Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Krystian Bielatowicz jest nie tylko fotografem, ale także archeologiem i podróżnikiem. Najczęstszym kierunkiem jego podróży jest Ameryka Południowa - tam zrealizowane zostały najgłośniejsze cykle: "Dzieci ulicy", "Bogowie Andów" czy "Nieśmiertelni". Krystian specjalizuje się w fotoreportażu społecznym, portrecie i fotografii podróżniczej. Obecnie w Lublinie można oglądać jego zdjęcia z cyklu "Nieśmiertelni" nagrodzone w 2010 roku w konkursach BZWBK Press Foto oraz Grand Press Photo.
Jak dużo sprzętu zabierasz na fotograficzną wyprawę? Jesteś sprzętowym minimalistą czy wręcz przeciwnie?
Jestem sprzętowym minimalistą jeśli chodzi o autorskie projekty. Teraz pracuję na Nikonie D3s i dwóch stałkach: 35 mm i 50 mm. Chociaż nie ukrywam, że czasami używam 28 mm lub 85 mm. Do jednego z nowych projektów używam średnioformatowa Mamiya 7 II z obiektywem 80 mm.
Ale ostatni projekt o Nieśmiertelnych był wyjątkiem. Zabrałem ze sobą do Meksyku, oprócz cyfry, duży format i statyw. I tak podróżowałem z tym wszystkim dwa miesiące. Aparat wielkoformatowy przechowywałem w torbie Lowepro Magnum. Gdy wyjeżdżałem na zdjęcia, pakowałem go wraz ze statywem (Manfrotto 190CXPRO3; głowica 701HDV) do dużego plecaka turystycznego. Na miejscu rozpakowywałem i rozkładałem sprzęt. Wnętrze plecaka i torby zawsze były suche i czyste. Nie musiałem bać się o zniszczenie.
Często fotografujesz w krajach Ameryki Południowej. Czy jest tam tak niebezpiecznie jak się mówi?
O kradzieżach słyszę wszędzie. W Peru, Meksyku, Indiach, Londynie, Paryżu, Warszawie etc. Myślę, że kluczem do wszystkiego jest ostrożność. I może z tego powodu nigdy mi się to nie przytrafiło. Na pewno duże znaczenie ma miejsce, do którego jedziemy. Inaczej będzie w centrum turystycznym, a inaczej w slumsach. Pamiętam powrót po trzech miesiącach z Peru i Maroka. Trafiłem wtedy do Wrocławia na dworzec PKP. Pojawiło się kilku pijanych dresów. I po raz pierwszy od tych kilku miesięcy bałem się, że mnie okradną lub pobiją.
Mówisz o ostrożności: jakie są według Ciebie najprostsze zabezpieczenia sprzętu przed kradzieżą?
Nie stosuję nic poza jedną, dobrą torbą lub plecakiem, który zawsze mam przy sobie. I w nim znajduje się cały mój sprzęt. Okradają tych, którzy zostawiają swój sprzęt nawet na chwilkę lub po prostu nie kontrolują tego kto koło nich chodzi. Nigdy nie pozwalam na taką sytuacje, że ktoś idzie za mną jak cień. Wystarczy przystanąć i pewnie obserwować tego jegomościa. Poczekać na jego oddalenie się.
W takich podróżach ważne jest także to, żeby nie jak najmniej rzucać się w oczy. Masz swoje patenty?
Ten mniej się rzuca w oczy, kto zachowuje się pewnie i zlewa się z otoczeniem. Poza tym cenię sobie pracę obiektywami stałoogniskowymi między innymi za to, że są małe.
Twoje zaangażowane reportaże, jak np. "Dzieci ulicy - Lima", wymagają bliskiego kontaktu z ludźmi. Jakie masz rady dla naszych czytelników, którzy chcą spróbować poznać bliżej i sfotografować mieszkańców krajów, do których podróżują na wakacjach?
Akurat ten fotoreportaż jest złym przykładem dla tych, którzy chcą spróbować po raz pierwszy. Tematy zaangażowane społecznie, gdzie często występuje zagrożenie, wymagają dużego przygotowania merytorycznego i sprzętowego. Ale najważniejsze są kontakty, które pozwolą fotografowi zagłębić się w temat czy dotrzeć do niebezpiecznych miejsc. Na początku proponuję coś prostszego. Dobrze zacząć od tematów podróżniczych. Temat można znaleźć w przewodniku, książce lub artykule np. w Peru polecam spędzenie kilku dni na wyspach Uros na jeziorze Titicaca. Albo z trudniejszych tematów polecam pielgrzymkę Qoyllur Riti. Mocny i egzotyczny temat.
Czy fotografując ludzi lepiej jest ich poznać i zapytać o zgodę czy fotografować z ukrycia?
Najlepiej pytać o zgodę. Przy dużych projektach zawsze najpierw poznaję ludzi i oni już wiedzą dlaczego i po co fotografuję. Ale czasami fotografuję jakieś uroczystości. I wtedy nie pytam o zgodę, ponieważ musiałbym spędzić godziny na tłumaczeniu. Ale wtedy ludzie nie pytają, albo nawet proszą o fotografie.
Oglądając Twoje zdjęcia z Ameryki Południowej mam wrażenie że spędziłeś tam wiele miesięcy. Jak dużo czasu spędzasz w podróży pracując nad jednym projektem? I czy myślisz że podczas 2-3-tygodniowego wakacyjnego wyjazdu mamy szansę na przywiezienie fajnego materiału?
2-3 tygodnie to jak najbardziej odpowiedni czas na realizację dobrego fotoreportażu. Ale to oczywiście zależy od tematu. Walki kogutów fotografowałem 3 dni w różnych miejscach w Peru. Ale nad Bogami Andów pracowałem około 3 miesięcy w dwóch krajach. Teraz ukończyłem cykl portretów Nieśmiertelni. Najpierw była 2-miesięczna podróż do Meksyku i Gwatemali w poszukiwaniu tematów i ludzi. A na przełomie 2009 i 2010 roku kolejna, 2-miesięczna podróż, podczas której zrealizowałem materiał.
"Bogowie Andów" (Sacred Andes) to cykl, który z pewnością wystawił sprzęt na niezłą próbę - różnice wysokości, lodowce, pustynia, wybrzeże... jak zabezpieczałeś się przed groźnymi dla sprzętu warunkami? Zdarzały się awarie, problemy?
Nigdy nie przytrafił mi się problem ze sprzętem, nawet we wcześniejszych modelach, które nie były uszczelnione. Ale również nigdy nie zajmowałem się zabezpieczeniem. Po prostu brałem aparat, obiektyw, kartę pamięci i akumulator i fotografowałem. Sprzęt trzymam zawsze w jednej torbie, gdzie jest czysto i sucho. Ale jeśli ktoś planuje fotografować w miejscu, gdzie jest duża wilgotność lub na pustyni, gdzie wieją piaskowe wiatry, zastanowiłbym się poważnie nad kupnem specjalnych pokrowców wodoszczelnych. Uchronią sprzęt przed przedostaniem się piasku lub wody do wnętrza aparatu lub obiektywu. Bardzo ważne, aby wymieniając obiektyw w lustrzance cyfrowej, zasłonić się od wiatru oraz skierować aparat w dół. W ten sposób unikamy zabrudzenia matrycy.
Dziękujemy za rozmowę!
Więcej informacji o autorze na stronie bielatowicz.com a dodatkowe porady poświęcone przygotowaniom do fotoekspedycji można znaleźć w artykule Krystiana w serwisie SzerokiKadr.