Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Na co dzień fotografuję Pentaksem K10A, Fuji z serii f oraz Yashica mat 124 (średni format). Odbierając WB1000 najbardziej liczyłem na jasny, szerokokątny obiektyw. Pozytywnym akcentem, który rzuca się w oczy przy pierwszym kontakcie z aparatem, są analogowe mierniki energii oraz wolnego miejsca umieszczone na górnym panelu. Przywodzą na myśl wzmacniacze z lat 70-80-tych :). Dla osoby, która na co dzień zajmuje się fotografią, nawet amatorsko, obsługa WB1000 na pewno nie nastręczy problemów. Ja właściwie po wyjęciu z pudełka, nie zawracałem sobie głowy czytaniem instrukcji obsługi, tylko od razu zacząłem korzystać. Po 5 minutach wszystkie najważniejsze funkcje zostały opanowane.
Sprzęt robi solidne wrażenie, nie do przecenienia jest duży i czytelny wyświetlacz, który sprawdził się nawet w bardzo mocnym słońcu. Kompaktowe rozmiary sprawdzały się, aparat z łatwością mieści się w "nerce". Czyli idealny aparat na co dzień lub do fotografii ulicznej (szeroki kąt ułatwia strzał z biodra).
Moim pomysłem na zdjęcie było uwiecznienie kropelek albo spadających albo osadzonych już na powierzchni. Początkowo, zdjęcia miałem wykonać w plenerze, aczkolwiek w związku z pogodą rozstawiłem set-up w domu, korzystając z lamp błyskowych, akrylowych plexi. Jedna lampa świeciła od spodu na kolorowe folie, druga dawała światło boczne. Są to lampy studyjne, wyzwalane drogą radiową, kablem synchro lub na fotocelę. Jako że WB1000 nie posiada gorącej stopki, jedynym rozwiązaniem było błyśnięcie fleszem z aparatu i tym sposobem wyzwolenie lamp. Niestety taka metoda średnio się sprawdziła, miałem problem z synchronizacją sprzętu. I także zastrzeżenie do menu, kompensacja ekspozycji błysku jest gdzieś ukryta, zamiast przy funkcji flesz jest umieszczona gdzieś, gdzie niestety nie udało mi się jej znaleźć. Zdjęcia wykonywałem już wieczorem, przy dość słabym świetle, aparat był na statywie, lecz mimo to ciężko było złapać ostrość (makro). Ponieważ przesłona była mocno przymknięta (ok f7), ISO ustawione na 80 a czas był ustawiony na 1/125, 1/100 na wyświetlaczu nie było właściwie nic widać. Radziłem sobie w ten sposób, że doświecałem obiekty latarką. I jeszcze jedno moim zdaniem bardzo poważne zastrzeżenie: aparat wraca do szerokiego kąta po przejściu z podglądu zdjęcia na tryb foto. Przyznam szczerze, ta wada mnie strasznie irytowała. Zasadniczy minus!
Niestety sesji nie mogę zaliczyć do najbardziej udanych, po części z winy sprzętu po części z winy set-up'u nie dostosowanego do innego sprzętu. Nie jest to po prostu aparat do tego typu zadań, tu moja stara lustrzanka z obiektywem makro zdecydowanie sobie poradziła lepiej. Już nawet sam fakt posiadania gorącej stopki robi znaczącą różnicę.
Zdjęcie konkursowe
Samsung nie jest złym aparatem, jeśli będziemy go używać do tego do czego został stworzony - fotografia na wolnym powietrzu, najlepiej szerokim kątem, gdzie daje dobre rezultaty. Myślę też, że łatwiej byłoby uzyskać lepsze efekty przy mocnym świetle dziennym, a przynajmniej lepiej by się kadrowało :) Zatem, jeśli myślimy o studyjnej fotografii przedmiotów, to polecałbym albo lustrzankę albo np canona z serii G - jest gorąca stopka i niskie iso.
Porównując do kompaktu Fuji, Samsung ma dwa razy większą matrycę i co ważniejsze szeroki kąt. Megapiksele można sobie odpuścić i tak grupa targetowa raczej nie będzie drukować aż takich odbitek, natomiast chętnie bym zaanektował właśnie szersze pole widzenia z światłosiłą 2.8.
Podsumowując - fajny, zgrabny kompakcik, z naprawdę dobrym wyświetlaczem i ciekawym obiektywem, ustawieniami manualnymi, który dobrze się sprawdzi w słoneczne dni.