Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo różne rzeczy były ważne na różnych etapach pracy nad projektem. Na pewno bardzo istotny był ShowOFF, bo to tak naprawdę debiut cyklu „Traces”, ale również moja pierwsza wystawa po dość długiej przerwie. Wygrana w Foam Talent wydarzyła się dużo później, kiedy projekt był już właściwie skończony, więc pojawiły się też inne możliwości. Niedawno wydana książka to już tak naprawdę zwieńczenie całej pracy nad cyklem, pewnego rodzaju podsumowanie.
Żeby za kilkanaście lat ciągle poszukiwać nowych rozwiązań artystycznych, rozwijać się i żeby nie zleniwieć przez pozostawanie w jakiejś jednej dobrze sobie znanej stylistyce. Czasami przychodzi taki moment, kiedy coś nam zaczyna dobrze wychodzić, przywiązujemy się do jakichś konkretnych rozwiązań i zaczynamy zamykać się na nowe możliwości. Lubię mobilizować siebie samą do ciągłego uczenia się nowych rzeczy. Mam np. teraz dużą frajdę, pracując nad nowym cyklem: uczę się robić odlewy, lutować, obrabiać drewno. Mimo wielu technicznych trudności mam z tego naprawdę sporo satysfakcji.
fot. Weronika Gęsicka, z projektu "Traces"
Nie, chyba mam z tym pewien problem. Zawsze chcę pokazać innym swoje prace dopiero wtedy, kiedy mam pewność, że już są ukończone, ale bardzo trudno przychodzi mi przekonanie siebie samej, że ten moment nadszedł. Cały czas coś przetwarzam, ulepszam, modyfikuję. Być może jest to jakiś podświadomy lęk przed tym, że trzeba zmierzyć się z krytyką, z reakcjami innych osób, którym to, co robisz, ma prawo najzwyczajniej w świecie się nie podobać lub twoja praca może być po prostu kiepska i ktoś ci to uświadomi.
Na samym początku pracy pokazałam pierwsze projekty kilku osobom, ale były to pojedyncze fotografie. Większa część pojawiła się dopiero przy okazji zgłoszenia na ShowOFF. To był chyba taki moment, w którym potrzebowałam jakiegoś spojrzenia z zewnątrz, kogoś, kto mi pomoże to wszystko poukładać. To była dobra decyzja, bo przygotowania na wystawę w Krakowie pomogły mi zamknąć część projektu i ruszyć z pracą nad resztą cyklu.
Pomysł pojawił się w trakcie przeszukiwania Internetu. Często przeglądam różne zbiory czy archiwa w poszukiwaniu inspiracji. W trakcie takiego „szperania” natrafiłam na zdjęcia, które wyglądały na obrazki z jakiegoś starego albumu rodzinnego. Coś jednak budziło w nich niepokój, wydawały się zbytnio wystylizowane, za bardzo wystudiowane. Tak trafiłam na bank zdjęć. Fotografie nie miały zwyczajnych opisów, ale były opatrzone licznymi słowami-kluczami, które miały ułatwiać poruszanie się po tych zbiorach. Zaczęłam więc za pomocą tych haseł przeszukiwać dalsze archiwa i natrafiłam na kolekcję, w której wymieszane były zdjęcia wyglądające jak autentyczne obrazki rodzinne z tymi, które zdawały się być komercyjnym zamówieniem. Co było najdziwniejsze, wszystkie były podpisane w podobny sposób.
fot. Weronika Gęsicka, z projektu "Traces"
Nie było pewności, które z nich są autentyczne, a które stworzono na potrzeby sesji do magazynu albo do banku zdjęć. Krótkie opisy jak: rodzina w salonie, dziewczynka przed domem itp. wcale nie ułatwiały tego rozpoznania. Przy niektórych zdjęciach pojawiło się nazwisko fotografa, ale nie wyjaśniało to np. tego, czy został on wynajęty, by zrobić sesję prawdziwej rodzinie, czy wynajętym modelom.
Dla mnie fotografia jest nierozerwalnie związana z pamięcią. Została stworzona po to, żeby zapisywać różne momenty i później je odtwarzać. Wydaje nam się często, że jest bardzo obiektywnym medium i dzięki temu możemy w bardzo obiektywny sposób zapisywać rzeczywistość. Bardzo mnie ciekawią próby pokazania, że jest to bardzo złudne odczucie. Myślimy, że nasze wspomnienia oddają jakąś prawdę o wydarzeniach z przeszłości, ale po bardzo długim czasie obrastają one w historie innych osób, my się zmieniamy, dojrzewamy i to, co pamiętamy, nie jest już jakimś rzeczywistym zapisem zdarzeń. O tym m.in. jest „Traces”. O tym, czym są tak naprawdę wspomnienia, zarówno w kontekście jednostki, jak i tym szerszym, w kontekście pamięci społecznej.
Około kilkunastu tysięcy. Były to długie godziny przeszukiwania archiwów, aby finalnie wybrać ok. 60 prac, które zdecydowałam się przerobić. W książce znajduje się połowa tego zbioru.
fot. Weronika Gęsicka, z projektu "Traces"
Prace z drugiej połowy krążą czasami gdzieś w Internecie przy okazji różnych publikacji czy wywiadów. Możliwe, że zdjęcia, których nie ma w książce, będą się też pojawiać na różnych wystawach.
Kiedy już wybrałam te 60 zdjęć i na dobre rozpoczęłam pracę, to zdarzało mi się co jakiś czas jeszcze wchodzić na strony różnych banków, żeby zobaczyć, czy coś ciekawego się jeszcze pojawiło albo czy czegoś interesującego nie przeoczyłam. Zazwyczaj jednak, gdy znajdowałam nowe zdjęcie i pojawiał się jakiś ciekawy pomysł, to okazywało się, że już tą koncepcję gdzieś w podobnej formie zrealizowałam. Poczułam więc, że chyba już wystarczy i że ta ilość zdjęć tworzy już całość.
Pomysły pojawiały się w momencie, kiedy znajdowałam zdjęcie. Kupowałam je dopiero wtedy, kiedy miałam pewność, jaką modyfikację będę chciała zrobić. Nie było takiej sytuacji, żebym wymyśliła jakąś scenę i do niej wyszukiwała odpowiednie obrazy. Chciałam, żeby te koncepcje powstawały naturalnie jako reakcje na znalezione fotografie.
fot. Weronika Gęsicka, z projektu "Traces"
Zazwyczaj od kilku do kilkunastu dni. Przeważnie spędzam około tygodnia nad jedną pracą. Czasami krócej, czasem trochę dłużej, w zależności od projektu. Fotografia z rodziną i klockami Lego to jedno z tych zdjęć, nad którym spędziłam najwięcej czasu, aby osiągnąć zamierzony efekt.
Tak, robię. Projekt, nad którym obecnie pracuję, to moje fotografie, które są oparte na obiektach i małych inscenizacjach. Bardzo rzadko natomiast fotografuję na co dzień. Często są takie momenty, że wydaje mi się, że fajnie byłoby zrobić zdjęcie, żeby uchwycić konkretny moment, ale wtedy szkoda mi tracić chwile na wyciąganie aparatu. Chyba nie mam po prostu takiej zdolności, żeby jednocześnie być uczestnikiem zdarzenia i osobą, która będzie potrafiła umiejętnie uchwycić to zdarzenie na fotografii. Zazdroszczę ludziom, którzy to potrafią. Ja muszę każde takie wydarzenie dokładnie przemyśleć, przeanalizować. Wtedy dopiero powstają jakieś pomysły na odtworzenie tych emocji za pomocą fotografii i powstają szkice przyszłych zdjęć. Trudno jest mi je tak po prostu „złapać”.
fot. Weronika Gęsicka, z projektu "Traces"
Zdecydowanie nie!
Bardzo często. W wielu konkursach czy przy okazji różnych publikacji. Często też dostaję maile skierowane tak naprawdę do mojej siostry, a Dominika różne wiadomości, które powinny trafić do mnie. Takich zdarzeń jest mnóstwo i chyba powoli przestajemy na to zwracać uwagę.
Bardzo rzadko rozmawiamy o konkursach. Mamy naprawdę mnóstwo innych tematów, tych artystycznych i tych z zupełnie innych dziedzin. Czasami podsyłamy sobie jakieś linki, jeśli widzimy, że temat pasuje którejś z nas. Ale nie ma za dużo rozmów o tym. Omawiamy wystawy, które widziałyśmy, czy jakieś ciekawe projekty, rozmawiamy ogólnie o fotografii, ale temat konkursów pojawia się rzadko.
fot. Weronika Gęsicka, z projektu "Traces"
Może kiedyś do tego dojdzie, na razie nie ma na to pomysłu. To musi po prostu wypłynąć naturalnie, może za jakiś czas.
To projekt mówiący o pamięci, ale z zupełnie innej perspektywy niż „Traces”. Fotografuję obiekty codzienne, które są na nowo zaprojektowane i od nowa wykonane, w większości przeze mnie. W dzisiejszym świecie otaczamy się coraz większą liczbą przedmiotów i tak powoli świat natury przekształca się w świat obiektów. Ciekawi mnie, co będzie mógł powiedzieć o nas ktoś, kto obejrzy te nasze zbiory za X lat. Jaką prawdę na podstawie tych rzeczy będzie mógł odczytać?
Na pewno nowy projekt chciałabym pokazać w formie wystawy, w przestrzeni, gdzie będą mogły współgrać ze sobą fotografie z obiektami przestrzennymi. „Traces”, oprócz formy książkowej czy wystaw, pojawiało się w bardzo wielu miejscach w Internecie i za jego pomocą zostało zauważone przez wiele osób. Zdjęcia pojawiają się na najróżniejszych stronach, krążą po Instagramie, ostatnio opublikowała jedno z nich Madonna. W pewnym momencie przestaje się mieć nad tym kontrolę.
fot. Weronika Gęsicka, z projektu "Traces"
Gdy na początku pojawiały się publikacje czy artykuły w Internecie, czytałam czasem komentarze. Zdarzały się różne, czasem bardzo absurdalne, obraźliwe albo naprawdę zabawne. Nie były to jednak rzeczy, którymi trzeba było się przejmować, bo często nawet nie dotyczyły samego projektu, ale mojej osoby. Przestałam już zwracać uwagę na wszystkie opinie, które się pojawiają, ale chyba w każdym artyście, nawet w bardzo pewnym siebie, pojawia się lęk i mnożą się pytania, czy to, co robi, jest dobre, czytelne, czy może obiektywnie spojrzeć na swoją pracę. Ja nie mam w sobie takiej pewności, więc ten lęk jest dość duży.
Ten projekt funkcjonuje już od dłuższego czasu, pojawił się na różnych wystawach czy w końcu w formie książki, więc na pewno inaczej już do niego podchodzę niż na początku pracy. Zawsze jednak przy okazji nowego projektu pojawia się ta niepewność, czy to, co robię, ma sens. Zawsze jest szansa i na duży sukces, i na spektakularną porażkę.
Weronika Gęsicka (ur. 1984) - ukończyła grafikę na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, studiowała w Akademii Fotografii. Była stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W 2017 roku została laureatką konkursu Foam Talent, a w 2016 - LensCulture Emerging Talent Awards. Była finalistką Prix HSBC pour la Photographie (2017) i Prix Levallois (2016). Swoje projekty prezentowała m.in. w Foam Fotografiemuseum w Amsterdamie (2017), Beaconsfield Gallery w Londynie (2018), Red Hook Labs w Nowym Jorku (2018) i Frankfurter Kunstverein we Frankfurcie (2018). Jej prace publikowały m.in. „The New York Times”, „Foam Magazine”, „Art”, „The Guardian” i „Internazionale”. W swoich projektach podejmuje tematy dotyczące pamięci i mechanizmów jej działania. Interesują ją związane z tym teorie naukowe i pseudonaukowe, mnemotechniki oraz różnego rodzaju zaburzenia. Obszar jej działania to przede wszystkim fotografia, ale tworzy również obiekty.
Wywiad ukazał się oryginalnie w magazynie Digital Camera Polska (nr 02/2018)