Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Na rynku nie brakuje ostatnio programów, które w teorii zastąpić mają produkty Adobe. W większości wypadków nie są one jeszcze wystarczająco dopracowane. Najnowsza wersja programu Luminar może być temu jednak bliższa niż kiedykolwiek.
Luminar pojawił się dopiero rok temu, a już dziś ma szansę stać jedną z najbardziej kompletnych alternatyw dla najbardziej popularnego wśród fotografów programu Adobe. Przynajmniej mamy taką nadzieję. Poprzednia wersja programu, choć oferowała naprawdę dużo możliwości i bardzo wygodny, łatwy do personalizowania interfejs, nie była wyposażona w niektóre kluczowe funkcje, które pozwoliłyby jej w pełni konkurować z Lightroomem i przyciągnąć do siebie profesjonalistów.
Przede wszystkim nie otrzymywaliśmy żadnego systemu katalogowania czy możliwości jednoczesnej pracy z wieloma plikami, ale widoczne były także bardziej podstawowe braki, jak choćby nieobecność funkcji korekcji wad optycznych obiektywu czy odszumiania obrazu. Na szczęście to wszystko zmienić ma się wraz z najnowszą odsłoną programu, Luminar 2018.
Nowa wersja aplikacja odświeża interfejs i według producenta 4-krotnie przyspiesza działanie. Oprócz tego, wprowadza m.in. nowy, natywny silnik przetwarzania plików RAW, obsługę ługi tablic LUT, funkcję korekcji wad optycznych i odszumiania, opcję wsadowego przetwarzania plików, a także możliwość obsługi wtyczek do Lightrooma i Photoshopa. Ponadto doprecyzowano działanie poszczególnych suwaków i efektów. Pojawiają się też nowe „inteligentne” funkcje, jak wyjątkowo realistyczne dodawanie światła słonecznego do zdjęć.
Na koniec to, na co wszyscy czekali, czyli system katalogowania, nazwany tutaj DAM (Digital Asset Manager), o którym pisaliśmy już pod koniec października. Na pierwszy rzut oka wygląda bardzo przystępnie, niestety zostanie on dodany do programu dopiero w 2018 roku, co wiele osób na pewno nieco zniechęci do inwestowania w nową wersję Luminara już teraz. Zwłaszcza że nie wiemy kiedy dokładnie w 2018 roku pojawi się wspomniana funkcja.
Mimo to wydaje się, że program dojrzał i dla wielu może wreszcie stać się główną aplikacją do edycji zdjęć. Pierwsza odsłona była w stanie w zasadzie zupełnie zaspokoić potrzeby hobbystów, teraz ma w końcu szansę przyciągnąć do siebie zawodowców. Zwłaszcza że jest stosunkowo niedrogi. Jednorazowo zapłacimy za niego 59 dolarów, z kolei użytkownicy wcześniejszej wersji będą mogli dokonać aktualizacji w cenie 39 dolarów. Program zadebiutuje na rynku 16 listopada w wersjach na platformy Mac i Windows.
Więcej informacji, a także szczegółowe porównanie dostępnych funkcji z programem Lightroom znajdziecie pod adresem macphun.com.