Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Pokazany we wtorek bezlusterkowiec Sony A1 zelektryzował świat fotografii. Topowa specyfikacja stawia jednak kilka znaków zapytania. Dzielimy się z wami szczegółami konstrukcji, którym mieliśmy okazję bliżej przyjrzeć się na specjalnym spotkaniu dla prasy.
Sony A1 z miejsca zgarnia tytuł najbardziej zaawansowanego bezlusterkowca na rynku i kolejny raz pokazuje, że w technologicznym wyścigu zbrojeń Sony jest zawsze o krok do przodu przed konkurencją. Momencie premiery nie mieliśmy jednak jeszcze okazji przyjrzeć się bliżej szczegółom specyfikacji, gdyż aparat do samego końca utrzymywany był przez producenta w ścisłej tajemnicy.
Naturalnie pojawiały się więc wątpliwości co do tego czy oszałamiające możliwości, tak szumnie opisywane w przekazie marketingowym, będą mieć praktyczne przełożenie na rzeczywistość. Wystarczy wspomnieć chociażby dopisywane małym druczkiem w informacji prasowej informacje o zawężeniu wydajności trybu seryjnego do konkretnego trybu zapisu czy obniżeniu rozdzielczości wizjera przy najwyższych częstotliwościach odświeżania. Wreszcie to, co wydało mi się najbardziej zastanawiające, czyli opcje zapisu zdjęć, które w obliczu 50-megapikselowej matrycy pozwalałyby na wygodną, szybką pracę w realiach fotografii sportowej czy prasowej.
Na szczęście producent zapewne przewidział taką okoliczność i przygotował specjalny briefing, podczas którego mieliśmy okazję przyjrzeć się bliżej kluczowym elementom specyfikacji i uzyskać odpowiedzi na parę nurtujących pytań, którymi dzielimy się z wami poniżej. Przejdźmy więc do sedna.
Sony A1, podobnie jak wcześniejsze modele z linii A9, korzysta z sensora zbudowanego w technologii warstwowej, który dzięki specjalnemu modułowi pamięci i przetwarzaniu obrazu już na poziomie fotodiod, pozwala na znacznie szybsze próbkowanie matrycy, a tym samym pozbycie się większości problemów wynikających z architektury sensorów CMOS, gdzie piksele sczytywane są rzędami. Już w modelu A9 zniekształcenie obrazu przy fotografowaniu szybko poruszających się obiektów (tzw. rolling shutter) zostało sprowadzone do minimum, tutaj jednak nowy sposób konwersji A/D w parze z bardziej wydajnym procesorem Bionz XR (8-krotnie większa wydajność względem procesorów BionZ X z modeli A9) dał możliwość wykorzystania tego patentu przy pracy z dużymi rozdzielczościami.
W efekcie otrzymujemy coś na wzór migawki globalnej, gdzie rolling shutter już praktycznie nie występuje, a fotografowie otrzymują możliwość bezgłośnej pracy z błyskiem do 1/200 s. I tu pojawiają się pierwsze wątpliwości. Producent nie komentuje na czym dokładnie polega nowy sposób konwersji sygnału analogowego na cyfrowy ani też nie udostępnia danych na temat prędkości próbkowania matrycy. Do tego synchronizacja z błyskiem nie będzie działać w przypadku korzystani ze złącza PC Sync.
Otwiera to pole do spekulacji na temat tego, czy nowa funkcja będzie współpracować z lampami reporterskimi zewnętrznych producentów oraz czy w jakikolwiek sposób będzie ją można wykorzystać do pracy w studiu. Podczas briefingu przedstawiciele producenta mówili, że nie mogą wypowiadać się na temat kompatybilności aparatu z konstrukcjami innych firm. Na tę chwile bezpiecznie będzie więc uznać, że możliwość synchronizacji błysku przy użyciu migawki elektronicznej ograniczona będzie do natywnych speedlightów Sony ze stopką Multi Interface.
Sama funkcja prezentuje się natomiast bardzo ciekawie jeśli chodzi o to, co podczas fotografowania będziemy widzieć w wizjerze aparatu. W ustawieniach wizjera będziemy mogli określić, aby podgląd wyświetlał lub pomijał klatki wykonane z błyskiem. W tym pierwszym wypadku już w wizjerze będziemy w stanie zobaczyć efekt zdjęcia wykonanego z błyskiem, ale może to obniżyć płynność podglądu przy wolniejszych seriach.W drugim otrzymamy stały, błyskawiczny podgląd sytuacji, bez wyciemnienia czy rozpraszającego naszą uwagę błysku.
Co więcej, w przypadku fotografowania z migawką elektroniczną i panningu na dłuższych czasach, możemy włączyć opcję, w ramach której obraz z wizjerze wyświetlany będzie płynnie, co ułatwiać ma nam panoramowanie.
Do tej pory największa wadą migawek elektronicznych były trudności podczas fotografowania w migoczącym świetle jarzeniowym lub LED-owym, które w ostatnim czasie zaczyna dominować zarówno w przypadku oświetlenia miejskiego, jak i we wnętrzach. Każdy użytkownik bezlusterkowców spotkał się już na pewno z charakterystycznym „bandingiem”, który występuje gdy czas migawki elektronicznej nie jest zsynchronizowany z częstotliwością migotania lamp. Ale migoczące światło potrafi sprawiać też trudności w przypadku użycia migawki mechanicznej, co objawia się nierówną ekspozycją zdjęć w przypadku fotografowania serią.
W tym drugim wypadku do tej pory pomagała obecna już w większości systemów funkcja Anti Flicker lub Flicker Free, w ramach której aparat starał się wstrzeliwać serią w momenty największego natężenia migoczącego światła. Jednak i ona w większości wypadków ograniczona była zwykle do częstotliwości 100 lub 120 Hz. W modelu Sony A1 producent idzie o krok dalej i proponuje funkcję Variable Shutter (Hi-frequency flicker-free shooting), która dzięki możliwości dostosowywania czasów naświetlania do tysięcznych sekundy umożliwi pozbycie się charakterystycznych pasów przy oświetleniu o wyższych częstotliwościach, a także swobodną pracę we właściwie dowolnym świetle LED-owym. Co ważne, korekt użytkownik może dokonywać manualnie, a funkcja ta działa także w przypadku filmowania i to właśnie w tym segmencie może okazać się szczególnie użyteczna.
Jedną z najmocniej eksponowanych przez producent funkcji aparatu jest możliwość fotografowania w pełnej rozdzielczości, z pełnym wsparciem układu AF serią o prędkości 30 kl./s. Jak można się było spodziewać, wszystko ma jednak pewne ograniczenia. Przede wszystkim prędkość ta nie dotyczy zdjęć wykonywanych z migawką mechaniczną, która ograniczy nas do prędkości 10 kl./s lub 8 kl./s w przypadku gdy zależy nam, by podgląd obrazu w wizjerze odbywał się na bieżąco. Warto jednak zaznaczyć, że w obydwu przypadkach otrzymujemy pełne wsparcie pomiarów AE i AF.
Mechaniczna migawka szczelinowa w Sony A1 ma jednak tę niewątpliwą zaletę, że jako pierwsza na rynku pełnoklatowych aparatów umożliwia synchronizację błysku z czasami do 1/400 s (i do 1/500s w trybie APS-C, który zagwarantuje nam zdjęcia o rozdzielczości 20 Mp). To zasługa sterowanego elektromagnetyczne wyzwalacza migawki, którzy przyspiesza jej zwolnienie, a także lekkiej i wytrzymałej kurtyny wykonanej w włókna węglowego. Mechaniczna migawka odznaczać ma się także imponującą żywotnością, oszacowaną na 500 tys. cykli, a dzięki nowemu mechanizmowi tłumienia, inżynierom znacznie udało się zminimalizować występujące przy jej ruchu wibracje.
Wróćmy jednak do trybu seryjnego. Dobrą informacją jest to, że w przypadku migawki elektronicznej przy każdej prędkości podgląd w wizjerze będzie realizowany na żywo. Do tego użytkownik może swobodnie określać prędkości dla trybów Hi, Mid i Low w zakresie 5-20 kl./s). W przypadku trybu Hi+ maksymalna prędkość wynosi 30 kl./s dla skompresowanych RAW-ów (i plików JPEG), ale „tylko” 20 kl./s w przypadku RAW-ów nieskompresowanych, lub skompresowanych bezstratnie. Cieszy natomiast fakt, że niezależnie od trybu, otrzymamy możliwość zapisania „pełnych” 14-bitowych RAW-ów. Biorąc pod uwagę, że 30 kl./s będzie funkcją wykorzystywaną w promilu sytuacji fotograficznych raczej nie powinno stanowić to żadnego problemu. Bardziej istotne są dwie inne kwestie.
Po pierwsze, producent informuje, że w przypadku pomiaru ciągłego AF-C, maksymalna liczba zdjęć możliwych do wykonania w serii będzie różnić się w zależności od obiektywu. Tu nie podaje szczegółów, ale należy spodziewać się, że w przypadku wielu konstrukcji maksymalne możliwości będą plasować się nieco poniżej obiecywanych 30/20 kl./s.
Ponadto, choć producent informował, że aparat jest w stanie zaoferować pełne wsparcie AF do przysłony f/22, będzie to możliwe wyłącznie przy najniższej prędkości trybu seryjnego i z użyciem migawki mechanicznej. W przeciwnym wypadku powyżej f/16 ostrość w przypadku serii będzie blokowana na pierwszej klatce.
Warto zerknąć także na możliwości bufora. Producent podaje, że aparat jest w stanie zapisać 165 zdjęć JPEG i 155 zdjęć RAW w serii 30 kl./s, co daje nam ok. 5-sekundową serię. To wynik w większości sytuacji wystarczający (zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ile zdjęć wykonamy w tym czasie), ale są to rezultaty podane dla plików JPEG Fine i skompresowanych RAW-ów. W dodatku są to wyniki dla kart CFExpress. W przypadku RAW-ów nieskompresowanych, lub skompresowanych bezstratnie (a prawdopodobnie także zapisu JPEG Extra Fine), nasze możliwości spadną do 82-96 zdjęć w serii 20 kl./s, co jednak nadal zagwarantuje nam niemal 5-sekundową serię.
Póki co producent nie udostępnia jednak informacji na temat prędkości opróżniania bufora, a także wyników osiąganych przy pomocy kart SD. I choć zapewnia, że karty CFExpress będą potrzebne wyłącznie do najwyższych ustawień trybu wideo, należy spodziewać się, że niższa przepustowość nośników SD może okazać się wąskim gardłem dla trybu seryjnego, a przynajmniej sytuacji zapełnienia bufora. Pamiętajmy że modele A9 i A9 II nie wypadały oszałamiająco pod względem opróżniania bufora, zwłaszcza w przypadku plików JPEG. Biorąc pod uwagę rozdzielczość 50 Mp i to, co obserwowaliśmy w przypadku Sony A7R IV, należy się spodziewać, że w niektórych sytuacjach aparat może stwarzać pewne problemy. Na szczęście odpowiednie ustawienie aparatu, powinno temu w zupełności zaradzić.
Podczas premiery największym problemem wydał mi się właśnie rozmiar plików, a właściwie możliwości zapisu, które pozwalałyby korzystać z tego 50-megapikselowego potwora równie skutecznie, co z reporterskich lustrzanek czy też 20-megapikselowych modeli A9. W końcu Sony nie oferowało do tej pory możliwości zapisania mniejszego RAW-a czy też dobrej jakości JPEG-a w mniejszej rozdzielczości.
W dniu premiery dowiedzieliśmy się o wprowadzeniu bezstratnie skompresowanych RAW-ów, które jak usłyszeliśmy podczas wczorajszej prezentacji, mają charakteryzować się od 20 do 50% mniejszym rozmiarem względem pliku nieskompresowanego. Biorąc pod uwagę, że średniej wielkości nieskompresowany RAW będzie ważył zapewne ok. 60-70 Mb, szybkie przesyłanie plików i w tym wypadku mogłoby być problemem. Z kolei w przypadku JPEG-ów w dniu premiery producent informował jedynie o nowej opcji zapisania mocno skompresowanego pliku Light. To pewnie świetnie do szybkiego podglądu, ale wysyłanie do agencji dużego zdjęcia w małej kompresji raczej nie byłoby bardzo ciepło przyjęte przez fotografów, gdy taki Canon EOS-1D X Mark III pozwala zapisywać dobrej jakości JPEG-i w 3 różnych ustawieniach rozdzielczości.
Na szczęście, jak udało nam się dowiedzieć, projektanci Sony pomyśleli i o tym. W aparacie, oprócz generującego 20-megapikselowe zdjęcia trybu APS-C (co już samo w sobie jest dużym udogodnieniem) mamy także opcję zapisania „nadpróbkowanych” JPEG-ów. To nic innego jak JPEG zapisany z całego obszaru 50-megapikselowej klatki 35 mm, ale przeskalowany do rozdzielczości 21 Mp, na podobnej zasadzie jak filmy 4K w wielu aparatach Sony skalowane są z rozdzielczości 5,6 K.
W ten sposób otrzymujemy bardziej ludzki rozmiar pliku, który będzie odznaczał się wysoką szczegółowością i którym będziemy w stanie realnie konkurować podczas szybkiej reporterskiej pracy. Na tę chwilę nie wiemy jeszcze tylko czy przy korzystaniu z tego formatu możemy jednocześnie zapisywać pełnowymiarowe RAW-y. Biorąc jednak pod uwagę rozbudowane specjalnie dla tego modelu menu zapisu plików na kartach, nie sądzimy by producent pominął tak ważną funkcjonalność.
Problemem może okazać się jedynie jakość zdjęć na wysokich czułościach. Choć producent twierdzi, że nowe algorytmy i procesor sprawią, że Sony A1 także i pod tym względem będzie w stanie błyszczeć, oceniając to, co widzieliśmy w przypadku modelu A7R IV czy nawet A7R III, raczej nie należy spodziewać, że czułości rzędu ISO 12800 i wyższe będą równie „czyste”, co w przypadku bardzo dobrej 20-megapikselowej matrycy takich modeli jak EOS-1D X Mark III czy Canon EOS R6. W dodatku natywne czułości modelu A1 kończą się na ISO 32000.
Producent obiecuje jednak, że aparat będzie doskonale radził sobie z reprodukcją kolorów i balansowaniem bieli, za co z jednej strony odpowiadać ma nowy procesor Bionz XR i usprawnione algorytmy przetwarzania, a z drugiej osobny czujnik ABW na korpusie (obok lampy wspomagającej AF).
Fanów detalu ucieszy z kolei możliwość wykonywania 200-megapikselowych zdjęć przy pomocy trybu Pixel-Shift, który wykonuje po sobie kilka ekspozycji z przesunięciem matrycy. Co więcej, tryb ten współpracuje w tym wypadku z flashem do 1/200 s. Niestety nadal producent zaleca korzystanie ze statywu i pracę w kontrolowanych warunkach, także raczej nie ma co, spodziewać się, że funkcję tę wykorzystamy podczas bardziej spontanicznego fotografowania w terenie, z ruchomymi obiektami w kadrze.
Biorąc pod uwagę, że efektywność pracy i przesyłania zdjęć to dziś jeden z najważniejszych czynników, branych przez producentów pod uwagę podczas projektowania nowych aparatów, a także wiele kroków naprzód, które w tym temacie dokonała konkurencja (np. bezprzewodowy tethering nowych Canonów, czy możliwość bezpośredniego przesyłania zdjęć z aparatu na FTP), podobnych rozwiązań nie zabrakło także w Sony A1. W dodatku wspierane są one bogatym zestawem portów i możliwości personalizacji aparatu.
Oprócz standardowych już portów mikrofonu i słuchawek oraz microUSB, aparat ma nam do zaoferowania złącze Ethernet, PC Sync, pełnowymiarowy port HDMI (Type-A) a także złącze USB-C (USB 3.2), ze wsparciem stałego zasilania i przepustowością 10 Gb/s. Ponadto otrzymujemy też wbudowany moduł Wi-Fi obsługujący standardy 2,4 GHz oraz 5 GHz, pozwalające na bezprzewodowe łączenie się z serwerem. Producent zapowiada 3,5 raza szybsze bezprzewodowe przesyłanie zdjęć niż w modelu A9 II i 20% większa prędkość połączenia po kablu.
Ciekawym rozwiązaniem okazuje się też rozszerzona współpraca ze smartfona Xperia 1 II Pro, który posłuży zarówno jako zewnętrzny monitor poglądowy do pracy z wideo, a także jako narzędzie wstępnej selekcji zdjęć i urządzenie do tetheringu. Szczególnie ciekawie zapowiada się tu możliwość wykorzystania aplikacji Sony Visual Story, która producent zaprezentował na początku grudnia.
Spójrzmy teraz na udogodnienia, które pozwolą poprawić nasz workflow. Podobnie jak w modelu A9 II mamy opcję dodawania notatek głosowych, które automatycznie zostaną przesłane ze zdjęciami na serwer, a aparat otrzymuje nowe, rozbudowane menu służące kontroli o rozdzielania sposób zapisu pomiędzy karty.
Wreszcie pojawia się też kilka oczywistych udogodnień, których do tej pory brakowało w aparatach Sony. Mamy więc możliwość tworzenia, nazywania i resetowania numeracji folderów, opcję szybkiego formatowania kart czy kadrowania zdjęć w aparacie. Pojawia się też opcja Clear Image Zoom dla migawki elektronicznej, która pozwala na dwukrotne, „bezstratne” cyfrowego powiększeniu obrazu (tylko pliki JPEG) i w niektórych przypadkach może być ciekawą alternatywą dla trybu APS-C. Dostajemy też opcję łatwiejszej, dotykowej kontroli śledzonego obiektu w przypadku korzystania z funkcji Real Time Tracking.
Odkąd Canon zaprezentował model EOS R5, wiadome było, że i najnowszy korpus Sony będzie musiał pochwalić się możliwością rejestracji filmów 8K (jakkolwiek małe istnieje na nią w tej chwili zapotrzebowanie). I tak też się oczywiście stało. Czy jednak w przypadku Sony zapis 8K będzie czymś więcej niż tylko zagraniem marketingowym? I tak i nie (o tym dalej). Tak czy siak ważniejsze wydają się możliwości w zakresie rejestracji 4K.
Generalnie więc aparat umożliwia nam 10-bitowy zapis 8K 30 kl./s (w dodatku skalowany z rozdzielczości 8,6K), ale będzie on dokonywany w próbkowaniu 4:2:0, nienależnie od tego czy wideo będzie rejestrowane wewnętrznie czy wypuszczane na zewnętrzny rekorder. W dodatku będzie to wyłącznie zapis Long GOP w kodeku H.265, a przy korzystaniu z rekordera będziemy ograniczeniu do zapisu 8-bitowego. Z kolei w przypadku zapisu RAW, ograniczeni będziemy do rozdzielczości 4,6K i prędkości 60 kl./s, ale będzie to zapis 16-bitowy. Tutaj, pod względem użyteczności Canon jednak wygrywa, umożliwiając zapis 8K RAW, który w przypadku zewnętrznego rekordera nie będzie powodował przegrzewania aparatu. Miłym dodatkiem jest natomiast możliwość zapisania plików proxy w rozdzielczości HD, do łatwiejszej edycji materiału 8K.
Jak już wspomnieliśmy, bardziej istotne wydają się jednak możliwości zapisu 4K, który możemy rejestrować w 10-bitach, z próbkowaniem 4:2:2 i prędkościami do 120 kl./s w kompresji LongGOP i All-i. W przypadku klatkaży 100 i 120 kl./s będziemy mieć jedynie do czynienia z delikatnym cropem (1,1x). Producent informuje natomiast, że problem rolling shutter podczas filmowania jest tu niemal 3-krotnie mniej zauważalny niż w modelu A7R IV, ale ogólnie aparat pod tym względem lepiej radzić ma sobie nawet od modelu A7S III.
Trzeb natomiast pamiętać, że w przypadku zapisu 4K i Full HD obraz rejestrowany jest z pomijaniem linii pikseli, co może skutkować pewnymi artefaktami w obrazie (zapewne podyktowane jest chęcią utrzymania dystansu między filmowymi kamerami Sony). „Pełnoklatkowy” zapis 4K, realizowany jest wyłącznie w trybie APS-C, gdzie obraz skalowany jest z rozdzielczości 5,8K. Tu prawdopodobnie pod względem jakości obrazu nadal wygra Canon ze swoim trybem 4K HQ, gdzie obraz skalowany jest z rozdzielczości 8K przy zapisie pełnoklatkowym.
Zaletą Sony niewątpliwie jest jednak dobrze przemyślane odprowadzanie ciepłą, które zapewnić ma możliwość ciągłej rejestracji materiału 8K przez 30 min lub dłużej. Producent nie udziela informacji na temat tego, co dzieje się po ewentualnym przegrzaniu się aparatu, ale obstawiamy że nie będzie wiązało się to z koniecznością czekania 40 minut na ochłonięcie konstrukcji, by móc dalej nagrywać. Dodatkowo mamy też możliwość rejestracji 4-kanałowego dźwięku przy pomocy pomocy interfejsu audio XLR-K3M. Plusem jest też pełne wsparcie systemu AF, włącznie z systemem wykrywania oka w każdym trybie wideo. Wygląda jednak na to, że tryb Real Time Tracking nie będzie dostępny dla zapisu 8K i 4K 120 kl./s, a przynajmniej producent tego nie wyszczególnia, pisząc jedynie o standardowym „Fast Hybrid AF”. To jednak szczegół.
Warto wspomnieć, że wszystkie tryby wideo (także 8K) obsługiwane będą także przez karty SD, co znacznie obniży inwestycję w nośniki. Karty CFExpress będą potrzebne wyłącznie do zapisu 4K 120 kl./s w kompresji All-i w najwyższych bitrate’ach, podobnie jak ma to miejsce w modelu A7S III.
Mamy też oczywiście wsparcie profilu S-Log i S-Log3, które wzorem A7S III oferować mają ponad 15-stopniowy zakres dynamiczny, możliwości zapisania wideo HLG, a także profil S-Cinetone zaczerpnięty prosto z kamer filmowych Sony.
Sony A1 zdecydowania zapowiada się na fantastyczny aparat, który pod wieloma względami (np. pracy migawki elektronicznej) podnosi poprzeczkę i zmusza konkurencję do wzmożonego wysiłku. Do tego wiele usprawnień ma za zadanie polepszenie kultury pracy i tzw. user experience.
Po bliższym przyjrzeniu się specyfikacji okazuje się jednak, że wiele najmocniej akcentowanych funkcji w rzeczywistości nie będzie wypadać dużo lepiej od tych, oferowanych w tańszych modelach konkurencji, a w niektórych sytuacjach - być może nawet gorzej. Mamy tu m.in. na myśli rzeczywiste możliwości trybu seryjnego, oferowane sposoby zapisu wideo, „pierwszy na świecie wizjer elektroniczny o prędkości odświeżania 240 kl./s” czy też fakt, że 50-megapikselowej matrycy, choćby nie wiadomo jak szybkiej, trudno będzie konkurować z reporterskimi aparatami pod względem szumu na wysokich czułościach.
Czy te obawy okażą się bezpodstawne? O tym będziemy mogli powiedzieć Wam już niedługo. W przyszłym tygodniu nowemu korpusowi będziemy mieli okazję przyjrzeć się bliżej także w praktyce.