Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Wszystko to po części związane jest z moją pasją. Przez 13 lat zajmowałem się tańcem towarzyskim i zawsze fascynowało mnie to jak podczas tańca pracuje ciało. Yuka jest naprawdę niesamowita tancerką, która łączy tę pasję z kulturą japońską - kolejną rzeczą, która bardzo mnie interesuje. Zapytałem więc Yuki czy byłaby zainteresowana wspólnym projektem. Efektem jest właśnie ta sesja, która powstała w Studiu Tęcza.
Temat ten co jakiś czas do mnie wraca. Miałem już na przykład okazję fotografować Dorothy Gilber do plakatu z okazji 350-lecia powstania Opery Paryskiej, teraz fotografowałem Yukę. Wydaje mi się, że na pewno w przyszłości powstanie więcej tego typu projektów, które wspólnie mogą złożyć się na jakiś większy projekt związany z samym tańcem.
Sądzę, że jak najbardziej w fotografii jest obecny taniec. W przypadku fotografii ulicznej obserwujemy pewnego rodzaju rytmy, zależności które się wydarzają. W tańcu one się dzieją do muzyki, na ulicy tą muzykę nazywamy życiem. Podobnie, chociaż na innym poziomie dzieje się w dokumencie czy projektach autorskich. Koniec końców szukamy harmonii, harmonii zdarzeń, która jak najbardziej istnieje w fotografii.
Obecnie wykonuję dużo sesji i projektów komercyjnych. W Polsce jestem reprezentowany przez agencję Bluebird Artists, natomiast za granicą przez Rogues Artists management. Piękne fotografie można zarejestrować zarówno w studio jak i na ulicy czy przy realizacji dokumentu, lub jakiegoś projektu. W przypadku ulicy i dokumentu mamy do czynienia ze światłem dziennym i sytuacjami, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Dzieją się one spontanicznie tak, jak to się odbywa w strumieniu życia. W przypadku studia to my kreujemy te sytuacje i mamy pełną kontrole nad efektem końcowym. Jest to bardzo ważne w pracy komercyjnej. Ostatnio robiłem na przykład kampanię dla Pierre Cardin w Paryżu.
fot. Tomasz Lazar
Nie do końca. Kiedyś miałem już okazję pracować w studio jako asystent. Wiem jak rysują światła studyjne i jaką plastykę pozwalają uzyskać. Największym wyzwaniem jest to, że w przypadku dokumentów ulicznych, reportaży i ogólnie zdjęć niepozowanych, wszystkie te sytuacje dzieją się wokół ciebie i nie masz możliwości ich zaplanowania. W przypadku projektów studyjnych to ty tworzysz całą narrację i jesteś odpowiedzialny za to jak będzie wyglądać ta opowieść.
Tak. Jest to coś zupełnie innego, ale też proces, który bardzo rozwija. Warto próbować różnych rzeczy, bo nigdy nie wiemy do czego nam się mogą przydać. Im więcej rzeczy zrobimy, im więcej zdobędziemy doświadczenia, tym bardziej nasza głowa będzie otwarta na nowe sposoby rejestracji.
fot. Tomasz Lazar
Miałem przez chwilę Phase One’a, natomiast nie pracowałem z nim na tyle długo, by móc porównywać ze sobą te dwa sprzęty. GFX 50R jest natomiast moim własnym aparatem, który bardzo polubiłem za to, że jest mobilny i można zabrać go ze sobą w teren. To aparat w stylu dawnych konstrukcji analogowych, takich jak Fujifilm 6x9 (GW690) - jak na średni format bardzo wygodny i ergonomiczny. Zwłaszcza ze stałkami pokroju GF 63 mm f/2.8 R WR czy 45 mm f/2.8 R WR, z którymi tworzy fajny zestaw do realizowania zarówno portretów, dokumentów, jak i projektów komercyjnych.
W sytuacjach, w których go wykorzystywałem sprawdził się bardzo dobrze. Do pracy w studio jest to aparat w zupełności wystarczający, który spełnia moje wymagania. Fotografując na niskich czułościach naprawdę możemy zobaczyć jak duża jest rozpiętość tonalna średniego formatu. Poza tym jest to aparat bardzo wygodny ze względu na swoją mobilność.
fot. Tomasz Lazar
Wszystko przebiegało bezproblemowo. Tethering w programie Capture One wykorzystywałem już nie pierwszy raz. Oczywiście te pliki są bardzo duże, wobec czego spływanie materiału na ekran monitora jest nieco spowolnione, ale ogromnym ułatwieniem jest to, że otrzymujemy wygodny podgląd i możemy dokładnie zobaczyć czy wszystko przebiega tak, jak to sobie zaplanowaliśmy.
Różnica jest taka, że GFX 50S to aparat nieco bardziej rozbudowany. Jest więcej elementów, które można wymieniać, jak choćby odchylany moduł wizjera. To taki typowy aparat do studia - taka zresztą była chyba myśl inżynierów Fujifilm. Natomiast R-ka bazuje na podobnej koncepcji co model X-Pro 2 - przeznaczona jest nie tylko do studia, ale także do dokumentu, reportażu czy fotografii lifestyle’owej. Myślę, że obydwa aparaty mają sens. Ważne jest także to jak aparat leży w ręce. Jednym spodoba się bardziej S-ka, innym R-ka. Kwestia gustu. Poza tym 50-milionowa matryca na pewno jeszcze przez długi czas będzie budziła spore zainteresowanie.
Matryca średnioformatowa to też tzw. większa jakość piksela. Obraz jest inaczej reprodukowany, ma lepszą tonalność. Poza tym, o ile billboardy drukowane są w bardzo niskiej rozdzielczości, to już na przykład w przypadku citylightów wymagania pod tym względem są bardzo duże. I taką rozdzielczość jest właśnie w stanie dostarczyć nam średni format.
fot. Tomasz Lazar
Do tego dochodzi praca z klientem. Ja pracuję zarówno na małym obrazku, jak i na średnim formacie, ale gdy pojawi się sytuacja, w której klient będzie chciał wykorzystać jedynie kawałek zdjęcia, to zwykły 24-milionowy aparat nie da nam takiej możliwości. Na średnim formacie, nawet w przypadku niewielkiego wycinka zdjęcia uzyskamy jakość obrazu na wysokim poziomie.
Czasem tak. Nie jest to może aparat, który zabieram, gdy chcę po prostu się przejść - choć to też się zdarza. Wykorzystuję go natomiast do konkretnych projektów, które realizuję w plenerze. Teraz mniej zajmuję się reportażem, a bardziej projektami długoterminowymi toteż kwestie autofokusu czy zdjęć seryjnych mniej mnie dotyczą. Oczywiście jest wolniej niż w przypadku aparatów małoobrazkowych, ale dzięki temu fotografujemy bardziej świadomie. Gdy wciskasz spust migawki, musisz wiedzieć czego szukasz. To nie aparat, którym fotografujesz na ilość.
Przede wszystkim mobilność i wygodę. Jak na średni format jest to aparat całkiem kompaktowy. Oczywiście w cudzysłowiu, ale przynajmniej bez problemu mogę go włożyć do plecaka i zabrać w podróż.
Wydaje mi się, że nie. Nawet w przypadku używanej kiedyś przeze mnie Mamiyi 7 nie miałem tego problemu. Bardziej chodzi o to, jak ty podchodzisz do ludzi. Oczywiście średni format zawsze będzie robił wrażenie na ludziach, ale w tym wypadku aparat wielkością jest zbliżony do przeciętnych lustrzanek, których używa bardzo wiele osób. Nie powiedziałbym, że wzbudza nadmierne sensacje.
fot. Tomasz Lazar
Najważniejsze to być naturalnym, dużo się uśmiechać i nie spinać, traktować wszystkich na równi. Nawet gdy przydarzy się nam jakaś konfrontacja, zazwyczaj wystarczy się uśmiechnąć, podejść i porozmawiać. Na tym to polega - jeśli my nie robimy problemu, ludzie też nie mają problemu.
Jeśli mam być szczery, tego typu sytuacje przytrafiają mi się raczej rzadko. Różnica jest taka, że w Polsce mówimy po polsku, a ludzie rozpoznają, że jesteśmy Polakami i od razu się do nas zwracają. W Japonii jest trochę inna kultura, do ludzi zza granicy podchodzi się z wyższą tolerancją, ale jeśli bardziej tę kulturę zrozumiemy, to też zobaczymy, że bycie fotografowanym na ulicy nie jest dla nich wcale bardziej komfortowe niż u nas. Myślę zresztą, że to się tyczy każdego kraju. Jeśli podchodzimy do każdego człowieka z należnym szacunkiem i szukamy sytuacji naprawdę interesujących, wtedy tego rodzaju problemów nie napotkamy.
Tomasz Lazar - urodzony w 1985 roku w Szczecinie. Fotograf niezależny, ukończył Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny na wydziale Informatyki. Zwycięzca wielu konkursów w Polsce i za granicą (World Press Photo, POY, CHIPP, Sony World Photography Award, the International Photography Award, BZWBK Press Photo, Grand Press Photo, Lumix Festival for Young Journalism). Jego prace były publikowane w takich gazetach i magazynach na świecie jak: New York Times, Newsweek International, Sunday Times Magazine, New Yorker i Los Angeles Times. Miłośnik kawy oraz entuzjasta dobrej muzyki. Czerpie przyjemność ze spędzania czasu z innymi osobami i poświęca się w pełni fotografii. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Fujifilm