Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Poniższy tekst jest rozdziałem Katalogu Miesiąca Fotografii w Krakowie 2013, poświęconym centralnej wystawie festiwalu "Pogranicza mody". Składa się ze wstępu Pawła Szypulskiego, głównego kuratora wystawy oraz rozmowy przeprowadzonej z nim przez Witka Orskiego w kwietniu 2013. Wystawa "Pogranicza mody" czynna jest od 18 maja do 16 czerwca w Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki (pl. Szczepański 3a). Kurator: Paweł Szypulski; Zespół kuratorski: Inaki Domingo, Karol Hordziej, Martin Kollár, Wojciech Nowicki, Karolina Sulej; Działania interaktywne: Agnieszka Pajączkowska; Scenografia: Barbara Hanicka; Koordynacja: Joanna Gorlach; Opracowanie graficzne: Pilar Rojo, Toto Castiglione.
Katalog dostępny jest w czynnym do 16 czerwca Biurze festiwalowym Miesiąca Fotografii (Bunkier Sztuki, pl. Szczepański 3a), sklepie internetowym Fundacji Sztuk Wizualnych oraz najlepszych księgarniach artystycznych.
Kiedy na początku lat 90. ojciec Varvary Frol przywiózł do Iżewska - stolicy Udmurcji - kupione na Zachodzie ubrania, jego rodzina musiała przeżyć nie lada wstrząs. Różnokolorowe dresy, wzorzyste swetry i T-shirty z nadrukami nie były w tamtych czasach widokiem powszechnym na betonowych osiedlach wzniesionych na rozległej równinie rozciągającej się między Wołgą a Uralem. Iżewsk to miasto znane poza granicami Rosji głównie miłośnikom militariów - jego najsłynniejszym mieszkańcem jest Michaił Kałasznikow, a fabryka produkująca karabiny potocznie nazywane jego nazwiskiem to największym zakład przemysłowy w regionie. Tuż po upadku Związku Radzieckiego miejscowa wrażliwość nadal kształtowana była głównie przez egzotyczną mieszankę sowieckiej mentalności i żywych do dzisiaj przedchrześcijańskich wierzeń. Jeśli dodać do tego panującą w tamtych czasach biedę i powszechny bandytyzm, łatwo wyobrazić sobie, że ostatnią rzeczą, na jaką miałoby się ochotę, to wyróżnianie się z tłumu na ulicy. Za kolorową bluzę czy "zagraniczną" czapkę można było nawet stracić życie. Czarowi przywiezionych przez ojca ubrań nie można się było jednak oprzeć. Dlatego rodzina Varvary zakładała je w mieszkaniu i robiła sobie w nich zdjęcia. W ten sposób powstało niezwykłe archiwum prywatne - spontaniczny udmurcki lookbook. Fotografie stały się świadectwem czasów, w których jaskraworóżowy dres mógł być narzędziem ucieczki z posttotalitarnej szarości.
Po latach Frol, już jako mieszkająca w Polsce artystka, przekształciła je w projekt, który po raz pierwszy publicznie prezentujemy na wystawie Pogranicza mody w Bunkrze Sztuki. Jej rodzinne kadry znalazły się m.in. obok instruktażowych zdjęć dla agentów STASI pokazujących, jak przebrać się za fotoamatora lub policjanta, polskich rekonstruktorów odtwarzających stroje dawnych wojowników, portretów dumnie pozujących rzeźników czy pijanych biznesmenów, dokumentacji kostiumów wykorzystanych podczas afrykańskich maskarad, typologii ręcznie malowanych kurtek załóg bombowców z II wojny światowej, quasi-antropologicznej analizy gejowskiej mody ulicznej z lat 70. i wielu innych. Każdy z projektów obecnych na wystawie mówi o sprawach nie mniej ciekawych niż opowieść Frol o świecie, w którym zderzają się ze sobą szamanizm, komunizm i kapitalizm. Artyści biorący w niej udział poruszają szeroki wachlarz tematów - od swobodnego, indywidualnego stylu do zewnętrznie narzucanych wzorców, od prywatnych i intymnych rytuałów do narzędzi wymuszania i egzekwowania społecznego konformizmu. Pokazują, że moda i styl mogą być zarówno narzędziem konstruowania i manifestowania jednostkowej tożsamości, jak i metodą jej podporządkowywania i dyscyplinowania. Wśród wątków przewijających się w zebranych w Bunkrze Sztuki seriach zdjęć, filmach i pracach wideo odnaleźć można m.in. przebranie, kamuflaż, maskę czy uniform.
Bronisław Malinowski, jeden z klasyków antropologii kulturowej, napisał kiedyś, że poprzez refleksję nad zwyczajami żywieniowymi i życiem seksualnym można badać daną kulturę jako całość. Założeniem zespołu kuratorskiego wystawy Pogranicza mody było przeświadczenie, że ubranie oraz związane z nim zachowania i zwyczaje mogą w analogiczny sposób pozwolić na przyjrzenie się kulturze współczesnej.
Paweł Szypulski
Witek Orski: Chciałbym zacząć od pytania o tytuł, czyli "modę" i "pogranicza". Jak na potrzeby tej wystawy zdefiniowane zostały oba pojęcia?
Paweł Szypulski: Nie mogę odpowiedzieć wprost, ponieważ idea wystawy nie opiera się na żadnej twardej definicji. Przeciwnie - z założenia unika jednoznaczności i sprzeciwia się łatwo uchwytnym definicjom. Punktem wyjścia była intuicja, że to, co najciekawsze w szeroko rozumianej tematyce związanej z modą i stylem, dzieje się na pograniczach tych terytoriów. Mieliśmy poczucie - sądzę, że zgodziłby się z tym cały zespół kuratorski pracujący nad tą wystawą - że najważniejsze treści i kluczowe dla nas konflikty odnaleźć można tylko na obszarach, gdzie znaczenia stają się płynne i niedookreślone, mieszają się ze sobą i nie pozwalają na jednoznaczne przyporządkowania. Do eksploracji tak rozumianych granic niezbędne stało się wyznaczenie jakiegoś centrum, łatwo dostrzegalnego punktu orientacyjnego, do którego moglibyśmy się odnosić w naszej podróży. Stała się nim moda instytucjonalna - wybiegi Paryża, ekskluzywne butiki Nowego Jorku i całe spektrum związanych z nimi praktyk fotograficznych.
Ale to centrum nie było punktem, do którego się kierowałeś?
Nie, zupełnie nie. Wiedziałem, że jeśli kompas wskazuje tę stronę, to znaczy, że ja idę w stronę przeciwną. Obszar, w którym się poruszałem, to terytorium możliwie dalekie od tamtego, ale równocześnie posiadające z nim pewne elementy wspólne. Wszystkie projekty pokazywane na wystawie znajdują się gdzieś na granicy tego, co można jeszcze nazwać modą w potocznym rozumieniu, a co do tego pojęcia kompletnie nie przystaje. Pracując nad wystawą i badając te granice, wielokrotnie je przekraczałem. Czasami miałem poczucie, że zapędziłem się za daleko i trzeba zawracać, bo to już całkowicie obce terytorium, a czasem miałem wrażenie, że za tą granicą napotykałem obrazy mówiące coś ważnego o tym, co jest jeszcze w środku. W Bunkrze Sztuki są np. zdjęcia związane ze znikaniem i kamuflażem. O snajperach ukrytych w trawie nie da się powiedzieć, że to jest moda "sensu stricto", ale spojrzenie na nich w kontekście wystawy o ubraniach może powiedzieć coś ważnego choćby o tym, czym może stać się to, co masz teraz na sobie.
Wspominając o ubraniach, dotknąłeś kolejnej ciekawej kwestii. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o "Pograniczach mody" i o tym, że moda ma być tematem, nie połączyłem tego z ubraniem, a raczej z fotografią. Z pewnymi modami wizualnymi wpływającymi na sposoby obrazowania, budowania ekspozycji czy dobór poruszanych tematów. Myśleliście o szerszym zajęciu się znaczeniem słowa "moda"?
Poruszyłeś temat, który wykracza poza ramy tej wystawy, a dotyczy całego programu Miesiąca Fotografii. Warto poświęcić tej kwestii więcej uwagi, zwłaszcza że zespół przygotowujący Pogranicza mody był niemal tożsamy z zespołem pracującym nad programem Festiwalu. Inny był tylko podział ról. Kiedy pojawiło się hasło "moda", pomyśleliśmy o możliwie szerokim ujęciu. Nie zdecydowaliśmy - "moda" i od razu pomyśleliśmy - "ubrania". Przecież moda obejmuje także jedzenie, samochody, design czy architekturę. Tak jak wspomniałeś, silnie obecna jest również w fotografii. Podjęcie decyzji o zawężeniu hasła, a w przypadku Pograniczy mody koncentracji na modzie jako ubiorze, kostiumie czy masce - zajęło nam trochę czasu. Po wstępnym rekonesansie uznaliśmy, że wszystkie problemy widoczne w modzie - w szerokim rozumieniu - można odnaleźć także w węższym znaczeniu, czyli tym, co dzieje się w stroju.
Jakie miejsce zatem zajmuje ta wystawa w kontekście całego programu Festiwalu?
Można na nią spojrzeć jako na jedną z dziesięciu wystaw budujących większą opowieść, oczywiście każda z nich broni się samodzielnie, ale razem stanowią również pewną całość. Są wśród nich projekty poświęcone reprezentacjom mody - temu jak fotografowało się kiedyś i jak robi się to współcześnie, są również poświęcone modzie jako zjawisku społecznemu. Wystawa "Pogranicza mody" należy do tej drugiej grupy - to nasza autorska wypowiedź o tym, co wydaje nam się najciekawsze w modzie jako takiej.
Bardzo wyraźnie widać, że nie zajęliście się granicami fotografii mody, tylko granicami mody. Fotografii mody nie znajdziemy tu prawie wcale, natomiast rzuca się w oczy wszechobecna typologiczność. Z jednej strony mamy liczne typologie profesjonalne - wykonywane na potrzeby władzy czy realizowane przez artystów - z którymi jesteśmy jako widzowie już opatrzeni. Z drugiej strony pojawia się coś, co spotyka się rzadziej, czyli typologie zupełnie oddolne, amatorskie, np. zbiór zdjęć warkoczy z jednego z krakowskich zakładów fryzjerskich. Te wymyślne uczesania to również typologia. Skąd tak silna obecność typologii na tej wystawie i jak rozumiesz jej rolę jako narzędzia reprezentacji fotograficznej?
To wynika z eksploracyjnego, badawczego rysu tej wystawy. Jeśli chcesz opowiedzieć o pewnym fenomenie społecznym w miarę czytelnie i jasno, to typologia jest jedną z najsilniejszych narracji wizualnych, z jakich możesz skorzystać. Próba opisania świata za pomocą fotografii jest czymś, co w typologiach naprawdę mnie fascynuje. Tak wyraźny w nich wymiar dokumentacyjny z całą siłą pokazuje, że fotografia może - mówiąc w cudzysłowie, bo inaczej nie da się już tego współcześnie powiedzieć - "przedstawiać rzeczywistość". Wystawa w dużej mierze narodziła się z mojej głębokiej wiary, że fotografia jest w dalszym ciągu żywym medium zdolnym opowiadać o czymś innym niż tylko ono samo, czyli w tym przypadku o modzie, ubieraniu i przebieraniu się, maskowaniu, znikaniu, byciu represjonowanym z powodu ubioru oraz stawaniu się dzięki niemu wolnym. Oczywiście jest to opowieść o modzie zapośredniczona przez obraz. Reprezentacje, z którymi mamy do czynienia, problematyzują ten temat i ułatwiają wydobycie wątków krytycznych.
Dzięki temu ta wystawa jest nie tylko o modzie, ale także po trosze o fotografii, a dokładniej o typologii w fotografii.
Zdecydowanie tak, wręcz jest hołdem dla typologii (śmiech). Pozostając przy takich podstawowych rozpoznaniach, trzeba dodać, że w przeważającej części są to typologie, ale także są to - najbanalniej rzecz ujmując - zdjęcia ludzi w ubraniach, czyli portrety po prostu. Na wystawie zgromadzono sto kilkadziesiąt portretów w bardzo podstawowym i dosłownym tego słowa znaczeniu. To, o czym opowiadają poszczególne projekty, napięcia oraz kontrowersje, którym są poświęcone, poruszają nas tylko wtedy, gdy uświadomimy sobie, że nie patrzymy na żadne "typy ludzkie", żaden zbiór eksponatów, motyli złapanych na łące i przybitych szpilką do tablicy. Owszem, dominują tu siatki i regularnie powtarzające się motywy, ale bohaterowie tych zdjęć to jednak osoby uwikłane w przeróżne konflikty.
Na marginesie naszej rozmowy, to, o czym teraz mówię, dotyczy chyba w ogóle całej współczesnej typologii. Obecnie jest to raczej strategia narracyjna, a nie totalny projekt opisowy, mający na celu zapanowanie nad światem, którym typologie bywały w przeszłości. Jedyne ciekawe typologie to zepsute typologie. Takie, w których to, co wyjątkowe, przebija się spod tego, co typowe i powtarzalne.
Przejdźmy do problemu treści, znaczeń. Wydaje mi się, że na zgromadzone tu projekty można spojrzeć przez pryzmat dwóch kategorii - kostiumu i uniformu. To, co najważniejsze, rozgrywa się pomiędzy wyglądem odgórnie narzuconym i zdefiniowanym przez kulturę oraz jej instytucje, a tym, co oddolnie zaprojektowane na potrzeby własnego działania.
Jestem skłonny podpisać się pod taką interpretacją, ale równie dobrze można ten materiał analizować przy użyciu kategorii widowiska - gry między tym, co widzialne, a tym, co ukryte; między tym, co maskowane, a tym, co manifestowane. To nie jest sprzeczne z tym, co powiedziałeś, pozwala jednak inaczej rozłożyć akcenty. Albo spojrzeć na tę wystawę jako próbę odpowiedzi na pytanie, czy możliwa jest indywiduacja poprzez wygląd, owo mityczne popkulturowe "bycie sobą"...
Ale niezależnie od przyjętej perspektywy musimy się zgodzić, że moda i ubiór zawsze pojawiają się tutaj w relacji z tożsamością. Bez względu na kontekst kluczowe jest napięcie między nimi.
Oczywiście. Bardzo się cieszę, że to widać, bo to jedno z naszych podstawowych założeń. W pracy nad wystawą interesowały nas wszelkie obszary praktyk społecznych i kulturowych związanych z ubiorem czy szerzej - z wyglądem. Równie ciekawe są przecież sposoby używania ciała - gesty, ruchy czy jego modyfikacje. Jedynym warunkiem było to, że mamy do czynienia z jakąś bardzo poważną sytuacją tożsamościową. Interesowały nas zdjęcia pokazujące, jak w prostym obrazie przedstawiającym człowieka w ubraniu, mogą krzyżować się kwestie dużo poważniejsze niż tylko fotografia i moda. Cykle fotograficzne, w których chodzi o indywidualną tożsamość lub próbę jej stłamszenia, wolę budowania, podniesienia swojej indywidualności wbrew represyjnemu społeczeństwu lub wręcz przeciwnie - próbę rozmycia tożsamości, usunięcia jej prawie do zera, kompletnego zamaskowania.
Rozmycie i maskowanie to w ogóle temat, który szalenie mnie interesuje i w "Pograniczach mody" jest bardzo wyraźny. W swojej wymowie jest to przecież bardzo postmodernistyczna wystawa...
Tak?
... ponieważ w dużej mierze pokazuje, w jaki sposób tożsamość, czy raczej podmiotowość, może zostać rozpuszczona w ubiorze. W jaki sposób ubiór może dla niej pełnić funkcję kamuflażu.
No tak. W takim rozumieniu mogę się z tobą zgodzić. "Pogranicza mody" rzeczywiście opowiadają o tym, co może się stać z podmiotem w sytuacji "bycia ubranym" - co on może zrobić poprzez ubranie lub co ubranie może zrobić z nim. Gdyby w najprostszy sposób opisać ekspozycję w Bunkrze Sztuki, to jest to wystawa o wyglądach. Wyglądach, które stwarzamy lub które są nam narzucane, o zewnętrznych powłokach i tym, co się dzieje na powierzchni. Dla mnie kluczowe jest jednak poczucie, że głębiej, gdzieś pod tymi warstwami buzuje życie, kumulują się różnego rodzaju napięcia. Ciekaw jestem, jak ty to postrzegasz?
Inaczej (śmiech). Ja w ogóle coraz mocniej czuję - a wystawa mnie w tym przekonaniu utwierdza - że podmiot rozmywa się, że zostaje w pewnym sensie zniesiony przez te powierzchnie, o których mówisz. Że tak naprawdę to, czym dysponujemy w tej nieustannej rozgrywce, naszymi kartami w grze o tożsamość, pozycje społeczne czy role płciowe - są symulacje, te powierzchnie wrażeniowe, widoki i wyglądy.
Wybacz, że role się odwróciły i ja zadaję pytania, ale nie masz poczucia - przynajmniej w kontekście tej wystawy - że idziesz w tym kierunku, ponieważ patrzymy na zdjęcia? Fotografia ze swoim skupieniem na powierzchniach jest pod tym względem potwornie zwodnicza. Jeśli patrząc na ludzi wtłoczonych w uniformy i schowanych za przeróżnymi maskami, za bardzo zaufamy pierwszym wrażeniom, możemy dojść do wniosku, że za tym wszystkim nie ma żadnego podmiotu...
Niewykluczone, ale wydaje mi się, że przypisujesz mi jakiś strasznie głęboki pesymizm w tym rozpoznaniu symulakrycznego charakteru ubioru i fotografii, które tutaj się spotykają. Dla mnie ta wystawa podkreśla raczej płynność podmiotowości. Pokazuje, jak realizowana może być za pośrednictwem kolejnych symulacji, tj. stroju i jego fotograficznej reprezentacji, a nie "realnego" przeżywania życia. Wróćmy jednak do naszych ról. Znasz już moją interpretację, a co dla Ciebie ma kluczowe znaczenie w tej wystawie?
Chyba doszliśmy do momentu, kiedy powinienem zamilknąć (śmiech). Moją ambicją jako kuratora było zbudowanie przestrzeni dającej maksymalnie dużo miejsca dla ruchu myśli. Nie było moim celem przygotowanie ścisłego, jednoznacznego wykładu. Oczywiście całość ma przemyślaną i uporządkowaną strukturę, opartą na wielu wyodrębnionych przeze mnie potencjalnych sposobach funkcjonowania ubioru, m.in. jako kostium i uniform, a także jako kamuflaż, narzędzie buntu i subkulturowej identyfikacji oraz nieodłączny element święta i rytuału czy codzienności. Nie chciałbym jednak autorytarnie narzucać ich jako klucza do interpretacji wystawy. Zresztą przestrzeń Bunkra Sztuki została tak zaaranżowana, że projekty - roboczo przyporządkowane przeze mnie do poszczególnych kategorii - płynnie się przenikają. Jestem przekonany, że interpretując całość, można je grupować również w inny sposób. Choćby tak jak ty, wydobywając kategorie kostiumu i uniformu. Stworzenie twardej, w razie potrzeby dającej się bronić i uzasadniać, struktury prezentacji uważam za swój obowiązek zarówno wobec publiczności, jak i zaproszonych artystów. Również z tego powodu, że bohaterowie wielu zdjęć to osoby skrajnie nietypowe, w swoim radykalnym ekscentryzmie dla wielu zapewne dziwaczne. Wpisanie ich w większą całość gwarantuje, że nikt nie jest tu przedstawiany jako egzotyczna ciekawostka. Chciałbym się zatrzymać na etapie, kiedy dokonałem już wszystkich niezbędnych wyborów kuratorskich - selekcji projektów, sekwencji, aranżacji itd. Mam nadzieję, że "Pogranicza mody" zainspirują do interpretacji radykalnie odmiennych od tych, które stały za moimi decyzjami. Obawiam się, że jeśli powiem za dużo, to zamknę jakieś obszary wolności w przeżywaniu tej wystawy.
Czyli nie powiesz, czym ostatecznie miała być dla Ciebie cała ta konstrukcja?
Wolałbym nie.
Pogranicza mody
Termin: do 16.06.2013
wt-nd: 11:00-18:00, nieczynne - 30.05
Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki
pl. Szczepański 3a
Kraków