Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Informacja o zmianach w World Press Photo zelektryzowała środowisko. Łatwo było o szybkie komentarze: to już koniec, poddał się ostatni bastion w obronie etyki zawodowej fotografii prasowej. Po prostu żałoba. Tymczasem...
Tymczasem to tylko trzęsienie ziemi. World Press Photo jako organizacja zapowiedziała zmiany. Przejrzyjmy te nowości, na spokojnie.
WPP za chwilę rozpocznie wydawanie internetowego magazynu „Witness”. Wygląda na to, że drukowany katalog konkursu nie jest już czymś potrzebnym, skoro mamy internet. „Witness” to w pewnym sensie nowa forma promocji siebie i materiałów zebranych przez organizację. Ma być branżowo i obrazowo. Nie ma powodu do niepokoju, nawet nie powinna nas nastrajać pesymistycznie data otwarcia magazynu, przewidziana na 1 listopada.
Wyławianie młodych talentów w startującym od lipca 2017 programie „6x6 Global Talent” to też krok raczej stateczny i pewny dla samej organizacji. Można nawet powiedzieć, że nieco spóźniony. Inne konkursy mają swoje wersje sekcji dla wschodzących gwiazd: „newcomer”, „first”, „35 under 35”, nie wspominając o rodzimych stypendiach dla młodych twórców.
fot. Dario Mitidieri, z cyklu "Lost Family Portraits", 3 nagroda w kategorii "People" w konkursie WPP 2016. Gdzie kończy się reportaż, a gdzie zaczyna kreacja?
Kolejna nowość będzie bardzo środowiskowa: „World Press Photo Live”. Seria debat na temat fotografii prasowej, dziennikarstwa, wolności prasy i analizy tego wszystkiego co ważne dla środowiska. Zobaczymy niebawem czy debaty będą utwierdzać czy prognozować, czy specjaliści będą konserwatystami czy może wizjonerami.
Wreszcie epicentrum zmian: drugi konkurs. Jeszcze nie ma nazwy. Wpisano go w kalendarz na jesień 2017. Bez reguł, bez zasad, bez kategorii. Ma być przestrzenią dla kreatywnej fotografii dokumentalnej. Bardzo trudno przechodzi ta nazwa przez klawiaturę, bo myślę sobie o wszystkich moich dotychczasowych studentach i słuchaczach wykładów. Wygląda bowiem na to, że ten ostatni podział gatunków fotografii właśnie przechodzi do historii.
fot. Giovanni Troilo, z serii "The Dark Heart of Europe". Jedno z pozowanych zdjęć, które dodatkowo opatrzono naginającym rzeczywistość opisem. W związku z kontrowersjami dot. pozostałych zdjęć z serii fotograf został zdyskwalifikowany już po opublikowaniu wyników WPP w 2015 roku
Do tej pory wyraźnie rozgraniczaliśmy fotografię dokumentalną od kreacyjnej. Wiadomo, że najciekawsze zjawiska dzieją się blisko granic gatunków i mediów. Wyłamywanie, próbowanie, analizowanie, itd., wszystko to co nakazuje refleksję, burzy porządki, od zawsze pchało rozwój każdej dziedziny sztuki. Kłopot jaki mam z tym określeniem konkursu wynika być może z braku nazwy oraz faktu, że funkcjonować będzie pod skrzydłami World Press Photo. Organizacji, nie konkursu. Zawrzało w środowisku oczywiście na hasło: WPP bez reguł i zasad.
Czemu? Bo to najważniejszy konkurs fotografii prasowej, z wyraźnymi zasadami i kodeksem etycznym. Kodeksem, który współgra z faktycznymi wymogami zawodu: nie ustawiaj zdjęcia, pozowanie możliwe tylko w portrecie prasowym, nie ingeruj w materię zdjęcia, itd., itp. Najważniejszy konkurs, bo przy 60-letniej tradycji, to on wywiera wpływ na konkursy lokalne. Widać to znakomicie w polskich konkursach prasowych, gdzie każda zmiana kategorii czy reguł WPP ma odzwierciedlenie w regulaminach rodzimych.
fot. Paul Hansen, zdjęcie roku WPP 2013 wokół którego edycji narosło wiele kontrowersji, co ostatecznie zaowocowało zaostrzeniem reguł konkursu
Owszem, ostatnie edycje konkursu WPP dostarczały wielu emocji, głównie z powodu przyłapania na nagięciu reguł lub wykryciu niedozwolonych ruchów. W nieskończoność debatowano nad fotografią Paula Hansena, zdjęciem roku 2013. Wtedy też zaczęły się uwidaczniać kolejne pęknięcia i coraz większa nieprzystawalność reguł konkursu do życia codziennego. Jako konkurs branżowy, kierowany do zawodowców, profesjonalistów, był coraz częściej wygrywany przez ludzi, którzy niekoniecznie zajmują się fotografią prasową. Jasne, ich prace można spotkać w prasie, działają na zlecenia, wszystko się zgadza. Ale wystarczy przejrzeć listę polskich laureatów konkursu, żeby zorientować się, że ten dopisek „prasowy” nie jest pasujący, np.: Kacper Kowalski, Ilona Szwarc, Rafał Milach, Tomasz Gudzowaty. Zwycięstwo w WPP to szansa widzialności, pozyskania widzów do własnej pracy. Przecież ten konkurs znają wszyscy! Trafia pod strzechy, wychodzi na ulice i do centrów handlowych.
Organizacja WPP od lat dba o przestrzeganie reguł, które z poziomu przeciętnego posiadacza aparatu fotograficznego są absurdalne i niezrozumiałe. Główny konkurs ma trwać, środowisko powinno może wziąć głęboki oddech. Tylko po co im konkurs drugi, bez reguł i kategorii? Takich konkursów jest co nie miara. Medale, dyplomy, pieniądze. Z jednej strony to może będzie miejsce dla tych, którzy nie muszą przestrzegać ścisłego kodeksu etycznego. Dlaczego we własnym projekcie dokumentalnym nie mogę powtórzyć zdjęcia, które nie wyszło? Czemu nie mogę powiedzieć bohaterowi, w którą stronę ma spojrzeć? A jeśli widzę swoją opowieść w podwójnej ekspozycji? Oraz wszystkie pytania jakie zadawaliśmy McCurry’emu przy ostatniej aferze, tu właśnie się pojawiają. Jeśli wtedy nie zrozumieliście o co chodzi, to dobrze, że będzie drugi konkurs.
Patrząc optymistycznie – to uwolni wreszcie aspirujących do własnej wypowiedzi artystycznej od reguł, nie swojego środowiska. Nie można tych samych reguł przykładać do Gursky’ego czy Tillmansa i do fotoreportera z agencji informacyjnej. Tylko z tego poziomu jest optymistycznie. Jak szybko drugi konkurs bez reguł ukradnie widoczność pierwszemu? Kiedy WPP zejdzie do podziemia albo zawiesi się jako już tylko ten, co w dosłowny sposób pokazuje świat? Kto to będzie chciał oglądać? Kogo, poza ciągle topniejącą garstką prawdziwych fotoreporterów będą interesowały kwestie autentyczności obrazu? Gdzie podzieje się zaufanie widzów?