Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Panasonic Lumix GX1 to pierwszy aparat z nowej linii GX w stajni japońskiego producenta. Bezlusterkowiec nawiązujący bezpośrednio do kultowego modelu GF1, ustawiony jest pomiędzy serią GF, która obecnie jest kierowana przede wszystkim do amatorów, a bardziej zaawansowaną serią G.
Całymi garściami czerpie z obu krewniaków: od GF-ów zaczerpnął kompaktowość, od bardziej zaawansowanej serii bardzo dobrze ocenianą 16-megapikselową matrycę, a sam wprowadził wysoką jakość wykonania.
W pełni metalowa obudowa z solidnym gumowanym gripem zapewnia pewny chwyt aparatu, jeżeli dodamy do tego dobrze wyprofilowaną wypustkę na kciuk, można wręcz powiedzieć, że aparat leży jak rękawiczka. Korpus jest dosyć duży (wyraźnie większy niż GF3) i przyjemnie ciąży w dłoni.
Z powodu rozmiarów nie obsłużymy go jedną ręką, nie zmienia to jednak faktu, że ergonomia stoi na wysokim poziomie. Aparat obsługuje się przyjemnie nie tylko dlatego, że w tym modelu wraca tarcza trybów i mamy świetny, jak zwykle u Panasonika, dotykowy ekran LCD, ale także dlatego, że przyłożono się do estetycznego wykonania zwykłych przycisków, które mają metaliczny połysk. Oprócz standardowego dla Panasonika układu na nawigatorze, na tylnej ściance znajdziemy dwa klawisze funkcyjne, osobny przełącznik AF/MF oraz dostęp do menu podręcznego.
Nie można się przyczepić też do szybkości działania. Pomimo, że nasz egzemplarz jest modelem przedprodukcyjnym pierwsze zdjęcie wykonywał w przeciągu sekundy. Dodajmy, że dotyczy do aparatu z założonym obiektywem z serii GX, który musi się wysunąć.
Przedstawiciele Panasonika chwalą się, że w stosunku do modelu G3 udało im się przyspieszyć pracę autofokusa o dziesięć procent. Mieliśmy pewne wątpliwości czy taki skok będzie zauważalny, ale rzeczywiście jest. To czego dokonali inżynierowie jest imponujące: już poprzednie Lumixy dorównywały pod względem ustawiania ostrości amatorskim lustrzankom. Panasonic GX1 wyznacza nową jakość pomiaru ostrości, bez problemu wyprzedzając zaawansowany korpus jakim jest Sony A65.
W związku z tym, że otrzymaliśmy egzemplarz przedprodukcyjny nie możemy niestety publikować z niego zdjęć. Na ten moment musicie uwierzyć nam na słowo. Wstępna analiza pokazała, że i tak już bardzo dobrą matrycę z Lumixa G3 oprogramowano jeszcze lepiej. Zwiększono zakres czułości, w GX1 zaczyna się tradycyjne dla Panasonika od 160 ISO, a kończy na 12800 ISO. Ale to nie jedyny zmiana, ponieważ sensor zachowuje się dużo lepiej na wyższych czułościach, w stosunku do innych aparatów systemu Mikro Cztery Trzecie.
Panasonic Lumix GX1 oprócz gorącej stopki, pod którą znajduje się złącze akcesoriów został wyposażony we wbudowaną lampę błyskową. Unosi się ona wysoko i wystaje dosyć daleko przed korpus aparatu na mocowaniu z grubego plastiku. Jej palnik jest zdecydowanie większy od tych znanych z serii GF co nas oczywiście cieszy.
To czego mi osobiście brakuje w nowym Lumixie to wbudowanego wizjera. Można oczywiście dokupić sobie zewnętrzny wizjer elektroniczny, niestety po założeniu aparat traci sporo ze swojego uroku. Sam wizjer sprawia równie dobre wrażenie jak aparat, dając jasny i klarowny obraz.
Otwartym pozostaje jeszcze pytanie jak sprawują się nowe obiektywy z serii GX. Jak na razie używaliśmy ich tylko z nowym aparatem Panasonika i zrobiły na nas dobre wrażenie. To za co przede wszystkim trzeba pochwalić obiektyw Panasonic Lumix G X Vario PZ 14-42mm f/3,5-5,6 to rozmiary. Użytkownik otrzymuje standardowego zooma o gabarytach zbliżonych do "pancake'a", oczywiście w przypadku wyłączonego aparatu. O ostrości na razie nie wiele możemy powiedzieć, ale obiektyw na pewno zasługuje na pochwałę w związku z powłokami antyrefleksyjnymi. Działają one skutecznie dzięki czemu nawet w przypadku robienia zdjęć pod słońce nie będzie problemu.
Zmiana ogniskowej przebiega płynnie, choć nie jest ona tak szybka jak w przypadku manualnego pierścienia ogniskowania. W przypadku obiektywu Panasonic Lumix G X Vario PZ 45-175mm f/4-5,6 możemy wybrać, czy chcemy używać przełącznika, czy manualnego zoomowania. Nawet w tej drugiej opcji obiektyw sterowany jest elektronicznie, co ciekawe zmiana ogniskowej zachodzi w nim wtedy dokładnie z taką samą prędkością jak w przypadku tradycyjnego obiektywu zmiennoogniskowego!
Dużo trudniej w stosunku do tradycyjnych obiektywów ustawia się ostrość. Przełącznik działa bardzo delikatnie i musimy się do jego obsługi po prostu przyzwyczaić.
Na zakończenie nasuwa się tylko jeden wniosek: nowy Lumix zapowiada się jako najlepszy aparat w systemie Mikro Cztery Trzecie. Wskazują na to bardzo dobra jakość wykonania, szybki autofokus i możliwości fotograficzne, które zapowiadają się bardzo dobrze. O tym czy tak rzeczywiście jest przekonamy się w pełnym teście, na który już teraz zapraszamy, a na razie prezentujemy dwa filmy przedstawiające dzisiejszą premierę.