Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Bardzo szerokie zoomy - podsumowanie
Dwa superszerokokątne zoomy o różnych założeniach: jeden o wyjątkowo dużym kącie widzenia, drugi patrzący nieco węziej, ale za to znacznie jaśniejszy. Do tego dochodzi konkurencja: firmowy kontra niezależny. Pod wieloma aspektami trudno te obiektywy ze sobą porównać, ale spróbujmy.
Konstrukcja
Obiektyw Sigmy jest stosunkowo duży i solidny, ale ze swymi 600 g nie może konkurować z pełnym kilogramem Nikkora. Ten jest przy tym znacznie dłuższy i ogólnie potężniejszy. Sigma nie jest przy nim kopciuszkiem, ale z pewnością wygląda na poręczniejszą. Mechanikę oba obiektywy mają rozwiązaną podobnie: ogniskowanie jest wewnętrzne, ale zoomowanie już nie. Z tym że przy wydłużaniu ogniskowej, w obu przednia soczewka wędruje w głąb obudowy i zintegrowanej z nią osłony przeciwsłonecznej. Dzięki temu przednie, bardzo wypukłe soczewki stają się lepiej zabezpieczone przed bocznym światłem. Taki ich kształt oczywiście uniemożliwia mocowanie filtrów z przodu obiektywów, ale tylko konstruktorzy Sigmy przewidzieli miejsce dla żelatynowych filtrów za tylną soczewką. Plus dla zooma niezależnego.
Za to jasnością Nikkor bije Sigmę na głowę. Jego F2.8 z pewnością ułatwia kadrowanie, pomaga w pracy autofokusa, choć jak już to mogliśmy zauważyć, sprawia trochę problemów z rozdzielczością obrazu przy otwartej przysłonie. Z tym że znacznie ciemniejsza Sigma - oficjalnie F4.5-5.6, w rzeczywistości F4.4-5.7 - pod innymi względami wcale nie wypada dobrze w narożach klatki.
Każdy z zoomów posiada sporo soczewek ze szkła o niskiej dyspersji, które spełniły swą rolę reduktorów aberracji chromatycznej co najmniej dobrze, a biorąc pod uwagę kąty widzenia obiektywów bardzo dobrze.
Oba zoomy wyposażono w ultradźwiękowy napęd autofokusa, i w obu przypadkach jest on cichy i bardzo szybki.
Na sporą masę obiektywów nieduży wpływ ma metal w ich obudowach. W przypadku Sigmy z tego typu materiału wykonano jedynie osłonę przeciwsłoneczną oraz bagnetowe mocowanie z aparatem. W Nikkorze mamy go ciut więcej, gdyż poza bagnetem metalowy jest przylegający do niego fragment obudowy oraz pierścień ostrości. Za to oba obiektywy zostały uszczelnione dla zapobieżenia przeniknięciu do ich wnętrza pyłu i kropel wody.
Dodam jeszcze, że zdjęcia testowe wykazały zgodną z danymi technicznymi różnicę w kątach widzenia obiektywów z dokładnością do 1 %.
Obsługa
W tej konkurencji Sigma wypada troszkę lepiej od Nikkora, a różnice dotyczą trzech kwestii. Po pierwsze w Nikkorze trudniej trafić palcami na pierścień ogniskowych, a po drugie obiektywowi temu brak jakiejkolwiek możliwości stosowania filtrów. Trzecia sprawa to obecność w Sigmie skali głębi ostrości dla skrajnych ogniskowych (mocowania do Sigmy i Sony / Minolty) albo tylko dla najkrótszej (mocowanie do Nikona i Canona).
Poza tym oba zoomy reprezentują wysoki poziom. Pierścienie obracają się płynnie, z niedużymi, równymi oporami. Pierścienie ustawiania ostrości nie poruszają się podczas pracy autofokusa, a obiektywy dysponują trybami Full-Time Manual, pozwalającymi fotografującemu w każdym momencie przejąć kontrolę nad ostrością. Z tym że w Nikkorze zawsze powoduje to odłączenie autofokusa, natomiast Sigma pracuje tu na sposób kanonowski, tzn. w trybie AF-C autofokus natychmiast likwiduje ręczne korekty.
Rozdzielczość i aberracja chromatyczna
Poniżej zamieszczamy zbiorczą tabelę rozdzielczości testowanych obiektywów wyrażonych w liniach na wysokości kadru (lph). Dla każdego z nich podane są wartości rozdzielczości osiągniętej przy trzech ogniskowych. Górna komórka zawiera rzeczywistą rozdzielczość dla pełnego otworu przysłony (górny wiersz) oraz maksymalną uzupełnioną przysłoną ew. zakresem przysłon przy których ją uzyskano (wiersz dolny). Komórka dolna to wartości z górnej przeliczone na 1 megapiksel, czyli podzielone przez pierwiastek z R, gdzie R jest liczbą milionów punktów obrazu tworzonego przez dany aparat.
Należy dodać, że podana "maksymalna rozdzielczość" dotyczy wartości osiąganych jednocześnie w centrum i na brzegu kadru. Bywa że np. dla F8 mamy 1800/1500 lph, a dla F11 1700/1600 lph. W tabeli znajdzie się ta druga para liczb, jako "bardziej wartościowa". Oczywiście każdy czytelnik po analizie tabel z kompletem wartości rozdzielczości poszczególnych obiektywów, może wynaleźć parę rozdzielczości w środku i na brzegu klatki, którą sam uzna za najlepszą w danej sytuacji, czy dla konkretnego rodzaju zdjęć.
Nikkor co prawda tylko dla ogniskowej 14 mm osiąga w centrum kadru poziom 2000 lph, ale dla 18 mm i 24 mm oraz w całym zakresie przysłon utrzymuje niemal bardzo dobre 1900 lph. I wypadłoby ocenić go w konkurencji rozdzielczości na piątkę, gdyby nie wpadka na brzegach kadru dla najkrótszej ogniskowej - zaledwie 1300 lph. Sigmie konstruktorzy oszczędzili takiej kompromitacji, ale i ona nie jest bez wad. Problem pojawia się w samiusieńkich narożach, gdzie przy krótkich i średnich ogniskowych obraz jest bardzo nieostry. Ogólnie rozdzielczość Sigmy należy ocenić więcej niż dobrze, a to z powodu bardzo wyrównanego poziomu w całym zakresie ogniskowych, niemal stałej różnicy 200 lph pomiędzy środkiem a narożami oraz osiąganiu przy otwartej przysłonie minimalnie tylko gorszych wartości niż przy optymalnej - przeważnie F11. Z kolei Nikkor przeważa ciut wyższym ogólnym poziomem rozdzielczości oraz osiąganiem jej maksimum przy słabszym przymknięciu przysłony - w każdym razie dla krótkich i średnich ogniskowych. Lecz o ile na zdjęciach z Sigmy astygmatyzm nie pojawia się w obszarze tablicy testowej obejmowanej przez pola testowe, tak w Nikkorze widać go przy 14 mm i mocniej otwartej przysłonie. Do tego Nikkor prezentuje nieco wyższy poziom aberracji chromatycznej. Z tym że tu konstruktorzy obu zoomów zasługują na pochwały, gdyż aberracja ta wcale nie jest silna.
Dystorsja
Sigma bije tu Nikkora na głowę, gdyż jej dystorsja - o dziwo poduszkowata, a nie beczkowata - nie przekracza 0,7 %. To wspaniały wynik, zwłaszcza dla tak nietypowego zooma. Nikkor przegrywa przede wszystkim z powodu potężnej 5-procentowej "beczki" pojawiającej się przy najkrótszej ogniskowej. Średnie ogniskowe wypadają lepiej, a długie wręcz bardzo dobrze, ale to nie ratuje tego zooma przed kompromitacją.
Winietowanie
Tu z kolei bardziej wstydzi się Sigma, choć i Nikkor zasługuje tylko na dwójkę z plusem. Sigmie nagana należy się za ostre winietowanie aż o 3 EV pojawiające się przy ogniskowej 12 mm i przysłonie F4.5 oraz niemożność zlikwidowania winietowania nawet maksymalnym przymknięciem przysłony - to już dla całego zakresu zooma. Niewielką pociechą jest zmniejszanie się winietowania przy otwartej przysłonie wraz z wydłużaniem ogniskowej: do 1,5 EV przy 18 mm i nieco ponad 1 EV przy 24 mm. W Nikkorze co prawda dla 14 mm też nawet przy F22 widać ściemnienie naroży kadru, ale dla F2.8 wynosi ono "tylko" 2 EV. Wydłużanie ogniskowej daje przy otwartej przysłonie takie same rezultaty jak w Sigmie, ale pamiętajmy że Nikkor jest tu o 1,5-2 działki przysłony jaśniejszy, więc jego wyniki należy ocenić znacznie lepiej. Do tego dla 24 mm winietowanie daje się u niego dość łatwo zlikwidować, a dla 18 mm jest prawie likwidowalne. Ogólnie rzecz biorąc, w obu obiektywach należało się spodziewać nienajlepszych wyników, ale aż tak złych - zwłaszcza w ciemnej Sigmie - nie podejrzewałem.
Pod światło
Tym razem tylko Sigma zanotowała solidną wpadkę. To dzięki potężnej plamie światła pojawiającej się przy najkrótszej ogniskowej dla otwartej albo lekko otwartej przysłony, a jeśli tę przymkniemy, to spora liczba ostrych blików nie jest już niczym maskowana. Wydłużanie ogniskowej poprawia sytuację, ale w niezbyt dużym stopniu. Nikkor wypada wyraźnie lepiej, choć i jemu do czwórkowej oceny troszkę brakuje. Powodem jest najkrótsza ogniskowa wykazująca się sporą liczbą blików po mocniejszym przymknięciu przysłony. Cechą wspólną obu zoomów jest niewielka, jeśli w ogóle zauważalna poprawa sytuacji, gdy źródło ostrego światła wyprowadzimy poza kadr.
Cena
Oba obiektywy cechuje duża różnica pomiędzy ceną sugerowaną przez dystrybutorów, a cenami ze sklepowych półek. Znacznie bliżej przeciętnego użytkownika plasuje się Sigma, bo fakt że za Nikkora trzeba zapłacić prawie 5000 zł nikogo nie dziwi, ale też nie bardzo kusi do zakupu.
Podsumowanie
Ocena sumaryczna to średnia ważona z wagami o wartości 0,3 dla rozdzielczości i po 0,1 dla pozostałych parametrów. Ocena za samą jakość optyczną (podana w nawiasie) nie uwzględnia Konstrukcji, Obsługi i Ceny. Wagi zachowują względem siebie takie same proporcje jak przy ocenie sumarycznej.
Jakby nie patrzyć Nikkor sumarycznie wypada gorzej od Sigmy. Z tym że w niemal wszystkich dziedzinach, w których przegrywa, jego oceny są niewiele niższe niż zooma niezależnego. Wyjątkiem jest dystorsja, ale akurat tu Sigma wzniosła się na niespodziewanie wysoki poziom. Jednocześnie tam, gdzie ona wypada kompromitująco źle, Nikkor też wcale nie zachwyca. Przyglądając się jednak wynikom testu całościowo, Nikkor podoba mi się bardziej. Wolę efekty miejscami takie sobie, ale w żadnej dziedzinie obiektyw mnie całkowicie nie zawiedzie, co zdarza się Sigmie. Największym, a w każdym razie najtrudniej rozwiązywalnym problemem Nikkora jest oczywiście dystorsja przy 14 mm. Jeśli nie zamierzamy używać go do fotografii wnętrz, czy do reprodukcji :-), a jedynie do reportażu, to kłopot z dystorsją nie będzie tak istotny. Mamy za to duży maksymalny otwór względny, co akurat w tej dziedzinie fotografii może być rzeczą bardzo przydatną.