Akcesoria
Profoto Pro-B3 - imponujące 750 Ws energii błysku w mobilnej formie
Nagradzany fotograf zginął dziś podczas relacjonowania starć afgańskiej armii z talibskimi rebeliantami w prowincji Kandahar.
Odkąd z Afganistanu wycofały się siły amerykańskie, sytuacja w regionie staje się coraz bardziej napięta. Co chwilę słychać o talibskich rebeliantach, którzy siłą przejmują wpływy w poszczególnych prowincjach kraju, atakując wojska rządowe i nie biorąc jeńców. Kilka dni temu świat obiegła informacja o 22 afgańskich komandosach, którzy zostali rozstrzelani przy próbie poddania się w czasie starcia a rebeliantami przy granicy z Turkmenistanem. Dzisiaj w podobnym starciu zginął nagradzany indyjski fotoreporter Danish Siddiqui.
Danish Siddiqui pracował w Mumbaju. Swoją karierę zaczynał jako korespondent telewizyjny, by później zająć się fotografią prasową. Od 2010 związany był z agencją Reuters, dla której relacjonował m.in. walki w Mosulu, protesty w Hong-Kongu, zamieszki w Delhi czy czystki etniczne w Birmie. Za fotoreportaże na temat mniejszości Rohingya otrzymał zresztą wraz ze swoim zespołem fotograficzną nagrodę Pulitzera w 2018 roku. Przewodniczył też działowi fotograficznemu Reutersa w Indiach.
Aktualnie Siddiqui realizował materiał o sytuacji w Afganistanie, gdzie relacjonował działania rządowych sił specjalnych w południowej prowincji Kandahar, przy granicy w Pakistanem. W ciągu ostatniego tygodnia udostępniał m.in. materiały, na których widać jak pojazd, którym poruszał się z żołnierzami zostaje ostrzelany z granatnika.
O śmierci fotografa poinformował afgański ambasador Farid Mamundzay. Reporter miał zginął podczas ataku terrorystycznego, w którym zabito także dowódcę afgańskich sił specjalnych Sediqa Karzaia.
Danish Siddiqui miał 40 lat.
Źródło: hindustantimes.com.