Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Matryca na dopingu, superszybki tryb seryjny, zaawansowany autofokus i zaskakująca specyfikacja wideo. To w skrócie kluczowe cechy nowego R7. Sprawdzamy, co potrafi pierwszy zaawansowany korpus APS-C w bezlusterkowym systemie Canon EOS R.
Aparat startuje natychmiast i działa bardzo szybko. Jest w stanie wykonać zdjęcie już po 0,6 s od włączenia, wliczając w to ustawianie ostrości. Lekki poślizg notuje jedynie przy wybudzaniu. Trudno jednak mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do trybu seryjnego.
Jego wydajność jest uzależniona od używanej migawki. Korzystając z mechanicznej, można fotografować z maksymalną szybkością 15 kl./s. Zapis JPEG zapełnia wtedy bufor po 128 zdjęciach, natomiast RAW – po 43. Przełączenie na elektroniczną zwiększa osiągi do 30 kl./s, ale kosztem nieco mniejszego buforu – 65 zdjęć w formacie JPEG lub 34 w formacie RAW. Wyniki nie są może rekordowe, ale bufor opróżnia się dość szybko i w praktyce trudno go zapełnić. Zresztą przy takich szybkościach warto trzymać palec na spuście z wyczuciem, bo w szybkim tempie możemy zapełnić kartę pamięci.
EOS R7 ma na pokładzie także Tryb serii RAW. To funkcja przydatna przy dynamicznych scenach, które wymagają od fotografa refleksu, np. moment rozłożenia skrzydeł przez ptaka. Po naciśnięciu do połowy spustu migawki aparat buforuje zdjęcia w pętli trwającej około 0,5 s. Po dociśnięciu spustu na karcie zapisuje się około 70–80 zdjęć w jednym pliku, ważącym około 1 GB, z którego można potem wyciągać pojedyncze zdjęcia RAW.
Szybki tryb seryjny bardzo dobrze współpracuje także z autofokusem. System 651 pól AF rozmieszczony jest praktycznie na całej matrycy, zapewniając możliwość ustawienia pojedynczego punktu lub śledzenia obiektu w dowolnym miejscu kadru. W dodatku EOS R7 może automatycznie wykrywać i śledzić ludzi, zwierzęta oraz pojazdy, oczywiście także w połączeniu z szybkimi trybami seryjnymi. To jego duża zaleta, bo skuteczność serii jest wysoka, ale oczywiście trzyma bezpieczny dystans do flagowych korpusów
Nawet mały temat w kadrze jest szybko rozpoznawany przez algorytmy detekcji. W tym przypadku EOS R7 od razu wykrył oko ptaka.
Testując go na szybko poruszających się zwierzętach (psach, kotach, ptakach), można było zauważyć powtarzający się problem ze złapaniem ostrości od razu na pierwszym zdjęciu. Dopiero po kilku nietrafionych zaczynał prawidłowo śledzić. Zdarzało się jednak, że bez większego powodu gubił ostrość również w środku serii. W dodatku wyczuwalne było dość wolne przeostrzanie z nieskończoności na bliski temat, bez względu na obiektyw.
Autofokus EOS-a R7 potrafi nadążyć za bardzo dynamicznymi scenami, ale nie ma co liczyć na 100-procentową skuteczność w serii. Jednak dzięki szybkiemu trybowi seryjnemu i śledzeniu obiektów dużo łatwiej zrobić dobre zdjęcie.
Oczywiście trudno oczekiwać po aparacie tej klasy 100-procentowej skuteczności. Nie można przecież liczyć, że będzie dorównywał topowym modelom, takim jak Canon R3 lub Nikon Z9. System AF w R7 notuje więc wpadki, ale mimo to pozostaje bardziej precyzyjny i wydajny od ręcznego trzymania punktu AF na śledzonym temacie. W sprawnych rękach fotografa przyrody czy sportu będzie na pewno skutecznym narzędziem.
Niestety w trybie seryjnym z migawką elektroniczną trzeba uważać na rolling shutter i to nawet przy fotografowaniu statycznych scen. Najwyraźniej aparatowi zdarza się nie nadążać za swoją szybkością. W efekcie niektóre zdjęcia w serii mogą być mniej lub bardziej zniekształcone albo rozmyte w części kadru. Różne "artystyczne" przykłady tego zjawiska poniżej.
Jak już było wspomniane na początku, nowy korpus został wyposażony w „podkręconą” matrycę APS-C Dual Pixel CMOS AF II o rozdzielczości 32,5 Mp, która oferuje zakres czułości ISO 100–32 000 z możliwością rozszerzenia do ISO 51 200. Na niskich i średnich czułościach kontrast, tonacja i odwzorowanie kolorów są doskonałe. Przeglądając zdjęcia w powiększeniu 1:1, zauważymy, że drobna faktura szumu pojawia się na ISO 3200, jednak struktura zakłóceń w R7 jest na tyle jednorodna i monochromatyczna, że dopiero na ISO 25 600 powoduje wyraźniejszą degradację szczegółów. To samo zauważymy, wyświetlając na monitorze pełne zdjęcia. Po ISO 12 800 następuje widoczne załamanie szczegółowości, ale nawet na rozszerzonej czułości ISO 51 200 obraz zachowuje bardzo dobry kontrast, bez utraty koloru.
Odwzorowanie kolorów w R7 stoi na wysokim poziomie. Prosto z aparatu otrzymujemy soczyste barwy, ale naturalnie zbalansowane. Dla cieplejszych odcieni warto korzystać z predefiniowanych trybów balansu bieli. Natomiast jeśli zależy nam na jasnej "surowej" tonacji, można przestawić się na Priorytet bieli w trybie WB Auto.
Balans bieli Auto
Balans bieli Auto z priorytetem bieli
Balans bieli "Światło żarowe"
Na jakość uzyskiwanego obrazu z pewnością przełoży się także stabilizacja matrycy. Jak już było wspomniane, EOS R7 to pierwszy korpus w stajni Canona ze stabilizowaną matrycą APS-C. Można by się spodziewać, że przy mniejszym formacie sensora łatwiej o większą wydajność, ale wysoka rozdzielczość (i gęstość pikseli) wcale tego nie ułatwia. Skuteczność stabilizacji w R7 pozostawia więc lekki niedosyt. W testach średnia wydajność wyniosła około 3 EV, a w połączeniu ze stabilizowanym obiektywem możemy zyskać kolejną działkę przysłony. W praktyce z teleobiektywem RF 70-200 mm f/2.8L USM ostre zdjęcia z ręki udawało się uzyskać przy czasach 1/4-1/6 s, choć znaczna większość z nich była poruszona.
Canon R7 udostępnia funkcję Bracketing ostrości, czyli popularny focus stacking w aparacie. To rozwiązanie głównie dla miłośników fotografii makro. Pozwala na wybór liczby zdjęć i stopnia przesunięcia punktu ostrości, by w efekcie połączyć wykonaną serię w jedno ujęcie o zwiększonej głębi. W dodatku aparat nie musi być umieszczony na statywie, ale jeśli zależy nam na jak najlepszej jakości lub warunki oświetleniowe są słabe, lepiej ustabilizować aparat.
Funkcja spełnia dobrze swoje zadanie, choć warto poświęcić nieco czasu na odpowiednie dopasowanie ilości zdjęć i parametru Przyrostu ostrości do głębokości sceny, po to, żeby po złożeniu obraz był jednorodnie ostry, a nie z "miękkimi" pasami.