Długoogniskowe zoomy Nikona - część 5, AF-S VR Zoom-Nikkor 70-200 mm F2.8G IF-ED oraz podsumowanie

Czas na ostatni z pięciu testowanych przez nas długich zoomów Nikona. Jest nim klasyczny, jasny zoom z wyższej półki AF-S VR 70-200 mm F2.8G IF-ED. Przetestujemy go nie tylko w towarzystwie Nikona D300, ale również po dołączeniu doń Nikona D3. Na ostatniej stronie prezentujemy podsumowanie całego testu. Zapraszamy do lektury.

Autor: Paweł Baldwin

22 Sierpień 2008
Artykuł na: 49-60 minut

Długoogniskowe zoomy Nikona - podsumowanie

Po prezentacji poszczególnych długich Nikkorów czas na podsumowanie cyklu. Testowaliśmy trzy zoomy z niskiej półki kosztujące po kilkaset złotych, dwu-trzykrotnie droższy stabilizowany 70-300 mm VR oraz klasyczny, jasny, profesjonalny 70-200 mm F2.8. Przyjrzyjmy się całościowo wynikom testów, porównajmy wyniki w poszczególnych konkurencjach, no i sprawdźmy jak działały systemy stabilizacji VR wbudowane w trzy z opisywanych zoomów.

Konstrukcja

Wśród testowanych obiektywów mamy bardzo szeroki rozrzut zaawansowania konstrukcji wnętrza. Dobrze że trafił się nam też typowy tani zoom konstrukcji sprzed 10 lat, czyli G-Nikkor 70-300 mm. Wtedy ta klasa optyki powszechnie pozbawiona była soczewek ED, natomiast obecnie pojedyncze elementy ze szkła o niskiej dyspersji są często spotykane. I nic dziwnego, gdyż w zoomach ogniskowe rzędu 200 mm i więcej nie mogą się bez nich obyć, jeśli tylko mają reprezentować przyzwoity poziom ostrości. Obserwując wartości rozdzielczości trzech najtańszych Nikkorów dla ich najdłuższych ogniskowych widać że im więcej soczewek ED tym lepsze wyniki.

10 lat temu wewnętrzne ogniskowanie tanich zoomach było rzadkością, a teraz już nie - przykładem 55-200 mm VR. Cieszy też fakt, że konstruktorzy tego typu optyki czasami próbują omijać brak wewnętrznego ogniskowania poprzez dodatkową przekładnię powodującą że przód obiektywu nie obraca się podczas ustawiania ostrości. Swojego czasu Sigma swoje tego typu konstrukcje oznaczała "HF" (od Helical Focusing), ale Nikon żadnego podobnego, efektownego symbolu jak na razie nie wymyślił. Na dodatek w swych materiałach nawet nie napomyka, że jego najtańszy z obecnie produkowanych długich zoomów, 55-200 mm ED takie rozwiązanie posiada. Z tym że w zoomie klasy średniej, czyli VR-Nikkorze 70-300 mm oraz w profesjonalnym 70-200 mm F2.8 wewnętrzne ogniskowanie to oczywisty element konstrukcji. W tym ostatnim jest też system wewnętrznego zoomowania, ale to już wyższa szkoła jazdy, dostępna jedynie w drogiej optyce.

Natomiast ultradźwiękowy napęd autofokusa zstąpił w Nikkorach także na najniższe półki. Powodem było oczywiście wprowadzenie Nikona D40 nie wyposażonego w silnik AF, ale powszechność napędu SWM staje się faktem. Szkoda tylko że w najtańszych AF-Sach brak sprzęgła pozwalającego na ręczne skorygowanie ostrości bez konieczności wyłączania autofokusa. Bo już VR-Nikkor 70-300 mm taką możliwość posiada.

Obudowy trzech obiektywów kosztujących po mniej niż 1000 zł są w całości plastikowe, włączając w to mocowanie bagnetowe. W 70-300 mm VR troszkę metalu już jest, w tym oczywiście bagnet. Cieszy tu też obecność uszczelki połączenia aparatu z obiektywem; spotykamy ją również oczywiście w 70-200 mm F2.8. Tu natomiast plastiku mamy jak na lekarstwo; z tego materiału wykonano jedynie przednią część obudowy.

Jeśli już doszliśmy do przodów, to warto Nikona pochwalić za ich niewielkie rozmiary, w każdym razie w najtańszych modelach. Dzięki "wąskim ryjkom" obu zoomów 55-200 mm, możemy w nich używać filtrów 52 mm. Niemiłym zaskoczeniem jest średnica 67 mm w dość ciemnym VR-Nikkorze 70-300 mm. A może to tylko chęć unifikacji rozmiarów filtrów z podobnej klasy zoomami standardowymi 18-70 mm i 16-85 mm?

Obsługa

Nie da się ukryć, że trzy tańsze z przetestowanych zoomów nie zapewniają wygody obsługi na poziomie wyższym niż trzy z plusem. Zresztą do takiej oceny pretenduje jedynie 55-200 mm VR, a 55-200 mm ED i 70-300 mm G ocenić należy jedynie na trzy punkty. Z tym że przewagi tego pierwszego nie są duże. Warto wymienić nieobracający się przód (ale osłona nie została wyprofilowana), dużą szerokość pierścienia zooma, choć jego opór statyczny mógłby być mniejszy. Za to pierścień ostrości obraca się ze zbyt małym oporem, no i nie ma na nim skali odległości. To samo można zarzucić pierścieniowi zooma 55-200 mm ED, z tym że jest on jeszcze węższy i z tego powodu naprawdę trudno nim obracać. A pierścień ogniskowych ma tu niezbyt równy w zakresie swego ruchu opór. Z tym że zoom ten zyskuje z powodu nieobracającego się przodu z kielichowatą osłoną przeciwsłoneczną. Z kolei 70-300 mm G ma skalę odległości, choć jej indeks jest zbyt mocno od niej oddalony. Jego pierścień ogniskowych można pochwalić za równy poziom oporu statycznego i dynamicznego.

Znacznie droższy zoom 70-300 mm VR zasługuje na czwórkę, choć i jemu do ideału sporo brakuje. Tu opór statyczny pierścienia zooma jest wyraźnie silniejszy od dynamicznego, stąd trudność w drobnej korekcie ogniskowej. Mamy za to niespotykany u tańszych konkurentów komfort obsługi pierścienia ostrości. Przyczyną jest tu oczywiście obecność "prawdziwego", czyli pierścieniowego ultradźwiękowego silnika autofokusa. Uzupełnieniem jest skala odległości i tryb Full-Time Manual.

Za to VR-Nikkor 70-200 mm F2.8 rzecz jasna reprezentuje bardzo wysoki poziom komfortu obsługi. Pierścieniem zooma aż przyjemnie jest kręcić! Przy nim nawet bardzo wygodny pierścień ostrości "wygląda blado". Jednak i w tym zoomie można by się przyczepić do drobiazgów w rodzaju zbyt łatwo odblokowującej się osłony przeciwsłonecznej, czy mylących się czasami suwakowych przełączników na panelu sterowania autofokusa i stabilizacji.

Stabilizacja obrazu VR

No właśnie, jak wygląda skuteczność tej funkcji? Mieliśmy ją tu podaną w trzech odmianach: stabilizację pierwszej generacji w pierwszym profesjonalnym Nikkorze VR (70-200 mm F2.8 rzecz jasna), tę samą wrzuconą niedawno ze względów oszczędnościowych do taniego 55-200 mm VR oraz drugą generację w Nikkorze 70-300 mm VR.

Test przeprowadziłem wykorzystując drgania własnych rąk, dla czasów ekspozycji co najmniej 8-krotnie dłuższych niż "podręcznikowe". Zdjęcia wykonywałem Nikonem D300 przy ogniskowej 200 mm, czyli odpowiedniku małoobrazkowej 300 mm. Najpierw każdego obiektywu użyłem do zdjęć służących jako odniesienie: wykonanych z wyłączoną stabilizacją przy czasie 1/40 s, czyli mniej więcej 8-krotnie dłuższym niż pozwalają zasady. Następnie przy włączonej stabilizacji naświetliłem serie zdjęć przy 1/40 s, 1/20 s i 1/10 s, a więc czasach 8-, 16- i 32-krotnie dłuższych od dopuszczalnych. Każdym obiektywem wykonywałem po dwie serie zdjęć: jedną przy ustawionym bardzo dużym dystansie ostrości, drugą przy ostrości ustawionej na 2 m. Pozwoliło to wykazać jak bardzo spada skuteczność stabilizacji przy większych skalach odwzorowania, gdy do głosu dochodzą liniowe drgania obiektywu, nie wykrywane przez systemy detekcji układu VR, uczulone wyłącznie na ruchy kątowe. Wyniki testu zawarłem w tabeli.

Procentowe udziały zdjęć mocno rozmazanych, lekko rozmazanych i ostrych wykonanych trzema Nikkorami VR dla dwóch odległości fotografowania, przy poszczególnych czasach naświetlania.

Z pierwszej kolumny wyników (tej dotyczącej zdjęć bez stabilizacji), wynika że szanse na wykonanie nieporuszonego ujęcia przy 8-krotnym przedłużeniu ekspozycji ponad obowiązujące zasady nie są duże. Niewątpliwie najlepiej wypada zoom 55-200 mm, który ma ostrych zdjęć tyle samo co 70-300 mm, ale słabo rozmazanych więcej niż on. Liczby te obrazują oczywiście efekty drżenia moich własnych rąk, u innych z pewnością wyniki byłyby nieco inne. Ważniejsze jednak, jak duży jest wzrost odsetka ostrych ujęć po włączeniu stabilizacji. To widzimy w drugiej kolumnie wyników, w jej prawej części. Wśród zdjęć wykonywanych przy niewielkiej skali odwzorowania udział ostrych wynosi 80-100 %, a więc jest naprawdę wysoki. Wyraźnie gorzej wypadają zdjęcia robione z 2 m, choć wyjątkiem od tej zasady okazuje się zoom 55-200 mm. Być może to nieduża masa tego obiektywu powoduje że drży on w moich dłoniach inaczej niż konkurenci - innego wytłumaczenia nie znalazłem. Gdy przejdziemy do ekspozycji 16-krotnie dłuższych, widzimy wyraźnie gorsze wyniki zooma 70-200 mm. Przy zdjęciach na duże odległości najlepiej daje sobie radę 70-300 mm, co nie dziwi - to w końcu VR drugiej generacji. Z tym że starszy VR zooma 55-200 mm wypada niewiele gorzej, a przy zdjęciach na 2 m wręcz o klasę lepiej. Jeszcze ciekawiej robi się przy ekspozycjach 32-krotnie za długich, kiedy to najtańszy z trzech VR-Nikkorów wypada najlepiej. Czyżby mała masa była równie skutecznym środkiem na drgania jak system stabilizacji nowszej generacji?

Rozdzielczość i aberracja chromatyczna

Poniżej zamieszczamy zbiorczą tabelę rozdzielczości testowanych obiektywów wyrażonych w liniach na wysokości kadru (lph). Dla każdego z nich podane są wartości rozdzielczości osiągniętej przy trzech ogniskowych. Górna komórka zawiera rzeczywistą rozdzielczość dla pełnego otworu przysłony (górny wiersz) oraz maksymalną uzupełnioną przysłoną ew. zakresem przysłon przy których ją uzyskano (wiersz dolny). Komórka dolna to wartości z górnej przeliczone na 1 megapiksel, czyli podzielone przez pierwiastek z R, gdzie R jest liczbą milionów punktów obrazu tworzonego przez dany aparat.

Należy dodać, że podana "maksymalna rozdzielczość" dotyczy wartości osiąganych jednocześnie w centrum i na brzegu kadru. Bywa że np. dla F8 mamy 1800/1500 lph, a dla F11 1700/1600 lph. W tabeli znajdzie się ta druga para liczb, jako "bardziej wartościowa". Oczywiście każdy czytelnik po analizie tabel z kompletem wartości rozdzielczości poszczególnych obiektywów, może wynaleźć parę rozdzielczości w środku i na brzegu klatki, którą sam uzna za najlepszą w danej sytuacji, czy dla konkretnego rodzaju zdjęć.

Przyjrzyjmy się najdłuższej ogniskowej, przy której bardzo dobrze widać rolę soczewek ED. Jeśli ich brak, to rozdzielczość - zwłaszcza przy otwartej przysłonie - jest kiepska lub wręcz bardzo zła, jak w przypadku zooma 70-300 mm G. Tu pomagać może silne przymknięcie przysłony, choć wcale nie musi, czego przykładem jest z kolei VR-Nikkor 55-200 mm. Za to przy najkrótszej ogniskowej Nikkory nie-ED potrafią wypaść niewiele gorzej od pozostałych. Jednak bardzo dobry poziom 2000 lph zarezerwowany jest dla profesjonalnego 70-200 mm F2.8. Średnia ogniskowa jest bardzo wyrównana w zoomach amatorskich, a 70-300 mm G rehabilituje się tu za przegrane na obydwu krańcach zakresu zooma, choć tradycyjnie bardzo lubi być mocno przymykany. A 70-200 mm wyraźnie góruje, zarówno maksimami rozdzielczości, jak i mniejszym stopniem przymknięcia przysłony przy których te maksima osiąga.

Za swą aberrację chromatyczną wstydzić powinien się tylko G-Nikkor 70-300 mm, a gorszy od "dobrego" wynik ma oprócz niego tylko 55-200 mm VR. Znowu więc na końcu stawki mamy dwa obiektywy bez soczewek ED.

Dystorsja

Z kolei tu G-Nikkor 70-300 mm wypada bardzo dobrze, choć przyznać należy że pełnoklatkowym obiektywom na mniejszych od 24 x 36 mm matrycach łatwiej jest osiągać dobre wyniki dystorsji niż w sytuacji gdy optyka wykorzystuje całe swoje pole obrazowania. Dlatego piątkowe oceny obu zoomów 70-300 mm i 70-200 mm na Nikonie D300 cenię na równi z "4,5" VR-Nikkora 55-200 mm.

Winietowanie

Tu znowu przewagę - i to znacznie większą niż przy dystorsji - miały te obiektywy, które na zdjęciach pokazywały tylko obraz z centrum pola swojego widzenia. Nie dziwią więc oceny 5,5 punktu obu zoomów 70-300 mm oraz 70-200 mm na Nikonie D300. Jednak oba amatorskie DXowe obiektywy 55-200 mm wcale nie wypadły źle, a ED-Nikkor 55-200 mm zasłużył nawet na 4 punkty. Znacznie gorzej rzecz się ma gdy próbujemy wykorzystać pełen kadr z jasnego 70-200 mm. Pełen otwór przysłony oznacza tu ostre ściemnienie naroży o niemal 2 EV, a przymykanie nie przy każdej ogniskowej szybko pomaga. Tak się więc złożyło, że jedyną w teście dwóję otrzymał wart ok. 18000 zł zestaw Nikon D3 + Nikkor 70-200 mm F2.8.

Pod światło

W tym wypadku sytuacja odwróciła się, gdyż tu mniejsze szanse na dobry wynik miały obiektywy pełnoklatkowe pracujące na matrycach formatu DX. Ostre światło potrafi bowiem zajrzeć głęboko do ich wnętrza, a my jego źródła nie widzimy nawet w kadrze. Jeśli do tego dorzucimy fakt złego wypadania w tej konkurencji jasnych, wielosoczewkowych konstrukcji, przestaje dziwić niska ocena zooma 70-200 mm na Nikonie D300. W studio nie wypadł on nawet źle, ale przy zdjęciach plenerowych pokazał że potrafi niemile zaskoczyć. Dobrze chociaż że obiektyw ten w towarzystwie Nikona D3 zachowuje się może nie dobrze, ale z pewnością na akceptowalnym poziomie. Identyczną ocenę uzyskał G-Nikkor 70-300 mm, ale tu elementem który mocno wpłynął na niezbyt wysokie noty była pojedyncza, ostra, dobrze widoczna, a trudna do usunięcia plamka światła. Bo ogólny poziom tego zooma przy zdjęciach pod światło jest wyższy niż jasnego 70-200 mm. Oba zoomy 55-200 mm wypadły tu dobrze, 55-200 mm VR nawet więcej niż dobrze. Niewątpliwym zwycięzcą jest jednak VR-Nikkor 70-300 mm, który pomimo swej pełnoklatkowości uzyskał 4,5 punktu.

Cena

"Najniższe ceny sklepowe" to zakres 5 najniższych cen obiektywów znalezionych w porównywarce www.skąpiec.pl pod koniec lipca.

Układ cen w tabeli wyraźnie pokazuje podział testowanych zoomów na trzy półki. Na tej najniższej VR-Nikkor 55-200 mm góruje ceną, a powodem z pewnością jest obecność systemu stabilizacji. Nikkor 55-200 mm ED jest o prawie 200 zł tańszy, choć od podstawowego, amatorskiego długiego zooma fotoamatorzy mogą wymagać ceny jeszcze niższej. No ale jeśli chce się fotografować dwiema soczewkami ED, to za tę przyjemność trzeba zapłacić. 70-300 mm G jest taniutki, ale on schodzi już z rynku.

VR-Nikkor 70-300 mm plasuje się z ceną tam gdzie powinien, ale tylko jeśli weźmiemy pod uwagę jego parametry jakościowe. Bo gdy spojrzymy na światło i zakres ogniskowych, to nawet dodatek systemu VR nie usprawiedliwia konieczności płacenia za niego sumy półtora tysiąca złotych.

Jasny 70-200 mm jest z pewnością drogim obiektywem, ale to w końcu optyka klasy Pro. Jego cena jest jedynie akceptowalna, zwłaszcza że analogiczny Canon ostatnio staniał i można go kupić za kilkaset złotych mniej. Może to samo stanie się niedługo z Nikkorem 70-200 mm?

Podsumowanie

Ocena sumaryczna to średnia ważona z wagami o wartości 0,3 dla rozdzielczości i po 0,1 dla pozostałych parametrów.

Ocena za samą jakość optyczną (podana w nawiasie) nie uwzględnia Konstrukcji, Obsługi i Ceny. Wagi takie same jak przy ocenie sumarycznej.

Żaden z obiektywów nie wypadł gorzej niż na czwórkę z minusem, choć to oczywiście żaden powód do chwały. Takim mogłaby być ocena 4,7 punktu przyznana zoomowi 70-200 mm na Nikonie D300, gdyby nie skaza w postaci trói za zdjęcia pod światło. Ocena ta nie odbiła się jednak tak mocno jak dwa punkty tego zooma ocenianego za winietowanie w towarzystwie Nikona D3. Przyznajmy jednak że do uzyskania z pewnością nie satysfakcjonującej oceny 4,3 punktu przyczyniły się też zdjęcia pod światło i trochę dystorsja. Dwa zoomy nie-ED wypadły w sumie dość podobnie, choć 55-200 mm reprezentuje wyraźnie równiejszy poziom, a 70-300 mm został podciągnięty za pomocą wysokich ocen za dystorsję i winietowanie. Na koniec zostawiłem sobie pochwały, na które zasłużyły obiektywy 55-200 mm ED i VR-Nikkor 70-300 mm. Pierwszy z równym, czwórkowym poziomem jakości obrazu jest bez wątpienia zwycięzcą - i to w dobrym stylu - na dolnej półce długich zoomów Nikona. Z kolei drugi, wyraźnie droższy, reprezentuje więcej niż dobry poziom jakościowy, którego - przyznam - nie spodziewałem się przed testem. Obiektyw bez obaw może reprezentować Nikkory na średniej półce i nie ma co zwracać uwagi że niektórzy śmieją się z jego światła. Według mnie, to właśnie ten zoom jest zwycięzcą całego testu

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska

Następna

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Obiektywy
Nowe hybrydowe obiektywy Canon RF - pierwsze wrażenia
Nowe hybrydowe obiektywy Canon RF - pierwsze wrażenia
Unikalny zoom RF 70-200 mm f/2.8 IS USM Z oraz stałki RF 50 mm f/1.4 VCM i 24 mm f/1.4 VCM wzbogacają katalog szkieł Canona przeznaczonych jednocześnie do filmu i fotografii. Nowym...
24
Sigma 500 mm f/5.6 DG DN OS Sports - opinia Wojciecha Sobiesiaka
Sigma 500 mm f/5.6 DG DN OS Sports - opinia Wojciecha Sobiesiaka
Sigma 500 mm f/5.6 DG DN OS to unikalny teleobiektyw, który łączy wysoką jakość optyczną z wyjątkowo lekką i kompaktową jak na tę klasę obiektywu obudową. O tym jak sprawdza się w rzeczywistej...
32
Sony FE 85 mm f/1.4 GM II - test obiektywu
Sony FE 85 mm f/1.4 GM II - test obiektywu
Nowa portretówka Sony to pierwsza stałka ze zaktualizowanej serii GM II. Otrzymujemy m.in. udoskonaloną, lżejszą konstrukcję, nowy silnik AF i jeszcze bardziej wyżyłowaną optykę. Czy...
37
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (1)