Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Duża część kupujących EOS-a 400D lub 350D nie ma pretensji, że do aparatu dokładany jest tani, plastikowy zoom 18-55 mm. Gdy jednak chodzi nam po głowie EOS 30D albo EOS 5D, to już pierwszej z brzegu "zatyczki korpusu" nie damy sobie wcisnąć, i dobrze zastanowimy się, czy nie warto zaopatrzyć się w jakieś lepsze szkiełko. Coraz częściej też nawet początkujący amatorzy fotografujący tanimi lustrzankami zdają sobie sprawę, że bez dobrego obiektywu trudno wykorzystać możliwości aparatu. Stąd i w tej grupie użytkowników widać zainteresowanie optyką klasy średniej.
Postanowiliśmy porównać trzy standardowe zoomy należące do tej klasy. Wybraliśmy je, kierując się poziomem ich zaawansowania oraz parametrami katalogowymi, starając się jednocześnie, by można je było kupić za sumę niższą od 2000 zł. Przetestowane zostały więc:
]
Wszystkie te obiektywy przeznaczone są wyłącznie do niepełnoklatkowych lustrzanek cyfrowych. W teście wystąpią w towarzystwie dwóch amatorskich canonów: EOS-a 400D i EOS-a 30D. Wynikami testów z "trzydziestki" powinni się też zainteresować użytkownicy Canonów 20D i 350D, które w teście zachowałyby się bardzo podobnie, a to ze względu bliskie pokrewieństwo matryc CMOS montowanych w tych trzech lustrzankach.
Poszczególne obiektywy zostaną zaprezentowane w oddzielnych artykułach, a do ostatniego zostanie dołączone syntetyczne porównanie tych zoomów i podsumowanie testu.
Canon EF-S 17-85 mm f/4-5.6 IS USM
Zaprezentowano go dwa i pół roku temu wraz z EOS-em 20D, jako jeden z pierwszych obiektywów EF-S o polu obrazowania mniejszym od klatki 24x36 mm. Może być używany wyłącznie z niepełnoklatkowymi cyfrowymi lustrzankami o zmniejszonym lustrze, czyli z EOS-em 300D i następnymi: 20D, 350D, 30D i 400D. Powodem tego ograniczenia jest głębsze niż w pozostałych obiektywach EF wsunięcie tylnego członu optyki w głąb korpusu, co ułatwiło projektowanie szerokokątnych obiektywów przeznaczonych do lustrzanek z przetwornikami o formacie APS-C.
Od czasu pokazania się na rynku obiektyw ten samotnie reprezentuje u Canona klasę średnią standardowych zoomów. Niżej plasują się typowo amatorskie obiektywy o zakresie 18-55 mm, a wyżej drogi, również stabilizowany, jasny EF-S 17-55 mm f/2.8 oraz profesjonalne zoomy pełnoklatkowe.
Konstrukcja
Przy swoim zakresie ogniskowych opisywany zoom stanowi w Canonach o współczynniku kadrowania 1,6 odpowiednik małoobrazkowego 27-136 mm. Jest to jak na zoom standardowy bardzo dobry zakres, który zapewnia dużą wygodę fotografowania. Znacznie gorzej jest z jasnością, która do wysokich nie należy, zwłaszcza że zoom ten szybko ciemnieje wraz z wydłużaniem ogniskowej: F4 mamy tylko do 24 mm, a już od 50 mm obowiązuje F5.6. Jednak tyle trzeba było zapłacić jest to jednak cena za sensowne rozmiary obiektywu i w miarę rozsądną cenę.
W konstrukcji optycznej znalazło się aż 17 soczewek rozmieszczonych w 12 grupach. "Nietypowego" szkła mamy tu niewiele - zaledwie jedną soczewkę obustronnie asferyczną. Duża liczba elementów optycznych została jednak tak umiejętnie "upchnięta", że obiektyw nie jest szczególnie duży, a przy tym niewiele wydłuża się podczas zwiększania ogniskowej. Zastosowany układ wewnętrznego ogniskowania powoduje, że przód obiektywu nie obraca się podczas ustawiania ostrości. Nieco większa niż w innych zoomach tej klasy średnica obudowy wynika z obecności systemu stabilizacji obrazu. Dobrze jednak, że średnica mocowania filtra pozostała na (w miarę) akceptowalnym dla niezbyt zasobnego w finanse amatora poziomie 67 mm.
Obudowa obiektywu wykonana jest w stu procentach z tworzyw sztucznych, co w tej klasie sprzętu nie razi, ale niektórym sprawi pewien niedosyt. Jedyną widoczną z zewnątrz metalową częścią obiektywu jest bagnetowe mocowanie. Z pewnością jednak ilość metalu użytego w wewnętrznej konstrukcji tego zooma jest większa niż na zewnątrz, o czym świadczyć może spora, choć rozsądna masa obiektywu nieco poniżej połowy kilograma.
Obiektyw w pełni współpracuje z E-TTL II, przekazując do aparatu potrzebną temu systemowi pomiaru błysku informację o ustawionej odległości.
Obsługa
Wygoda obsługi tego zooma kształtuje się na poziomie znanym już z innych obiektywów Canona tej klasy. Szeroki, gumowany pierścień ogniskowych znajduje się z przodu obudowy i świetnie układa się pod palcami dłoni podpierającej aparat. Opór pierścienia jest nieduży i dość płynny, ale czuć że w mechanizmie zmiany ogniskowej przeważa plastik, a nie metal. Tuż za pierścieniem zooma umieszczono wąski pierścień zmiany ostrości, który poprzez przekładnię zwalniającą połączony jest z umieszczoną za nim skalą odległości. Pierścień ten obraca się z równym, niezbyt dużym, ale "chropowatym" oporem typowym dla canonowskiej optyki autofocus. "Dla canonowskiej", gdyż w opór wliczone jest działanie mechanizmu Full-Time Manual, który można porównać do jednostronnego sprzęgła. Nie przenosi on ruchu mechanizmu ustawiania ostrości na pierścień odległości podczas pracy autofokusa (dzięki czemu pierścień jest wtedy nieruchomy), ale w każdym momencie, nawet nie wyłączając układu AF możemy ręcznie skorygować ustawioną automatycznie ostrość. To bardzo wygodna i przydatna cecha tego obiektywu. Napęd autofokusa stanowi pierścieniowy silnik USM pracujący cichutko i sprawnie, choć jego prędkość przy długich przelotach z jednego końca skali odległości na drugi wcale nie jest taka duża.
Minimalna odległość ogniskowania wynosi 0,35 m, co przy najdłuższej ogniskowej zapewnia skalę odwzorowania 0,28x (1:3,6).
Stabilizacja obrazu
Wbudowany w obiektyw układ optycznej stabilizacji obrazu Image Stabilizer ma gwarantować zabezpieczenie przed poruszeniem zdjęć nawet przy ekspozycjach ośmiokrotnie dłuższych niż zezwala reguła odwrotności ogniskowej. Według niej, by poruszenie aparatu nie było widoczne na zdjęciu, dopuszczalna wartość czasu naświetlania wyrażonego w sekundach nie może być większa od odwrotności ogniskowej wyrażonej w milimetrach (mowa oczywiście o fotografowaniu z ręki - bez statywu). Z naszych testów wynika, że obietnice Canona zostały spełnione. Konkurencyjny nikonowski system VR (Vibration Reduction) w wersji II działa nieco sprawniej, choć należy przyznać, że jest on młodszy od zastosowanego w EF-S 17-85 mm układu IS. Piłeczka jest teraz po stronie Canona i bardzo niewykluczone, że w swym kolejnym wcieleniu system IS pokona VR II.
Na drugiej stronie oceniamy jakość zdjęć wykonanych opisywanym obiektywem i podsumowujemy wyniki testu. Zapraszamy!