Sony DSC-HX350 - Wykonanie i ergonomia

Kompaktowy i wygodny korpus, cały wachlarz funkcji dodatkowych i przede wszystkim imponujące zbliżenie, to cechy, które sprawiają, że megazoomy cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Najnowszy Sony HX350 to jeden z najciekawszych przedstawicieli tego segmentu. Jak sprawdza się w praktyce?

Autor: Michał Chrzanowski

1 Kwiecień 2017
Artykuł na: 23-28 minut
Spis treści

Nowy aparat Sony zaskakuje wykonaniem i funkcjonalnymi rozwiązaniami, które pomagają w szybkiej i intuicyjnej pracy. Dzięki temu odczucie po pierwszym zetknięciu jest naprawdę dobre, a z biegiem czasu tylko się ugruntowuje. W rzeczywistości faktycznie HX350 podczas fotografowania zachowuje się jak lustrzanka, a nie amatorska konstrukcja typu bridge kierowana do mniej wymagającego odbiorcy.

Do produkcji aparatu wykorzystano oczywiście tworzywa sztuczne, co nie powinno być żadnym zaskoczeniem - zwłaszcza w tej półce cenowej. Podobnie zresztą jak fakt, że body nie zostało uszczelnione. Jednak podczas fotografowania w plenerze (i na mrozie) nie odczujemy żadnego dyskomfortu oraz nie zauważymy jakichkolwiek konstrukcyjnych niedociągnięć lub spowolnień w działaniu aparatu w niższych temperaturach. Pochwalić trzeba także design HX350, który nawiązuje do zaawansowanych modeli z rodziny Sony Alfa.

Niewątpliwej zadziorności, ale i funkcjonalności, dodaje wyjątkowo wygodny i świetnie wyprofilowany grip. Aparat przypadnie do gustu osobom obdarzonym dużymi dłońmi, bo tak głębokiego uchwytu próżno szukać nawet wśród lustrzanek. To bardzo ważne również dla stabilności pracy z tak długim zoomem. Poza tym uchwyt, który wyłożono miękką gumą imitującą skórę, bardzo dobrze sprawdził się w praktyce, zapewniając wygodne trzymanie podczas fotografowania. Jednak w tym pomaga także wyraźny anatomiczny profil kciuka, a także niewielka waga aparatu - około 652 g. W efekcie fotografowanie HX350 - nawet za pomocą jednej ręki - nie stanowi żadnego problemu.

Superzoom Sony to konstrukcja bardzo dobrze przemyślana również pod względem ergonomii i rozmieszczenia przycisków. Producentowi udało się „na zewnątrz“ kompaktowego korpusu wyciągnąć wszystkie najpotrzebniejsze ustawienia i funkcje. I tak – na górnym panelu znajdziemy między innymi spore pokrętło z trybami pracy PASM, które obraca się z należytym oporem, dźwignię zmiany ogniskowej okalającą spust migawki, czy umieszczony w wygodnym miejscu kołowy i odpowiednio zaakcentowany wybierak. Do tego otrzymujemy także dwa przyciski: pierwszy możemy spersonalizować do własnych potrzeb i preferencji, a drugim uruchomimy podręczne menu.

Z kolei na tylnej ścianie mamy do czynienia z klasycznym rozkładem dwufunkcyjnych przycisków. Do tego każdy z nich jest wyraźnie wypukły, co tylko zwiększa wygodę podczas wybierania poszczególnych ustawień - nawet fotografując w rękawiczkach nie mamy problemów z uruchomieniem wybranej opcji.

Warto jeszcze powrócić do przycisku funkcyjnego, który producent zdecydował się umieścić tuż pod spustem migawki. Standardowo otrzymujemy przypisaną kompensację ekspozycji - i z tej opcji korzystaliśmy najczęściej. Jednak przycisk możemy dowolnie modyfikować, dobierając do niego na przykład ISO. Słowem, bez zagłębiania się w menu otrzymujemy wszystko to, czego może potrzebować nawet bardziej wymagający użytkownik podczas fotografowania w plenerze. A trzeba zauważyć, że nie każdy aparat typu bridge oferuje tak rozbudowaną ergonomię. Tak więc spory plus dla Sony.

Wyjątkowo wygodnie pracuje się z 3-calowym i odchylanym wyświetlaczem Xtra Fine LCD WhiteMagic o rozdzielczości 921 600 punktów. Nie jest to może imponująca rozdzielczość, jednak w pełni wystarcza, by móc efektywnie ocenić ekspozycję i ostrość wykonywanych zdjęć. Do tego ekran Sony bardzo dobrze radzi sobie z odświeżaniem podglądu prezentowanej sceny, dzięki czemu nie odczujemy charakterystycznego smużenia, co jest miłym zaskoczeniem w tej klasie sprzętu. Nie możemy narzekać także na pracę pod ostre światło. Na ekranie zdjęcia były wyraźnie i odpowiednio wyświetlone.

Oczywiście ekran nowego HX350 możemy wychylić o około 90° w górę i około 60° w dół, co okazuje się bardzo pomocne - zwłaszcza podczas fotografowania z niewygodnych pozycji. Dzięki temu jesteśmy w stanie wykonywać zdjęcia z różnych perspektyw - zarówno nisko nad ziemią, jak i znad głowy. Taka możliwość z pewnością wspomoże kreatywność, dzięki czemu będziemy mogli cieszyć się zróżnicowanymi kadrami.

Fotografować możemy także za pomocą elektronicznego wizjera (0,2“) o rozdzielczości 201 600 punktów, który zapewnia prawie 100% pokrycie kadru. Niestety w praktyce okazał się on bezużyteczny. Prezentowany obraz jest bardzo mały, przez co kadrowanie za pomocą celownika nie należy do najprzyjemniejszych doznań. Poza tym przełączanie pomiędzy wizjerem a ekranem nie jest automatyczne - HX350 nie posiada czujnika oka. Tak więc za każdym razem, gdy będziemy chcieli fotografować za pomocą wizjera, będziemy zmuszeniu do wciśnięcia przycisku Finder/Monitor. Wtedy też w celowniku będą wyświetlane wszystkie informacje, a także wykonane zdjęcia, ekran natomiast będzie całkowicie wyłączony. Takie rozwiązanie jest niepraktyczne, dlatego też cały czas korzystaliśmy z dużego i czytelnego ekranu. I z takiego sposobu fotografowania z pewnością skorzysta większość przyszłych użytkowników tego modelu - zwłaszcza okularników.

Menu główne nowego HX350 nie jest tak skomplikowane jak w przypadku bardziej zaawansowanych konstrukcji Sony. Dzięki temu jest jednak przejrzyste i intuicyjne, co z pewnością docenią mniej wprawieni fotografowie. Poza tym każda z opcji została odpowiednio opisana, tak więc odnalezienie właściwej funkcji nie należy do trudnych zadań. Dodatkowo otrzymujemy także podręczne menu, w którym umieszczono najważniejsze ustawienia takie jak tryb pracy, obszar ostrości, czułość matrycy czy tryb pomiaru światła i balans bieli.

Sony HX350 wyposażono w slot na jedną kartę SD, który został umieszczony pod klapą blokującą baterię. Jest to więc często spotykane rozwiązanie w modelach tej klasy. Do tego otrzymujemy także złącza MicroUSB oraz Micro HDMI, za pomocą którego możemy podłączyć aparat do telewizora i cieszyć się z wyświetlania wykonanych zdjęć na dużym ekranie.

Spis treści
Skopiuj link

Autor: Michał Chrzanowski

Stały bywalec naszego laboratorium. Ciągle patrzy na świat przez różne ogniskowe oraz przemierza miasta i wioski obwieszony sprzętem fotograficznym. Uwielbia stylowe aparaty, a także eleganckie i funkcjonalne akcesoria. Ma słabość do monochromu i suwaków w programie Lightroom, po godzinach – do literatury faktu i muzyki country.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
OM System OM-D OM-3 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
OM System OM-D OM-3 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Najnowszy OM-3 to flagowe funkcje OM-1 zamknięte w korpusie stylizowanym na analogowego Olympusa. To także nowe kreatywne tryby. Oto, jak spisuje się w praktyce.
38
Leica SL3-S - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Leica SL3-S - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Nowa uniwersalna pełna klatka Leiki ma być godnym rywalem dla wydajnych zawodowych korpusów konkurencji. Na pierwszy rzut oka ma wszystko, żeby tego dokonać, czy jednak nie jest to...
19
Leica Q3 43 okiem użytkownika Q2/Q3 - subiektywny test praktyczny
Leica Q3 43 okiem użytkownika Q2/Q3 - subiektywny test praktyczny
Leica Q3 43 to aparat, na który wielu fotografów czekało od dekady. Kompaktowe body premium z jasnym standardowym obiektywem jawi się jako prawdziwy Graal podróżników i fotografów ulicznych. Czy...
57