Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Jak to jest, że na facebooku łatwiej umieścić materiały zawierające przemoc niż kobiecy akt? Być może sytuacja zmieni się na lepsze. Pod naciskiem organizacji NCAC facebook zgodził się włączyć w dyskusję na temat obowiązujących na platformie “standardów społeczności”.
Czy w przypadku mediów społecznościowych już zawsze będziemy skazani na cenzurowanie fotografii ukazujących nagość tak, aby algorytmy systemu nie wyłapały przypadkiem przebijającego za koszulki kobiecego sutka? Ale nie uciekajmy się od razu do tak ekstremalnych przykładów. Na przestrzeni lat słyszeliśmy już chociażby o kasowaniu profili za opublikowanie zdjęcia matki karmiącej piersią swoje dziecko, a i my sami nie raz napotykaliśmy na cenzurę w przypadku publikowania informacji o różnego rodzaju wystawach czy projektach fotograficznych.
Ostatni raz w przypadku informacji o głównej nagrodzie w konkursie MIFA dla książki “Deceiful Reverence” Igora Pisuka. Mimo iż graficznemu, czarno-białemu zdjęciu, które początkowo promowało artykuł daleko było do pornografii, zostało ono odrzucone przez system facebooka, już na etapie dodawania posta.
Strona z książki Igora Pisuka, której facebook nie dopuścił do publikacji
Czy wobec tego dla aktu, który pojawia się w sztuce niemal od zawsze, a w przypadku fotografii cieszy się niesłabnącą popularnością w zasadzie od jej zarania, znajdzie się jeszcze kiedykolwiek miejsce na najbardziej popularnych platformach społecznościowych? Jest na to szansa.
Z polityką facebooka od kwietnia walczy kampania społeczna #WeTheNipple stworzona przez amerykańską organizację NCAC (National Coalition Against Censorship). Aktywiści domagają się dopuszczenia do publikacji zdjęć przedstawiających nagość w sposób artystyczny.
“Ludzkie ciało od stuleci jest jednym z głównych tematów podejmowanych przez sztukę. Pomimo to Instagram - najbardziej popularna platforma do dzielenia się zdjęciami w internecie - jak i Facebook zakazują jego fotograficznej reprezentacji. Zakaz ten ma negatywny wpływ na artystów, których praca skupia się na i tak już zmarginalizowanym temacie ludzkiego ciała, włączając w to także artystów ze środowisk LGBTQ. Polityka ta przeszkadza także licznym muzeom i galerią promocję wydarzeń i wystaw ukazujących nagość” - czytamy w oświadczeniu NCAC.
Zobacz post w serwisie Instagram
Jednym z głównych punktów kampanii #WeTheNipple był happening, który odbył się nad ranem 2 czerwca pod siedzibą Facebooka i Instagrama w Nowym Yorku. Znany z grupowych aktów fotograf Spencer Tunik zebrał 125 osób, które zapozowały nago na ulicy, odziane jedynie w zdjęcia męskich sutków (te o dziwo nie są cenzurowane przez systemy platformy). Warto przy okazji wspomnieć, że fotografie dokumentujące to wydarzenie zostały początkowo usunięte przez moderatorów Instagrama.
W związku z kampanią i bezpośrednimi prośbami kierowanymi w stronę firmy Marka Zuckergberga, przedstawiciele facebooka zgodzili się wziął udział w dyskusji z NCAC, przy której obecni będą także twórcy, kuratorzy aktywiści i akcjonariusze firmy. Grupa ta wspólnie pracować ma nad ustaleniem tego, jak najlepiej facebook może służyć “branży kreatywnej”, która jest jednym z filarów jego działalności.
Zobacz post w serwisie Instagram
Nie nastawiajcie się jednak na to, że już niebawem cenzura panująca na facebooku zostanie mocno złagodzona. W rozmowie z CNN przedstawiciele facebooka zaznaczają, że nie zobowiązali się do zmiany swojej polityki, a jedynie wyrazili zainteresowanie wysłuchaniem obiekcji jakie wobec cenzury ma organizacja. Jak zwykle w przypadku tego typu spraw i facebooka sprawa na pewno nie będzie więc prosta, dobrze jednak, że coś się w tym kierunku ruszyło. Pozostaje jednak pytanie czy w ogóle możliwy jest w tej sprawie do uzyskania consensus.
Z jednej strony nie widzimy nic złego w fotograficznym akcie, z drugiej wiele osób nie chciałoby, żeby tego typu obrazy oglądały dzieci, których też przecież nie brakuje na Facebooku. Choć oficjalnie konta można zakładać na platformie dopiero po ukończeniu 13 roku życia, dobrze wiemy że tego typu obostrzenia w internecie nigdy się nie sprawdziły.
Jakie rozwiązanie byłoby więc w tym wypadku najlepsze? Napiszcie nam w komentarzach.
(fot. okładkowa: Glenn Carrie / unsplash.com)