Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Polski fotomontaż, zwłaszcza ten z okresu Dwudziestolecia, pozostaje wciąż mało znany. Trudno rozstrzygnąć, dlaczego. Być może to za sprawą samej specyfiki twórczości, która wymyka się utartym klasyfikacjom i kategoriom, z pomocą których zwykliśmy porządkować dokonania sztuk wizualnych. Fotomontaż, tworzony przede wszystkim z myślą o prasie, wykorzystywany na okładkach książek i na plakatach, z założenia trzymał się z dala od kontekstu prezentacji muzealnych i galeryjnych. Pokazywanie go dzisiaj szerszej publiczności, nie jest sprawą łatwą. Jak podkreśla Stanisław Czekalski, autor jedynej jak na razie, wydanej przed 8 laty monografii polskiego fotomontażu, oprawianie reprodukcji w ramy, to sprzeniewierzanie się założeniom samych twórców. Prezentowanie oryginalnych montaży, to z drugiej strony, trochę jak pokazywanie płyt, z których wykonuje się późniejsze grafiki (ponadto wielu autorów pozostaje nieznanych, prace bowiem rzadko podpisywano).
Za początek polskiego fotomontażu przyjmuje się rok 1924, dwa lata po światowej premierze (gatunku). Pionierami byli francuscy dadaiści, którzy jako pierwsi skomponowali nowe, samodzielne całości z powycinanych fragmentów prasowych zdjęć. Pokazali jak łatwo zmieniać przekaz fotograficznego obrazu. Zdemaskowali pozorną wiarygodność coraz popularniejszego medium.
Pierwsze próby fotomontażowe w Polsce realizowano z trochę inną świadomością i odmiennymi zamierzeniami. Sam pomysł wykorzystania fotograficznego obrazu jako tworzywa dla nowych dzieł, wywarł na naszych autorach największe wrażenie i stał się (sprawą) kluczowy dla dalszych poszukiwań.
Lata dwudzieste, to okres przesiąknięty wiarą w postęp i nowoczesność. Fotomontaż pozwalał realizować wiele z jej postulatów. Powstawał na drodze nowoczesnych procesów chemicznych i mechanicznych, pozwalał ograniczać ręczną pracę artysty, dawał możliwość masowego powielania dzieła w postaci reprodukcji, był tani, pozwalał nadążać za bieżącymi wydarzeniami, był szybki i wydajny. To wszystko sprawiało, że wielu autorów widziało w nim szansę dla nowoczesnej twórczości, która uwolni się od ograniczeń tradycyjnej sztuki, skostniałej, zamkniętej w muzeach, niedostępnej dla szerszego grona odbiorców, nie przystającej do ducha dynamicznych, szybko zmieniających się czasów. Korzystanie z fotomontażu, jako narzędzia wypowiedzi, stało się zatem formą manifestacji unowocześnienia działalności twórczej, na której zależało wielu autorom. Z czasem wyodrębniły się trzy podstawowe kierunki, w których technikę fotomontażu wykorzystywano szczególnie intensywnie. Fotomontaże propagandowe to pierwszy z nich.
Mieczysław Szczuka realizował prace o geometrycznych kształtach wykorzystując m.in. fotografie maszyn i pojazdów mechanicznych. Prosta forma, precyzyjna kompozycja miały na celu maksymalne skondensowanie przekazywanej treści, w konsekwencji zaś łatwiejszy, szybszy odbiór wśród większej liczby czytelników. Kolejne prace coraz wyraźniej chwaliły wizję zdyscyplinowanego, harmonijnego świata, w którym ludzie w zgodzie i wspólnocie korzystają z dobrodziejstw nowych technologii. Z czasem, chęć afirmacji tak uporządkowanej rzeczywistości, przeistoczyła się w zdecydowanie bardziej zaangażowaną formę działań. Autor dochodzi do wniosku, że walka o zmianę obrazu świata bez bezpośredniego uczestnictwa i powiązania z polityką, nie ma szans na powodzenie. Coraz mocniej podporządkowana partii komunistycznej twórczość, w pewnym momencie zaczyna wprost krytykować system polityczny i gospodarczy USA, gloryfikując zarazem osiągnięcia związku radzieckiego. Prace publikowano na łamach mniej lub bardziej kontrolowanych przez partię magazynów: "Miesięcznik Literacki", "!930", "Kuźnia", "Ze Świata", "Dwutygodnik Ilustrowany". W podobnym duchu propagandowym co Szczuka, tworzyli też m.in. Teresa Żarnowerówna, Mieczysław Berman, Władysław Daszewski i Stefan Themerson.
Obok fotomontaży zaangażowanych politycznie, powstawały fotomontaże projektowane z myślą o plakatach, okładkach książek i reklamach. Ta ostatnia rozwinęła się w naszym kraju w najmniejszym stopniu. Do najciekawszych osiągnięć należą: okładka książki J. Brzękowskiego "Bankructwo profesora Muellera" (H. Stażewski), R. Rollanda "Mahatma Gandhi" (M. Berman), A.Milsa "Biały wąż" (J.M.Brzeski), ilustracje do poematu S. Słonimskiego "Oko w oko" (W. Daszewski), reklama kuchenki spirytusowej (publikowana w "Światowidzie", reklama PKO (publ. w "Na szerokim świecie"). Fotomontaże wykorzystywano też filmach awangardowych (S.Themerson, K. Podsudecki, J.M. Brzeski). Najbardziej interesującą i oryginalną grupę fotomontaży stanowią jednak prace powstałe w ramach opraw graficznych popularnych magazynów ilustrowanych. Tutaj dorobek polskich autorów jest zjawiskiem niezwykłym, wybija się na tle dokonań w całej Europie. Wiele inspiracji czerpano z osiągnięć czołowych teoretyków nowoczesnego drukarstwa jak: Laszlo Maholy Nagy'a, Jana Tschichold'a czy El Lissitzkiego, którzy poszukiwali najlepszych rozwiązań dla stworzenia najbardziej ekonomicznej formy komunikacji wizualnej. Fotografia mogła w ich opinii w dużym stopniu zastąpić słowo pisane, przyczyniając się zarazem do większej precyzji, atrakcyjności i wiarygodności przekazywanych treści. Przeglądając liczne tytuły (m.in. "Na szerokim świecie", "Prosto z mostu", "As", "Światowid"), widać samodzielność i pomysłowość polskich autorów, którzy odważnie eksperymentowali nie tylko z fotografiami, ale całą oprawą graficzną pism. Fotomontaż stał się nieodzownym elementem większości z nich. Awangardowe, wymyślne rozwiązania formalne powoli zanikały, kompozycje stawały się mniej abstrakcyjne, rezygnowano z zaskakującego zestawiania skal i perspektyw. Obrazy przyjmowały bardziej stonowaną postać, bardziej realistyczną. Łączono elementy prawdziwe i fikcyjne, jednak częściej respektowano swoista integralność całego obrazu. Tak komponowane prace ilustrowały wydarzenia z kraju i ze świata, publikowano satyry i karykatury polityczne (M.Berman, Daszewski, J.Poliński, W.Łukasik). Pojawiały się kompozycje refleksyjne, przesiąknięte niepokojem o losy pędzącego świata i człowieka osaczonego nowymi technologiami (J.M. Brzeski). W jednym z magazynów publikowano zagadki literackie: "Jaką książkę wyobraża ten fotomontaż? Fotograficzne prace miały za zadanie zwracać uwagę na najważniejsze wątki tekstu, czasem rozbawić i rozmieszać, bardziej ambitne skłaniały do refleksji, czasem pełniły rolę bliską fotoreportażu. Było ich przede wszystkim bardzo wiele. Niejednokrotnie opanowywały całe rozkładówki, dominując nad warstwą literalną. W ramach ciekawostki wspomnieć można o "Tajnym detektywie", kontrowersyjnym tygodniku kryminalnym, ilustrowanym przez Janusza Marię Brzeskiego. Typowy brukowiec, podążający za sensacją, proponował ubarwiane historie rodem z kronik policyjnych. Brzeski uatrakcyjniał je licznymi ilustracjami, na których fragmenty fotografii z autentycznych miejsc zbrodni łączył z elementami kadrów amerykańskich filmów gangsterskich i kryminalnych. Dziś ten zabieg nie musi wydawać się zbyt oryginalny, pamiętajmy jednak, że mówimy o wczesnych latach trzydziestych minionego stulecia.
Nie sposób w kilkunastu zdaniach wspomnieć o wszystkich pomysłach na prasowe rozwiązania ilustracyjne. Było ich bardzo wiele. Niektóre, to tylko mało ambitne zabawiacze dla masowego czytelnika. Wiele z nich zaskakuje jednak subtelnością skojarzeń, nowoczesnością i nowatorstwem, świeżością, która i dziś, w świecie cyfrowej technologii, atrakcyjnych i doskonałych obrazów, ma w sobie coś oryginalnego.
Mówiąc o fotomontażach Dwudziestolecia trzeba jeszcze koniecznie wspomnieć o jednym, ciekawym nurcie, który rozwinął się na swoistym marginesie, w oddali od opisanych zjawisk. We Lwowie działała grupa o nazwie "Artes", a w niej m.in. Aleksander Krzywobłocki, którego prace będziemy mogli zobaczyć podczas krakowskiej wystawy. W odróżnieniu od większości wspomnianych autorów, tworzył w oparciu o własne, indywidualne emocje, uciekał od intelektualnego porządkowania obrazów. Jest autorem dyskretnych, subtelnych fotomontaży, opartych na luźnej grze skojarzeń, w których świadomie starał się przełamywać ograniczenia związane z procesem rejestracji przez aparat fotograficzny. Jego prace są bardziej malarskie. Mniej w nich konkretnej treści, więcej gry światłem, cieniem, eksponowania niepoznawalnych form abstrakcyjnych. Mówi się czasem o surrealistycznych inspiracjach Krzywobłockiego. Sam ponoć nigdy o nich nie wspominał i z pewnością wpisywanie go w ów nurt byłoby sporym nadużyciem. Z pewnością bliżej mu jednak do surrealistycznej irracjonalności, wolności i bezcelowości niż do praktyczności, dyscypliny i podporządkowania mocy twórczych władzy rozumu.
Polski fotomontaż Dwudziestolecia to zjawisko o wielu odcieniach, różnych drogach poszukiwań, rozmaicie wybranych celach i oczekiwaniach wobec odbiorców. Nie sposób wspomnieć o wszystkich. Kolejne odsłony, wystawy, publikacje pozwalają jednak stopniowo powracać do tego specyficznego i niezwykle bogatego rozdziału związanego z polską fotografią. Rozdziału, który nawet z perspektywy czasu potrafi zaskoczyć. Nie raz mówi się, że oznaką dzisiejszych czasów jest wszechogarniająca, niezliczona ilość fotograficznych obrazów, które osaczają nas niemal na każdym kroku. Nie zawsze pamiętamy jednak, że początki tej historii sięgają już prawie 100 lat do tyłu.
Marzyciele i świadkowie. Fotografia Polska XX
kurator wystawy: Wojciech Prażmowski
Termin: 12-20.07.2008
Muzeum Książąt Czartoryskich Arsenał, ul. Św. Jana 19, Kraków