Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Sądząc po treściach forów fotograficznych, najważniejszym czynnikiem wpływającym na techniczną jakość zdjęć jest oczywiście to, czy kupi się aparat na "C", na "N", czy na "S". Mantra, która jest przy okazji powtarzana, brzmi "kup najtańszy korpus i najdroższe szkło". No i ludzie kupują te cudowne szkła z superpowłokami AR, albo (lepiej) z soczewkami zrobionymi z superniskodyspersyjnych (oraz szczególnie łatwych do zarysowania) szkieł, po czym okazuje się, że na przedniej soczewce pojawia się odcisk palca albo psiego nosa. Na to fora mają swoją standardową odpowiedź: chuch i ściereczka z mikrofibry.
A potem ludzie wypisują, że podobno obiektywy firmy na "CZJ" mają takie strasznie miękkie powłoki.
Pozwolę sobie przedstawić na ten temat mój pogląd. Mój, czyli kogoś, kto czasem musi umyć nie tylko soczewkę z powłokami specjalnie opancerzonymi (tak, to dobre słowo, biorąc pod uwagę, że większość obecnych na rynku wtórnym 20-letnich obiektywów nadal, mimo starań sprzedawców, ma powłoki), ale także napylane powierzchniowo złote lustro (złotych używa się do podczerwieni).
Czy zawracać sobie głowę?
Nieeee, po co? Weźmy taki obiektyw z pięknymi wielowarstwowymi powłokami antyrefleksyjnymi oraz odciskiem palca i wystawmy na słońce. I spróbujmy sfotografować nim coś, co jest akurat w cieniu. Z punktu widzenia matrycy będzie to wyglądało jakoś tak:
O! Odcisk świeci. Czyli, mówiąc obrazowo, nasze piękne, i drogie powłoki poszły spać. Kontrast na zdjęciu też. Należy też wiedzieć, że ponieważ pot jest przezroczysty, to ten odcisk robi też za mikrosoczewki, które znakomicie kasują rozdzielczość obiektywu.
A jak odcisk wytrzemy metodą "chuch+mikrofibra", to zamiast odcisku będą ładnie świecić rozmazane smugi. O ile do tych tłustych śladów nie zdążą się przylepić jakieś drobiny piasku. Bo te, wtarte mikrofibrą w powłoki, mogą nam załatwić ryski, które już będą niezmywalne.
A co mi właściwie przeszkadza ta mikrofibra?
Nic. Bardzo dobry materiał. Za pierwszym razem. Ja jednak wolę używać jednorazowych bibułek do optyki. Z jednego bardzo prostego powodu: są jednorazowe. Wyciąga się je czyste, używa i wyrzuca. Mikrofibra po pierwszym użyciu nadaje się właściwie do wyprania. Mówiąc zatem złośliwie, różnica pomiędzy mikrofibrą a bibułkami do optyki jest podobna do tej pomiędzy pieluchami tetrowymi a jednorazowymi. A tak trochę poważniej, to mikrofibrę warto mieć w zestawie "polowym", jednak do takiego porządniejszego mycia polecam jednak jednorazówki. Oprócz bibułek potrzebny będzie pędzelek do obiektywu i odpowiedni płyn czyszczący.
Odpowiedni płyn to taki, który jest na tyle czysty, że nie zostawia śladów odparowując, usuwa tłuszcze i jest bezpieczny dla powłok.
Jeżeli chodzi o zmywanie powłok, to krąży na ten temat mnóstwo legend, dotyczących na przykład płynów do czyszczenia okularów. O ile wiem, to należy uważać z niektórymi BARDZO starymi powłokami, które były nakładane chemicznie i mogą być rozpuszczalne, na przykład, w amoniaku. W laboratorium zazwyczaj używam acetonu, ale jest on bardzo lotny i musi być bardzo czysty (że nie wspomnę o takim drobiazgu, że jest prekursorem w produkcji narkotyków, więc kupno dużego zapasu grozi wizytą panów w kominiarkach w godzinach porannych). No i ma tę wadę, że świetnie rozpuszcza akryl, czyli na przykład matówki, osłonki wyświetlaczy LCD i temu podobne. Dlatego praktycznie wszystkie płyny do czyszczenia szkieł, jakie można kupić, są oparte na izopropanolu. Współczesne powłoki antyrefleksyjne są zrobione z materiałów, które są kompletnie nierozpuszczalne ani w izopropanolu, ani w acetonie, ani w metanolu, ani w amoniaku, ani w wielu innych rozpuszczalnikach, które można sobie wyobrazić. Co więcej, praktycznie zawsze mają na samym wierzchu warstwę ochronną. Myłem już całkiem sporo obiektywów różnych firm (w tym tej firmy na CZJ), w różnym wieku i jeszcze mi się nie udało znaleźć takiego, któremu dałoby się zmyć powłoki acetonem lub izopropanolem. Jeżeli chodzi o rozpuszczanie tłuszczów, to te płyny po prostu to umieją i już.
Natomiast jeżeli chodzi o odpowiednią czystość, to tu jest pewna subtelność. Dostępne na "amatorskim" rynku płyny do optyki są najczęściej oparte na izopropanolu "czystym do analizy" (tak się nazywa klasa czystości). Niestety taki izopropanol jest PRAWIE wystarczająco czysty. A to oznacza, że jak się go zostawi na szkle w dużej ilości i odparuje, to zostaną ślady. Dlatego podczas mycia należy nadmiar płynu zebrać. Ten problem dotyczy niestety dosłownie WSZYSKICH płynów czyszczących dostępnych na rynku fotograficznym czy popularnym, jakich dotychczas próbowałem. Próbowałem płynów do okularów, płynów do obiektywów kilku firm (NIE wypróbowałem wszystkich) i czegoś, co producent reklamuje jako (sprzedawany też specjalnie do czyszczenia soczewek) czysty izopropanol. Swoją drogą ten ostatni jest moim zdaniem o tyle lepszy od "płynów", że nie zawiera środków zapachowych ani środków mających ZOSTAĆ na szkle po czyszczeniu i zapobiegać parowaniu (ich dodatkową funkcją jest wyłapywanie oraz przyklejanie kurzu i brudów ;P).
Jednak, podsumowując: do czyszczenia obiektywów zalecam jeden z dostępnych płynów do czyszczenia obiektywów. Należy pamiętać, że one wcale nie są idealne, a właściwie są ledwo akceptowalne, ale rzeczy łatwo dostępnych, które byłyby naprawdę dobre, nie ma.
Przebieg operacji
Na początku proponuję umyć ręce. I wcale nie żartuję. W myciu szkieł chodzi o pozbycie się tłuszczów ze szkła, a nie o rozpuszczenie tłuszczów obecnych na palcach i przeniesienie ich na szkło.
Następnie z powierzchni pacjenta (szkła) należy pozbyć się wszystkiego, co nie jest przylepione. Mnie najwygodniej się to robi przy pomocy pędzelka do obiektywów, choć są tacy, co wolą zdmuchiwać sprężonym powietrzem. Trzeba uważać, aby nie napryskać sobie na szkło cieczą, co takie sprężone powietrze lubi robić. Ten etap jest ważny, ponieważ drobiny na obiektywie są różne mogą to być np. ziarenka piasku, a piasek jest TWARDY i potrafi rysować szkło.
Następnie trzeba sobie przygotować dwie bibułki. Najpierw jedną nasączamy dość hojnie płynem i delikatnie, bez dużego nacisku, myjemy soczewkę. Potem bierzemy drugą - czystą i suchą - i wycieramy płyn. Znowu, nie trzemy mocno. Idea mycia jest taka, że brudy mają się rozpuścić w płynie, a nie mają zostać starte na siłę, bo na siłę możemy zetrzeć za dużo. Jak brud oporny, to należy powtórzyć.
Poza tym warto trzymać się zasady, że do obiektywu dotyka ten kawałek bibułki, który w ogóle nie był wcześniej dotykany palcami. Pędzelka też nie należy dotykać.
Czym to się różni od zestawu "chuch i mikrofibra"?
Otóż tym, że mikrofibra najczęściej jest już brudna, a jedyne, co możemy uzyskać chuchając (zakładając nawet, że nie naplujemy niechcący na obiektyw), to skroplenie się na powierzchni soczewki... wody. A woda tłuszczów nie rozpuszcza. Zmiękczy różne brudy rozpuszczalne w wodzie, ale wszelkie tłuszcze i tym podobne zostają, po czym przy pomocy ściereczki będą rozsmarowane po powłokach. A jak na obiektywie będzie jakaś drobina piasku, to będzie w powłokę wcierana.
Wiem, że informacja o tym, że chuchanie, to to samo, co oblanie wodą, jest dość niepopularna. Jak kiedyś na jakimś forum tak napisałem, odpisano mi, że ślina to jest dość kwaśna i podobno jest dobrym rozpuszczalnikiem organicznym. Otóż po pierwsze ślina NIE jest kwaśna. Zazwyczaj jest prawie dokładnie neutralna i składa się z wody w 99,5%. A po drugie, to osadzenie tego na obiektywie polega na odparowaniu jej z gardła, po czym skropleniu na soczewce, która jest zimniejsza. A odparowanie, a następnie skroplenie cieczy to jest bardzo skuteczna metoda oczyszczania cieczy. Nazywa się destylacją.
CLA
Opisaną wyżej metodą możemy jako tako wyczyścić przednią i tylną soczewkę obiektywu, każdą z jednej strony. To są te soczewki, które się najszybciej i najbardziej brudzą, więc i myć trzeba je najczęściej. Jednak nie znaczy to, że pozostałe pozostaną czyste. Kurz latający w powietrzu jest trochę tłusty. Jednocześnie drobiny kurzu są na tyle małe, że bez żadnego trudu przedostają się do wnętrza właściwie każdego obiektywu. Tak samo (może trochę wolniej), jak przednia szyba samochodu, której NIKT nie dotknął ani razu, a która jakoś zadziwiająco szybko pokrywa się od wewnątrz taką świecącą w słońcu mgiełką. Podobnie szyba skanera zresztą.
Otóż to samo dzieje się również z obiektywami. Dlatego należy co jakiś czas odstawić zupełnie sprawny obiektyw do serwisu, żeby tam go rozkręcili i wyczyścili dokładnie.