Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Marcin Grabowiecki: Co sprawiło, że zainteresowałaś się zagadnieniem "pościeli"? To temat, który może wydawać się banalny.
Basia Sokołowska: Temat pojawił się po tym jak sama zrobiłam zdjęcia w pościelowych okolicznościach. Pomyślałam, że w pościeli spędzamy dużą część życia - intymną i niejednoznaczną, kojarzącą się ze snem, relaksem, seksem, ale i z chorobą, depresją i umieraniem, więc ciekawa byłam co inni zrobią na ten temat.
Możesz opowiedzieć trochę o pracy kuratorskiej, którą wykonałaś przy tej wystawie?
Na pomysł zrobienia wystawy 'W pościeli" wpadłam jak przejrzałam co grupa zrobiła na ten temat - okazało się, że każdy zupełnie inaczej podszedł do tematu. Potem to była kwestia selekcji konkretnych realizacji, tak żeby ułożyły się w zróżnicowaną, dynamiczną całość. No i wybór zdjęć z materiału każdego autora. Niektórzy zrobili dwa różne zestawy. Cały projekt można obejrzeć na stronie wystawawposcieli.wordpress.com. Są tam zdjęcia z wystawy jak i zdjęcia off-wystawowe, czyli takie, które na wystawie się nie znalazły.
Jakie są Twoje skojarzenia z pościelą?
Bardzo różne - czasem ciepło, zmysłowość, odpoczynek, czasem - bezsenność, niedobre sny i dyskomfort. Pościel jest bardzo fotogeniczna, oferuje wiele fotograficznych możliwości - jest to ocean światła, faktury, koloru. Można to ciekawie rozegrać.
Czy ten temat był już interpretowany przez innych fotografów, artystów? Czy twórczość któregoś z nich stanowiła dla Ciebie inspirację?
Zdjęcia z pościelą, które od razu przychodzą mi do głowy to prześcieradło ze spinkami do włosów Imogen Cunningham, odbicie nieposłanego łóżka w lustrze na Rhodes Island Evy Rubinstein, nowojorskie, żałobne billboardy pustego łóżka Felixa Gonzales Torresa, zabawne pościelowe zdjęcie Marylin Monroe Miltona H. Green'a i zdjęcia antywojennego performansu medialnego Bed-In for Peace Johna Lennona i Yoko Ono. To ostatnie sparafrazował w swojej pracy David Rojkowski.
Co sprawiło, że Bielańska Grupa Fotograficzna zainteresowała się tym tematem?
Był to jeden z tematów, który zasugerowałam grupie do realizacji. Na tym trochę polega moja rola, żeby sugerować, inspirować, konsultować i zachęcać do maksimum kreatywności i dowolności w realizacji.
Jesteś animatorką Bielańskiej Grupy Fotograficznej. Czy możesz opowiedzieć o niej coś więcej?
To grupa osób po różnych szkołach i kursach fotograficznych, na których prowadzę zajęcia, czyli Studium Fotografii ZPAF, jak i Europejskiej Akademii Fotografii. Są też osoby z warsztatów fotograficznych Galerii Luksfera i Warszawskiej Szkoły Fotografii. Wszyscy chcą dalej fotografować i to ich łączy. Większość z nich zawodowo działa w obszarach pozafotograficznych, więc po skończeniu szkoły okazało się, że trudno im było znaleźć czas i motywację. Często zgłaszali się do mnie studenci po ukończeniu szkoły, aby skonsultować ich zdjęcia i pomysły projektów i wystaw. Wtedy wpadłam na pomysł, żeby wszyscy spotykali się razem raz w miesiącu. I tak powstała grupa.
W materiałach prasowych możemy przeczytać, że fotografujecie różnym technikami i reprezentujecie odmienne wrażliwości.
Ta różnorodność jest wielką zaletą, bo pozwala każdemu realizować się we własnym kierunku, stawać się fotograficznie bardziej "sobą". To jest kluczową sprawą. Absolutnie nie chodzi mi o to, żeby sprowadzać wszystkich na ścieżkę dokumentu, czy inscenizacji a la Basia Sokołowska. Tu każdy drąży samego siebie. Poza tym dużo się można dowiedzieć od kogoś kto ma zupełnie inne podejście do fotografii. Inaczej byłoby trochę nudno.
Czy stawiacie sobie jakieś cele, czy jesteście raczej "grupą przyjaciół" dla których fotografowanie jest przyjemnością?
Nie mamy założeń ani ideowych ani gatunkowych ani sprzętowych. Celem jest ciągła edukacja, poszerzanie horyzontów kultury wizualnej i rozwój fotograficzny, taki gdzie każdy ewoluuje we własnym kierunku, tworzy własną fotograficzną rzeczywistość. Każdy przynosi na spotkania swoje zdjęcia, pomysł na wystawę, propozycje zgłoszeń na konkursy, czasami ja robię jakiś mini-wykładzik i podsuwam temat dla wszystkich, oglądamy wszystkie przyniesione zdjęcia, dyskutujemy, a jeśli wykluje się jakiś pomysł na wspólny projekt to go próbujemy realizować. Tak jak wystawa "W pościeli". Na pewno dla wszystkich fotografowanie jest przyjemnością i formą twórczej realizacji i rozwoju. Nie wiem czy jesteśmy grupą przyjaciół w klasycznym tego sensie - widujemy się na spotkaniach raz w miesiącu w sprawach fotograficznych. Czasami zapraszamy kogoś z zewnątrz. Oczywiście zżyliśmy się ze sobą w trakcie tych spotkań i są one towarzysko sympatyczne, ale zawsze chodzi w nich przede wszystkim o fotografię.
Czy uważasz, że łączenie się fotografów w grupy ma współcześnie sens?
Myślę że tak, jeśli fotografowie uważają, że lepiej się im pracuje i realizuje cele w takiej formie. Bielańska Grupa Fotograficzna ma na pewno sens.
Czy mogłabyś wskazać kolektywy fotografów, które cenisz?
Grupa Sputnik Photos, Agencja Magnum, f64.