Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
co jest naprawdę nasze?
Wydaje nam się, że żyjemy w strasznie nowoczesnych czasach. Jeśli się jednak dobrze zastanowić, niewiele jest naprawdę nowych rzeczy wokół nas. Owszem, technologia poszła do przodu. Ale idee leżące u podstaw jej rozwoju nie są wcale nowe. Reporterzy z cyfrówkami i transmiterami wi-fi cieszą się widząc swoje zdjęcia w porannych gazetach. Ale taki Weegee też publikował zdjęcia z nocnych mordów w porannej nowojorskiej prasie. Papiery o zmiennym kontraście - szczyt ciemniowej nowoczesności - wymyślono w 1912 roku. A nawet wcześniej: w 1912 opatentowano ten pomysł. To samo poza fotografią. W starożytnej Grecji nawet nie musiano rozważać konieczności uchwalenia ustawy o związkach partnerskich. Ba, przez dziesięć lat pracowałem w budynku mieszczącym się przy ulicy Rewolucji 1905 roku. Z tej perspektywy hasła i żądania Oburzonych są zaprawdę musztardą po obiedzie... Kopiąc głębiej: czy to nie twórcy glinianych tabliczek do pisma klinowego odkryli zasady ergonomii, z których czerpią projektanci dzisiejszych tabletów? Choć to może naciągane porównanie. Zwłaszcza że obsługa tabletów wymaga dużo delikatniejszego dotyku.
Problem jednak zostaje. Trudno dziś wymyślić coś rzeczywiście nowego. W wydanym przez Karakter świetnym zbiorze tekstów o designie [a w zasadzie typografii] Widzieć/Wiedzieć znajduje się artykuł, który El Lissitzky opublikował w 1923. A w nim zdanie: Zadrukowany arkusz przezwycięża czas i przestrzeń. Zadrukowany arkusz, nieskończoność książek muszą wyjść poza swoje granice. ELEKTROBIBLIOTEKA. Można powiedzieć, że facet przewidział powstanie internetu, baz danych, pendrajwów i wszystkich innych otaczających nas dziś dupereli. Osiemdziesiąt osiem lat temu. Tyle tylko, że w jego czasach pewnie mało kto go docenił i uznał jego słowa za prorocze.
I tu dochodzimy do kolejnego problemu. Na ile człowiek pasuje do swoich czasów, i jak sobie z tym radzić. Najwięcej szczęścia mają, ci którzy urodzili się w porę - i dobrze czują się w swojej epoce. Wielu z tych, których dziś nazywamy geniuszami wyprzedzającymi swój czas, za życia skarżyło się na kompletne niezrozumienie czy wręcz lekceważenie ze strony społeczeństw, w których żyli. Ba, niektórzy nawet płonęli na stosie za odwagę głoszenia własnych poglądów. Oczywiście, można się też urodzić kilkaset lat po swojej ulubionej epoce. Wtedy można jedynie brać udział w rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem. Trzeba jednak podkreślić jedno: po latach pamięta się jedynie tych, którzy trzymali się swoich poglądów, nie zmieniali w zależności od wiejącego z góry wiatru i nie byli koniunkturalistami.
Zmarły niedawno Steve Jobs został powszechnie uznany za geniusza biznesu. Stworzył przecież największą firmę na świecie. Stawia się go obok Edisona, Tesli czy Einsteina w szeregu ludzi, którzy rzeczywiście zmienili świat. Myślę jednak, że gdyby Jobs zaczynał dziś, nie dostałby żadnej pracy w firmie produkującej komputery. Żaden menedżer średniego szczebla nie dałby szansy chłopakowi, który chce produkować rzeczy droższe niż konkurenci. Rzeczy, które nie pasują do obowiązującego trendu wzorniczego [już dawno doskonale rozpoznanego przez dział marketingu]. Rzeczy, których jeszcze nawet nikt nie wymyślił [ergo: zupełnie nie potrzebne na rynku]. A jednak. Jobs stworzył i rozwinął, choć z dużymi przeszkodami, swą firmę bo kurczowo trzymał się swoich poglądów, marzeń, wizji. Nie chciał przecież niczego więcej niż produkowania pięknych komputerów łatwych w obsłudze i przyjemnych w dotyku... To mu wystarczało.
O wierności własnym poglądom warto pamiętać również i na naszym poletku. Zwłaszcza w czasach ciągłego poddawania swoich prac ocenie świata. Nieskończona ilość portali internetowych, na których można oceniać zdjęcia, pokazuje jak bardzo jesteśmy ciekawi zdania innych. To, w zasadzie, naturalne. Trzeba jednak wiedzieć, jak postępować po zebraniu opinii na temat swych prac. I jak radzić sobie z recenzjami, których nie zamawialiśmy - w sieci masa jest przecież uwag na temat wszystkich zdjęć. Naszych, cudzych , a nawet i tych zrobionych przez Adamsa czy Westona. Opinie te nie mogą być jednak traktowane jak wyrocznia. Zdanie innych osób na temat naszych prac jest ważne o tyle, o ile umiemy na nie zareagować racjonalnie. Trzeba nad nim pomyśleć, rozważyć argumenty autora a w końcu ocenić przydatność owej opinii dla naszego rozwoju. Nasz rozwój bowiem nie powinien zależeć wyłącznie od owych opinii. Nie powinniśmy przecież pozwalać aby obcy - często nawet zupełnie anonimowy człowiek - z butami wchodził w tak głębokie warstwy naszej osobowości. Chcąc robić lepsze zdjęcia [i chłodniejszym okiem oceniać prace już zrobione] powinniśmy oglądać dzieła innych, czytać krytyczne teksty fotograficzne, odwiedzać wystawy, rozmawiać z autorytetami [czyli konkretnymi żywymi osobami, którym możemy spojrzeć w oczy]. Dzięki pracy nad sobą nabieramy pewności. Wykuwamy własne zdanie. Może nawet tworzymy styl. Własne pomysły na zdjęcia i własne zdanie na temat fotografii to nasz jedyny kapitał. To w zasadzie wszystko, co posiadamy. Sprzęt jest rzeczą wtórną. I dlatego wolę zastanawiać się nad nowym albumem niż nowym obiektywem.