Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Najnowszy superzoom Tamrona to kompaktowa konstrukcja adresowana do entuzjastów fotografii sportu i przyrody. Oto nasz szybki test jednego z pierwszych egzemplarzy tego ciekawego szkła do pełnoklatkowych korpusów Sony.
Patrząc na cenę (7590 zł) i główne parametry, nowego Tamrona należy umieścić dokładnie pomiędzy „krótszym”, ale sporo tańszym zoomem Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS (ok. 4500 zł), a dłuższym, natywnym modelem Sony FE 200-600 mm f/5.6-6.3 G OSS, do którego trzeba jednak dopłacić ok. 1000 zł.
Sytuacja jest oczywiście bardziej skomplikowana, bo dla użytkowników małych korpusów Sony znaczenie mają też waga i gabaryty optyki, którą do nich podpinają. Oraz oczywiście jakość optyczna, bo korekcja wad optycznych, a zwłaszcza utrzymanie dobrej rozdzielczości w całym zakresie, w modelach o tak dużej rozpiętości ogniskowych, nie jest wcale proste.
W nasze ręce trafił jeden przedsprzedażowy jeszcze egzemplarz, dlatego z pomiarami w studio poczekamy na finalny model. Tymczasem zobaczmy jak prezentuje się sama konstrukcja i co mówią nam pierwsze plenerowe zdjęcia, wykonane z korpusem Sony A7 III.
Tamron znów stara się być kompromisem między bardzo podobną pod względem wymiarów, ale o prawie 600 g lżejszą Sigmą, a dłuższym aż o 11 cm i cięższym o niemal 400 g modelem Sony. Obudowę wykonano w znacznym stopniu z lekkich tworzyw, ale w torze optycznym ustawiono 25 elementów o większej niż w Sigmie średnicy.
1725 g to też masa samego korpusu. Z dodawaną w zestawie, aluminiową stopką statywową (w kształcie płytki Arca-Swiss!) i osłoną przeciwsłoneczną (z bardzo fajnym gumowym wykończeniem ale niestety bez „okienka” do obsługi filtrów), waga skacze już do niemal 2 kg.
Tamron 150-500 mm jest tylko minimalnie większy od Sigmy 100-400 mm i zdecydowanie bardziej kompaktowy niż Sony 200-600 mm
Trzeba przyznać jednak, że obiektyw wykonano naprawdę solidnie. Konstrukcja jest bardzo sztywna, dobrze wyważona i oczywiście uszczelniona. „Pompka” zooma pracuje płynnie i szybko – by pokonać cały zakres wystarczy mniej niż pół obrotu szerokiego pierścienia wykonanego z miękkiej gumy.
Nowością jest możliwość blokady pozycji zooma przez lekkie „odciągnięcie” pierścienia (Flex Zoom Lock). Ma to usprawnić pracę w terenie eliminując ryzyko rozsuwania się obiektywu pod własnym ciężarem i, w odróżnieniu od tradycyjnego przełącznika Lock, pozwalać na blokowanie go w dowolnej pozycji.
Widoczny biały pasek informuje, że pierścień ogniskowej jest zablokowany
Blokada na początku nieco irytuje – podrywamy aparat do oka, by uchwycić ciekawy moment i siłujemy się z zablokowanym pierścieniem. Po kilku dniach wchodzi nam to jednak w nawyk i, nie wiedzieć kiedy, zaczynamy korzystać z tej funkcji bezwiednie.
Na tubusie znajdziemy jeszcze kilka przełączników, typowych dla długich zoomów: AF ON/OFF, ogranicznik zakresu ostrości (pełny, od 1,5 m i od 3 m do nieskończoności), stabilizacja ON/OFF oraz wybór jednego z trzech trybów jej pracy: standardowy, panning i priorytet fotografowania, który skupia się na ostrości kosztem płynnego obrazu w wizjerze, i który włącza się tylko w momencie fotografowania oszczędzając baterię.
Ograniczenie zakresu ostrości przyspiesza ogniskowanie, zwłaszcza to pierwsze, zaraz po włączeniu aparatu
Liniowy silnik VXD pracuje szybko i bezgłośnie. Nie skacze (płynnie dojeżdża) i nie „oddycha”, więc można wykorzystywać go również do filmowania. Z trybem śledzenie i strefowym AF w A7 III pracuje bardzo sprawnie obsługując również technologie wykrywania twarzy i oczu Sony. Wyraźnie wolniej ostrzy jedynie na bardzo krótkie dystanse.
Drugą ważną technologią jest stabilizacja optyczna VC, której wydajność producent szacuje na 3 EV. I wygląda na to, że faktycznie nie ma co liczyć na więcej. Schodzenie poniżej 1/125 s na długim końcu, nawet w przypadku zupełnie statycznych obiektów będzie już obarczone sporym ryzykiem. Co nie znaczy, że nie jesteśmy w stanie tego czasu wydłużyć – poniżej prezentujemy ostre zdjęcia, wykonane nawet na 1/60 s. Jak zawsze sporo będzie zależało od doświadczenia fotografującego.
Zdjęcie wykonane "z ręki" przy 1/60 s i ogniskowej 500 mm
Co pokazują sample? Szybka analiza zdjęć testowych pozwala już na wyciągnięcie kilku wniosków. Przede wszystkim obiektyw jest naprawdę ostry i to w całym zakresie ogniskowych. Problem aberracji chromatycznej wydaje się go właściwie nie dotyczyć. Dystorsja jest widoczna (delikatna „poduszka”), ale w optyce tego typu nie ma większego znaczenie, poza tym świetnie koryguje ją oprogramowanie Sony. Podobnie jak winietę, która przy maksymalnie otwartej przysłonie będzie wyraźnie widoczna.
1/800s, f/6.7, ISO 125, 500 mm
Pod światło obiektyw pracuje dobrze, choć nie idealnie. Zajęło nam to chwilę, ale ustawiając się pod odpowiednim kątem względem słońca, udało nam się wymusić i flarę i odblaski i spadek kontrastu. W terenie nie będą to jednak sytuacje zbyt częste.
To ekstremalny przykład, ale też dowód na to, że im więcej elementów w układzie optycznym, tym więcej powierzchni, które mogą powodować refleksy
Tamron zdecydowanie wygrywa z konkurencją pod względem minimalnej odległości ogniskowania. Możliwość ustawiania ostrości od 60 cm dla 150 mm (1,8 m dla 500 mm), w połączeniu z rewelacyjną ostrością, zmienia ten obiektyw niemal w optykę macro (powiększenie 1:3.1). Dla porównania model Sony ostrzy dopiero z dystansu 2,4 metra.
Dziwi natomiast zastosowanie w konstrukcji przysłony tylko 7 listków, które nie tworzą kołowego otworu. W Sigmie 100-400 mamy ich 9, w modelu Sony aż 11. Ten niepozorny, mechaniczny element konstrukcji, ma w końcu ogromny wpływ na wygląd rejestrowanego obrazu.
Bokeh nie jest najmocniejszą stroną obiektywu, ale nie jest też najważniejszy w tego typu optyce
W efekcie, o ile na długich ogniskowych tło jest miękkie i plastyczne, na krótszych, z przymkniętą nieco przysłoną, uwidacznia się dość nerwowy bokeh, a krążki rozproszenia mają nieładne obwódki, nieregularne krawędzie i tak zwane „cebulowe prążki” wewnątrz.
Nowy Tamron zapowiada się naprawdę ciekawie. To dobry kompromis zasięgu wagi oraz wymiarów i świetna jakość optyczna, która zadowoli nawet wymagających użytkowników. Obiektyw w pierwszych komentarzach odebrany został jako zbyt drogi, ale Tamron już od jakiegoś czasu pokazuje, że ma ambicje wyjścia z pozycji „taniej alternatywy”. Z czasem zapewne jego cena zacznie też spadać.
Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy w połączeniu z korpusem Sony A7 III na standardowych ustawieniach, z wyłączonymi systemami optycznej optymalizacji obrazu.
1/250s, f/6.7, ISO 125, 500 mm