Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Sony A1 to fantastyczny pokaz możliwości technologicznych Sony i aparat, który, przynajmniej w teorii, rozkłada konkurencję na łopatki. Czy jednak nie zastawia pułapki sam na siebie?
Sony kolejny raz pokazuje, że jest bezsprzecznym liderem rynku pełnoklatkowych bezlusterkowców. Sony A1 otwiera zupełnie nową linię w serii Alpha i w pełnoklatkowym body wielkości linii A7 zamyka specyfikację, która łączy w sobie wszystkie zalety serii A7R, A7S i A9 i z dużym prawdopodobieństwem pokazuje kierunek rozwoju profesjonalnych aparatów na najbliższe lata. Przejdźmy jednak do szczegółów.
Sony A1 wyposażono w 50-megapikselową, stabilizowaną (skuteczność 5,5 EV) matrycę BSI CMOS w technologii Exmor RS, która wspierana podwójnym procesorem Bionz XR pozwala na zapisywanie zdjęć z maksymalną prędkością 30 kl./s i rejestrację filmów 8K. Do tego oferować ma 15-stopniowy zakres dynamiczny i rewolucyjną migawkę elektroniczną, która dzięki rekordowej prędkości próbkowania sensora praktycznie zupełnie rozwiązuje problem tzw. rolling shutter i pozwoli na pracę z lampą błyskową do 1/200 s. Do tego oferuje tryb anti-flicker, który umożliwi ciche fotografowanie z pełną prędkością nawet w migoczącym oświetleniu. Aparat bije też rekord synchronizacji podczas pracy ze standardową migawką mechaniczną (1/400 s). To jednak dopiero początek oszałamiających możliwości aparatu.
Duża rozdzielczość w połączeniu z dużą prędkością musiała zaowocować nowymi rozwiązaniami. Sony wprowadza wreszcie bezstratnie skompresowany format RAW. Mamy też zapis JPEG w kompresji Light, który charakteryzować ma się jeszcze mniejszym rozmiarem niż kompresja Standard, a także - wzorem aparatów Canon - 10-bitowy zapis HEIF. Mamy też możliwość wykonywania 200-megapikselowych zdjęć przy pomocy funkcji Pixel Shift (łączenie kilku ekspozycji wykonanych z przesunięciem matrycy - dokonywane programie Imaging Edge na etapie obróbki na komputerze).
Dzięki szybkiemu próbkowaniu sensora, producent był w stanie dwukrotnie zwiększyć wydajność systemu AF (759 punktów detekcji fazy, pokrywających 92% kadru) względem poprzedniego flagowca (Sony A9 II), który wykonując 120 kalkulacji na sekundę będzie bezbłędnie ostrzył i śledził obiektyw nawet przy topowych 30 kl./s. Producent chwali się też, że wydajność systemu oka wzrosła o 30% względem poprzednika, a także wzbogaca aparat o funkcję wykrywania oczu u ptaków.
Świetnie prezentuje się także pojemność bufora, który przy tej ogromnej rozdzielczości i prędkości pozwoli na zapisanie 155-zdjęciowej serii zdjęć RAW (w przypadku serii JPEG będzie to 165 zdjęć).
Aby fotografowanie było równie przyjemne, co szybkie, otrzymujemy też 9,44-milionowy wizjer elektroniczny OLED o powiększeniu 0,90x i prędkości odświeżania na poziomie 240 kl./s, który charakteryzować ma się zerowym blackoutem lub opóźnieniem podczas fotografowania z pełnymi prędkościami migawki elektronicznej i mechanicznej.
Sony A1 to także prawdziwy potwór jeśli chodzi rejestrację wideo. Aparat umożliwia zapis 10-bitowych materiałów 8K 30 kl./s z próbkowaniem 4:2:0 (oversampling z rozdzielczości 8,6K) a także 4K z prędkością do 120 kl./s, z próbkowaniem 4:2:2 i kompresją All-i. Oczywiście z pełnym wsparciem systemu AF i systemem stabilizacji Active (tylko do 4K), która dzięki dodatkowym danym zebranym przez żyroskopy pozwoli na dokładniejsze, cyfrowe ustabilizowanie obrazu na etapie postprodukcji. Gdyby tego było mało, mamy też możliwość wypuszczania 16-bitowego sygnału RAW na zewnętrzne rekordery.
To wszystko przy wsparciu płaskich profili S-Log, i profilu S-Cinetone, odpowiadającemu temu z profesjonalnych kamer FX9 czy FX6. Producent obiecuje 15-stopniowy zakres dynamiczny i brak problemów z przegrzewaniem - konstrukcja aparatu została specjalnie zaprojektowana z troską o odpowiednie odprowadzanie ciepła z wnętrza aparatu.
Aparat bardzo obiecująco wypada również pod względem łączności. Sony A1 obsługuje zarówno karty SD jak i CFExpress i oferuje pełnowymiarowe złącze HDMI oraz możliwość stałego zasilania przed USB-C. Mamy też złącze Ethernet, PC Sync i oczywiście port mikrofonu oraz słuchawek. Reporterzy otrzymają także możliwość podłączenia battery gripa, a aparat w pełni współpracować ma z telefonami Xperia w zakresie zdalnej obsługi, tagowania i szybkiego udostępniania zdjęć z aparatu. Otrzymujemy też wbudowany moduł Wi-Fi, działający w pasmach 2,4 i 5 GHz do szybkiego transferu zdjęć.
Teraz pora na to, czym producent się nie chwali. Przede wszystkim zastanawia nas rozmiar bezstratnie skompresowanych RAW-ów oraz to czy aparat pozwoli na automatyczny zapis JPEG-ów w mniejszej rozdzielczości, ale z dobrą kompresją. Jeśli te dwie bazy nie zostaną pokryte, korpus raczej nie zrobi furory wśród fotografów sportowych czy reporterów, bo duża waga plików + duża liczba zdjęć = dużo problemów. Od konieczności żonglowania kartami, po edycję i przesyłanie na serwer.
Do tego, jak na razie producent nie podaje maksymalnej prędkości serii dla migawki mechanicznej. Choć w obliczu doskonałych możliwości migawki elektronicznej będzie to miało zapewne niewielkie znaczenie, niektórzy jednak lubią słyszeć charakterystyczne „kłapanie” podczas fotografowania serią. Co więcej, podawana przez producenta pojemność bufora dotyczy RAW-ów skompresowanych i kart CFExpress. Może się więc okazać, że w bardziej prawdopodobnych sytuacjach, w przypadku nawet szybkich kart SD aparat będzie równie przeciążony jak model A7R IV.
Oprócz tego, prędkość 30 kl./s dotyczy wyłącznie RAW-ów skompresowanych, lub bezstratnie skompresowanych. Biorąc pod uwagę, że tego typu prędkość to w większości przypadków tzw. overkill, nie będzie to problemem, ale warto mieć tego świadomość. Nieskompresowane RAW-y będziemy w stanie zapisywać z maksymalną prędkością 20 kl./s - niestety i tutaj nie wiemy ile będziemy ich w stanie zapisać w jednej serii.
Z kolei w przypadku prędkości odświeżania wizjera 240 kl./s będziemy mieli do czynienia ze spadkiem rozdzielczości widzianego obrazu, a najwyższe prędkości zapisu video 4K (a także prawdopodobnie zapis 8K) będą obsługiwane jedynie przez karty CFExpress. Podczas zapisu 8K nie skorzystamy też z możliwości zapisania dodatkowych metadanych do późniejszej, dodatkowej stabilizacji wideo na etapie postprodukcji.
W końcu największą pułapką aparatu może okazać się jego cena. Choć to fantastyczna konstrukcja, która zostawia w tyle właściwie wszystkie aparaty konkurencji, upakowanie tych wszystkich możliwości do jednego korpusu sprawiło, że debiutuje on w cenie podobnej, jak topowe reporterskie lustrzanki. Jesteśmy przekonani, że na tę chwilę każdy jest w stanie znaleźć aparat równie dobrze odpowiadający specyficznym zapotrzebowaniom swojej branży w połowie tej ceny. Z kolei przy tym pułapie i wspomnianych wątpliwościach co do rozmiarów plików i wydajności raczej nie rzucą się też na niego reporterzy pracujący z modelami takimi jak EOS-1D X Mark III czy Nikon D6.
No i zastanawia czy Sony wreszcie zrobiło coś w kierunku ulepszenia kontroli dotykowej swoich korpusów. Wiemy, że wzorem A7S III otrzymamy dotykowe menu, reszta pozostaje jeszcze w strefie domysłów.
Sony A1 zadebiutował na polskim rynku w cenie 34999 zł. Aparat trafi na rynek w marcu 2021 roku.
Więcej informacji znajdziecie na stronie sony.pl.