Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Od kilku tygodni Steve McCurry znajduje się w ogniu krytyki za manipulacje, których miał dopuścić się przy edycji zdjęć. Na jaw wypływają coraz to nowe przykłady inwazyjnej obróbki, odbijając się na reputacji fotografa.
Niecałe trzy tygodnie temu informowaliśmy Was o skandalu, którego bohaterem jest nie kto inny jak sam Steve McCurry. Jeden z włoskich blogerów, Pablo Viglione, wypatrzył na wystawie fotografa nieumiejętnie wyedytowane zdjęcie i kierowany czystą ciekawością poinformował o tym w internecie. Nie trzeba było długo czekać, by przerodziło się to w ogólnoświatową dyskusję na temat etyki pracy fotoreportera i wiarygodności postaci, która dla wielu fotografów była niedoścignionym wzorem.
Szybko okazało się, że zmanipulowanych zdjęć jest znacznie więcej, sam zainteresowany odcinał się jednak od odpowiedzialności, zrzucając winę na pracowników swojego studio, zajmujących się przygotowaniem prac do druku i publikacji.
Pozostawał też głuchy na pytania różnych instytucji, chcących skontaktować się z nim w tej sprawie. W oficjalnym oświadczeniu wystosowanym przez jego studio czytamy, że często podróżując, McCurry nie jest w stanie nadzorować procesu przygotowania i wydruku wszystkich swoich prac.
Być może to właśnie postawa fotografa spowodowała, że internauci zaczęli szukać głębiej, znajdując coraz to nowe przykłady ingerencji w zdjęcia. Co najciekawsze, różne wersje zdjęć fotograf sam publikował na swoim blogu - który obecnie zniknął z sieci - oraz na swojej stronie internetowej i jak możemy wywnioskować z informacji udostępnionych przez serwis Petapixel, robił to od lat.
Rodzi to oczywiste pytania o wiarygodność i postawę fotografa, który zasłynął przecież zdjęciami reporterskimi. - McCurry ma obowiązek zachowania standardów, w ramach których funkcjonują inni fotografowie i odpowiedzialności przed publiką, która postrzega go jako fotoreportera. - mówi Sean D.Elliot, przewodniczący komisji ds. etyki organizacji NPPA (National Press Photographers Association. - Każda, nieważne jak istotna manipulacja faktem reporterskim jest widoczną skazą na etyce jego pracy - dodaje.
Czy jednak Steve’a McCurry’ego dalej powinniśmy postrzegać jako fotoreportera, czy może już jako kogoś innego? To właśnie ta dezorientacja odnośnie osoby fotografa wydaje się być głównym punktem sporu.
Jak sam tłumaczył w rozmowie z serwisem Petapixel, jego kariera, podobnie jak w przypadku wielu innych artystów, obejmuje wiele etapów. Jednym z nich niewątpliwie była praca fotoreportera, ale teraz fotograf określa się mianem opowiadacza historii. - Moje zdjęcia były wykonywane w różnych miejscach, z różnych powodów i w różnych sytuacjach. Traktuję fotografię jak sztukę - mówił McCurry.
Abstrahując od wszystkiego, trzeba sobie także zadać pytanie o to czy drobna, nie zmieniająca wydźwięku ingerencja w zdjęcia - jakiej przykłady w większości widzimy na zdjęciach McCurry’ego - powinna być traktowana z taką surowością. Na to pytanie każdy będzie miał jednak inna odpowiedź, nie da się bowiem jasno określić granicy między tym co w edycji jest akceptowalne, a tym co niedopuszczalne tak, by wszyscy byli zgodni.
Źródło: nppa.org, petapixel.com