Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
To o tyle trudne pytanie, że specyficzny był cały rok. Covid ukradł możliwość spotkania ze światem fotografii na gali w Amsterdamie. Nagroda jakaś wirtualna, rozdanie nagród wirtualne. Mam poczucie, że to gdzieś tam jest, tylko tak nie do końca namacalne. WPP jest oczywiście spełnieniem marzeń fotografa. Wynagrodzeniem wieloletniej pracy. Na przykład, po World Press Photo jedna z moich bohaterek mocno odczuła efekty nagłośnienia tego materiału, bo dzięki nagrodzie dowiedziało się o niej BBC. Potem o tych, moich dziewczynach zrobiono materiał A ona została wciągnięta na listę najbardziej inspirujących kobiet 2021. Super, bo to dodatkowy i konkretny wynik mojej pracy. Trochę taka spłata długu. Ciekawa symbioza z bohaterem.
Nagroda jest przyznawana od 1955 roku i w tym czasie dostało ją tylko pięć Polek! Ma to dla mnie olbrzymi wymiar symboliczny. Jestem jedną z tych pięciu kobiet, z Polski, które dostały nagrodę WPP na przestrzeni 70 lat. To duża sprawa.
fot. Karolina Jonderko, z cyklu "Reborn", 2. miejsce w kat. Projekty Długoterminowe w konkursie World Press Photo 2021
Druga rzecz jest taka, że nie czuję się fotografem który robi „piękne zdjęcia”. Siedem planów, niezwykłe światło, super kompozycja itd. Bez tekstu moje projekty nie działają. Na dodatek są bardzo osobiste. To, że ten materiał został nagrodzony, i że jest czytelny dla innych, to dla mnie główny wymiar nagrody. Potwierdzenie, że mój sposób opowiadania dociera do ludzi. Ale na naszym poletku prasowo-fotograficznym niewiele się zmieniło. Może poza tym, że teraz wszyscy chętnie zapraszają mnie jako jurorkę do konkursów fotograficznych.
Znowu trudne pytanie (śmiech). W kategorii „projekty długoterminowe” powinien mieć dobrą historię. I powinien być dobrze skonstruowany, podany.
Oczywiście, że tak. Fotografia jest językiem, ale jest podporządkowana tematowi, wtopiona w całą wypowiedź. Po pierwsze historia, po drugie nowoczesne opowiadanie obrazem i koniecznie edycja. Jeżeli mamy 20-30 zdjęć, to musimy dobrze przemyśleć w jaki sposób wciągnąć odbiorcę w naszą opowieść.
fot. Karolina Jonderko, z cyklu "Reborn", 2. miejsce w kat. Projekty Długoterminowe w konkursie World Press Photo 2021
To tak jak z książką. Otwierasz pierwszą stronę i w zasadzie wiesz, czy chcesz dalej czytać czy odstawisz na półkę. Z fotografią tak samo. Trzeba zaintrygować, ale nie wolno przegadać. Ważna jest pewnego rodzaju umiejętność przytrzymania uwagi oglądającego. Sprawdza się czasami klasyczne podejście, fotoreportażowe. Szerszy plan, portret, scena, detal. Wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Różne plany, osiem, dziesięć zdjęć. Przy większej ilości jest trudniej, ale takim klasycznym rytmem dobrze się odpowiada i większość ludzi to odczytuje. Mocne zdjęcie na początku, ale takie, które nie sprzeda od razu całej historii. Trochę jak trailer filmu. Później wchodzisz w kolejne elementy: otoczenie bohatera, konteksty historii. Na pewno warto pomyśleć o mocnym zdjęciu gdzieś w środku. Dobrze gdy pod koniec też jest jakieś silne zamknięcie. Ja szukam wewnętrznej dynamiki materiału.
Czasem kilka lat. Na przykład, bardzo długo szukałam sposobu na opowiedzenie historii „Reborn”. Najpierw dlatego, że odczuwałam olbrzymią potrzebę ochrony moich bohaterek. Zdawałam sobie sprawę jak dużo wymagało od nich, by się przede mną otworzyć i podzielić swoim życiem. Dałam sobie dużo czasu na ich poznanie. Warto to robić bez pośpiechu jeszcze zanim wyciągnie się aparat. Oczywiście mówimy tu o projektach, które robię dla siebie, a nie o zleceniach. Projekty długoterminowe są fascynujące dla osób, które je robią, bo naprawdę możesz poznać swoich bohaterów. Przez to rozciągnięcie w czasie ludzie przestają udawać, pozować a ty stajesz się częścią ich przestrzeni. Zdjęcia muszą wtedy wyjść bardziej autentyczne.
fot. Karolina Jonderko, z cyklu "Reborn", 2. miejsce w kat. Projekty Długoterminowe w konkursie World Press Photo 2021
Na pewno jest tak, że większość osób zajmujących się projektami długoterminowymi to twórcy, którzy robią to w wolnym czasie, z potrzeby robienia tego, na czym mocno im zależy. Przeważnie nikt im tego nie zleca. Bo przecież to się w żaden sposób nie kalkuluje. Tak olbrzymią ilość czasu i wysiłku trudno w jakikolwiek sposób zmonetyzować. Nawet nie mówię o dojazdach, noclegach. Wystarczy już sam kapitał czasu jaki się poświęca realizacji projektu. Wielu fotografów robiących długoterminowe materiały wykonuje je, by przyglądać się rzeczom dla nich istotnym. To stymuluje jakość i mam wrażenie, że widać to w konfrontacji z materiałami robionymi tylko na zlecenie.
Mam potrzebę poszukiwania i opowiadania historii dotyczących straty. Cała moja droga fotograficzna zaczęła się od przepracowania straty wynikającej ze śmierci mojej mamy. Poradziłam sobie z tym między innymi tworząc cykl „Autoportret z matką”, który kompletnie zmienił moje postrzeganie fotografii. Między innymi dlatego, że zobaczyłam jak ludzie mocno reagowali na tę serię . Kolejne odsłony przerabiania straty znajdują się we wszystkich moich projektach. W projekcie o weteranach, w projekcie o pokojach osób zaginionych. „Reborn” też krąży wokół tematu straty. To mój klucz.
To było zupełnie nieintencjonalne. W zasadzie wszystkie tematy, które realizowałam w ostatnich latach, zaczęłam w 2012 roku. To był czas, gdy dużo rzeczy musiałam przerobić sobie w głowie. Pomiędzy 2008 a 2011 zmarło siedmioro najbliższych mi członków rodziny. Depresja, z którą walczyłam pozamykała mnie na wszystko. Myślałam, że mam najgorzej, że nikt mnie nie rozumie, że wszyscy są źli. Krok po kroku, na terapii, wraz z tym jak przerabiałam swoje traumy, zaczęłam się otwierać na świat, na ludzi. I te wszystkie projekty zaczęły się pojawiać na horyzoncie. Nie wiem czy zawsze będę szukać w moich materiałach „straty”. Wydaje mi się, że nadchodzą zmiany. Ja się zmieniam. Zaczynam patrzeć inaczej. Będzie chyba kolejny etap mojej twórczości.
fot. Karolina Jonderko, z cyklu "Reborn", 2. miejsce w kat. Projekty Długoterminowe w konkursie World Press Photo 2021
Jeżeli fotograf wchodzi w projekt całym sercem, pracuje nad czymś parę lat i oddaje się temu maksymalnie, bo w pewnym sensie sam chce odnaleźć odpowiedzi na pytania, które projekt zawiera, to musi być moc. Jest w tym mnóstwo autentyczności i później to widać w projektach. Na pewno ja tak podchodzę do mojej pracy jako dokumentalistka.
W sobie. Dużo zależy od emocji. Wiele projektów pojawiło mi się zupełnie przypadkiem. Nie siedziałam i kombinowałam co by tu stworzyć. Raczej było tak, że z kimś rozmawiałam, czytałam, coś mignęło i nagle przeskoczyła jakaś klapka. Zapaliło się światełko, a moja intuicja kazała mi się tego chwycić, przerobić ten impuls na zdjęcia.
fot. Karolina Jonderko, z cyklu "Reborn", 2. miejsce w kat. Projekty Długoterminowe w konkursie World Press Photo 2021
Ostatnio tak się przytrafiło podczas Rybinickiego Festiwal Fotografii. Byłam na tradycyjnym śląskim obiedzie u mamy jednego z fotografów. Zrobiła roladę, kluski i modrą kapustę. Nie jadłam tak od śmierci mojej mamy. Gdy wzięłam pierwszy kęs, to tak się rozryczałam, że moi przyjaciele nie mogli mnie powstrzymać. Płakałam jak małe dziecko. Zjadłam obiad mojej mamy! Poczułam dom, którego dawno, dawno już nie czułam. Ta rolada rozwaliła mi mózg. To był silny, ale pozytywny impuls. Dzień później spotkałam kogoś i zaczęłam rozmawiać o Śląsku. Już wiem, że chcę tam fotografować.
Po pięciu latach. Ciekawe jest to, że gdy tam mieszkałem, to w zasadzie go nie fotografowałam. Nie widziałam. Tata górnik. Wszyscy dokoła górnicy. Hałda za oknem. Pod hałdą familoki. Po co to oglądać? Musiałam wyjechać, a potem zjeść roladę, żeby wrócić.
Fajne jest to, że są kompletnie inne. Pierwszym zaskoczeniem jest maluch X-S10 z wbudowaną lampką. Na nowo odkrył przede mną świat fotografii chwyconej. Będąc w Toskanii zrobiłam tym niewielkim aparatem basenową sesję modową dla Karoliny Cagary. Podczas niej dużo improwizowałam i później byłam pod ogromnym wrażeniem jakiej jakości wyszły zdjęcia z tak niepozornego sprzętu. Zdjęcia powstawały w kompletnej ciemności a autofokus działał doskonale. Na dodatek matryca dała radę z wysokim ISO. Podczas ostatnich wyjazdów zaczęłam robić X-S10 mnóstwo fotograficznych notatek. Wcześniej ciężki sprzęt, który miałam, zostawiałam w domu, w hotelu i wszystko dokumentowałam telefonem. Teraz wróciła mi radość robienia zdjęć aparatem, który mogę mieć cały czas przy sobie.
fot. Karolina Jonderko
fot. Karolina Jonderko
Zupełnie inna sprawa. Jest wspaniały. Kiedyś miałam Mamiyę RZ67. Świetna, średnioformatowa jakość, ograniczona liczbę klatek. Jest się wtedy ostrożniejszym przy kadrowaniu. Mam jakoś tak samo z GFX-em. Aparat jest szybki ale ja, nie jestem w stanie w pstrykać zdjęcia jednego za drugim. Szanuję każdą fotografię. Daję sobie czas. Mogę poobserwować. Mogę popatrzeć na światło, na kadr i wiem, że będę miała kompletnie powalającą jakość obrazu. Na pewno wezmę go ze sobą do Wrześni w tym roku.
Nie mogę jeszcze o tym powiedzieć. Mam jakieś wstępne plany ale sam wiesz, że one mogą się jeszcze zmienić. Jedno jest pewne. To będzie pracowity rok.
Rozmawiał: Maciej Jeziorek
Materiał powstał we współpracy z firmą Fujifilm