Rozmowa z Renatą i Markiem Kosińskimi

Jak fotografować przyrodę, jakie zagrożenia czyhają ze strony dzikich zwierząt i jak profesjonalnie oferować i sprzedawać zdjęcia mówią Renata i Marek Kosińscy. Dodatkowo wspaniała galeria zdjęć.

Autor: Michał Sułkiewicz

27 Czerwiec 2002
Artykuł na: 29-37 minut

Zdjęcia państwa Kosińskich urzekły nas wyjątkowym nastrojem oraz doskonałą techniką. Oboje są biologami z wykształcenia i łączą swoją pasję z zawodem.

Fotopolis: Jak się zaczęło? Co było pierwsze - zainteresowanie biologią czy fotografią?

Marek Kosiński: Zaczęło się od zainteresowania przyrodą. Ja osobiście fascynowałem się przyrodą od dziecka i to zainteresowanie przejawiało się na różne sposoby. Najpierw była ornitologia, później, być może śmiesznie to zabrzmi - wędkarstwo. Na studiach oczywiście poszło to w wielu różnych kierunkach. Z fotografią natomiast było tak, że zawsze chciałem robić zdjęcia, tylko nie bardzo wiedziałem jak się za to zabrać. Pod koniec studiów zaczęło się od fotografii dokumentacyjnej - widziałem coś ciekawego - chciałem to udokumentować.

Renata Kosińska: Mnie również przyroda fascynowała od zawsze. Lubiłam wyjazdy w dzikie tereny, jak np. w Bieszczady, gdzie można było odszukać ślady dzikich zwierząt i bliżej obcować z dziką przyrodą. A po jakimś czasie, kiedy okazało się, że tak wiele wartych zapamiętania obrazów po prostu ulatuje, z pomocą przyszła fotografia. Tak naprawdę zaczęłam fotografować, kiedy poznałam mojego obecnego męża, a ówczesnego kolegę ze studiów.

Renata, Marek i Bartek Kosińscy

Kiedy się patrzy na Wasze prace, wyglądają bardzo profesjonalnie. Niewiele osób w kraju jest w stanie kontynuować swoją pasję w tak zawodowy, profesjonalny sposób. Wasze zdjęcia zdecydowanie wykraczają poza poziom fotografii przyrodniczej, która powstaje w Polsce, nie tylko ich jakość, ale również sposób prezentacji - tu mam na myśli Waszą stronę internetową. Kiedy więc zaczęła się tak profesjonalna przygoda z fotografią?

MK: Myślę że zaczęło się to kilka lat temu kiedy poznaliśmy wielu dobrych fotografików przyrody w Polsce i mogliśmy oglądać ich prace. Zbiegło się to zresztą ze wstąpieniem do ZPFP. To nam dało bodziec do pracy. Ponadto zaczęliśmy czytać literaturę (głównie anglojęzyczną), oglądać zdjęcia publikowane w różnych zachodnich czasopismach fotograficznych i w Internecie. Widzieliśmy więc, jak wygląda ideał, do którego należy dążyć. Niestety w Polsce nie ma łatwego dostępu do wiedzy na temat fotografii przyrodniczej, a publikacje pojawiające się na ten temat nie wychodzą ponad poziom amatorski.

A z prezentacją zaczęło się od tego, że koledzy namawiali nas na zrobienie strony w Internecie. My nie za bardzo wiedzieliśmy jak się za to zabrać, a zlecenie takiego projektu wiązało się z kosztami. Jednak wiedzieliśmy, że Internet jest przyszłościowy i prędzej czy później trzeba będzie tą stronę mieć. Prezentacja w Internecie miała też nam pomóc w bardziej skutecznym sprzedawaniu zdjęć. W końcu ja nauczyłem się trochę HTML-a i zrobiłem pierwszą, nieco nieudolną stronę. Później powstała druga strona, która jeszcze kilka miesięcy temu funkcjonowała, aż w końcu powstała obecna - z wyszukiwawczym serwisem bazodanowym - wykonana przez profesjonalną firmę. Za trzecim razem mieliśmy już pewne doświadczenie i wiedzieliśmy jak to powinno wyglądać. Chcieliśmy też, aby strona poza pokazaniem naszej twórczości funkcjonowała również jako internetowy bank fotografii o charakterze komercyjnym.

Rozumiem, że krok w profesjonalizm musiał dużo kosztować, zarówno sprzęt jak i materiały. Czy najpierw spostrzegliście możliwość sprzedawania zdjęć i wówczas dostosowaliście sprzęt do wymogów komercyjnych, czy na pewnym etapie zauważyliście, że robicie profesjonalne fotografie, profesjonalnym sprzętem, i że warto byłoby zatroszczyć się o zwrot kosztów?

MK: Wszystko zaczęło się od hobby. Archiwum się rozrastało, z czasem trochę zdjęć zaczęło się sprzedawać i hobby na siebie zarabiało.

RK: Sam sprzęt kupowaliśmy dla wygody i ze względu na możliwości, jakie oferował.

MK: Pierwsza zmiana sprzętu - z Prakitici na Minoltę była spowodowana utopieniem Praktici w Biebrzy. Potem była zmiana Minolty na Nikona spowodowana...

RK:...głównie tym, że potrzebowaliśmy wielu nowych funkcji, jakie oferował cały system Nikona. Potem trzeba było dokupować różnorodne obiektywy i inne dodatki, aby poszerzać możliwości.

MK: Kupiliśmy też drugi korpus Nikona F90X, bo pierwszy... również utopiliśmy w Biebrzy.

RK: Na szczęście udało się go jeszcze uratować, ale był zamoczony i jego naprawa wymagała czasu, a była wczesna wiosna i potrzebowaliśmy sprzętu cały czas.

MK: Decydującą rolę w zmianie sprzętu odgrywało więc u nas topienie i niszczenie. Ale teraz dwa korpusy bardzo się przydają. Nie możemy sobie pozwolić na to, że zostaniemy bez sprzętu w przypadku awarii - zawsze jeden korpus musi być sprawny. Poza tym możemy fotografować równocześnie, a jeśli nie to w drugim aparacie jest założony film o innej czułości i przypięty jest do niego obiektyw 400mm, co jest ważne w sytuacji, gdy niespodziewanie pojawi się jakieś zwierzę warte sfotografowania.

Korpus nie jest aż tak kosztowny jak szkła...

MK: Zaczęliśmy od Sigmy, bo jej szkła są tańsze, a jakość zadowalająca. Teraz powoli próbujemy wymieniać na Nikona, ale to niestety kosztuje. Kiedy sprzęt się rozrasta i jest coraz droższy niebezpieczne staje się jeżdżenie z nim, bo przecież w Polsce sprzętu fotograficznego nie można ubezpieczyć!. Dla naszych przyjaciół z Wielkiej Brytanii było to nie do pomyślenia.

Wymianę szkieł zaczęliśmy od zakupu obiektywu makro 105mm/2.8 Nikkora. Nie jestem sprzętowcem, który widząc zdjęcie zauważa na jakich szkłach było ono robione, ale jak kupiliśmy ten obiektyw, to byłem zdumiony jaka jest różnica w ostrości zdjęcia. Od razu było widać, że to jest znacznie lepszy obiektyw, dawniej tego nie zauważałem.

Ale wracając do Sigmy - to 400/5,6 APO jest bardzo dobrym obiektywem w klasie teleobiektywów, o rozsądnej cenie. Za dobry i jasny teleobiektyw Nikona można by już kupić tańszy samochód...

Czy same obiektywy wystarczą, czy potrzebne są Wam jeszcze konwertery?

RK: Konwerterów nie używamy, głównie dlatego, że zabierają światło i spada nieco jakość obrazu. Zresztą przy fotografowaniu zwierząt są mało praktyczne, bo zwykle potrzebne są krótkie czasy naświetlania, żeby zdjęcie wyszło ostre.

MK: W fotografii przyrody w Polsce od strony komercyjnej nie liczy się jedynie jakość zdjęć. W branży edukacyjnej, w której działamy trzeba mieć przede wszystkim zestaw poprawnych zdjęć świetnie opisanych, prezentujących wielość gatunków i doskonale oddających specyfikę regionu. Tak się składa, że jesteśmy biologami, więc pomaga nam w tym nasze wykształcenie. Wiemy do jakiej rodziny należy zwierzę, czy roślina jest jedno czy dwuliścienna itp. Autorzy podręczników wymagają takich opisów, a wydawcy książek nie zawsze się na tym znają. Udało się nam połączyć hobby z wykształceniem. Moim zdaniem na polskim rynku obecnie nie ma miejsca dla kogoś kto robi tylko i wyłącznie dobra zdjęcia przyrodnicze i chce się z tego utrzymać. Trzeba poprzeć je jakąś wiedzą i zagłębić się w wybraną branżę.

RK: Wykształcenie biologiczne pomaga nam w znacznym stopniu. Na przykład w Polsce jest ponad 2400 różnych gatunków roślin i jednak trzeba się na tym trochę znać, żeby wiedzieć co się fotografuje. Trzeba też wiedzieć gdzie ich szukać.

W jaki sposób organizujecie wyjazd. Jak długo wszystko planujecie? Jakich można udzielić wskazówek osobom, które chcą wyjechać w plener i fotografować przyrodę? Jakie miejsce powinni wybrać?

MK: Fotografować przyrodę można praktycznie wszędzie. Chyba, że ktoś preferuje fotografię pejzażową - wtedy musi poszukać miejsc z dala od ludzkich aglomeracji - i tak np. w okolicach Krakowa o takie miejsca jest coraz trudniej. My jeździmy po całej Polsce, ale najchętniej odwiedzamy region północno-wschodni: Bagna Biebrzańskie, Puszczę Białowieską, Suwalszczyznę oraz góry - tutaj naszym ulubionym miejscem są Bieszczady. Aktualnie każdy wyjazd poprzedza dość długie planowanie, układanie programu i analizowanie, co o danej porze w danym regionie można akurat sfotografować, o jakiej porze dnia i z której strony wyjdzie najlepiej. Szukamy też gatunków których jeszcze nie mamy w archiwum.

RK: Początkującemu fotografikowi polecamy wyprawy w góry. Urozmaicona rzeźba terenu sprawia, że łatwiej o ciekawy widok a zdjęcia są bardziej interesujące - a to najlepsza zachęta. Niziny są bardziej wymagające. Tam raczej należy szukać szczegółów a nie szerokich panoram. Tajniki przyrody lepiej też zgłębiać poczynając od fotografowania roślin - nie uciekają, nie trzeba dokładać zbyt wielu starań żeby znaleźć interesujący obiekt, no i nie trzeba zbyt skomplikowanych funkcji aparatu. Wystarczy obiektyw standardowy i pierścienie pośrednie lub obiektyw makro i można robić wspaniałe zdjęcia. Można eksperymentować z kompozycją, głębią ostrości. Nie radzimy zaczynać od ssaków, choć z pewnością dobre zdjęcie ssaka przynosi więcej satysfakcji niż zdjęcie rośliny. Należy jednak wiedzieć gdzie i kiedy zwierzęta się pojawiają i mieć dużo czasu. Potrzebny również jest dobry sprzęt, długie, najlepiej jasne obiektywy i dużo cierpliwości.

MK: Jeśli chodzi o ptaki, to jest wiele interesujących miejsc. Oczywiście warto jeździć w dolinę Biebrzy czy Narwi, z uwagi na olbrzymie bogactwo i różnorodność awifauny, ale ciekawe zdjęcia ptaków można zrobić także na stawach rybnych.

RK: My na przykład mamy taki ulubiony kompleks stawów w okolicach Krakowa. Są to stare, kilkusetletnie stawy, zrenaturalizowane, obrośnięte szuwarami i otoczone dużą ilością drzew - dlatego są atrakcyjne dla ptaków.

MK: Dla fotografa natomiast staw, żeby był atrakcyjny, nie może być głębszy niż metr i musi mieć twarde podłoże, wówczas można wejść do wody z aparatem. "Nasze" stawy ten warunek spełniają.

A jednym z najbezpieczniejszych i najmniej inwazyjnych sposobów fotografowania ptaków jest wykonywanie zdjęć zimą przy karmniku. Można zrobić ciekawe fotografie omijając porę lęgową i nie płosząc zbytnio ptaków, a warto wiedzieć że w zimie ptaki są mniej płochliwe. Ważne jest, o czym nie wszyscy wiedzą, że w Polsce większość gatunków ptaków jest objęta ochroną i żeby robić zdjęcia w okresie lęgowym, należy mieć zezwolenie od Wojewody.

Jakie są jeszcze inne wymogi i formalności?

RK: Należy pamiętać, że oprócz ptaków, wszystkie gatunki gadów i płazów, a także wiele gatunków ssaków jest chronionych i to nie tylko w okresie rozrodu ale przez cały rok. My zawsze staramy się, aby nasze hobby nie przynosiło szkody przyrodzie. Nie robimy zdjęć za wszelką cenę. Szanujemy przepisy, gatunki chronione fotografujemy wówczas, gdy mamy odpowiednie zezwolenia. Ponadto, fotografując dany gatunek staramy się wcześniej jak najwięcej dowiedzieć o jego biologii, ekologii i zwyczajach. Dużo czasu poświęcamy na czytanie literatury fachowej.

Czy są jakieś gatunki zwierząt, które mogą być dla fotografa szczególnym zagrożeniem?

MK: Wbrew powszechnej opinii, w to wcale nie zwierzęta drapieżne są największym zagrożeniem. Zazwyczaj ludzie boją się wilka czy niedźwiedzia gdy tymczasem większość drapieżników nie atakuje, lecz ucieka. Są one węchowcami więc często uciekają, zanim my je zdążymy zauważyć. Ponadto w Polsce bardzo trudno jest spotkać w naturze takie drapieżniki. Groźne za to mogą być kopytne np. żubry z młodymi, czy woły piżmowe występujące w Norwegii. W takich sytuacjach trzeba przede wszystkim zachować bezpieczną odległość.

Co do niebezpieczeństwa, to przypomniała mi się pewna historia. Kiedyś fotografowałem dzięcioła, karmiącego młode. Przykryłem się siatką maskującą przy dziupli (była bardzo nisko nad ziemią) i miałem tylko wystawioną lampę błyskową. Dzięcioł dość szybko się przyzwyczaił i nie zwracał na to uwagi, ale kiedy lampa błyskowa strzeliła, to tak się zdenerwował, że zaczął nadlatywać nad aparat i najpierw mnie straszyć, a potem uderzać dziobem w lampę. Lampa na szczęście wytrzymała te uderzenia.

Kiedyś mieliśmy jeszcze ciekawą przygodę z łosiem. Był wyjątkowo odważny, być może dlatego, że był jeszcze młody. Zaczął do nas podchodzić coraz bliżej i bliżej, tak, że zaczęliśmy już obawiać się o nas i o sprzęt. Podszedł do nas na odległość kilku metrów, po czym po prostu spokojnie poszedł swoją drogą.

Czy istnieje jakieś niebezpieczeństwo związane z chorobami przenoszonymi przez zwierzęta? Wiewiórki i lisy są czasami chore na wściekliznę.

RK: Niebezpieczeństwo oczywiście istnieje, ale nam nigdy nie zdarzył się żaden nieprzyjemny wypadek. Głaskać dzikich zwierząt nigdy nie należy. Czasami są one wprawdzie wyjątkowo oswojone, np. lisy w Tatrach. To jest bardzo dobry sposób na fotografowanie zwierząt - znaleźć miejsca, gdzie zwierzęta są przyzwyczajone do ludzi : wiewiórki i ptaki w parkach czy... świstaki w Alpach. W takich miejscach można sobie dopracować technikę, pomijając czasochłonny element maskowania się, budowania kryjówek i podchodów.

Wróćmy do porannych zdjęć. Ranne wstawanie jest dosyć dużym problemem dla wielu fotografików, ale światło jest wtedy najlepsze.

MK: Jeśli chodzi o światło to jest kilka różnych sytuacji, kiedy nawet amator może zrobić piękne zdjęcia. Oczywiście rano, po wschodzie słońca do godziny ósmej, ale również tuż przed zachodem słońca. Światło jest wtedy ciepłe i niskie, a rankiem dochodzą do tego jeszcze fotogeniczne mgły. Dobrą okazją jest też pogoda zmienna, kiedy słońce raz po raz wychodzi zza chmur, a do tego chmury maja kolor ciemny. Pogoda taka oferuje doskonałe, choć krótkie momenty do zrobienia bardzo dobrych zdjęć pejzaży. Ale oczywiście trzeba mieć szczęście, żeby znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Kiedy nie mamy szczęścia, pozostaje niestety wstawanie wcześnie rano. Sierpień jest też dobrym miesiącem dla takich porannych zdjęć, kiedy na trawie i na licznych o tej porze roku pajęczynach osadza się rosa, a nad łąkami unoszą się mgły.

RK: Jeśli ktoś może pozwolić sobie na wyprawy zagraniczne to polecamy Skandynawię - jest doskonałym plenerem fotograficznym przez większą część roku. Tam cały dzień światło jest dobre (słońce nisko nad horyzontem) i można robić zdjęcia od wschodu do zachodu słońca, szczególnie jesienią. Ponadto jesienne kolory Skandynawii są bajeczne.

MK: Nie wyeksploatowaną przez nas porą roku jest ciągle przełom jesieni i zimy - kiedy są jeszcze kolory jesieni, a spadnie już pierwszy śnieg. To bardzo dobry okres na fotografowanie pejzaży. Jednakże trzeba mieć wtedy dużo czasu nie tylko podczas weekendów i dużo szczęścia do pogody, szczególnie kapryśnej w tym okresie.

Skandynawia jest miejscem w którym lubicie fotografować. Jak często tam jeździcie?

RK: Po raz pierwszy pojechaliśmy w 1995, ale nie zrobiliśmy wtedy zbyt wiele ciekawych zdjęć. Zresztą nie mieliśmy szczęścia do pogody, bo ciągle padało. W 1997 było już lepiej, ale to był środek lata, więc też nie najlepszy okres. W 1999 pojechaliśmy jesienią. Dopisała pogoda - było piękne światło, cała tundra fantastycznie przebarwiona na różne kolory wśród których dominowały czerwony i żółty, więc było co fotografować. Wybieramy się tam też w tym roku - tym razem z zamiarem fotografowania ptaków gnieżdżących się na nadmorskich klifach.

Co, oprócz aparatu, powinno być podstawowym wyposażeniem fotografika przyrody?

MK: Po aparacie podstawowe wyposażenie to statyw - największy i najcięższy jaki jesteśmy w stanie wziąć w teren. Dziwi mnie czasem postawa wielu fotografików w Polsce, którzy nie doceniają roli statywu. Jakiś czas temu fotografowaliśmy nad Biebrzą i spotkaliśmy inną grupę robiących zdjęcia - o dziwo - nikt z nich nie miał statywu. Dla nas statyw w tej chwili to podstawa i nie chodzi jedynie o unikanie drgań, ale także o kompozycję. Statyw naprawdę znacznie ułatwia dopracowanie kompozycji czy to w pejzażach, czy w fotografiach makro.

Do fotografowania zwierząt konieczny jest ekwipunek do maskowania. My używamy głównie wojskowej siatki maskującej, która umożliwia wykonanie dobrych kryjówek w krótkim czasie. Ostatnio skonstruowaliśmy także kryjówkę pływającą do fotografowania ptaków wodnych. Jest ona wykonana z materiału maskującego usztywnionego czterema palikami. Paliki mocuje się na drewnianej ramie, a rama jest przymocowana do dętki. Do ramy przytwierdzona jest też głowica od statywu. Jest tam również możliwość przyczepienia materiału, który aktualnie jest w okolicy i do którego ptaki są przyzwyczajone, takiego ja suche lub zielone trzciny, pałka, sucha trawa.

Jeśli chce się fotografować w różnych miejscach i sprawnie przemieszczać się po terenie z całym ekwipunkiem konieczny oczywiście jest samochód - im większy, tym lepszy!

RK: Samochód jest również dobry, żeby fotografować ptaki, które siedzą przy drodze. Służy on wtedy jako swego rodzaju ruchoma kryjówka. Ssaki czy ptaki nie reagują tak szybko na samochód jak na zbliżającego się człowieka. Nad Biebrzą i Narwią jest wiele takich miejsc, gdzie można robić zdjęcia z samochodu i ptaki są na wyciągnięcie ręki. Czasem wygodniejszy byłby samochód terenowy, ale takiego jeszcze się nie dorobiliśmy.

Samochód nie jest jednak dla nas jedynym środkiem komunikacji. W terenie to przede wszystkim poruszamy się pieszo, czasem jeździmy rowerem, zimą w górach - na nartach, a po nizinnych rzekach jak Krutynia czy Czarna Hańcza pływamy kajakiem.

A jak radzicie sobie z noclegiem w terenie, macie jakiś namiot?

MK: Do tej pory sypialiśmy głównie w namiocie, choć nieraz wymagało to dużej odporności na temperaturę.

RK: W dzikich terenach często było to jedyne wyjście, bo kwatery, hotele i pensjonaty są zazwyczaj w cywilizowanych miejscach.

MK: Teraz będziemy testowali nowy sposób noclegu - od dwóch tygodni mamy przyczepę kempingową.

RK: Kupiliśmy ją głównie z tego względu, że teraz na wyprawach towarzyszy nam nasz synek - ma dopiero rok i namiot nam chwilowo nie zapewnia odpowiednich warunków.

Co po powrocie robicie ze zdjęciami?

MK: Zaczynamy od dokładnego obejrzenia i oceny wszystkich slajdów - które wyszły dobrze, a które gorzej. Następnie wszystkie zdjęcia są opisywane w komputerowej bazie danych, a wybrane ramkowane i skanowane w wysokiej rozdzielczości. Cały proces archiwizacji jest bardzo czasochłonny, ale dzięki dobrze zorganizowanej bazie, możemy szybko znaleźć i wysłać przez Internet zdjęcie, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Jesteście biologami, ale chyba czasami się zdarza, że przynależność gatunkowa jakiegoś obiektu jest nieznana. Co wtedy, gdzie szukacie informacji?

RK: Przy opisywaniu zdjęć jest już za późno, choć czasem można próbować oznaczyć gatunek ze zdjęcia to nie jest to łatwe. Trzeba więc wiedzieć w terenie co się fotografuje. Zazwyczaj zabieramy ze sobą małą biblioteczkę, w której są klucze i atlasy do oznaczenia roślin i zwierząt. Są one bardzo pomocne.

Rozumiem, że opis jest bardzo ważny w Waszej bazie danych, również ze względów komercyjnych. Ale dużo zdjęć nie ma opisowego charakteru, a raczej artystyczny. Zainteresowanie fotografią można potraktować również z drugiej, artystycznej strony?

MK: Myślę, że przez ostatnie lata poszliśmy w tą stronę, chcielibyśmy, żeby nasze zdjęcia były bardziej nastrojowe. Fotografowany temat jest dla nas zawsze ważny, ale jak mamy do wyboru czy wykonać zdjęcie w ciepłym porannym świetle, czy w środku dnia - jeśli tylko się da wybieramy ten pierwszy wariant. Teraz bardzo ważne jest dla nas nie tylko co fotografujemy, ale również jak. Szukamy też nowego, ciekawszego podejścia do starych tematów.

Jak pojawienie się dziecka zmieniło wyjazdy? Zostaje z babcią, czy jeździ z państwem?

RK: Zanim pojawił się nasz syn (Bartłomiej) trudno było nam sobie wyobrazić dosyć ekstremalne wyjazdy w teren z małym dzieckiem. Jednak kiedy już się pojawił trudno jest nam sobie wyobrazić jakiekolwiek wyjazdy bez niego. Stał się nieodłącznym członkiem ekipy i okazało się, że wcale nam nie przeszkadza w fotografowaniu. Zawsze jeździmy z nim. Musimy jedynie trochę dostosować wyjazdy do jego potrzeb. Między innymi dlatego pojawiła się przyczepa. Niemożliwe są też dalsze piesze wędrówki więc jeździmy tam, gdzie mamy wszystko w zasięgu krótszych wypadów. Skrócenie wypraw nastąpiło również z innego powodu - sprzęt staje się coraz cięższy i zabranie go, namiotu i jedzenia na kilka dni jest raczej niemożliwe. Bartek ma ponadto bardzo korzystny wpływ - budzi nas wcześnie rano i zrobienie zdjęć tuż po wschodzie słońca albo i przed wschodem przestało być problemem.

MK: Bez budzika od roku wstajemy o godzinie 6 rano...

Dziękujemy za rozmowę.

Zapraszamy do odwiedzenia strony WWW państwa Kosińskich: www.kosinscy.pl

{GAL|26151
Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Tania Franco Klein: kultura to dziś jedyna forma oporu
Tania Franco Klein: kultura to dziś jedyna forma oporu
Mimo młodego wieku, jej prace znajdują się w stałych kolekcjach MoMA w Nowym Jorku oraz The Getty Center w Los Angeles. Meksykańska artystka pochyla się nad skutkami nadmiernej stymulacji...
12
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman: "Zaakceptuj, że czasem będziesz pieprzonym turystą"
Nicolas Demeersman za pomocą jednego prostego gestu kwestionuje nasze postrzeganie turystyki i relacji z lokalnymi społecznościami. Jego twórczość polega na przedstawianiu paradoksów. Fotograf...
15
Magdalena Wosińska: Wychowanie w Polsce dodało mi odwagi w Ameryce
Magdalena Wosińska: Wychowanie w Polsce dodało mi odwagi w Ameryce
Z Katowic na Times Square. O niepewnych początkach, subkulturze amerykańskich skejtów końca lat 90. oraz o tym, jak dzieciństwo w Polsce wpłynęło na jej karierę w USA, rozmawiamy z Magdaleną...
12