Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Do Paryża zjechali nie tylko dziennikarze z całego świata (m.in. z Dubaju i Australii), ale też cała śmietanka najważniejszych szefów z centrali Panasonica. Podczas wyczerpującej prezentacji chwalono się wynikami, przepowiadano przyszłość i przekonywano o wyjątkowości swoich propozycji sprzętowych.
Firma notuje dynamiczny wzrost na rynku fotograficznym. Nie tylko ma ponad dziesięcioprocentowy udział na kilkunastu rynkach (w tym w naszym kraju), ale też przez ostatnie trzy lata co roku podwajała sprzedaż, aż do osiągnięcia liczby 8 mln egzemplarzy w roku 2006. To 10% światowej sprzedaży cyfrówek. Firma liczy na piętnastoprocentowy udział w rynku w 2009 roku. Niewątpliwym atutem Panasonica w porównaniu z konkurencją jest fakt, że firma sama produkuje praktycznie wszystkie komponenty aparatu cyfrowego - od obiektywów, przez matryce CCD, akumulatory, ekrany LCD, karty pamięci, aż po lampy błyskowe. Trudno przecenić niezależność od dostawców zewnętrznych.
Japoński gigant stawia na świadomych klientów, którzy nie pierwszy raz kupują cyfrówkę. Badania wykazują, że ok. 70% takich osób zwraca uwagę na takie cechy produktów jak sprzętowa stabilizacja obrazu. A pod tym względem nikt Panasonica na razie nie przebił. Nie mówimy o skuteczności działania, ale o konsekwencji wykorzystywania tej technologii w poszczególnych produktach. Wszystkie lumiksy, niezależnie od półki cenowej, mają system Mega O.I.S. - żadna inna firma nie ma takiej oferty. Zresztą liczba modeli to jedno z najważniejszych haseł wczesnowiosennych premier Panasonica 2007. Firma chwali się, że od teraz ma w ofercie aż 4 super zoomy (FZ50 i nowości) i najwięcej na rynku, bo aż 6, aparatów z ekwiwalentem 28 mm (w tym 3 nowości). Po raz pierwszy też firma pokazała jednocześnie aż 11 aparatów.
Coraz większą furorę robi tzw. podwójna stabilizacja obrazu, polegająca na sprzętowej redukcji drgań aparatu wspomaganej w razie potrzeby zamrażaniem ruchu fotografowanych obiektów umożliwionym przez podniesienie czułości. Możemy się nie zgadzać z taką polityką (wysokie czułości wciąż wiążą się ze znaczącym spadkiem jakości), ale poruszenie to jeden z najczęstszych powodów nieudanych zdjęć, więc ewidentnie mamy do czynienia z wychodzeniem naprzeciw oczekiwaniom konsumentów.
Przedstawiciele firmy poświęcili dużo uwagi prezentacji możliwości procesora obrazowego Venus Engine III, który po raz pierwszy trafił do aparatów marki Panasonic latem zeszłego roku. Ze wspomnianą powyżej "podwójną" stabilizacją wiąże się system Intelligent ISO Control automatycznie podejmujący decyzję o konieczności podniesienia czułości, dzięki 4 czujnikom ruchu fotografowanego obiektu wykorzystywanym przez procesor aparatu. Piętą achillesową cyfrówek Panasonica od zawsze były wysokie szumy spowodowane wzmacnianiem sygnału matrycy. VE III ma to zmienić - producent przekonuje, że pod tym względem dogania lidera, czyli firmę Fujifilm. Użytkownicy narzekali na zbyt agresywne odszumianie już przy najniższych czułościach oferowanych przez aparaty, więc Panasonic postanowił wyeliminować odszumianie przy niskich ISO, poprawiając jednocześnie jego skuteczność przy wysokich ekwiwalentach czułości. Podczas konferencji w Paryżu zaprezentowano liczne bezpośrednie porównania z konkurencyjnymi produktami. Wynika z nich, że nowe podejście do odszumiania jest niezwykle skuteczne. W praktyce okazuje się jednak, że do jakości matryc Fujifilm jeszcze dość daleko - więcej informacji w osobnym artykule jeszcze dziś na łamach Fotopolis.pl.
Venus Engine III wiąże się również z mniejszym poborem prądu niż poprzednik (o 20 %) oraz znacznym skróceniem czasu opóźnienia migawki (do poziomu 0,005-0,006 s). Procesor poprawia też jakość zdjęć, zmniejszając lub eliminując niekorzystny efekt aberracji chromatycznej. Żyć nie umierać - ale z zachwytami poczekajmy na pierwsze egzemplarze testowe.
Najciekawsze premiery zeszłej środy to modele Lumix DMC-TZ3 i FZ8, wyróżniające się przede wszystkim 3-calowym ekranem LCD i możliwością zapisu plików RAW odpowiednio. Warto też zwrócić uwagę na małą, ale przydatną funkcję Easy Zoom w modelu LZ7, która umożliwia błyskawiczne osiągnięcie maksymalnego zbliżenia optycznego po jednym naciśnięciu odpowiedniego przycisku. Panasonic pokazał jednak nie tylko aparaty.
Firma zaprezentowała dwie nowe fotograficzne drukarki termosublimacyjne - modele KX-PX20 oraz KX-PX2. Na tle konkurencji wyróżnia się szczególnie ten pierwszy, zwłaszcza jeśli chodzi o wyświetlacz. Wyposażono go bowiem w ekran IPS-TFT LCD o imponującej przekątnej 3,6" - największy w tym segmencie rynku. A gdyby to nie wystarczyło, można go podłączyć do telewizora i urządzić pokaz slajdów np. na domowej plazmie. Monitor KX-PX20 nie tylko jest bardzo duży, ale też ma bardzo szeroki kąt widzenia (170°), dzięki czemu edycja zdjęć czy oglądanie pokazów slajdów powinny być czystą przyjemnością. Model KX-P2 ma znacznie mniejszy, 1,5-calowy ekran LCD.
Producent podkreśla, że drukarki zoptymalizowano do pracy z najnowszymi lumiksami. Dzięki rozpoznawaniu, że zdjęcie zostało wykonane w trybie zdjęć nocnych, urządzenie może tak dobrać parametry, żeby fotografia jak najlepiej wyglądała na wydruku. Zdjęcia wykonane w programach Dziecko i Podróż można wydrukować z wiekiem dziecka lub liczbą dni, które upłynęły od początku podróży automatycznie nanoszoną bezpośrednio na obraz. Jak na Panasonica przystało, nowe urządzenia pozwalają oczywiście na wydruk zdjęć panoramicznych 16:9.
Dużą zaletą Panasonica KX-PX20 jest możliwość jednoczesnego drukowania zdjęć i oglądania fotografii wyświetlanych na LCD, a wszystko dzięki podwójnemu procesorowi, pozwalającemu na tworzenie kolejki wydruków i np. edytowanie zdjęć w tym samym czasie. Do tego oba modele dają użytkownikowi do dyspozycji kilkanaście szablonów kalendarzy (KX-PX20 - 17, KX-PX2 - 14), ramki (KX-PX20 - 18, KX-PX2 - 11), efekty fotograficzne i graficzne (KX-PX20 - 11, KX-PX2 - 6). Mniej doświadczeni użytkownicy chętnie skorzystają z funkcji przewodnika. Nowe urządzenia pozwalają na druk bezpośrednio z kart SD i SDHC, prosto z aparatu dzięki standardowi PictBridge oraz oczywiście za pomocą komputera.
Jak widać, Panasonic szuka sobie miejsca na rynku dwutorowo. Z jednej strony da się zauważyć przystosowanie do obowiązującej tendencji zalewania rynku nowymi modelami - trudno inaczej zinterpretować pokazanie 11 aparatów jednocześnie (pamiętajmy też, że w tej turze nie ma ani drugiej lustrzanki cyfrowej, ani następców modeli FZ50 i LX2). Z drugiej strony firma kontynuuje tradycję innowacyjności oraz jak najszerszego udostępnienia zaawansowanych technologii (vide stabilizacja sprzętowa we wszystkich modelach). Jeśli tylko uda się rozwiązać problem szumów przy wysokich czułościach, Panasonic może jeszcze nieźle namieszać.
Wracając na chwilę do samych aparatów - musimy pochwalić Panasonica za jeszcze jedną rzecz. Żaden z najnowszych modeli marki Lumix nie został wyposażony w matrycę 10 Mp. Może to początek nowej tendencji rynkowej? Ze stabilizacją i szerokim kątem się udało - zmuszona oczekiwaniami użytkowników konkurencja stopniowo wprowadza te dwa rozwiązania w coraz większej liczbie modeli. Może japońskiemu gigantowi uda się też zaszczepić opamiętanie w wojnie na megapiksele? Trzymamy kciuki.
Jeszcze dziś zamieścimy pierwsze zdjęcia wykonane modelami Panasonic Lumix DMC-TZ3 i DMC-FZ8 oraz wrażenia z fotografowania tymi aparatami. Zapraszamy!