Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Jako ostatni swoje typy przedstawi redaktor działu testów, Michał Chrzanowski. Stały bywalec naszego laboratorium, ciągle patrzy dla Was na świat przez różne ogniskowe oraz przemierza miasta i wioski obwieszony sprzętem fotograficznym. Uwielbia stylowe aparaty, a także eleganckie i funkcjonalne akcesoria, które ułatwiają i uprzyjemniają pracę. Ma słabość do monochromu i suwaków w programie Lightroom, po godzinach – również do literatury faktu i muzyki country.
To mój niekwestionowany faworyt w kategorii aparatów bezlusterkowych! Wystarczy powiedzieć, że towarzyszy mi w pracy o wiele częściej niż inne. Niezmiernie podobają mi się korpusy stylizowane na analogowe konstrukcje. I taki właśnie jest flagowiec Olympusa - przypomina wiekowe już lustrzanki z serii OM, wygląda świetnie! Niemniej jednak w parze ze stylowym designem idzie także pancerne wykonanie. Jego metalowa obudowa została uszczelniona, dzięki czemu korpus jest odporny na kurz, zachlapania, a także niskie temperatury (sprawdzone w terenie). Kolejna zaleta to fantastyczna ergonomia - aparat idealnie leży w dłoniach, niezależnie czy są duże, czy małe. Co więcej, korpus jest zaprojektowany dla wymagających fotografów, którzy chcą mieć pełną kontrolę nad sprzętem. Wszystko jest na swoim miejscu, a jeśli chcemy mieć możliwość szybkiego wyboru jakiejś opcji, zawsze możemy spersonalizować któryś z przycisków dostępnych na obudowie. Osobiście nie wyobrażam już sobie efektywnego fotografowania bez umieszczonej obok wizjera specjalnej dźwigni, która szybko zmienia funkcje przypisane do tarcz nastaw. Dzięki temu ISO czy balans bieli mamy zawsze w zasięgu palców. Co również istotne, aparat posiada ultraszybki autofokus, a także duży i jasny wizjer oraz odchylany i dotykowy ekran LCD, dzięki któremu możemy swobodnie fotografować również z nietypowych perspektyw. Ale w OM-D E-M1 szaleję głównie za znakomitą 5-osiową stabilizacją obrazu. Perfekcyjnie sprawdza się w codziennym fotografowaniu, w podróżach i sytuacjach, gdy nie mam ze sobą statywu, a chcę wykonać zdjęcia z dłuższymi czasami naświetlania lub przy znacznie niższym ISO. Jeśli ktoś pyta mnie o zaawansowany korpus bez lustra, polecam właśnie ten model.
W pigułce: {LNK|http://www.olympus.pl/site/pl/c/cameras/om_d_system_cameras/om_d/e_m1/index.html;OM-D E-M1 to flagowy model Olympusa, który posiada metalowy i uszczelniony korpus oraz 5-osiowy system stabilizacji. Na jego pokładzie znajdziemy między innymi 16-megapikselową matrycę Live MOS, procesor obrazu TruePic VII, wizjer elektroniczny o rozdzielczości 2 360 000 punktów, 3-calowy dotykowy i odchylany ekran, a także moduł Wi-Fi.] Cena: ok 4800 zł
Nie zdradzę żadnej tajemnicy, jeśli powiem, że uwielbiam postprodukcję. Tak już mam - zabawa suwakami w Lightroomie mnie odpręża. Jednak nigdy nie sądziłem, że edycja zdjęć może być jeszcze przyjemniejsza. Miłość od pierwszego spojrzenia - w taki sposób mogę opisać uczucie przy pierwszym zetknięciu z monitorem BenQ. Ogromny 27-calowy ekran o wysokiej rozdzielczość QHD (2560 x 1440) oferuje powalającą jakość i wyrazistość wyświetlanych fotografii. Z kolei poszerzona paleta barw (99-procentowe pokrycie przestrzeni Adobe RGB) pozwala na uzyskanie naturalnego obrazu o bogatych i precyzyjnych detalach. Do tego płynne przejścia tonalne przekładają się na lepszą gradację odcieni, umożliwiają przez to pracę z bardziej szczegółowym obrazem. W skrócie: na ekranie widzę każdy detal - nawet najmniejszy włos, co jest bardzo istotne przy postprodukcji portretu. A skoro o tym mowa – funkcja Pivot, która umożliwia pracę w trybie poziomym lub pionowym, skradła moje serce. Wystarczy obrócić monitor o 90 stopni, by zdjęcie wypełniło większą część ekranu. Natomiast specjalny kaptur, którego praktycznie nie zdejmuję z monitora, skutecznie chroni przed odbiciami niepożądanych promieni światła. Poza tym monitor wygląda z nim po prostu świetnie. Jednak prawdziwą wisienką na torcie jest dla mnie autorskie oprogramowanie firmy BenQ do sprzętowej kalibracji monitora. Palette Master Element oferuje szeroki wachlarz regulacji prawie wszystkich elementów związanych z reprodukcją barw - a chyba nie muszę podkreślać, jak kluczowa jest to kwestia w przypadku pracy ze zdjęciami. Monitor BenQ to fantastyczny sprzęt, który podarowany zaawansowanym fotografom sprawi im ogromną radość. No i jeszcze jedno - zapakowane 27 cali leżące pod choinką zrobi imponujące wrażenie!
{GAL|20557}W pigułce: {LNK|http://benq.com.pl/product/monitor/sw2700pt/;BenQ SW2700PT to zaawansowany 27-calowy monitor o rozdzielczości QHD (2560 x 1440) i proporcjach obrazu 16:9. Został wyposażony w 10-bitową matrycę AHVA (IPS), posiada 99-procentowe pokrycie przestrzeni Adobe RGB, 14-bitowy 3D LUT, podświetlenie GB-r LED, kontrast 1000:1 (dynamiczny 20 mln:1), czas reakcji matrycy wynoszący 4 ms GTG, oprogramowanie do kalibracji sprzętowej Palette Master Element, funkcję Pivot oraz kaptur chroniący przed negatywnym wpływem zewnętrznego oświetlenia.] Cena: ok 3000 zł
Świetna ergonomia w kompaktowym wydaniu - to pierwsza myśl, jaka nasunęła mi się po zetknięciu z tym aparatem. Według mnie ta lustrzanka jest o wiele wygodniejsza niż niektóre bardziej zaawansowane i dużo droższe korpusy Nikona, którymi dosyć często fotografuję. Za sprawą przeprojektowania całej konstrukcji, body stało się bardzo smukłe, a grip głębszy i tym samym wygodniejszy. Dzięki temu nawet podpięcie większego i cięższego obiektywu nie wpływa negatywnie na użytkowanie. Zestaw będzie trzymać się bardzo pewnie i wygodnie. Choć sam aparat nie jest duży, to korpus powinien przypaść do gustu nawet osobom z większymi dłońmi. Ogromnym udogodnieniem jest także wyjątkowo duży – jak na ten segment aparatów – 3,2-calowy, obracany i dotykowy ekran. Dzięki niemu fotografowanie w trybie Live View, które swoją drogą nareszcie przyspieszyło, nie stanowi problemu podczas kadrowania, nawet w niewygodnych pozycjach. Jednak największymi zaletami tego modelu są prosta i bardzo intuicyjna obsługa, możliwość personalizacji i dostosowania ustawień względem swoich potrzeb i preferencji, a także łączność Wi-Fi, za sprawą której szybko prześlemy fotografie na nasz smartfon lub tablet. Jeśli podarujecie ten aparat początkującym pasjonatom fotografii, z pewnością sprawicie im wielką radość.
{GAL|20556}W pigułce: {LNK|http://www.nikon.pl/pl_PL/product/digital-cameras/slr/consumer/d5500;Nikon D5500 to wygodny aparat oferujący 24-milionową matrycę, 39-polowy system AF, czuły i odchylany ekran dotykowy oraz wbudowany moduł Wi-Fi pozwalający na szybkie wysyłanie zdjęć do urządzeń mobilnych.] Cena: ok. 2800 zł
Moim zdaniem każdy fotograf w swoim arsenale powinien mieć zgrabną kaburę fotograficzną. Oczywiście do większych toreb i plecaków zmieścimy znacznie więcej sprzętu, jednak czy zawsze potrzebujemy zabierać ze sobą na przykład dwa aparaty i kilka szkieł? Jasne, że nie! Podczas fotografowania uwielbiam swobodę i w żaden sposób nie chcę być ograniczony ciężkim zestawem, który muszę nosić na plecach lub ramieniu. Dlatego też świetnym rozwiązaniem okazała się poręczna kabura firmy Genesis. Wykonana z odpornych materiałów odpowiednio zabezpiecza przenoszony sprzęt. Do jej wnętrza bez problemu wkładam lustrzankę z podpiętym obiektywem lub bezlusterkowiec z większym szkłem - czyli wszystko to, czego mi potrzeba podczas testowania sprzętu w terenie. Do tego w bocznej ściance umiejscowiona jest zapinana na zamek klapka, przez którą można szybko i łatwo wydobyć schowane w kaburze akcesoria - jednak często przenoszę tam etui z kartami, portfel i telefon. Model Rover ma również chowany pas biodrowy, ale jeżeli będziemy chcieli zawiesić kaburę przez ramię, także możemy to zrobić - mamy dołączany pas naramienny (głównie korzystam właśnie z tej opcji). Z kolei wyciągany wkład sprawi, że będziemy mogli jej używać jako zwykłej torby przeznaczonej do codziennego użytku. Bez dwóch zdań największymi zaletami kabury Genesis są wygoda i funkcjonalność.
W pigułce: {LNK|http://www.genesisgear.pl/pl/cruise/137-genesis-rover;Genesis Rover to kabura fotograficzna, do której bez problemu zmieścimy aparat z podpiętym obiektywem oraz drobnymi akcesoriami. Wykonana z odpornych materiałów odpowiednio zabezpieczy przenoszony sprzęt. Seria Rover jest dostępna w trzech wariantach kolorystycznych: czarnym, zielonym i pomarańczowym.] Cena: 89 zł
Zaprezentowany w połowie 2013 roku Pentax K-50 to wciąż jeden z bardziej zaawansowanych modeli w segmencie lustrzanek z matrycą APS-C, z którymi pracowałem. Wielu funkcji nie spotkamy nawet w dużo nowszych i droższych aparatach. Ta, wydawać by się mogło, niepozorna konstrukcja została uszczelniona aż w 81 miejscach! Dzięki temu jest chroniona przed wpływem wilgoci, pyłu i mrozu. Ten fakt w połączeniu z funkcją automatycznej korekty horyzontu niewątpliwie przypadnie do gustu fanom fotografii przyrodniczej i krajobrazowej. Oczywiście wspomnieć trzeba także o fenomenalnym systemie stabilizacji obrazu, dzięki któremu fotografowanie na zdecydowanie dłuższych czasach naświetlania nie stanowi najmniejszego problemu. Z kolei autofokus oparty na module SAFOX IX sprawia, że nie ominie nas wyjątkowy i decydujący moment. Dopełnieniem tego wszystkiego jest, współpracujący z procesorem PRIME M, 16,2-megapikselowy sensor w rozmiarze APS-C. Taka kombinacja umożliwia fotografowanie z czułością sięgającą ISO 51 200, a także zdjęcia seryjne na poziomie 6 kl./s i filmowanie w rozdzielczości Full HD.
{GAL|20554}W pigułce: {LNK|http://www.ricoh-imaging.pl/pl/lustrzanka-cyfrowa/pentax-k-50;Pentax K-50 to uszczelniona lustrzanka wyposażona we wspomaganą przez procesor PRIME M 16,2-megapikselową stabilizowaną matrycę APS-C, która pracuje w szerokim zakresie czułości do ISO 51 200. Za poprawne ustawianie ostrości odpowiada 11-polowy autofokus oparty na module SAFOX IX.] Cena w zestawie z obiektywami Pentax SMC DA L WR 18-55 mm f/3.5-5/6 i Pentax DA 50-200 mm f/4-5.6 ED WR: ok 2300 zł
Długo rozglądałem się za idealnym rozwiązaniem, dzięki któremu nie wpadałbym w panikę, szukając nośnika danych. Bo chyba nikt nie lubi, kiedy karty SD zawieruszą się na dnie torby lub plecaka. Na szczęście poszukiwania zostały zakończone! Hama Vegas to fantastyczny gadżet wielkości zwykłego portfela, który jest nie tylko elegancki - bo wykonany z czarnej ekologicznej skóry - lecz także bardzo funkcjonalny. W tym niepozornym etui znalazło się miejsce na aż dwanaście kart – osiem SD i cztery microSD. Całość jest szyta, świetnie wykonana, prosta i poręczna. Okładki są zamykane na magnes, a plastikowe wnętrze podzielono na osobne przegródki, dzięki czemu wszystko jest na miejscu i zawsze pod ręką. W skrócie – bezpieczeństwo i funkcjonalność! Dlatego też, jeśli szukacie niedrogiego, lecz wyjątkowego prezentu pod choinkę, to Hama Vegas będzie odpowiednim kandydatem.
{GAL|20553}W pigułce: {LNK|https://pl.hama.com/000959640000/hama-futera-na-karty-pami-ci-vegas-sd-sw-m;Hama Vegas to małe i stylowe etui, do wnętrza którego zmieścimy aż dwanaście kart pamięci – 8 SD i 4 microSD. Wykonany ze sztucznej skóry, idealnie sprawdzi się dla mobilnego fotografa. Wymiary: 8 x 1,6 x 13,7 cm.] Cena: 30 zł
Robert Capa, Henri Cartier-Bresson, Margaret Bourke-White, Brassai, Walker Evans, Eadweard Muybridge, André Kertész czy Edward Steichen – to wielcy mistrzowie fotografii, którzy wypracowali swój niepowtarzalny styl. Rozpoznajemy ich ikoniczne zdjęcia, jednak czy znamy prawdziwe historie osób, które stały za aparatem w momencie wciskania spustu migawki? Jeśli nie, to z pomocą przyjdzie książka Lives of The Great Photographers – moim zdaniem obowiązkowa pozycja każdego pasjonata! Na ponad 300 stronach znajdziemy pieczołowicie przygotowane przez Juliet Hacking biografie trzydziestu ośmiu wyjątkowych pionierów światowej fotografii. Często pouczające, a niekiedy zabawne opowieści rzucają nowe światło na życie największych mistrzów, dzięki czemu będziemy w stanie lepiej poznać i zrozumieć ich podejście do fotografii. Dlatego też niezależnie od tego, czy jesteś amatorem, czy też zawodowcem, ta książka będzie trafionym prezentem, który pozwoli Ci na spojrzenie na fotografię z zupełnie nowych perspektyw!
Cena:159 zł
{GAL|20766}Fantastyczna, wyjątkowa, odważna i nietuzinkowa – takich przymiotników można mnożyć do woli. Tak naprawdę o Vivian Maier – niani, która stała się sensacyjnym odkryciem fotografii ulicznej – powiedziano już chyba wszystko. Jej nazwisko było odmieniane przez wszystkie przypadki, a zdjęcia publikowane w niemal wszystkich magazynach fotograficznych i eksponowane w światowych galeriach. Jednak gdy na rynku ukazał się album Vivian Maier Street Photographer wiedziałem jedno – muszę go mieć! Jest on dla mnie wspaniałym źródeł inspiracji. Na blisko 150 stronach odnajdujemy nadzwyczajne czarno-białe kadry z amerykańskich ulic – od architektury po intymne portrety mieszkańców Chicago. Choć zabrzmi to banalnie, zdjęcia Vivian Maier wydrukowane i oprawione w przepięknym i dużym albumie nabierają zupełnie nowej jakości i magii, przez co nie można oderwać od nich wzroku. Za każdym razem kiedy go przeglądam, mam ochotę zostawić wszystko, wziąć aparat i wyruszyć w miasto!
Cena:179 zł
Produkcja sesji: Akademia Fotografii
Zdjęcia: Kuba Hajduk