"Opowieści z krypty" - O czym marzysz, człowieku? Czyli po nitce do kłębka. Dlaczego warto być systematycznym?

Autor: Wojtek Tkaczyński

22 Kwiecień 2013
Artykuł na: 6-9 minut
Zapraszamy na felieton Wojtka Tkaczyńskiego, który zastanawia się nad rolą dobrego pomysłu w fotografii i życiu codziennym, oraz nad przewagą ducha nad materią...

Skończyła się zima. Fotografowie odkurzają aparaty a narciarze chowają narty do pawlacza. Nawet Justyna Kowalczyk ma parę dni wolnego. Cieszą mnie jej sukcesy, ale mistrzem tego sezonu jest dla mnie ktoś inny. Zbigniew Bródka mianowicie. Strażak z Domaniewic, małej miejscowości pod Łodzią a w zasadzie pod Łowiczem, a tak naprawdę to leżącej niedaleko Głowna. Pan Zbigniew, łyżwiarz szybki, zdobył pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w biegu na 1500m. Koalicję Holendrów, Belgów, Niemców, Rosjan pokonał człowiek z kraju, w którym panczeny praktycznie nie istnieją jako sport, człowiek mieszkający 70km od najbliższego lodowiska. A przecież, teoretycznie rzecz biorąc, w każdym z tych krajów łyżwiarstwo szybkie stoi na poziomie tysiąc razy wyższym niż u nas.

Jest w tym sukcesie coś niebywale optymistycznego. Coś, co daję wiarę w siłę marzeń. Okazało się, że nawet w najtrudniejszych warunkach można dojść do czegoś konkretnego. Nawet człowiek, który podczas wielu treningów zamiast na lodzie ślizga się w wełnianych skarpetkach po leżących drzwiach [opowiada o tym jego trener], może pokonać cyborgów wyhodowanych w sterylnych laboratoriach. Wystarczy chcieć.

Historia Bródki to kolejny przykład przewagi ducha nad materią. Zwycięstwa pomysłu nad sprzętem. Pisałem o tym nie raz, ale przed wakacjami warto to znów podkreślić: to nie sprzęt robi nasze zdjęcia. Na każdym etapie ich tworzenia - od aparatu poprzez komputer po drukarkę - najbardziej liczy się nasz własny software... Nowoczesne wynalazki ułatwiają życie, ale nie mogą być celem samym w sobie. W takiej, na przykład, Japonii [która jawi się nam jako kraj najnowszych gadżetów] około 80% muzyki sprzedaje się nadal w postaci płyt. Tylko 17% to pliki. Dlaczego? Skoro u nas wszyscy trąbią, że płyty są już martwe i koniecznie trzeba sobie kupować streamery i przetworniki z wejściem USB? Bo w USA pliki to już 70%.

Kilka dni temu zmarł Storm Thorgerson. Pisałem już o nim kiedyś w "opowieściach z krypty". Z tej smutnej okazji po raz kolejny przyjrzałem się zaprojektowanym przez niego okładkom płyt. Dołączono do nich krótkie notki techniczne. Po raz kolejny dotarło do mnie, że stare zdjęcia [odbitki zrobione z czarno-białych negatywów i następnie ręcznie kolorowane] nie różnią się niczym od współczesnych zdjęć robionych przez jego asystentów za pomocą cyfrowej przystawki PhaseOne. Liczy się przecież wyobraźnia. Możliwości techniki cyfrowej oczywiście ułatwiają pracę, ale jak widać po okładce Houses Of The Holy Zeppelinów z 1973 roku, już wtedy można było osiągnąć kompletnie współczesne "komputerowe" efekty. Za pomocą cierpliwości i wytrwałości.

Autor moich ulubionych książek o ciemni, Eddie Ephraums, pokazał kiedyś swoją pierwszą ciemnię. Opuszczoną i odrapaną łazienkę. Płukał tam swoje baryty w prysznicowym brodziku. Potem dorobił się lepszego pomieszczenia a nawet profesjonalnej płuczki do zdjęć, ale nie zmieniło to jakości jego prac. Jego zdjęcia stały na wyjątkowym poziomie już od samego początku.

Oczywiście. Podstawą udanych prac obu tych artystów był przede wszystkim pomysł. Niektórzy rodzą się z pomysłami w głowie. Wychodzą na nieskoszoną łąkę za domem i robią takie zdjęcia, że szczęka opada. Inni szukają nowych kadrów w pocie czoła. Żeby dziś ułożyć w głowie ciekawy projekt trzeba nad nim popracować. Poszukać inspiracji. Wiedzieć coś o pracach innych. Wiedzieć coś o współczesnej kulturze. Być może kupujemy już tyle aparatów co Niemcy. Pod względem sprzedaży płyt i plików z muzyką nasz rynek jest dwadzieścia razy mniejszy od niemieckiego. Ba, kupujemy dwa razy mniej muzyki niż dziesięć milionów Belgów. I proszę nie mówić, że wynika to ze słabości naszej siły nabywczej... Po prostu tak jest i już. Nawet jeśli już kradniemy muzykę, z głośników leci tu najczęściej domorosły hip-hop i radosne disco-polo... Jakie fotografie rodzą się z takiej inspiracji?

Wróćmy jednak do sprzętu. Bo to on jest dziś tematem przewodnim. Zanim postanowicie wymienić swój aparat na coś nowszego, zastanówcie się czy do końca wykorzystujecie możliwości starego. Czy zrobiliście nim wszystkie zaplanowane zdjęcia? Czy wiecie, jakie to w ogóle miały być zdjęcia? Czy pamiętacie po co w ogóle kupiliście ten aparat?

Z moich doświadczeń wynika, że głównym motorem rozwoju są marzenia. Fotograf nie powinien marzyć o aparatach. Fotograf powinien marzyć o zdjęciach. Zdjęciach, które zrobi. Tylko to może go uczynić artystą. Słynnym jak Zbigniew Bródka. Który w jednym z wywiadów powiedział tak: "Zawsze wiedziałem, że stać mnie na wielkie osiągnięcia. Jak widać, marzenia się spełniają, ale trzeba naprawdę mocno do nich dążyć."

No właśnie

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)