Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
95%
Druga generacja uniwersalnej pełnej klatki pretenduje do miana najbardziej wszechstronnego, a zarazem najbardziej użytecznego aparatu pełnoklatkowego na rynku. Sprawdzamy czy może zasłużyć na miano nowego standardu pracy zawodowych fotografów.
Jak przystało na aparat kierowany do zawodowców, EOS R6 II uruchamia się bardzo szybko, bo w czasie około 0,7 sekundy (czas potrzebny do wykonania pierwszego zdjęcia). Nie jest to zresztą zaskoczenie, bo taki sam wynik oferował jego poprzednik. Takie rezultaty stawiają aparat w ścisłej rynkowej czołówce.
Równie dobrze sprawa ma się w przypadku wybudzania aparatu z trybu uśpienia, a dobre wrażenie potęguje ogólna doskonała responsywność aparatu. Choć żaden producent nie robi już dziś wolnych aparatów, w Canonie wszystko dzieje się momentalnie - otwieranie menu, wczytywanie podglądu zdjęć w przypadku szybkiej nawigacji przy pomocy pokrętła czy też ładowanie 100-procentowego powiększenia po dwukrotnym stuknięciu w ekran. Tak samo błyskawicznie aparat reaguje też na dotykowe ustawianie ramki AF czy obsługę funkcji menu Q.
W połączeniu z przemyślaną systematyką obsługi otrzymujemy interfejs, który z czystym sumieniem można nazwać najbardziej dojrzałym na rynku. I nie jest to niespodzianką, bo kwestia UX w aparatach Canona zawsze stoi na wysokim poziomie.
W skutecznej, dynamicznej pracy pomaga bardzo tryb Auto ISO, który podobnie jak w przypadku poprzednika pozwala nie tylko ustalać graniczne wartości czasu migawki, ale także pracować w trybie priorytetów, które nie określają ścisłej granicy dla czasu naświetlania, a zamiast tego wymuszają na aparacie trzymanie się krótszych bądź dłuższych czasów. Dzięki 5-stopniowej skali tę funkcje jesteśmy w stanie zaprogramować bardzo łatwo i jest to zdecydowanie jedno z największych udogodnień wprowadzonych przez producentów w ostatnich latach. Dzięki temu otrzymujemy pełną kontrolę nad tym aspektem automatyki, co umożliwia swobodne stosowanie trybu Auto ISO w dosłownie każdym scenariuszu fotograficznym.
Gdy piszemy o szybkości, nie sposób wspomnieć o uaktualnieniach trybu seryjnego. Rekordy bił już poprzednik, a teraz Canon poszedł o krok dalej. Oto bowiem EOS R6 Mark II pozwala na fotografowanie z maksymalną prędkością 40 kl./s w trybie migawki elektronicznej. To wynik, który obecnie przebija tylko flagowy Nikon Z9, ale nie powinniśmy się oszukiwać, że będzie to ustawienie, z którego będziemy często korzystać.
Po pierwsze, przy tej prędkości będziemy ograniczeni pojemnością bufora, który pozwoli zapisać maksymalnie 190 obrazów JPEG, 75 obrazów RAW lub 140 obrazów C-RAW, czyli w najlepszy razie około 4,5-sekundową serię. To oczywiści i tak dużo, ale w przypadku RAW-ów możemy już napotkać pewne problemy. Dodatkowo, w przypadku korzystania z migawki elektronicznej aparaty Canona nadal zapisują tylko 12-bitowe RAW-y, co może nieco ograniczyć nasze możliwości na etapie edycji.
Migawka mechaniczna nadal oferuje tę samą prędkość 12 kl./s, co powinno w zupełności wystarczyć na większość zastosowań, jednak i tutaj spotka nas przykra buforowa niespodzianka - podczas gdy poprzednik pozwalał w tym trybie zapisać 240 zdjęć RAW, w modelu R6 II będzie to już tylko 110 RAW-ów. Oczywiście to nadal około 10-sekundowa seria, a dodatkowo zarówno w przypadku JPEG-ów i bezstratnie skompresowanych C-RAWÓw w tym trybie bufor będzie czyszczony na bieżąco, ale jednak wolelibyśmy, by wydajność aparatów z każdą generacją rosła, a nie malała.
Jednym z najprzyjemniejszych zaskoczeń modelu EOS R6 Mark II jest zwiększona wydajność baterii, a właściwie lepiej zoptymalizowany pobór mocy. Mimo iż aparat wykorzystuje ten sam akumulator LP-E6NH, co poprzednik, jego deklarowana wydajność wynosi teraz 580 zdjęć przy korzystaniu z podglądu LCD i 350 zdjęć podczas pracy z wizjerem elektronicznym. Dla porównania, w przypadku pierwszego R6 było to kolejno 360 i 250 zdjęć. W zależności od trybu pracy otrzymujemy więc 50-80% lepszy czas pracy na akumulatorze.
W praktyce okazuje się, że jest jeszcze lepiej. Choć nadal nie są to wyniki tak dobre, jak w przypadku najlepszych bezlusterkowych konstrukcji, w pełni naładowana bateria powinna pozwolić na wykonanie około 800 zdjęć lub nagranie około dwóch godziny materiału 4K. W przypadku pracy na zleceniu fotograficznym spokojnie powinniśmy być w stanie fotografować na jednej baterii przez około 3 godziny.
Generalnie w zakresie wydajności baterii nie odczuwa się już większej różnicy względem wykorzystujących starszą wersję tej samej baterii lustrzankowych modeli pokroju EOS 5D Mark III czy IV.
Podobnie jak wszystkie aparaty 2. Generacji systemu EOS RF, tak i Canon EOS R6 Mark II otrzymał najnowszy czuły do -6,5 EV układ Dual Pixel CMOS AF II. Choć na papierze wiele się nie poprawiło (liczba wybieralnych punktów AF nawet zmniejszyła się z 6072 do 4897) producent obiecuje, że system AF śledzi teraz jeszcze skuteczniej, a dodatkowo otrzymał tryb rozpoznawania koni, pociągów i samolotów, dzięki którym automatyka lepiej poradzić ma sobie w specyficznych sytuacjach.
Ważną zmianą jest także możliwość włączenia śledzenia oka w każdym z trybów pomiaru, a nie tylko przy pomiarze wielopunktowym oraz opcja zaznaczenia, na którym oku skupiać ma się aparat. Otrzymujemy ponadto trzy sloty Flexible Zone AF, w których możemy zapisywać własne, dowolnie zaprogramowane grupy punktów używanych do śledzenia. Dla fanów makrofotografii przygotowano z kolei tryb stackingu ostrości, który przeprowadzi cały proces łączenia ujęć już w aparacie.
W praktyce jest… różnie. Możliwość korzystania z trybu śledzenia oka np. podczas fotografowania z autofokusem ustawionym na pojedynczy punkt, to rozwiązanie bardzo wygodne, które sprawdzi się podczas zleceń gdzie oprócz ludzi fotografujemy także scenerie czy detale i chcemy mieć większą kontrolę nad miejscem ustawienia ostrości. Niekiedy jednak autofokus wychwytuje twarze w miejscach gdzie ich nie ma, co potrafi utrudniać szybkie ustawienie ostrości na danym obiekcie. Nie dzieje się to często, ale jednak parę razy nam się przytrafiło.
Inną kwestią jest zmiana działania inteligentnych trybów śledzenia. Wcześniej tryb AI Servo był jeden, a my co najwyżej mogliśmy uruchomić tryb śledzenia oka. Teraz śledzenia oka na stałe sprzężone jest z trybem śledzenia człowieka, poza którym otrzymujemy jeszcze 3 pozostałe wspomniane wyżej tryby (pojazdy, samoloty i konie). Możemy też wyłączyć priorytety i zdać się na na standardowy tryb śledzenia. Problem polega na tym, że choć każdy ze specjalistycznych trybów radzi sobie naprawdę świetnie w określonych scenariuszach fotografowania, to każde ustawienie wypada dość przeciętnie pod względem szerzej zakrojonej pracy z ciągłym AF.
Chodzi o to, że wcześniej otrzymywaliśmy ogólnie bardzo dobry śledzący autofokus, którego skuteczność nie zmieniała po uruchomienia trybu śledzenia oka. Teraz natomiast, aby cieszyć się komfortem przy szerzej zakrojonej pracy w trybie C-AF (Servo) musimy wyłączać priorytet śledzenia sylwetek (a wraz z nim śledzenie oka) i przełączać się na tryb standardowy. W przeciwnym razie problemem dla aparatu będzie niekiedy utrzymanie ostrości na statycznych obiektach, gdzie zauważymy czasem pompowanie i rozostrzanie. W efekcie zamiast ułatwiać, nowe rozwiązanie w niektórych sytuacjach może utrudniać szybką pracę. W tego typu problemach pomaga niekiedy uruchomienie trackingu poprzez zaznaczenie obiektu palcem na ekranie, ale to kolejna komplikacja, której wolelibyśmy uniknąć.
Seria zdjęć wykonanych w trybie śledzenia sylwetki. Jak widać otrzymujemy blisko 100-procentową skuteczność śledzenia
Na pewno jednak nie można przyczepić się do szybkości autofokusu i skuteczności śledzenia. W trybie pojedynczym, podczas korzystania z obiektywów z napędem Nano USM, aparat przeostrza w zasadzie momentalnie po dociśnięciu spustu migawki do połowy, łapiąc tylko delikatnie większą zadyszkę podczas pracy w słabym świetle. Mówimy tu czasach rzędu 0,2-0,3 sekundy, także nawet i w takich sytuacjach aparat wypada doskonale.
W przypadku śledzenia, o ile śledzimy „lubiane” przez aparat obiekty, również jest świetnie. Przy fotografowaniu szybko poruszających się osób, z zoomami typu RF 24-70 mm f/2.8 możemy oczekiwać ponad 90-procentowej skuteczności, która nie spada nawet gdy fotografowana osoba znajduje się blisko aparatu. Aparat nie wydaje się mieć też większych problemów ze śledzeniem w kontrastowym czy słabym oświetleniu.
Podsumowując kwestie autofokusu, z jednej strony śledzenie potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć, z drugiej, w kwestii komfortu szerzej zakrojonej tematycznie pracy w trybie AI Servo nowy EOS R6 Mark II wydaje się robić krok wstecz. Prawdę mówiąc są to jednak problemy które z powodzeniem może zniwelować odpowiednia aktualizacja firmware’u.
Wykres skuteczności stabilizacji dla ogniskowej 50 mm
Canon EOS R6 Mark II, podobnie jak jego poprzednik, oferuje stabilizację sensora, która szczyci się maksymalną deklarowaną skuteczność 8 EV (w przypadku współpracy ze stabilizowanymi obiektywami RF) i która przez producenta określana jest mianem najlepszej na rynku. W zakresie pracy nie zauważyliśmy znaczących różnić względem pierwszej generacji aparatu, co nie znaczy, że to źle. Układ stabilizacji sprawdza się naprawdę świetnie i pozwala na utrzymanie z ręki czasów rzędu 1,3-1,6 s dla ogniskowej 50 mm i około 2 s dla ogniskowej 24 mm. Biorąc pod uwagę bardzo dobre rezultaty w zakresie pracy w słabym świetle, aparatem możemy zupełnie skutecznie fotografować z ręki nawet w ciemną noc.
W zakresie pomiaru światła otrzymujemy ten sam, co u poprzednika, bazujący na 384 strefach system, pracujący w zakresie od -3 do +20 EV, z opcjami pomiaru matrycowego, uśrednionego, centralnie ważonego, i punktowego. Trochę brakuje nam trybu priorytetu jasnych partii obrazu, ale ogólna skuteczność pomiaru światłą robi bardzo dobre wrażenie. Aparat nie ma większych tendencji do prześwietlania czy niedoświetlania kadru i tylko w słabym świetle wymaga czasem od nas ręcznej korekcji ekspozycji na około -0,7-1 EV. To jednak przypadłość praktycznie wszyskich aparatów na rynku.
Canon EOS R6 może pochwalić się bardzo dobrą jakością zdjęć i przyjemnym odwzorowaniem kolorów. Zdjęcia wykonywane na niskich czułościach ISO są bogate w detale, ostre, charakteryzują się dużym zakresem dynamicznym i soczystymi kolorami bez popadania w widoczne dominanty. Są zarazem kontrastowe, a Canon jak zwykle dobrze radzi sobie też z odwzorowaniem tonów skóry.
Aparat bardzo dobrze radzi sobie także w sytuacjach słabego oświetlenia. Modelem R6 Mark II bez widocznej utraty jakości podczas oglądania zdjęcia w rozmiarach ekranowych możemy pracować aż do czułości ISO 25600.
Canon EOS R6 Mark II nie posiada warstwowej matrycy, co mogło rodzić obawy o jej wydajność, a zwłaszcza efekt rolling shutter podczas fotografowania z użyciem migawki elektronicznej. Na szczęście pod tym względem nowy Canon radzi sobie naprawdę świetnie. Poniżej największe zniekształcenia, jakie udało nam się uzyskać podczas panoramowania w trybie migawki elektronicznej, przy czasach 1/2500-1/4000 s.
Podsumowując kwestie jakości zdjęć i fotografowania, Canon EOS 6D Mark II to ścisła czołówka segmentu pełnoklatkowego, której możliwości powinny zadowolić wszystkich użytkowników. Poza usprawnieniami systemu AF, do których trzeba się przyzwyczaić naprawdę trudno wskazać jakiekolwiek słabe strony działania aparatu.