy siedzę 3 miesiące w jakimś miejscu i robię temat, o czymś, co jest niewidoczne, to wierzę w rzeczy, które mi ludzie opowiadają, wierzę w legendy i różne historie. Jedna z bohaterek mojego materiału opowiadała mi o swojej matce, która będąc małą dziewczynką zniknęła na rok z wioski.
O: I żyła pod wodą z rybami…(śmiech)
A: Genialna historia! Dziewczynka żyła rok pod wodą z tamtejszymi bóstwami, była przez nich nauczana. Potem została mambo (kapłanka vodoo), miała dar uleczania. Swoją wiedzę przekazała córce.
O: Teraz sobie przypomniałam, że razem spóźniłyśmy się na samolot do Neapolu, gdy leciałyśmy na nasze pierwsze wspólne wakacje. Pomyliłyśmy godzinę odlotu z godziną zamknięcia bramek. Byłyśmy nawet wcześniej na lotnisku, ale radośnie błąkałyśmy się po sklepach, kupując błyszczyk i okulary słoneczne.
A: Podziwiałyśmy przez okno, jak startuje nasz samolot.
O: Wtedy na lotnisku, kiedy zobaczyłam reakcję Agaty, pomyślałam sobie: ok, to będziemy ze sobą. Gdyby ktoś w takim momencie zrobił mi awanturę i wytwarzał ciśnienie dlatego, że się spóźniłam na samolot, powiedziałabym: do widzenia.
A: Na brak uważności i przemoc.
O: Na nierówność, czyli że czyjeś sprawy są ważniejsze niż tej drugiej osoby.
A: Trochę trwało, zanim się dotarłyśmy i wyrównałyśmy.
O: To była trudna praca.
Ola: Agata bywa absorbująca…
O: Zaczęłam się buntować. Raz, kiedy jeszcze uczyłam, Agata wzięła samochód, żeby dojechać na zdjęcia. Wskoczył jej kolejny temat i nie wróciła do domu, więc nie miałam jak dojechać do pracy. Zapytałam ją wtedy: dlaczego uważasz, że twoja praca jest ważniejsza od mojej? Ale chodziło też o to, że dużo pracowałam wokół projektów Agaty. Pisałam teksty, zajmowałam się tłumaczeniami.
A: Angażowałam Olę totalnie. Wracałam ze zlecenia i chciałam, żeby obejrzała wszystkie zdjęcia, zerknęła na edycję, doradziła w sprawie publikacji.
O: Nie. Miałam swoją pracę, to były projekty Agaty. Naturalne jest, że będąc w związku, inspirujemy się nawzajem i rozmawiamy o tym, co robimy. Ale gdy odbywa się to kosztem ciebie i twojej pracy, a i na koniec projekt jest podpisany nazwiskiem jednej osoby, to coś jest nie tak. Teraz doszłyśmy do tego, że widziałam może 10 minut materiału z filmu, nad którym pracuje Agata. Znam historię, wiem, gdzie jeździ. I tyle.
A: Nie wiesz, jakie są pomysły na poszczególne sceny.
O: Czasem jeszcze próbujesz mnie zaciągnąć przed komputer, mówiąc: musisz to obejrzeć. Odpowiadam wtedy: „Nie muszę”. Miałyśmy współpracować przy ostatnim projekcie Agaty pt. „Dom”, ale okazało się, że w tym czasie miałam takie obłożenie, że nie dałabym rady. Obejrzałam efekt końcowy.
A: Ale miałaś świetny pomysł na wstępy do poszczególnych rozdziałów, które sama napisałam. To było dla mnie dobre doświadczenie, wzięłam na siebie całą odpowiedzialność za materiał.
A: Nie mam takich kompetencji, aby pomagać Oli w tłumaczeniach i zawsze miałam z tym problem.
O: Czasem czytam Ci na głos fragmenty tłumaczeń, żebyśmy razem wychwyciły rzeczy, które źle brzmią. Gdy w tekście pojawia się techniczne słownictwo dotyczące fotografii, podpowiadasz mi polski odpowiednik, co skraca mi pracę.
O: Powietrzem, życiem, pasją…brzmi trochę pompatycznie, ale ja np. uwielbiam swoją pracę. Oczywiście czasem jestem zmęczona, czasem mi nie idzie, jednak częściej aż przebieram nóżkami, żeby pójść do pracowni i się totalnie zanurzyć w robocie.
A: Ostatnio powiedziałaś mi: praca jest dla ciebie najważniejsza.
O: Myślałam o tym, że wpadamy w dziurę, pewnego rodzaju pułapkę: tylko pracujemy i nie spędzamy razem czasu. Nawet gdy jemy razem śniadanie, rozmawiamy o pracy. A ja już jestem stara i uważam, że trzeba się zatrzymywać, chodzić na randki, wyjeżdżać i nic nie robić, gdzieś się błąkać.
A: Czytamy książki.
O: Nie mogłabym być z osobą, która nie czyta.
A: Wszystko na temat rasy.
O: Ja mam to w dużej mierze przerobione. Ostatnio sięgam głównie po reportaż, książki socjologiczne albo językoznawcze. Obie czytamy dużo o historii fotografii, wizerunkach kobiet w fotografii…
O: Agata ogląda seriale, gdy sprząta. A tak w ogóle to jest jedyną znaną mi osobą, która uwielbia sprzątać. Do tego stopnia, że mój wujek podejrzewa, że rano wstaje i najpierw całuje odkurzacz, a potem mnie.
O: Agata uwielbia jeździć na odkurzaczu. Gdy pożyczy od rodziców rainbowa, potrafi dwie godziny odkurzać sypialnię. W życiu nie odkurzałam żadnego pomieszczenia tak długo! Wychodzi na to, że ja tylko bałaganię.
A: Do tego za każdym razem wymieniając wodę w odkurzaczu, idę do Oli i z ogromną satysfakcją mówię: „Zobacz, to z naszych zasłon, a to z materaca”.
O: To dalszy ciąg wątku o duchowości i o tym, że Agata we wszystko wierzy. Kiedyś podczas prezentacji rainbowa zobaczyła powiększone roztocza i to był koniec. Prawda jest taka, że obie chciałybyśmy utrzymywać porządek, ale to się nie dzieje. Są pewne nawyki, których żadna z nas nie ma wyrobionych. Np. nie odkładamy książek na miejsce i potem wszędzie się piętrza, również w toalecie.
O: Raczej myję podłogi, niż je odkurzam.
A: Najpierw trzeba odkurzyć podłogi, a potem je myć.
O: Teraz ja mam do Was pytanie: Czy uważacie, że półki trzeba odkurzyć, zanim się je przetrze?
Ola nie skrywając zdziwienia: Nie wystarczy tylko przetrzeć?
Agata: Niestety nie, w ten sposób robisz błoto.
O: W swoim sprzęcie Agata utrzymuje pedantyczny porządek. I nienawidzi go pożyczać. Wystarczy, że ktoś włoży jeden kabelek w inną przegródkę albo, co gorsza, zgubi i jest dramat. Inna sprawa, że nie umiemy się pakować. Dla mnie pakowanie to najgorsza czynność na świecie, druga to prasowanie.
A: Tak!
A: Kolor nie ma znaczenia, na czarnym tak samo wszystko widać, np. na zdjęciu.
O: Zaczynamy się pakować tydzień przed wyjazdem i spóźniamy się na samolot, bo 5 minut przed wyjściem okazuje się, że wciąż nie jesteśmy spakowane. Kiedyś Agata fantastycznie spakowała nas na pierwszy wspólny wyjazd na festiwal MFK w Krakowie. Gdy wyskoczyła na chwilę po soczewki, spakowałam się w mały plecaczek. Agata wraca, zerka na bagaż i mówi: “Spakujemy się w jeden plecak, zajmę się tym”. Zgodziłam się pod warunkiem, że przepakuje wszystkie moje rzeczy. Dojeżdżamy do Krakowa i co? We wspólnym plecaku znajduję gumkę do włosów, choć od dawna mam krótkie włosy. Znajduję ołówek, karteczki…Natomiast nie znajduję majtek, koszulki, spodni…Od tamtej pory Agata już nas nie pakuje, robimy to osobno. Czasem na miejscu pożycza ode mnie skarpetki, bo ich w ogóle nie zabrała.
A: Bardzo lubię pakować się na wyjazd fotograficzny. Układam sprzęt wokół plecaka i co chwila sprawdzam, czy mam wszystkie kabelki, obiektywy, itd. Ale do środka pakuję wszystko w dniu wyjazdu. Ostatnio, tuż przed wyjściem na lotnisko okazało się, że nie mogę domknąć walizki. 3 godziny przed odlotem biegłam do TK maxxa po większy bagaż. Przy kasie okazało się, że nie mogę zapłacić blikiem, a zapomniałam karty.Więc wróciłam do domu i znowu do sklepu…
O: Na lotnisku dowiedziała się, że nie wejdzie na pokład bez testu na covid. Agata w takich sytuacjach prawie dostaje zawału. A ja mówię, że zaraz wszystko załatwimy i jeszcze biorę fakturę na firmę.
A: Spokój Oli trzyma mnie przy życiu.
O: Ja w Agacie wytrwałość. Totalnie. Krytyka działa na nią mobilizująco Gdy ktoś jej nadepnie na odcisk i zasugeruje, że nie da rady, to ona za miesiąc, czasem za dwa lata, stanie naprzeciw tej osoby i powie: „I co, nie dałam rady?” Mnie krytyka demotywuje. Siadam, zastanawiam się, czy ta osoba ma rację. Jeśli ma, ok, staram się coś zrobić lepiej. Jeśli uznam, że nie, olewam. Ale frustracja jest gdzieś z tyłu głowy.
A: Podziwiam Aleksandrę za mądrość, również życiową. Jak mam jakiś problem etyczny, nie wiem, czy dobrze się zachowałam, jesteś pierwszą osobą, z którą chcę to przegadać.
O: Jeśli zachowałaś się nie w porządku, to ci to mówię wprost. W takich momentach jestem bezwzględna.
A: Cenię u Oli nieustanne podważanie czegoś, bycie w ciągłym procesie, to jest inspirujące.
A: Nie lubię tracić czasu i zastanawiać się nad kolorami. Mam w szafie 5 identycznych T-shirtów i takich samych par spodni. Gdy zaśpię i szybko muszę się ubrać, nie myślę już, czy coś do siebie pasuje. Poza tym ja nie odróżniam kolorów.
O: Beata nie wiem, czy masz świadomość, że twój jasnoszary sweter w słoneczne grochy dla Agaty jest swetrem w odcieniu spranej czerni w żółte kropki.
O: Ja mniej pragmatycznie podchodzę do czerni.
O: Agata śni tylko w czerni i bieli. (śmiech)
O: Nierówno, za to komunikuję się podczas snu, więc można wejść ze mną w interakcję. Potrafię też wrócić do przerwanego snu, dośnić go sobie. Agata nie komunikuje się w trakcie snu, natomiast się chichra nie wiadomo z czego.
A: O Snoopym?
O: Trzeci w związku jest rozpuszczonym dziadem, który wpycha się do łóżka i ma piżamki szyte na miarę.
A: Jest najlepiej przebadany z całej naszej trójki. Jest wychuchanym psim lalusiem.
Nasi rodzice, czyli dziadkowie, rozpieszczają go na potęgę, uwielbia z nimi zostawać, gdy wyjeżdżamy.
O: Pierwszy raz zobaczyłyśmy się na konferencji prasowej przed warszawską Manifą, którą wtedy współorganizowałam. Agata przyszła na zdjęcia dla „Wyborczej”.
A: Już na tej pierwszej konferencji zauważyłam Olę i przez nią nawet dłużej tam zostałam. Obie byłyśmy wtedy w związkach.
O: Ale za moment już nie.
A: Wypatrzyłam Olę na kolejnej feministycznej imprezie. Jak tylko wychodziła na papierosa, biegłam za nią, żeby jej go odpalić.
O: W końcu zostałyśmy na tym papierosie same, a Agata nie odezwała się ani słowem, nic, nawet pół zdania.
A: Zadawałaś mi kolejne pytania, a ja odpowiadałam „tak” lub „nie” albo „hmmm”. Impreza dobiegała końca, złapałam kurtkę i zaczęłam wychodzić. Ola zatrzymała mnie i poprosiła o numer telefonu. Gdy wróciłam do domu, wysłałam do niej sms: Kiedy idziemy na randkę?
O: „Nie chodzę na randki, ale możemy się spotkać na kawę” - odpisałam. Bałam się, że Agata w końcu przemówi i czar pryśnie.
(Obie wybuchają śmiechem. Wiadomo, że szaleją na punkcie jej tekstów)
O: Dobrze nam się rozmawiało, nie pamiętam, czy pytałam o Sontag.
A: Rozmawiałyśmy o książkach. I jestem przekonana, że również o Sontag, wtedy czytałaś jej dzienniki.
Ludzie! (Odpowiadają niemal równocześnie)
O: Dużo rzeczy nas wkurza. My w ogóle jesteśmy wkurzone. Ignorancja nas wkurza, beton.
A: Niewiedza. Nieznajomość Susan Sontag (śmiech).
Aleksandra Szymczyk
Tłumaczka, kulturoznawczyni i iranistka. Członkini zwyczajna Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury. Tłumaczy w konfiguracjach językowych: polski–perski–angielski. Specjalizuje się w przekładzie na język angielski publikacji z zakresu historii i teorii fotografii, szeroko pojmowanej sztuki oraz w przekładzie audiowizualnym. Przetłumaczyła ponad trzydzieści książek i blisko sto filmów. Odpowiadała za tłumaczenie m.in. wielokrotnie nagradzanej w kraju i zagranicą książki fotograficznej Agaty Grzybowskiej 9 Gates of No Return czy publikacji towarzyszącej wystawie stałej w Żydowskim Instytucie Historycznym The Archive More Important Than Life. Posiada wieloletnie doświadczenie we współpracy z organizacjami pozarządowymi działającymi na rzecz praw człowieka, w tym praw kobiet i praw osób w kryzysie uchodźctwa. Tłumaczyła m.in. dla Fundacji Ocalenie, Amnesty International, Client Earth, Fundacji Feminoteka, Federacji na Rzecz Planowania Rodziny i in. Prywatnie feministka i współzałożycielka Akcji Demokracji.
Agata Grzybowska
Fotoreporterka, twórczyni wideo. Ukończyła reżyserię zdjęć w PWSFTviT w Łodzi. Prowadzi zajęcia z fotografii na Uniwersytecie Humanistycznospołecznym SWPS. Przez 7 lat fotoreporterka “Gazety Wyborczej”. Obecnie współpracuje z wieloma magazynami i platformami medialnymi, organizacjami pozarządowymi w Polsce i za granicą oraz skupia się na własnych projektach fotograficznych i filmowych. Publikowała m.in. w Wysokich Obcasach, Dużym Formacie, Vogue Polska, Piśmie, Tygodniku Powszechnym, Newsweek Polska, Digital Camera Poland, Bloomberg, CNN, Der Spiegel. Wydała album fotograficzny "9 Bram, z powrotem ani jednej" (2017, Blow Up Press). Jej prace były nominowane do wielu prestiżowych nagród, w tym Grand Press Photo (2014) i Amnesty International (2013).W 2015 roku jej fotografia wykonana podczas „Czarnego Czwartku” w Kijowie zdobyła nagrodę Zdjęcie Roku 2015 w konkursie BZ WBK PRESS FOTO. Ostatnio wspólnie z Polską Akcją Humanitarną zrealizowała projekt “Dom”, opowiadąjcy o osobach uchodźczych.