Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Panasonic Lumix DMC-TZ3
Przypomnijmy najważniejsze cechy Lumiksa DMC-TZ3:
Jest dobrze...
W stosunku do poprzednika zwiększyła się przede wszystkim pojemność matrycy (z 5 Mp na 7,2 Mp) oraz przekątna ekranu LCD (z 2,5 cala na 3 cale). Z użytkowego punktu widzenia większe znaczenie ma jednak zmiana obiektywu - tym razem mamy do dyspozycji zakres ogniskowych odpowiadający przedziałowi 28-280 mm w małym obrazku. To robi wrażenie, ponieważ super zoomy rzadko dają dostęp do szerokiego kąta, a w tak kompaktowej obudowie (105x59,2x36,7 mm - jeszcze mniejsza niż w TZ1) 28 mm to rzeczywiście ewenement. Poprzednik zaczynał nieźle, bo od ekwiwalentu 35 mm, ale wynik TZ3 zasługuje na prawdziwy podziw.
Na tym jednak nie koniec. Jedną z dużych zalet Lumiksa TZ3 jest dostęp do prawdziwego szerokiego kąta niezależnie od proporcji boków kadru, które wybierzemy. Jest to możliwe dzięki wykorzystaniu większej matrycy niż tradycyjnie - zarówno fotografując w formacie 4:3, jak i 3:2 oraz 16:9 mamy do dyspozycji odpowiednik 28 mm w małym obrazku. Dlatego maksymalne wymiary obrazu przy stosunku boków 4:3 wynoszą 3072x2304, a przy stosunku 16:9 - 3328x1872. Ilustruje to poniższy schemat.
Ważną ze względu na ergonomię funkcją jest opcja menu podręcznego wywoływanego przyciskiem funkcyjnym umieszczonym w prawym, dolnym rogu tylnej ścianki. Nie jest to nowość w cyfrówkach Panasonica, ale warto o tym wspomnieć, ponieważ znacząco poprawia wygodę obsługi. Użytkownik może szybko zmienić parametry trybu napędu, balansu bieli, czułości, stosunku boków kadru, rozdzielczości oraz jakości kompresji. Po menu poruszamy się przyciskami nawigatora, a wybór zatwierdzamy centralnym przyciskiem OK.
...choć nie idealnie
Na razie piszemy o TZ3 w samych superlatywach. Czas na łyżkę dziegciu. Nie wszystko bowiem zostało dopracowane do najdrobniejszych szczegółów. Przełącznik zmiany ogniskowych został umieszczony współosiowo ze spustem migawki - rozwiązanie wygodne, ale w aparatach z dużym gripem. W wypadku malutkiego TZ3 się nie sprawdza i znacznie sensowniej byłoby umieścić ten element sterowania pod kciukiem. Z wygodną obsługą wiążą się dwa inne minusy. Mowa o źle umiejscowionej lampie błyskowej (bardzo łatwo zasłonić ją palcami dłoni trzymającej aparat) i pokrętle trybów pracy również umieszczonym w złym miejscu (a wystarczyłoby przesunąć je trochę w prawo, co ułatwiłoby obsługę kciukiem prawej dłoni...). A skoro już mowa o pokrętle trybów - jedną z opcji do wyboru jest odtwarzanie. Niestety po aktywacji tej opcji nie można szybko wrócić do trybu rejestracji przez naciśnięcie spustu migawki do połowy, a szkoda, bo przez to może nam umknąć ulotna chwila, którą chcielibyśmy uwiecznić...
Na wygodę pracy nie wpływa również pozytywnie fakt, że tryby pracy systemu AF zostały ukryte na drugim ekranie menu rejestracji, co skutecznie uniemożliwia szybki dostęp do tego parametru. Z drugiej strony należy pochwalić Panasonica za możliwość wyboru naprawdę małego punktu AF (znacznie mniejszego niż znajoma centralna ramka), dzięki czemu można bardzo precyzyjnie ustawić ostrość na konkretny punkt. Ostatni minus to plastikowy gwint statywu - standard w tej klasie sprzętu, ale razi, kontrastując ze znakomitą jakością wykonania solidnej, metalowej obudowy. I to by było na tyle jeśli chodzi o zarzuty po kilku godzinach obcowania z aparatem. Piszemy o nich na początku, żeby nie przesłoniły wielu pozytywów, które czytelnik znajdzie poniżej.
A jednak na plus
Dużym plusem opisywanego aparatu jest ekran LCD. Trzycalowa przekątna sprawia, że kadrowanie zdjęć to przyjemność, a wysoki kontrast i rozdzielczość (230 tys. punktów) przydają się też podczas przeglądania wykonanych ujęć. Co prawda, kiedy spojrzy się na ekran pod pewnym kątem, obraz staje się niezbyt czytelny, ale mimo to uznajemy monitor za pozytywny element wyposażenia Lumiksa TZ3.
Wysoką jakość wykonania da się zauważyć od razu po wzięciu aparatu do ręki, na kolejne zalety trzeba poczekać do momentu włączenia malutkiego super zooma. Czekanie nie trwa długo, ponieważ TZ3 dość szybko jest gotowy do akcji. I tak jak schowanie osłony obiektywu i wysunięcie optyki do pozycji gotowości do pracy nie jest natychmiastowe, tak późniejsze osiągi aparatu robią bardzo pozytywne wrażenie. Opisywany "kieszonkowiec" błyskawicznie reaguje na działania fotografa, nawet autofocus działa zaskakująco szybko i sprawnie jak na tak duży zakres ogniskowych (choć w słabym świetle jest już nieco gorzej). Ogólnie rzecz biorąc, Lumix TZ3 sprawia wrażenie maszynki do robienia zdjęć wręcz wyrywającej się do fotografowania i dającej użytkownikowi dużo frajdy.
Szybkie działanie i dobre wrażenia z fotografowania na nic by się jednak zdały, gdyby aparat "robił złe zdjęcia". Oczywiście wiadomo, że zdjęcia robi fotograf, ale jeśli chodzi o cyfrówki, to bardzo duże znaczenie ma fakt, czy pliki bezpośrednio z aparatu odpowiadają użytkownikowi. Zakładając brak błędu operatora, oceniamy wtedy efektywność pracy systemów pomiaru światła i równoważenia bieli, oraz filozofię, która przyświecała twórcom aparatu. Pod tym względem TZ3 spisuje się znakomicie. Nie wnikając w szczegóły jakości obrazu rozpatrywanej pod kątem osiągów wzorcowych (o czym piszemy na końcu części poświęconej TZ3), możemy z czystym sumieniem napisać, że opisywany panasonic "robi ładne zdjęcia". Świetnie spisuje się zwłaszcza pod światło.
Wspominaliśmy już o obiektywie i nie zaszkodzi o nim przypomnieć. Dziesięciokrotne zbliżenie nie jest już niczym wyjątkowym - wrażenie robią takie rekordy jak zoom 18x niedawnej premiery Olympusa, modelu SP-550. Pamiętajmy jednak, że mówimy o aparacie kieszonkowym. Niebagatelne znaczenie ma też szeroki koniec firmowanego logiem Leiki szkła - tele powyżej 200 mm (tutaj mamy ekwiwalent 280 mm) przydaje się niezmiernie rzadko, ale prawdziwy szeroki kąt (tutaj - 28 mm) docenimy na każdym niemal kroku.
Kolejnym dużym plusem Panasonica Lumix DMC-TZ3 jest system zasilania. Z ergonomicznego punktu widzenia należy się pochwała za to, że akumulatora nie da się włożyć do gniazda złą stroną. To mała rzecz, ale dla niektórych producentów wcale nie oczywista. Po drugie, co ważniejsze, dedykowany akumulator litowo-jonowy ma pojemność 1000 mAh, co zapowiada dużą wydajność. Z drugiej jednak strony 3-calowy monitor pochłania dużo prądu, więc mimo dużej pojemności nie spodziewaliśmy się rewelacyjnego wyniku. Tymczasem kieszonkowy panasonic pozytywnie nas zaskoczył. Ze specyfikacji technicznych wynika, że na jednym naładowaniu powinniśmy być w stanie zrobić 270 zdjęć (według standardów CIPA). Nam udało się wykonać 234 fotografie, ale ze stale włączonym systemem stabilizacji obrazu. To znakomity wynik.
Jeśli chodzi o pierwsze obserwacje związane z wygodą pracy i obsługi Panasonica Lumix DMC-TZ3 zostały nam na koniec trzy zupełnie nie związane ze sobą uwagi. Pierwsza dotyczy wbudowanej zasłony obiektywu, która zastąpiła niewygody dekielek niezbędny do poprzednika (modelu TZ1) - to plus. Druga rzecz ma charakter edukacyjny - mowa mianowicie o trybie demonstrującym zasadność skorzystania ze stabilizacji obrazu oraz podbicia czułości. Po jego aktywacji obserwujemy na wyświetlaczu zakres działania obu systemów w danej sytuacji. Do fotografowania się nie przyda, ale może przekona o przydatności "podwójnej" stabilizacji, którą chwali się producent. Trzecia uwaga uprzedza coraz częstsze pytania od czytelników - Lumix TZ3 pozwala na dodanie daty wykonania zdjęcia bezpośrednio na obrazie jeszcze w aparacie. To samo dotyczy np. wieku dziecka fotografowanego w programie Dziecko.
Jakość zdjęć
Musimy zaznaczyć, że zdjęcia, które udostępniamy poniżej do pobrania, zostały wykonane przedprodukcyjnym egzemplarzem Lumiksa TZ3. W związku z tym nie mogą być podstawą do dokonania najważniejszego wyboru - kupić czy nie kupić. Z drugiej jednak strony, ponieważ producent zdecydował się je upublicznić (a właściwie - pozwolił dziennikarzom podzielić się z czytelnikami fotografiami testowymi), nie powinny zbytnio odbiegać od efektu końcowego. Zakładamy więc, że zmiany mogą dotyczyć np. powtarzalności wyników, a nie samej ogólnej jakości zdjęć. Prosimy jednak pamiętać, że nie analizujemy plików z seryjnych egzemplarzy trafiających do klienta.
Panasonic chwali się, że procesor obrazowy Venus Engine III, wykorzystany w opisywanym aparacie, wyeliminował problem szumów związanych ze wzmacnianiem sygnału matrycy. Poniższe przykłady mogłyby świadczyć o słuszności tego przekonania.
Przy ekwiwalencie ISO 1250 można zauważyć kolorowe plamy, ale i tak rezultat jest naprawdę dobry. To samo sugerowałby poniższy przykład.
Niestety zestawienie zamieszczone poniżej ma już zupełnie inne cechy - znacznie mniej pożądane. Zastanawia niekonsekwencja efektów, ale na razie złożymy to na karb nieostatecznej wersji oprogramowania testowanego aparatu. Z werdyktem należy się wstrzymać do czasu sprawdzenia możliwości egzemplarza seryjnego. Naszym zdaniem pozytywne przykłady pozwalają mieć nadzieję.
Poniżej zamieszczamy kolejne dwa przykłady nieprzewidywalnych wyników - tym razem przy czułości ISO 100. Mamy nadzieję, że stateczna wersja TZ3 nie będzie cierpiała na tę przypadłość.
Poniższe zdjęcia przykładowe udostępnione do pobrania zostały wykonane przedprodukcyjnym egzemplarzem Panasonica Lumix DMC-TZ3. Prosimy o tym pamiętać przy ocenie ich jakości.
Zapraszamy na drugą stronę testu, na której piszemy o modelu Panasonic Lumix DMC-FZ8.