Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Najnowszy Lumix S5 może okazać się czarnym koniem rynku pełnoklatkowych bezlusterkowców. To w końcu mniejsza i pod pewnymi względami usprawniona wersja modelu S1. Korpus mieliśmy już okazję sprawdzić w zestawie z nowym kitowym obiektywem 20-60 mm.
Pokazany na początku września Panasonic Lumix S5 to aparat reklamowany jako kompletne narzędzie dla tzw. hybrid shooters - twórców, którzy w swojej pracy łączą zarówno film, jak i fotografie. I z pozoru wygląda na to, że ma wszystko, by przekonać do siebie początkujących zawodowców i zaawansowanych hobbystów.
Aparat wyposażono w 24-megapikselową matrycę z 5-osiowym systemem stabilizacji, usprawniony względem poprzednich modeli system AF, obracany ekran LCD i tryb filmowy pozwalający na zapisanie 10-bitowych filmów 4K z prędkością nawet 60 kl./s i próbkowaniem 4:2:2. Do tego profil V-Log, wsparcie trybu anamorficznego, dwa wejścia na karty oraz złącze słuchawkowe i mikrofonowe.
Jak można się było spodziewać, swoją uniwersalność aparat musiał przypłacić pewnymi uszczupleniami. Mamy więc tylko 2,35-megapikselowy wizjer, pełne wsparcie AF tylko do prędkości 5 kl./s w trybie seryjnym czy też ograniczenie zapisu wideo do kompresji Long GOP. Ale to wszystko niewielkie kompromisy jeśli weźmiemy pod uwagę cenę 9500 zł za body, która na tle stale drożejących konstrukcji prezentuje się całkiem atrakcyjnie.
Czy aparat okaże się zabójcą rodzącego się właśnie segmentu pełnoklatkowych bezlusterkowców "entry level"? To postaramy się ocenić w pełnym teście, a póki co zobaczcie, jak aparat radzi sobie w zestawie z nowym obiektywem kitowym 20-60 mm f/3.5-5.6.