Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
6. Możliwości i jakość zdjęć
Olympus E-330 to lustrzanka cyfrowa z rozdwojeniem jaźni. Część zalet podglądu na żywo na LCD przekona amatorów, część bardziej zaawansowanych fotografów (np. nurków), a nowa matryce rozbudza nadzieje dotyczące jakości obrazu. Niezależnie bowiem od statusu użytkownika, większość osób największą wagę przywiązuje właśnie do tego aspektu. Oto jak E-330 sprawdził się pod tym względem w naszym teście.
Czułość i szumy
Jak pisaliśmy już z okazji testu E-500, cyfrowe lustrzanki Olympusa z E-Systemu nigdy nie cieszyły się zbyt dobrą opinią jeśli chodzi o zachowanie przy wysokich czułościach (powyżej ISO 400). Do tej pory jednak japoński producent korzystał z sensorów CCD FFT (Full Frame Transfer) produkowanych przez Kodaka. Wymogi postawione przez funkcję podglądu obrazu na żywo na LCD wymusiły zmianę matrycy - czujniki Kodaka nie nadawały się do takich celów. Wybór padł na sensor LiveMOS (nie znamy jego producenta - istnieje prawdopodobieństwo, że jest nim Panasonic, z którym Olympus ściśle współpracuje przy Systemie 4/3, ale nie mamy na ten temat potwierdzonych informacji). Ma się on cechować niskim poborem prądu (co umożliwiło zachowanie znanych już wcześniej akumulatorów BLM-1) i mniejszym poziomem szumów niż poprzednie matryce w lustrzankach cyfrowych Olympusa. I rzeczywiście - w porównaniu z E-500, 7,5-megowa matryce LiveMOS daje mniejsze "cyfrowe ziarno" - da się to zauważyć zwłaszcza przy ekwiwalencie czułości ISO 1600. Zdjęcia są bardziej neutralne kolorystycznie(choć przy ISO 1600 pojawia się delikatna nieprzyjemna żółtawa dominanta), a w warunkach polowych (czytaj: poza studiem) nawet przy maksymalnej czułości aparat zachowuje się całkiem sensownie (patrz pliki do pobrania na końcu testu).
Tak jak E-500 (to chyba najczęściej powtarzane słowa tego testu...) Olympus E-330 oferuje użytkownikowi zakres czułości ISO 100 - ISO 1600 ze skokiem co 1/3 EV. Jest to bardzo wygodne w sytuacjach, kiedy zależy nam na możliwie najwyższej jakości, a niezbędna jest do tego wartość pośrednia. Poniżej fragmenty 100% przy czułościach ISO 100, 200, 400, 800 i 1600. Dla porównania na koniec zamieszczamy fragment wykonany Olympusem E-500 przy ISO 1600. Kliknięcie na obrazek rozpocznie pobieranie pełnej wersji pliku.
Z szumami pojawiającymi się podczas fotografowania z długimi czasami otwarcia migawki (np. w nocy) radzi sobie funkcja "Noise Reduction" (działająca na zasadzie tzw. "darkframe substraction").
Ekspozycja, balans bieli, autofocus i szybkość pracy
Tutaj znów odsyłamy do testu E-500, ponieważ Olympus E-330 zachowuje się pod tym względem identycznie do swojego minimalnie starszego brata (czytaj). Warto jedynie przypomnieć, że niestety zniknął dedykowany przycisk wyboru punktu AF i w E-330 trzeba w tym celu skorzystać funkcji nawigacji po menu ekranowym (na szczęście nie trzeba się nigdzie zbytnio zagłębiać).
Rozdzielczość, ostrość i jakość z optyką w zestawie
Do tej pory Olympus był znany z mało agresywnego wyostrzania w domyślnych ustawieniach neutralnych. Założenie było takie, żeby nawet przy rejestracji JPEG-ów można było je potem bezpiecznie zedytować w programie graficznym bez obawy, że się posypie. Wraz ze zmianą matrycy przyszła jednak najwyraźniej niewielka zmiana podejścia - a może to nowy sensor ma takie właściwości? Tak czy siak, E-330 ma bardzo dobrą zdolność rozdzielczą (minimalnie lepszą niż E-500) i pod względem ostrości wypadł w naszym teście świetnie.
Nadal nie zrobiono nic z "poschodkowanymi" liniami skośnymi, które są skutkiem nieagresywnego demozaikowania. Efekt ten objawia się tylko w sytuacjach kontrastowych, ale nie można zaprzeczyć, że istnieje. Pozbycie się go nie powinno chyba wymagać zbyt wielkiego zachodu, więc najwyraźniej musimy przyjąć, że taka już uroda lustrzanek cyfrowych Olympusa - zwłaszcza że w tym przypadku mamy do czynienia z zupełnie nowym sensorem obrazowym, więc źródło tkwi raczej w oprogramowaniu.
Olympus E-330 będzie sprzedawany z obiektywem Zuiko Digital 14-45 mm F3.5-5.6, czyli szkłem "środka" - nie najtańszym zoomem standardowym firmy, ale też nie najlepszym uszczelnionym obiektywem dla profesjonalistów i półprofesjonalistów. Jak już wspominaliśmy przy okazji testu E-500, od droższego ZD 14-54 mm F2.8-3.5 różni go brak uszczelnienia, mniejszy zakres ogniskowych i mniejszy otwór względny. Pod względem jakości optycznej oba obiektywy są porównywalne, co jest dużym komplementem wobec tańszego szkła. Jedyne zastrzeżenia możemy mieć ponownie do zachowania pod światło, ale głównie w ekstremalnych sytuacjach. W bardziej typowych warunkach nie ma żadnych problemów.
Jeszcze raz przypominamy, że ze względu na zachowanie przez producenta cech wcześniejszego modelu, szczegółowy opis zakresu regulacji sposobu reprodukcji kolorów, wpływu na wyostrzanie, kontrast i tonalność zdjęcia znajdą czytelnicy w teście Olympusa E-500 (czytaj.