Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Matryca na dopingu, superszybki tryb seryjny, zaawansowany autofokus i zaskakująca specyfikacja wideo. To w skrócie kluczowe cechy nowego R7. Sprawdzamy, co potrafi pierwszy zaawansowany korpus APS-C w bezlusterkowym systemie Canon EOS R.
Choć korpus R7 jest mniejszy i lżejszy niż w przypadku R5/R6, pozostaje masywną konstrukcją, wykonaną dość solidnie, bo w oparciu o aluminiową ramę. Ma przy tym głęboki i całkiem wygodny grip, który pozwala pewnie trzymać aparat z cięższym teleobiektywem. Jest też uszczelniony na poziomie EOS-a 90D – pokrywa gniazda pamięci, ma jedynie częściowe uszczelki, ale komorę akumulatora chroni dość dobrze piankowe zabezpieczenie.
Małą rewolucją w obsłudze jest nowy układ joysticka i pokrętła sterującego, który powędrował mocno w górę. Niestety osoby przyzwyczajone do tradycyjnego pokrętła w EOS-ach będą musiały przyzwyczaić kciuk do nowego położenia. Łatwo nie będzie, ale z czasem docenią nową ergonomię, tym bardziej, że joystickiem można sterować nawet w rękawiczkach.
To, co przeszkadza w swobodnej obsłudze R7, to generalnie trochę zbyt małe przyciski oraz położenie przycisku ISO. Żeby go wcisnąć, trzeba nienaturalnie wykrzywić palec.
EOS R7 nadrabia jednak dotykowym i intuicyjnym menu oraz ruchomym ekranem, który wyświetla obraz bardzo dobrej jakości, nawet w jasnym świetle. Obsługa dotykiem podczas fotografowania działa bez zarzutu. Wskazywanie punktu AF czy wyzwalanie migawki nie sprawia problemów.
Dobre wrażenie sprawia także elektroniczny wizjer. Nie dysponuje specjalnie dużą rozdzielczością (jedynie 2.36 Mp), ale odświeżanie na poziomie 120 kl./s sprawia, że obraz jest naprawdę czytelny i naturalnie płynny. Jedynie w bardzo słabym oświetleniu potrafi się rwać. Jako bonus dostajemy za to dobrze działającą opcję symulacji optycznego wizjera.
Zaletą R7 jest także wydajność zasilania. Dzięki pojemnemu akumulatorowi LP-E6, jak w modelach pełnoklatkowych R5/R6, jest w stanie wykonać nawet 700–800 zdjęć (może być ich więcej, jeśli częściej używamy trybu seryjnego). Ograniczając się jedynie do trybu filmowego możemy nagrać nawet około 2 godzin materiału w jakości 4K.
Poza tym na pokładzie znajdują się dwa gniazda pamięci SD/SDHC/SDXC, oba zgodne z szybkim standardem UHS-II, co gwarantuje wydajniejszą pracę i bezpieczeństwo danych. W menu możemy określić zależność kart, ustawiając opcje zapisu odrębnego, kopii i osobnego nagrywania wideo.
Na pokładzie R7 znajdziemy komplet złączy do komunikacji. Jest więc USB-C 3.2, mikro HDMI typu D (szkoda, że nie pełnowymiarowe), gniazda mikrofonu i odsłuchu (3.5 mm) oraz wężyka spustowego. EOS R7 ma również nową multifunkcyjną gorącą stopkę z dodatkowymi pinami.
Wyposażony w moduły Wi-Fi i Bluetooth pozwala na bezprzewodową komunikację ze smartfonami i innymi urządzeniami w tej samej sieci. Bezpośrednio z poziomu aparatu można bowiem przesyłać pliki do stacji Canon Connect Station, na serwer FTP lub do serwisu Canon Image Gateway, albo drukować.
Komunikacja ze smartfonem odbywa się poprzez znaną użytkownikom Canona wygodną aplikację Camera Connect. EOS R7 łączy się z nią bez problemu. Dzięki niej można przeglądać zdjęcia na aparacie, kopiować je oraz zdalnie sterować aparatem - poprzez Wi-Fi z podglądem na żywo lub uproszczonym wyzwalaczem Bluetooth. Możliwe jest także pobieranie zdjęć z aparatu na telefon na bieżąco.