Branża
Zebraliśmy dla Was oferty Black Friday i Black Week w jednym artykule! Sprawdźcie najlepsze promocje od producentów i dystrybutorów
Test
Rozdzielczość i aberracja chromatyczna
To najważniejszy dla większości fotografujących parametr obiektywu. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
Poniżej tabele z wartościami rozdzielczości obrazu uzyskanego z zooma Canon EF-S 17-85, w EOS-ach 30D i 400D przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
; ; ; ; ; ;30D;30D;400D;400D; ;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;F4;1500;1200;1700;1300;F5.6;1600;1300;1700;1300;F8;1600;1300;1700;1300;F11;1700;1400;1800;1400;F16;1700;1400;1700;1400]
; ; ; ; ; ;30D;30D;400D;400D; ;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;F4;-;-;-;-;F5.6;1500;1200;1600;1200;F8;1500;1300;1600;1300;F11;1500;1400;1600;1400;F16;1500;1400;1500;1400]
; ; ; ; ; ;30D;30D;400D;400D; ;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;F4;-;-;-;-;F5.6;1500;1200;1500;1300;F8;1500;1300;1500;1300;F11;1500;1400;1500;1300;F16;1500;1400;1500;1300]
Canonowski zoom 17-85 mm "spełnił swój obywatelski obowiązek", gdyż przy najkrótszej ogniskowej pozwolił obu aparatom uzyskać maksymalne dla nich, a osiągalne w towarzystwie optyki najwyższej klasy rozdzielczości obrazu, odpowiednio 1700 lph dla EOS-a 30D i 1800 lph dla EOS-a 400D. Ale to jedyny tak wyraźny plus testowanego zooma w tej części testu. Problemem stają się średnie i dłuższe ogniskowe, przy których jedynie w 10-megapikselowym EOS-ie 400D można spróbować osiągnąć 1600 lph w centrum kadru, ale poza tym normą staje się 1500 lph. Ciekawostką jest jednak to, że brzeg obrazu reprezentuje niemal identyczny poziom rozdzielczości w całym zakresie ogniskowych, bez względu na to co się dzieje w środku kadru. Warte zauważenia jest też osiąganie przez 8-megapikselowego EOS-a 30D na brzegu kadru wyników identycznych, a przy najdłuższej ogniskowej nawet lepszych niż przez bogatszego o 25% fotokomórek EOS-a 400D. Pewnym problemem, który z pewnością może być widoczny na zdjęciach, jest spora różnica rozdzielczości pomiędzy środkiem a brzegiem kadru przy najkrótszej ogniskowej. Wynosi ona 300 lph dla EOS-a 30D, a dla EOS-a 400D dla niemal wszystkich przysłon 400 lph.
Ta wyraźna różnica rozdzielczości środka i brzegów spowodowana jest występującą przy najkrótszej ogniskowej wyraźną boczną aberracją chromatyczną oraz niewiele przy niej widocznym astygmatyzmem. Druga z tych wad zanika wraz z przymykaniem przysłony, ale pierwsza nie i stąd nie najlepsze wyniki. Przy dłuższych ogniskowych aberracja chromatyczna już nie występuje, a astygmatyzm choć zanika dopiero przy F11-F16, to nie przeszkadza zbytnio.
Dystorsja
Ma ona typowy dla standardowych zoomów przebieg: od beczkowatej dla najkrótszej ogniskowej, do "poduszki" przy średnich i długich. Ta druga nie przekracza wartości 1% (wartość odkształcenia w stosunku do nie zniekształconego obrazu) i w związku z tym jest tylko lekko widoczna. Jednak z "beczką" jest już znacznie gorzej, gdyż przekracza ona 4,5%, a to naprawdę sporo. Na brzegach zdjęć testowych widać próby prostowania tej beczki, dzięki czemu wydaje się ona mniej wyrazista. Ale i tak jest to chyba najbardziej widoczna już na pierwszy rzut oka wada optyczna canonowskiego zooma 17-85 mm.
Winietowanie
Tu także problemem jest najkrótsza ogniskowa, przy której winietowania stuprocentowo nie likwiduje nawet całkowite przymknięcie przysłony. Dobrze jednak, że niemal całkowicie znika ono przy F16. Zresztą winietowanie nie jest wcale bardzo silne i nawet przy całkiem otwartej przysłonie ściemnienie naroży kadru względem środka nie przekracza 1,5 EV.
Przy dłuższych ogniskowych sytuacja wyraźnie się poprawia: przy pełnym otworze ściemnienie wynosi maksimum 0,75 EV, a przymknięcie przysłony do F8 (czyli o zaledwie jedną działkę) likwiduje problem.
Dość istotny jest też charakter winietowania, czyli jak płynnie ściemnia się obraz od środka do brzegu. Od tego bowiem, na równi z różnicą jasności pomiędzy tymi obszarami kadru, zależy jak bardzo winietowanie jest widoczne na zdjęciu. W przypadku tego zooma obraz ściemnia się dość ostro przy najkrótszej i najdłuższej ogniskowej, a przy 50 mm bardzo łagodnie.
Pod światło
To chyba najjaśniejsza strona tego obiektywu, gdyż przy trudnych zdjęciach wykonywanych w kierunku silnego źródła światła, niełatwo zmusić testowany obiektyw do stworzenia blików, plam i rozświetleń. Przy tym wszystkim obraz nie traci kontrastu. Pojedyncze drobne bliki, których zresztą trudno się dopatrzyć, mogą czasami pojawić się przy mocniejszym przymknięciu przysłony, ale to sytuacja zupełnie wyjątkowa.
Podsumowanie
Canon EF-S 17-85 mm to przedstawiciel klasy średniej-wyższej wśród standardowych zoomów w kwestii parametrów katalogowych, ale jakościowych już w mniejszym stopniu. Bardzo porządna - choć w dużej mierze plastikowa konstrukcja, uniwersalny zakres ogniskowych - choć jasność już nie bardzo rewelacyjna, obecność systemu redukcji drgań obrazu - ale cena rzędu 2000 zł. Jednocześnie oceny jakości obrazu nie są w pełni jednoznaczne. Bo cóż, że obiektyw osiąga przy najkrótszej ogniskowej bardzo wysoką rozdzielczość w centrum kadru, gdy jednocześnie brzegi są "rozkładane" przez aberrację chromatyczną. Dystorsja ma nieduże wartości przy średnich i długich ogniskowych, ale przy najkrótszej "beczka" osiąga wartość aż 4,5%. Analogicznie jest z winietowaniem, które nie będzie przeszkadzać poza najkrótszą ogniskową, ale tu w zasadzie nie daje się zlikwidować.
Warto też zauważyć, że niemal zawsze EOS 30D lepiej od EOS-a 400D wykorzystuje swój potencjał pikseli dla stworzenia obrazu o jak najwyższej rozdzielczości. Przekonać się o tym można przeliczając rozdzielczości na matrycę 1-megapikselową, czyli sprawdzając, jak wykorzystuje swoje możliwości każdy z megapikseli przetwornika CMOS. Wystarczy podzielić rozdzielczości osiągane przez EOS-a 30D przez 8,2 (Mp), a EOS-a 400D przez 10,1. Uzyskane w ten sposób "rozdzielczości przeliczone" są dla EOS-a 30D wyższe. Niewątpliwie ciekawostką jest fakt, że w niektórych przypadkach 8-megapikselowy EOS 30D daje przy współpracy z opisywanym obiektywem obraz o wyższej "bezwzględnej" rozdzielczości niż 10-megapikselowy EOS 400D. Widać, że canonowski zoom 17-85 mm bardziej lubi pracować z "trzydziestką" niż "czterysetką".
Niewątpliwie Canon EF-S 17-85 mm jest całkiem niezłym obiektywem, ale tak jak i w niektórych jemu podobnych konstrukcjach wyraźne zalety sąsiadują z nieco denerwującymi wadami. Jednak ponieważ tych drugich nie jest wiele, a poza tym wszystkie pojawiają się tylko przy najkrótszej ogniskowej, nie wszystkim muszą przeszkadzać.
Dane techniczne.
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 4,5
Obsługa: 4,5
Rozdzielczość: 4
Aberracja chromatyczna: 4
Dystorsja: 3,5
Winietowanie: 3
Zdjęcia pod światło: 5
Cena: 3 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 2300 zł)
Ocena sumaryczna: 4,0
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Za pomocą dotychczasowych metod trudno też testować rozdzielczość aparatów cyfrowych - także ze względów wyżej opisanych. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Rozdzielczość określamy tu w liniach na wysokość obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, przeliczając najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania - wszystkie wykonane przy najbardziej problematycznej ogniskowej 17 mm.