Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Bardzo użyteczny zakres, stałe światło f/2.8, stabilizacja, a do tego całkiem kompaktowa budowa i rozsądna cena - jak ten ciekawy zoom do bezlusterkowców APS-C Sony sprawdza się w praktyce?
Na papierze wygląda to więcej niż dobrze. Tamron 17-70 mm f/2.8 Di III VC RXD to odpowiednik typowego pełnoklatkowego zooma 24-105 mm f/4 w wariancie do bezlusterkowców APS-C. Po całej serii ciekawych zoomów do „siódemek”, Tamron przypomina sobie o mniejszym obrazku, wprowadzając na rynek obiektyw, który nie ma w systemie bezpośredniego konkurenta. Tylko czy w tej cenie (4090 zł) model ten znajdzie dla siebie uzasadnienie?
Konstrukcję obiektywu wyczerpująco omówiliśmy już w dniu jego premiery, a to co warto podkreślić, to zastosowanie stabilizacji optycznej, z której producent wycofał się w przypadku szkieł pełnoklatkowych (zdając się na wbudowaną stabilizację matrycy). Tu system VC obiektywu ma współpracować z technologią SteadyShot, zapewniając jeszcze lepsze wyniki nie tylko podczas fotografowania, ale również filmowania.
Aksamitny matowy tubus z wytrzymałych tworzyw, staranne wykończenie, uszczelka okalająca stalowy bagnet - nowa konstrukcja pod względem stylistyki i zastosowanych materiałów wpisuje się w całą linię najnowszych obiektywów producenta. Tamron 17-70 mm f/2.8 Di III VC RXD jest więc solidny i estetyczny.
Na obudowie nie znajdziemy dodatkowych przycisków i przełączników czy skali odległości, ale pierścienie pracują precyzyjnie - zoom nawet z lekkim oporem. By pokonać cały zakres ogniskowych wystarczy mniej niż pół obrotu nadgarstkiem a długość tubusu zwiększa się o mniej niż 1/3 długości.
To generalnie bardzo zwarta i kompaktowa konstrukcja, która choć wizualnie nieco dominuje niewielki korpus Sony A6600, jest na tyle lekka (525 g), że tworzy z nim nieźle wyważony zestaw, który można z powodzeniem obsługiwać jedną ręką.
Dystorsja jest naprawdę potężna. Na szerokim kącie 17 mm mamy do czynienia z wyraźną „beczką”, która już w okolicy ogniskowej 24 mm przechodzi stopniowo w nie mniej uciążliwą „poduszkę” na długim końcu. Wygląda na to, że Tamron postanowił zdać się w zupełności na systemową korekcję geometrii, która - co trzeba podkreślić - radzi sobie całkiem nieźle.
Dystorsja i winieta przy ogniskowej 17 mm i przysłonie f/2.8
Dystorsja i winieta przy ogniskowej 17 mm i przysłonie f/2.8 (po korekcji)
Dystorsja i winieta przy ogniskowej 70 mm i przysłonie f/2.8
Dystorsja i winieta przy ogniskowej 70 mm i przysłonie f/2.8 (po korekcji)
1/1600 s, f/2.8, ISO 100, ogniskowa: 70 mm (ekwiwalent dla pełnej klatki)
Podobnie winieta - bardzo mocna przy f/2.8 znika niemal całkowicie po aktywacji systemowej korekcji. By pozbyć się jej również z surowych plików, musimy przymknąć przysłonę przynajmniej o 2 EV.
1/2500 s, f/2.8, ISO 100, ogniskowa: 105 (ekwiwalent dla pełnej klatki)
ObiektywTamron 17-70 mm f/2.8 Di III VC RXD całkiem dobrze wypada w pracy pod światło - wydobycie widocznych na zdjęciach blików i flar wymagało pewnego wysiłku. Kontrast widocznie spada, ale to typowe gdy w kadrze pojawia się silne źródło światła. Korzystanie z dołączonej do zestawu osłony przeciwsłonecznej powinno skutecznie wyeliminować problem.
W zdjęciach pod światło wyraźnie uwidacznia się jednak aberracja chromatyczna. Fioletowe i zielone obwódki znajdziemy bez problemu na kontrastowych krawędziach, ale w zasadzie tylko na brzegach kadru, ich intensywność też na pierwszy rzut oka mieści się w normie.
Nie będziemy za to narzekać na ostrość. Zdjęcia są szczegółowe już od f/2.8 a przymknięcie przysłony do f/4 jeszcze sytuację poprawia. Co ważne, bardzo dobrze zachowuje się na długim końcu, dzięki czemu sprawdzi się również jako uniwersalna portretówka.
Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy w połączeniu z Sony A6600, wyposażonym w 24-milionową matrycę CMOS APS-C. W aparacie wyłączyliśmy wszystkie funkcje systemowej korekcji obrazu.